+Bungou stray dogs+ Tetchou Suehiro
Twój dzień nie miał się niczym wyróżniać. Najzwyczajniej w świecie udałaś się do miejsca swojej pracy i jednocześnie dobytku swojego życia. Twoja herbaciarnia była jedną z lepszych i bardziej docenianych w Yokohamie. Napawałaś ogromną dumę z tego miejsca. Każdy dzień był dla ciebie nowym wyzwaniem i czasem na poznawanie nowych klientów. Wielu gustowało w tej herbaciarni. Najbardziej ceniłaś sobie towarzystwo dwóch starszych od ciebie mężczyzn znanych w okolicy.
Yukichi Fukuzawa oraz Ougai Mori. Jeden przychodził o poranku, drugi w nocy. Nigdy ich wizyty nie pokrywały się ze sobą. Nie wiedziałaś jakim cudem upodobali sobie (Nazwa herbaciarni) jako dobre miejsce do relaksu.
Tego dnia nic nie różniło się od pozostałych dni. Jak zawsze pierwszym klientem z rana był Yukichi. Jak zawsze spytałaś się o jego zdrowie a przy wyjściu życzyłaś udanego dnia. Potem czas mijał dostatecznie szybko. Klient za klientem, herbata za herbatą. Zestresowany urzędnik zamawia herbatę z melisą, starsza kobieta bierze zieloną herbatę. Na twoich ustach zawsze widnieje uśmiech. Jednak pod tym promiennym uśmiechem ukrywał się wielki problem, który ludzie czasami zauważyli, ale nigdy o niego nie pytali.
Miałaś wyjątkowe oczy. Takie jasne, wyblakłe i niespotykane, wiecznie zakryte za okularami. Czasami wydawałaś się ślepcem, ale przecież widziałaś. Patrzyłaś na osobę mówiącą. Co było z tobą nie tak? Byłaś obdarzona a te dziwne oczy były częścią twojej mocy? Odpowiedź jest jeszcze bardziej ludzka niż się można spodziewać. Przyczyną dziwnych oczu jest choroba oczu "wysp Alandzkich". Rzadka odmiana albinizmu ocznego, która powoduje astygamtyzm, słabe widzenie i zabarwienie tęczówki czy też upośledzenie widzenia w ciemności. Przez tyle lat z tą chorobą przywykłaś do niektórych problemów z nią związanych i do ciekawskich spojrzeń w twoją stronę.
Pod koniec twojej zmiany do herbaciarni zawitała dwójka kompletnie nieznanych ci mężczyzn. Jeden z nich miał jasne włosy z ciemnymi koncówkami i przymrużone oczy zaś drugi miał czarne, rozczochrane włosy i trzy wytatuowane kropki pod okiem. Twoja przyjaciółka udała się do ich stoliku, aby podać menu i przywitać nowicjuszy. Zajmowałaś się w międzyczasie porządkami na ladzie. Matka z dzieckiem podeszły do ciebie, aby zapłacić za herbatę. Wydawałaś odpowiednią sumę, podziękowałaś i życzyłaś miłego dnia. Przyjaciółka wróciła do ciebie i pomogła w reszcie obowiązków.
- Za chwilę skończysz zmianę? - spytała układając pieniądze w kasie.
- Tak. Zostajesz dłużej?
- Muszę odpracować te dwie godziny - westchnęła ciężko. Pamiętałaś te pamiętne dwie godziny. Dziewczyna musiała wyjść wcześniej, aby nie spóźnić się n randkę z nowym partnerem.
- Rozumiem. Ale opłacało się, prawda? - odpowiedziałaś posyłając jej uśmiech. Odwzajemniła go szybko i zaśmiała się pod nosem.
- I to bardzo! - (Imię przyjaciółki) zerknęła za ciebie na nowych klientów. Nachyliła się do ciebie. - Odbierzesz od nich zamówienie? Ja dokończę pracę tutaj - zasugerowała na co ty przystanęłaś i ruszyłaś z notesem do dwójki mężczyzn.
- Dzień dobry, wybraliście coś już panowie? - spytałaś uprzejmie. Mężczyźni spojrzeli na ciebie przerywając swoją cichą konwersacje. Jasnowłosy rzucił ci jeden ze swoich czarujących uśmiechów zanim złożył zamówienie.
- Poproszę czerwoną herbatę z cytryną.
- Czy jest dostępna herbata z serdecznika? - spytał towarzysz wcześniej wspomnianego mężczyzny.
- Oczywiście.
- Byłbym niezmiernie wdzięczny za filiżankę tej herbaty - podniósł oczy zza menu na ciebie. Momentalnie przeleciały cię ciarki. Coś w jego spojrzeniu przyciągało cię do niego, ale jednocześnie niezrozumiała siła odpychała cię jak najdalej od tego osobnika. Przerwałaś szybko kontakt wzrokowy zapisując zamówienie w notesie.
- To wszystko? Polecam ciasto dnia bądź ciasteczka zbożowe - zachowałaś swój przyjacielski uśmiech czekając na odpowiedź swoich klientów.
- Dziękujemy - odparł jeden z nich po czym pożegnałaś się z nimi, aby zrealizować ich zamówienie. Zerkając co jakiś czas zza paczek z herbatami zauważyłaś, że ciemnowłosy nowicjusz zerka na ciebie co jakiś czas. Zapewne zaciekawiony twoimi nietypowymi oczami. Postanowiłaś nie zwracać na to uwagi przyzwyczajona do takiego zachowania ludzi w twoim otoczeniu.
Po kilku minutach zamówienie było gotowe dla jednego i drugiego mężczyzny. Zaniosłaś herbaty do ich stolika życząc smacznego z lekkim ukłonem.
- Mogłaby mnie pani zaprowadzić do toalety? - podniósł się ciemnowłosy ze swojego krzesła wlepiając w ciebie wyczekujący wzrok. Nie codziennie słyszysz takie zdanie od klienta. Jak już pytają o toaletę to gdzie jest a nie żeby ich od razu zaprowadzić.
- Oczywiście, proszę za mną - odparłaś nie chcąc być niegrzeczna w stosunku do swojego klienta. Udałaś się z nim do toalet na tyle restauracyjki. Czułaś lekkie podekscytowanie, ponieważ to on zerkał na ciebie co jakiś czas, kiedy przyrządzałaś herbaty. Miałaś oczy szeroko otwarte na każde najmniej pożądany ruch z jego strony. - To tutaj - oznajmiłaś z uśmiechem wskazując na drzwi obok. Kiedy ponownie spojrzałaś na mężczyznę ten złapał twój podbródek i podniósł twoją głowę do góry, aby miał lepszy widok na twoje oczy. Zbliżył się analizując je.
- Wszystko w porządku w twoimi oczami? - spytał ze spokojem i wyuczoną oschłością. Skądś znałaś ten ton głosu. Z takiej odległości też ten mężczyzna wydawał się znajomy. Zaczynałaś przeglądać swoje wspomnienia, kiedy oświeciło cię.
- Jesteś tym mężczyzną, który mnie uratował! - wzdrygłaś się zakrywając usta dłońmi. Przypomniałaś sobie tą pamiętną noc.
~~~
Twoja zmiana dobiegała końca. Ostatni klienci opuszczali herbaciarnie tak samo jak pracownicy opuszczali swoje stanowisko pracy. Ty zaś została trochę dłużej, aby zamknąć swój dobytek i dopilnować porządku. Ostatni z twoich gości to niejaki Ougai.
- Do widzenia, (Nazwisko) - usłyszałaś spokojny głos przy drzwiach. Wychyliłaś się zza lady posyłając Moriemu uśmiech.
- Do widzenia, miłego wieczoru - odparłaś żegnając mafioze w wyjściu. Zamknął za sobą i małą blondynką drzwi zostawiając ciebie samą w herbaciarni.
Całe sprzątanie zajęło ci godzinę po której zmęczona, ale spełniona całym dniem wyszłaś ze swojej pracy udając się do swojego domu. Po drodze musiałaś minąć kilka alejek. Twój dom nie mieścił się bardzo daleko, więc miałaś w zwyczaju chodzić pieszo z i do pracy. W ciemnych alejkach zawsze mogło cię spotkać coś złego, ale do tej pory nigdy nic ci się nie stało, więc przymykałaś na to oko.
Twoje emocje diametralnie się zmieniły, kiedy do twoich uszu doszedł odgłos butów za twoimi plecami. Dyskretnie odwróciłaś głowę za siebie gdzie ujrzałaś zakapturzonego mężczyznę idącego za tobą. Mimowolnie przyspieszyłaś chcąc pozbyć się tajniczego osobnika. Zauważył to i również przyspieszył, ale o wiele bardzien niż ty. Już po chwili poczułaś szarpnięcie i charakterystyczne kliknięcie. Zesztywniałaś w miejscu czując zimny metal z tyłu głowy.
- Jesteś szpiegiem agencji? Próbujesz wyciągnąć informacje z szefa mafii swoją niewinną buźką, co? - obok twojego ucha wybrzmiał sykliwy i jadowity głos mężczyzny. Musiał to być jeden z agentów Portowej Mafii. Byłaś tego pewna. Wiedziałaś, że bliskie kontakty z szefami obu wrogich organizacji nie przyniosą ci nic dobrego, ale nie mogłaś wyrzucić ani Moriego ani Fukuzawy. Byli w końcu twoimi klientami a twoim obowiązkiem jest dopilnowanie, aby czuli się dobrze w herbaciarni.
- Nie mam żadnych powiązań z ani jedną organizacją - odpowiedziałaś chcąc brzmieć jak najbardziej stanowczo i poważnie. Tym razem udało ci się. Osobnik jeszcze bardziej wbił ci lufe w głowę co zabolało tym razem.
- Łżesz jak pies - warknął zaciskając palce na twojej ręce. Zmarszczyłaś brwi.
- Jestem zwykłym cywilem. Masz jakieś dowody na twoją hipotezę? - spytałaś jąkając się w jednym słowie.
- Zamknij--
- Zostaw ją. Nie masz powodu jej atakować tak samo jak ona nie ma powodu kłamać - ktoś jeszcze był w tej ciemnej alejce. Najwyraźniej niewidoczny dla ciebie nieznajomy stał po twojej stronie. Mentalnie ucieszyłaś się, jednak kiedy napastnik szarpnął tobą aby zakryć się twoim ciałem przed niespodziewanym gościem radość zniknęła. Przyszpilona do ciała mafiozy stałaś tak z pistoletem przy skroni. Przed tobą stał ciemnowłosy nieznajomy. Twój obrońca.
- To nie twoja sprawa - członek mafii wyraźnie drżał. Został nakryty i jest teraz na straconej pozycji.
- Wypuść ją - zażądał pewnym siebie głosem. Twój oprawca aż trząsł się ze złości i zapewne strachu. Po dziwnym i niespotykanym stroju nawet ty byłaś w stanie powiedzieć, że osobnik należy do jakiejś organizacji. Możliwe wrogiej Portowej Mafii. Nieznajomy zrobił krok w twoją stronę. Agent mafii jeszcze bardziej wbił lufę w twoją głowę. Syknęłaś z bólu. Kolejny krok. Obawiałaś się, że zanim twój wybawiciel cię uratuje skończysz z kulą w głowie. Jednak myliłaś się.
Jego ruchy były szybkie. Nawet nie byłaś w stanie pojąć, kiedy wyrwał cię z rąk agenta i powalił go jednym wykrzywieniem ręki. Pistolet upadł na ziemię tuż obok twoich butów. Potem widziałaś tylko szybko przemijające mury przed twoimi oczami. Uciekałaś tuż przy ciele swojego bohatera. Spoglądałaś na niego w górę. W świetle nocy wydawał się dziwnie tajemniczy i jednocześnie przystojny.
Po pościgu upewnił się, że nie macie na ogonie żadnego niechcianego towarzystwa i bezpiecznie odprowadził cię do domu pod pretekstem zapewnienia ci bezpieczeństwa jako dżentelmen i prawdziwy mężczyzna. Mimo, że nie znałaś jego imienia czułaś się pewnie w jego otoczeniu i niejako ciepło. Był wobec ciebie delikatny i uważny.
Zatrzymaliście się pod twoim domem, aby wreszcie pożegnać się i podążyć swoimi ścieżkami, jednak on nie pozwolił ci na tak szybkie zniknięcie.
- Wszystko w porządku z twoimi oczami? - spytał zbliżając się do ciebie. Pod lampą nad wejściem do domu zauważył dziwną barwę twoich oczu. Poczułaś jak wszelkie nadzieję na bliższy kontakt z tym osobnikiem znikają wraz z pojawieniem się tego nieznośnego pytania.
- Tak... To pewna wada do której jestem w stanie przywyknąć dzięki moim okularą - wysiliłaś się na słaby uśmiech zakleszczając pięści w kieszeniach swojego płaszcza. Przez jakiś moment staliście tak wpatrzeni w siebie oczekując jakiejś reakcji.
- ... Wrócę jeszcze do ciebie. Upewnić się czy wszystko w porządku - zapewnił po czym zaczął się wycofywać uprzednio składając ci niski ukłon na pożegnanie. Widząc jego znikającą sylwetkę starałaś się cokolwiek z siebie wydusić, ale szok jaki zawładną twoim ciałem był zbyt wielki, aby ci na to pozwolić. On rzeczywiście martwił się o twój stan. Nie był jedynie ciekawy, był także zmartwiony. Czułaś to w jego monotonnym głosie. W dodatku chciał się jeszcze raz spotkać.
- W takim razie do zobaczenia! - krzyknęłaś za nim machając w stronę jego malejących w oddali pleców.
~~~~
Czułaś motyle w brzuchu przypominając sobie jego grzeczność i charyzmę podczas tamtej nocy. Mimo swojej woli uśmiechnęłaś się szeroko do mężczyzny.
- Jestem cała i zdrowa, proszę pana! Dzięki panu oczywiście - odpowiedziałaś wdzięcznie pochylając głowę do przodu. Mężczyzna ucieszył się wewnętrznie, że jednak go rozpoznałaś.
- Co z twoimi oczami? - spytał z błyskiem naturalnego zmartwienia w oczach.
- Niestety jest to wada nieuleczalna, więc nigdy mi się nie polepszy. Ale nic się nie pogorszyło, więc mogę powiedzieć, że jest dobrze - uśmiechnęłaś się życzliwie. Ten mężczyzna był taki spokojny i grzeczny dla ciebie. Jego dżentelmeńska strona urzekła cię jako kobietę.
- Dobrze - odparła spokojnie wyglądający jakby z jego serca spadł kamień. - Jak brzmi twoje imię? - spytał po chwili zastanowienia.
Prawda była taka, że kobieta zainteresowała go już od pierwszego spotkania. Na początku faktycznie najbardziej intrygującą rzeczą w niej były oczy. Potem cały wygląd. (Kolor) włosy, urocze, słodkie usta, okulary podkreślające jej urodę oraz urzekający uśmiech i łagodność w obyciu. To wszystko sprawiło, że Tetchou zaczął odrobinę zapuszczać swoje obowiązki, aby obserwować z ukrycia twoją pracę a przede wszystkim drogę powrotną. Wiedział o twojej dwójce, niespotykanych gości o poranku i wieczorze, lecz postanowił milczeć w tej sprawie dla twojego dobra. Widział, że nie mieszasz się w ich sprawy. Obserwowanie cię w ukryciu stało się dla niego czymś w rodzaju rutyny i obowiązku.
W końcu postanowił ujawnić się odwiedzając w przerwie w partolu twoją herbaciarnie. Wykorzystać ten moment na bliższe poznanie osoby, która tak bardzo zmąciła jego rutynę.
- (Imię). (Nazwisko) (Imię) - wyciągnęłaś przed siebie dłoń do uściskania, jednak zamiast tego ciemnowłosy pochwycił twoją rękę, przyciągnął do swoich ust i musnął delikatnie.
- Piękne, melodyjne imię. Jestem Tetchou Suehiro.
W taki sposób poznaliście się o krok bardziej. Znajomość rozkwitała z każdym, następnym spotkaniem podczas których rozmawialiście na przeróżne tematy. Po dłuższej znajomości poznaliście się niemal na wylot. Wiedziałaś o jego niebezpiecznej pracy, poznałaś jego kompanów z oddziału, widziałaś jego zdolność. Wzamian on poznał twoją przeszłość, szczegółu twojej choroby i wiele, wiele więcej.
W pewnym momencie waszej znajomości zastosował coś nowego. Na koniec waszego wspólnego spaceru pod twój dom, kiedy był na partolu dawał ci karteczkę. Za każdym razem miałaś patrzeć co na niej piszę kiedy będziesz sama. I tak też robiłaś.
Na pierwszej pisało "Jesteś moim szczęściem". Sprawiło to na twojej twarzy ogromny uśmiech. Lubił cię rozpieszczać słodkimi komentarzami przez co tylko coraz bardziej wpadałaś w ramiona zauroczenia a potem miłości.
Po kolejnym spotkaniu dał ci kolejną karteczkę. "Jesteś moją bratnią duszą".
Kolejna przy kolejnym spotkaniu. "Jesteś moją zaufaną przyjaciółką". Nieco zasmuciło cię to wyznanie, ale i tak nie liczyłaś na odwzajnienie swoich uczuć. Byłaś w końcu schorowaną osobą.
Kolejna karteczka. "Jesteś moim spełniającym się marzeniem".
Następna. "Jesteś moją jedną i jedyną". Twoje serce biło szybciej za każdym razem kiedy patrzyłaś i przypominałaś sobie te słowa.
Kolejna z napisem "Jesteś moim oparciem". Miałaś pewność, że ufa ci i nie obawia się pokazywać ci swojego zmęczenia i słabości.
Następne spotkanie przyniosło również nową kartkę. "Jesteś moim wszystkim". Zaczęłaś poważnie zostanawiać się do czego to wszystko prowadzi.
Podczas kolejnego spotkania Tetchou był lekko poddenerwowany. Napisał na kartce "Jesteś moim życiem".
Kolejne, ostatnie już spotkanie z ostatnią karteczką poruszyło cię najbardziej. Przeczytałaś jej zawartość.
"Jesteś moją miłością na zawsze i wieczność."
Oczytawszy zawartość sięgnęłaś po wszystkie pozostałe kartki i wybiegłaś z domu. Było ciemno, jednak widziałaś w oddali sylwetkę ciemnowłosego przemykającego z latarni pod latarnie kontynuując swój partol. Nie spodziewał się ciebie.
- Suehiro! - krzyknęłaś jego imię, aby zatrzymać go przed kierowanie się przed siebie. Zatrzymał się i z szokiem w oczach spojrzał za siebie. Ujrzał latające w powietrzu karteczki. Rozpoznał na nich swoje pismo, jednak nie to było teraz ważne. Ważniejsze była twoja sylwetka wpadająca z impetem w jego ramiona i miękkie, aksamitne usta napoerające na jego. Oplotłaś swoje ręce wokół jego szyi obdarowując go milionami całusami tak szybkimi jak twoje zakochanie się w nim.
- Kocham cię! - powtarzałaś pomiędzy całusami nie mogąc powstrzymać uśmiechu i śmiechu. Mężczyzna podniósł cię lekko nad ziemie i okręcił. Na prawdę był w euforii. Odwzajemniłaś jego uczucia i odpowiedziałaś na jego ciche wyznanie. Wreszcie zatrzymał cię przed krótkimi buziakami wbijając się raz a porządnie w twoje usta. Pocałunek był długi i słodki. Kiedy się jednak skończył Suehiro posłał ci swój jakże rzadki, łagodny uśmiech ze spokojem a jednoczesną ekscytacją w oczach.
- Dziękuję, (Imię). Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała - wyszeptał ponownie wbijając się w twoje usta zbliżając cię jescze bardziej do siebie zakleszczając w swoich objęciach.
Zapewni ci spokój i bezpieczeństwo. Nikt nie zbliży się do ciebie ze złymi intencjami. Będzie gotowy oddać za ciebie życie i nie pozwoli smutkowi wstąpić do twojego serca. Nigdy nie zdradzi twoich uczuć i pozostanie wierny. Będzie zazdrosny o mężczyzn w twojej pracy, przez co spowoduje kilka małych nieporozumień. Tetchou jest twoim skarbem a ty jego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top