+Hetalia+ Rosja 1/2
Ivan mógł być okrutny jak zima na Syberii. Mógł być bezlitosny jak podczas Zimnej Wojny. Mógł czerpać radość z cierpienia innych. Ale nigdy, przenigdy nie zranił swoich ludzi. Wiedziała o tym jego specjalna doradczyni, (Imię). Widziała jak był w stanie pozabijać swoich wrogów i inne kraje, jednak miał w tym swoje powody.
Ivan nie wiedział, że czyni im ból. Był jak dziecko, nie wiedział co czyni źle. On traktował to jak coś normalnego. Jego specjalny doradca nie wiedział dlaczego taki jest. Jednak ona domyślała się, że musi mieć to związek z jego dzieciństwem. Ojcowie lubią mocniej traktować swoich synów a zwłaszcza w dawniejszych czasach. Musiało się to srogo odbić na psychice mężczyzny.
Poza tym agresja skierowana na niego często skierowana była także na jego ludzi a on nie pozwoli na takie zachowanie. Będzie strzegł ich jak swoje dzieci. (Nazwisko) nauczyła się tej zasady. Rozumiała wielkie poświęcenie Ivana dla Rosjan.
Jednak przyszedł bardzo fatalny dzień dla Rosji i (Imię). Pewnego wieczoru w drodze powrotnej ze spotkania z państwami NATO Ivan i jego młoda doradczyni zatrzymali się w hotelu. Oczywiście Anglia nie był zadowolony tą informacją, lecz co mógł zrobić? (Imię) była wykończona po nieustających krzykach i kłótniach innych. Marzyła o odpoczynku.
Kiedy dotarli na miejsce, kobieta postawiła małą walizkę w kącie pokoju przy łóżku. Westchnęła kierując się na balkon. Otworzyła drzwiczki wychodząc na zewnątrz przypatrując się Londynowi.
- Na zewnątrz może być oschły, ale magia pojawia się, kiedy patrzysz na niego z ciepłego pokoju - powiedziała bardziej do siebie niż do swojego towarzysza stojącego z tyłu.
- Nie wolisz Moskwy? - zapytał wpatrując się w jej (kolor) włosy jakby chciał odwrócić ją swoim wzrokiem przodem do siebie. Zamiast tego kiwnęła głową.
- Tego nie powiedziałam. Moskwa jest piękna nawet w srogiej zimie i upalnym lecie - odruchowo przypomniały jej się ludowe rzeczy Rosji. Kolorowe cerkwie, matrjoszki, czy też ta zima. Dla innych okrutna, dla niej i Rosjan była czymś zwykłym, a raczej pięknym. Grube płatki białego puchu spadały na twój nos i pod nogi.
- Moska jest piękniejsza od Londynu. Tylko trzeba się jej bliżej przypatrzeć - jasnowłosy uśmiechnął się uroczo mówiąc te słowa.
- Szkoda tych wszystkich wojen, prawda? Zniszczyło się tyle stolic i samemu miało się swoją w ogniu - oparła się o barierke nie mając zamiaru odwrócić się przodem do Rosji. Zamiast tego pojawił się obok niej.
- Może i szkoda...
- Ludzie mają tendencję do odpłacania się za przemoc przemocą. Takie to żenujące, kiedy mówią, że wolą drogę pokojową a czynią co innego - westchła podnosząc wzrok na gwiazdy. Była już późna noc a ona i tak miała ochotę jeszcze chwilę pobyć na tym balkonie i spoglądać na te małe punkciki na niebie.
Ivan nigdy tego nie przyznał, ale jego szefowie czasami zmuszali go do zgodzenia się z podjętymi sprawami państwowymi. Zawsze najpierw pytał "czy będzie to dobre dla obywateli Rosji". Ona wiedziała o tej słodkiej tajemniczy. Widziała jego troskę w najmniejszych gestach.
- Przemoc służy też nauczaniu - odparł odruchowo. Skarcił się jednak w myślach po powiedzeniu tych słów. (Nazwisko) nie lubiła kiedy mówił takie rzeczy. Szanował jej zdanie i nie chciał akurat jej nastawić do siebie negatywnie.
- Służy do wyciągania wniosków z niej. A jeden najważniejszy wniosek jest taki, że nie warto jej używać. Przemoc rodzi przemoc - wyrecytowała jak wiersz którego uczyła się całe życie.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Spojrzeli na nie a następnie na siebie. Ivan ruszył do pokoju, aby otworzyć je podczas kiedy ona czekała przy balkonie w ciepłym pokoju. Kiedy drzwi się otwarty do środka wychylił się starszy lokaj.
- Przepraszam za najście państwa o tak późnej porze. Przyniosłem coś do picia - pokazał tacę z różnymi rodzajami trunków. Braginski chwilę wahał się, jednak ostatecznie wybrał swoją ulubioną wódkę.
- Dziękujemy panu. Dobranoc - podziękowała z uroczym uśmiechem. Zamknęła balkon siadając wreszcie na miękkim łóżku. Ivan odłożył trunek na półkę nocną oddzielającą ich łóżka od siebie.
- Pijesz, (Imię)? - spytał spokojnie. Spojrzała na niego nachylając się do małej walizki, aby znaleźć w jej wnętrzu swoją nową lekturę. "Zbrodnię i karę" Fiodora Dostojewskiego.
- Przez alkohol nie będę mogła się skupić na książce. Dzisiaj odmówię - podziękowała z uprzejmym uśmiechem pokazując towarzyszowi zdobywczą lekturę.
- Jak wolisz - wzruszył ramionami. Otworzył butelkę i zaczął pić przezroczystą wódkę z gwinta. Zapanowała cisza między nimi. Nie była to cisza przynosząca ciężką atmosferę, o nie. Między nimi rzadko kiedy pojawiała się owa atmosfera. Dogadywali się za dobrze, żeby pojawiały się między nimi jakieś ciężkie czasy.
Czas mijał (Imię) dość szybko. Zanim się zorientowała Ivan przebrał się i był gotowy do spania owinięty kołdrą w łóżku a ona dalej siedziała przy książce Fiodora. Wyszła z transu i udała się do łazienki, aby umyć się i przebrać. Ten dzień był męczący. Ale już jutro będą w Moskwie, w swoim kochanym kraju. Wszystko wróci do normy.
Kiedy wróciła przebrana w (kolor) piżamie napotkała na ziemi przeszkodę o którą potknęła się boleśnie i upadła na łóżko. Była to butelka wódki, którą Ivan musiał odstawić po ostatnim łyku. Odstawił ją zaspany obok łóżka na ziemi. Obok swojego łóżka. (Imię) potknęła się dodatkowo kolanem o drewnianą część łóżka zanim wylądowała na pościeli. Musiała wykazać się albo manipulacją grawotacji lub nieziemskim sprytem, aby ominąć Bragińskiego i nie wpaść na niego. Niestety nie potrafiła tych rzeczy przez co skończyła oparta dłońmi po obu strona przewróconego na bok Rosjanina. Ledwo co mieścił się pod nią a ona osłabiona znurzeniem sennym nie miała na tyle siły, aby wytrzymać pod swoim własnym ciężarem. Zacisnęła zęby przygryzając lekko dolną wargę. Różne rzeczy kłębiły się w jej głowie. Zaskoczona zauważyła lekko różowe policzka Rosji. Zapewne od alkoholu, ale jedna porcja nie była w stanie go upić przecież. Jednak zobaczyła jeszcze coś. Spod jego zamkniętych oczu wydobywały się powolne, pojedyńcze łzy.
Czyżby płakał przez sen? Co musi mu się śnić, aby wywołać w nim aż taką emocjonalną reakcję? Dzieciństwo? A może ogromny żal spowodowany jakąś niedawną decyzją? Nie wiedziała. Zbliżyła się odrobinę do jego twarzy, chcąc się jej lepiej przyjrzeć. Nie miała zwidów. Faktycznie Rosjanin ronił łzy. Dlaczego? Czy ona może coś zrobić z tym? Niepostrzeżenie kosmyki jej włosów zaczęły opadać na twarz Ivana łaskotając skórę na policzku, nosie i szyi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę w jakiej sytuacji się znajduje. Niemal leży nad ciałem mężczyzny w jego łóżku. W myślach ucieszyła się, że nie ma tutaj jego jednej z sióstr. W sumie dobrze, że nikogo nie ma. Kiedy już miała ostrożnie ewakować się z dziwnej pozycji zerknęła ostatni raz na Ivana.
Jego fiołkowe oczy otworzyły się napotykając po chwili widok czyjejś dłoni. Poczuł na swoim policzku i nosie coś co zaczęło go smyrać.
(Nazwisko) zesztywniała ze strachu. Została przyłapana na swoim małym wypadku. Nie miała niestety czasu na wyjaśnienie wszystkiego, ponieważ napotkała dużą przeszkodę. Na jej gardle zaciskały się potężne, męskie dłonie nie pozwalające wydusić jej ani słowa. Ręce zaczęły cierpnąć, ale musiała się na nich utrzymać jeszcze chwilę. Zaczęła jąkać się chcąc cokolwiek wydusić przez zaciśnięte gardło i zdobyć choć odrobinę powietrza. Kiedy skrzyżowała spojrzenia z Ivanem tracąc już powoli przytomność pierwszy raz doświadczyła na sobie jego nienawiści. Szybko jednak opanował się i puścił jej tchawice rozpoznając ją w półmroku przez głos. Nie mając siły w rękach podniosła się siadając po turecku na końcu łóżka. Masowała obolałą szyję oddychając łapczywie i niespokojnie.
- Przepraszam... Przepraszam, (Imię)! Na prawdę nie miałem zamiaru-- - wstał siadając na łóżku. Wyciągnął do dziewczyny dłoń chcąc odgarnąć z jej twarzy kosmyki włosów. Ta jednak wzdrygnęła się odchylając swoje ciało jeszcze bardziej do tyłu. Z przerażeniem wpatrywała się przez pierwsze sekundy w palce Ivana a potem na jego jakże zaskoczoną i wypełnioną bólem twarz. Zatrzymał się. Schował rękę pod kołdrę zaciskając palce na pościeli.
- To ja przepraszam. Musiałam cię obudzić i zaskoczyć - wydukała lekko ochrypłym głosem. Rozejrzała się szukając wzrokiem czegokolwiek do picia. Przeraźliwe uczucie obolełego przełyku dobijało ją wrażeniem suchości. Jakby nic nie piła przez dłuższy czas. - Potknęłam się o butelkę i przewróciłam się na łóżko. To wszystko - wyjaśniła cichym głosem czekając, aż struny będą mogły wreszcie nromalnie funkcjonować.
- Boisz się mnie teraz? - spytał spuszczając wzrok na swoje dłonie. Przed chwilą dusił nimi swoją towarzyszkę. Wstała z łóżka kierując się do stolika na którym spoczywała szklana buteleczka wody niegazowanej. Otworzyła ją o kant stołu i nalała sobie trochę do szklanki. Wypiła zawartość powoli. Nieprzyjemne, ostre zimno przeszło przez jej przełyk wywołując u niej skwaszoną minę. Odwróciła się do Ivana kiwając przecząco głową.
- Nie... To moja wina, powinnam cię jakoś ostrzec - wydukała odzyskując powoli głos. Skończyła picie wody odkładając pustą szklankę na swoje miejsce. Nie odpowiedział jej a to milczenie odrobine ją zaniepokoiło. - Ivan... Śniło ci się coś strasznego? - spytała siadając ostrożnie obok niego na łóżku. Aby czuł się lepiej nie wypalała mu spojrzeniem dziury na czole. Patrzyła na swoje dłonie bawiąc się palcami.
- Tak - odparł cicho. Odrobinę przechyliła głowę w jego stronę, dalej unikając spojrzenia na niego.
- To tylko sen, Ivan - zapewniła go ze spokojem. Usłyszała jak łóżko zaskrzypiało przy niej a wielka, szeroka dłoń mężczyzny zakleszczyła jej dłonie z niespotykaną delikatnością. Spojrzała na niego.
- To dlaczego w moim śnie udusiłem cię a potem prawie zrobiłem to na jawie? - spytał ze łzami w oczach. (Imię) położyła dłonie na jego policzkach ocierając kciukami słone łzy.
- Ale nic się nie stało tak? Dalej tu jesteś a ja przy tobie. Cała i zdrowa.
Wiedziała, że czyni zło tylko dla swoich wrogów. Nigdy nie skrzywdził swoich ludzi. Kochał ich a oni jego. Jednak mimo to czuł się samotny. W swoim wielkim domu czuł chłód zebrany z całego świata w jednym miejscu. Kraje bałtyckie były na tyle przerażone jego obliczem, że prawie w ogóle nie rozmawiali czy towarzyszyli Ivanowi, chyba że było to konieczne. (Imię) miała tendencję do telefonowania do personifikacji, ale z racji tego, że nie lubiła kiedy Rosja w każdej chwili mógł poniżać i skrzywdzić swoich podwładnych nie odwiedzała go zbyt często. Wiedział, że takie jest powód chociaż dziewczyna nigdy nie powiedziała mu tego wprost. Trudno było mu to zrozumieć. Krzywda to metoda nauczania... Prawda?
Pewnego dnia, po wydarzeniach z hotelu, wychodził z domu na spotkanie z innymi krajami. Przechodząc obok kuchni usłyszał znajome szepty. Zatrzymał się, aby podsłuchać rozmowę trójki krajów.
- Chciałbym, aby pani (Nazwisko) częściej nas odwiedzała - wydukał nieśmiało i cicho Łotwa. W jego głosie malował się smutek i agonia.
- Nie odwiedzi nas, Łotwo. Dobrze wiesz, że jeśli zobaczyłaby cię w takim stanie wyszłaby i nigdy by już nie wróciła - odpowiedział Estonia. Rosja zerknął na swoich towarzyszy. Okularnik sprawnie bandażował głowę Ravisa o którą Ivan rozbił szklankę bo młoda personifikacja wylała picie.
- Czy wy też uważacie, że... Pan Rosja czuje coś do pani (Nazwisko)? - spytał nagle Litwa. Ivan ponownie schował się przed ich wzrokiem słuchając ich dalszej rozmowy. Może się spóźnić na spotkanie, nie obchodzi go to. Czyżby to dziwne uczucie, jakie odczuwa przy swojej doradczyni było aż tak widoczne dla innych?
- Gdyby mu na prawdę zależało na pani (Nazwisko) skończyłby z ranieniem innych. Chyba dobrze wie, że nie lubi tego widzieć czy słyszeć o tym - skomentował nieświadomy obecności Rosji Łotwa. Mimo, że Rosjanin tego nie chciał jego serce boleśnie zakuło jego pierś. Może to był powód dlaczego tak na prawdę dziewczyna nie przychodzi do jego domu? Nie odwiedza go tak często? Widują się jedynie w pracy i na wspólnych delegacjach. Opuścił wzrok w dół i wybiegł z domu. Trójka jego służących usłyszała go. Nie spodziewali się, że Rosja był jeszcze w domu z nimi. Mieli powód do strachu.
A Ivan biegł. Wskoczył do auta odpalając silnik i wyjeżdżając spod podjazdu. Jedno spotkanie nic nie zmieni w jego życiu. Nic go na nim nie ominie jeśli nie zjawi się na nim. Więcej straci jeśli nie porozmawia z (Imię).
Po kilkunastu minutach był pod domem swojej doradczyni. Zapukał do jej drzwi zbyt energicznie. Otworzyła prawie natychmiast zaskoczona widokiem tak zdesperowanej personifikacji.
- Ivan? Coś się stało? Nie powinieneś być na--
- Nienawidzisz mnie i nie odwiedzasz mnie z powodu że "ranie innych"? - przerwał jej szybko. Stała tak przed nim kompletnie zszokowana. Był w pośpiechu. Widziała po jego ubiorze. Nie zdążył nawet wziąć swojego płaszcza.
- Nie nienawidzę cię, Ivan. Jednak twoje zachowanie wobec innych jest... Czymś niekomfortowym dla mnie - odpowiedziała odważnie. Nie bała się Rosji. Wiedziała, że docenia szczerość i że jest dla niego ważna. - Ale to twój wybór, oczywiście! Ja jestem tylko doradczynią - zaśmiała się nerwowo.
- Ja... Chcę żebyś częściej mnie odwiedzała i czuła się dobrze. Ale nie wiem co robię źle, (Imię). "Ranienie" innych jest dla ich dobra. To forma wychowania. Dobrego wychowania - mówił robiąc desperacki krok do niej. Widząc jak bardzo jest przekonany do tych złych metod czuła żal. Żal, że nie mogła zapobiec takiemu wychowaniu Ivana.
- Ja mam inne zdanie... Co powiesz na to, abyśmy o tym porozmawiali? Po spotkaniu na które jesteś poważnie spóźniony.
- Nie... Żadnego spotkania z innymi krajami. Tylko ty - odpowiedział czekając na reakcję dziewczyny. Ponownie zdumiona uśmiechnęła się lekko otwierając drzwi szerzej jako gest zapraszania personifikacji do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top