+Bungou Stray Dogs+ Sigma
Spotkanie kogoś takiego jak ty było dla niego jak grom z jasnego nieba. Odmieniłaś jego życie bez użycia najmniejszego słowa. Będąc szczerą nigdy nigdzie nie użyłaś ani jednego słowa.
Byłaś bowiem głuchoniema. W całym swoim życiu nie usłyszałaś ani nie powiedziałaś najmniejszego słowa. Skoro byłaś w takiej sytuacji a nie innej to jak poznałaś kogoś takiego jak on? Odpowiedź była prosta.
Dzień pierwszy
Sigma jak zawsze był zajęty obsługą swoich klientów w kasynie. Dzięki swojemu zaangażowaniu i ciężkiej pracy zawsze był przygotowany na różne scenariusze i ewentualne wypadki. Dzisiaj jednak oprócz swoich typowych obowiązków oczekiwał gościa specjalnego. Kogoś z organizacji do której należał.
Mając dosłownie chwilę wolnego udał się do swojego biura, aby ponownie przejrzeć dokumenty gości. Lubił się upewniać, że niczego nie zapomniał. Jednak tam spotkał kogoś, kogo oczekiwał dopiero za dokładnie piętnaście minut.
Nikołaj, który siedział jakby nigdy nic na biurku długowłosego wygłupiał się przed kimś siedzący grzecznie na krześle. Gogol pokazywał różne magiczne sztuczki i dziwne miny śmiejąc się co jakiś czas. Osoby siedzącej na krześle nie widział dokładnie. Siedziała tyłem do Sigmy, jednak po budowie ciała i miękko wyglądających włosach zdołał się domyśleć, że jest do kobieta. W pewnym momencie Nikołaj używając swojego płaszcza i zdolności złapał policzko kobiety w dwa palce zaczynając się bawić nim.
- Ooo, wyglądasz okropnie uroczo (Imię)! - jego ofiara zaczęła się wić protestując jego zabawie, jednak mimo to brzmiała jakby ją to bawiło. Przybysz westchnął ze zmęczenia i zakaszlał zwracając na siebie uwagę. Nikołaj wzdrygł się i spojrzał na Sigme zaskoczony. Szybko zmienił wyraz twarzy i ponownie się zaśmiał. - Jak się masz Sigma? Biznes się kręci? - spytał zeskakując z biurka oraz zostawiając policzko kobiety w spokoju. Poklepał ją następnie po ramieniu w wskazał palcem na osobnika za nią. Odwróciła się do niego wstając z krzesła.
Sigma pierwszy raz znajdował się ciebie tak blisko. Do tej pory widział cię jedynie przelotnie na spotkaniach organizacji. Zawsze znajdowałaś się blisko Gogola, który miał wyraźnie słabość do takiej niewinnej kruszyny jak ty. Sigma nie był pewien czy miał w tym swoje potrzeby czy po prostu byłaś jego ostoją, która pozwalała mu na okazywanie ludzkich uczuć takich jak współczucie i czułość. Zawsze widział cię skuloną gdzieś między ludźmi z aparatem na szyi i notesem w dłoni. Czasami coś notowałaś i przekazywałaś to Gogolowi, który odpisywał na twoje pytania i zauważenia. Sigma zawsze widział cię jako głuchoniemą członkinie Rozpadu Aniołów o zdolności do przewidywania przyszłości ze zrobionych zdjęć. Byłaś bezbronna, niepełnosprawna i niewinna.
Teraz, kiedy stał tuż przed tobą dostrzegał szczegóły, jakie wcześniej umykały mu na spotkaniach. Duże, chociaż zmęczone i iskrzące (kolor) oczy, delikatne rysy twarzy, długie rzęsy i słodkie usta. Postawę miałaś zawsze czujną choć odrobinę spłoszoną. Obawiałaś się nagłego dotyku którego nie sposób było zobaczyć czy przewidzieć. Przygryzałaś dolną warge podnosząc oczy na wyższego osobnika. Sigma po raz pierwszy zobaczył cię jako delikatną kobietę o pięknej urodzie i urzekającej aurze.
Skinęłaś głową na powitanie i podniosłaś swój notes zapisując w nim coś. Po chwili pokazałaś go właścicielowi kasyna.
"Miło mi cię spotkać. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować!"
Posłał ci delikatne spojrzenie. Jego oblicze złagodniało jeszcze bardziej niż przy zwykłych klientach. Odwzajemnił skinięcie głowy posyłając ci spokojny uśmiech.
- Zadbam o twój pobyt tutaj - odpowiedział, jednak szybko skarcił się w myślach kiedy usłyszał prychnięcie ze strony Nikołaja. Zerknął na niego nerwowo i wrócił wzrokiem na ciebie. Uśmiechnęłaś się i znowu zaczęłaś coś pisać.
"Zrozumiałam. Potrafię czytać z ust, jeśli mówisz wolno."
Zapewniłaś, tym samym kompletnie zdobywając jego serce. Gogol przełożył rękę przez twoje ramię zwracając na siebie uwagę.
- Mam nadzieję, że zaopiekujesz się nią dobrze - zaświergotał patrząc przenikliwym i lekko sadystycznym wzrokiem na Sigme. Mimo swojego zabawnego obycia nie można zapominać jaka była niebezpieczna ciemna strona Nikołaja.
- Oczywiście! Nie ma innego wyjścia, prawda? - zapewnił z nerwowym uśmiechem.
Pierwszy tydzień
Zdążyłaś przyzwyczaić się do nowego otoczenia i wypracowałaś specjalny plan unikania tutejszych gości. Chciałaś najzwyczajniej w świecie uniknąć przykrości i ciężkich zerknięć w twoją stronę. Poza tym trzymanie głuchoniemej w takim miejscu jak to źle by mogło świadczyć o gospodarzu. Razem z Sigmą złapaliście dobry kontakt. Opiekuńczy mężczyzna zadbał o twoje potrzeby i przestrzeń osobistą. Znalazł dla ciebie pokój z wygodnym łóżkiem, własną łazienką a nawet balkonem. Mógł od czasu do czasu przychodzić do ciebie i upewniać się czy niczego nie potrzebujesz. Był kochanym opiekunem i ochraniarzem, bo takie było jego zadanie. Przeciwnicy waszej organizacji interesowali się tobą i twoją zdolnością. Dobrze strzeżone kasyno Sigmy było dla ciebie dobrą kryjówką.
Tego wieczoru spędzałaś dość dużo czasu na balkonie. Wzięłaś koc z pokoju i owinęłaś się nim siadając na krześle. Tej nocy gwiazdy były niewiarygodnie piękne i wyraziste. Lubiłaś je obserwować i od czasu do czasu kiedy zauważyłaś jedną z nich spadającą z dół wymyślałaś życzenie. W pewnym momencie zauważyłaś jak doskonale księżyc komponuje się z niebem i chmurą, która nadciągała w jego stronę. Pochwyciłaś swój nieodłączny aparat , nastawiłaś go aby wyszło zdjęcie ukazujące piękno zjawiska. Nie trwało to długo. Już po chwili wyszło chciane zdjęcie a z nim wizja niedługiej przyszłości.
Widziałaś jak w obiektywie pojawia się czyjaś dłoń zasłaniająca widok na księżyc w pełni. Odstawiasz aparat od oka i patrzysz w bok. To Sigma.
Ze względu na twoją nieomylną zdolność tak właśnie było w rzeczywistości. Dłoń przed obiektywem, odsuwasz aparat i widzisz właściciela tego miejsca. Uśmiechnęłaś się do niego kiwając na powitanie głową. Odwzajemnił i uśmiech i powitanie po czym z westchnięciem usiadł obok ciebie. Sięgnęłaś po swój notatnik i zapisałaś coś w nim.
"Ciężki dzień?"
Pokazałaś mu swoją wiadomość na którą odpowiedział westchnieniem i pozytywnym kiwnięciem głowy. Widziałaś po jego delikatnych cieniach pod oczami i zmęczonych oczach, że ostatnio musiał się przemęczać pilnując swojego interesu. Ponownie coś zapisałaś w notatniku.
"Oglądanie gwiazd uspokaja myśli i sprawia, że zaczynamy marzyć."
Uśmiechnęłaś się serdecznie do mężczyzny pokazując mu swoje nieme słowa napisane na papierowej stronie. Po przeczytaniu jej na chwilę się zamyślił najwyraźniej, aby przemyśleć wszystkie za i przeciw. Chciał odmówić przez natłok obowiązków, jednak chęć spędzenia czasu z twoją spokojną osobą była zbyt kusząca. Ostatecznie usadowił się wygodniej obok ciebie opierając głowę o ścianę.
- To dobry pomysł, (Imię) - przyznał upewniając się, aby słowa i ruch jego ust był dla ciebie czytelny. Twój uśmiech powiększył się. Zaczęłaś wiercić się przy nim, co zmusiło go do zerknięcia na ciebie. W tym samym momencie ujrzał jak zbliżasz się jeszcze bardziej do niego i wyciągasz w jego stronę dłoń z jedną stroną koca. W drugiej trzymałaś notes.
"Będzie nam cieplej!"
Zrozumiał, że chciałaś go okryć kocem. Zszokowany na początku nie ruszył się obserwując słowa jakie napisałaś. Zaczęło cię to niepokoić, więc twój uśmiech zmalał a nawet kompletnie znikł. Wreszcie przeniósł oczy na ciebie i zauważając twoją niejako smutną twarz drgnął nerwowo przejmując od ciebie końcówkę koca pomagając ci się okryć. Posłał ci uśmiech oraz miał nadzieję, że w tym słabym świetle nie widać delikatnego odcienia różu na jego policzkach. Miał także nadzieję, że nie słyszysz jego szybko bijącego serca.
Biło od ciebie takie przyjemne ciepło. Ciepło drugiej osoby tak doskonałej i spokojnej... Idealnej w oczach Sigmy. Trudno było mu się na początku skupić na gwiazdach, jednak zapewne musiał zarazić się twoim spokojem skoro zaczął sam relaksować się i zapominać o natarczywym kliencie, sprzeczce z ochraniarzem czy zwykłym nieporozumieniem wywołanym przez alkohol między dwoma klientami.
Nagle poczuł ciężar na ramieniu. Powoli odwrócił wzrok na ciebie. Twoja głowa opadła bezwładnie na niego a oczy zamknęły się owładnięte snem. Wyglądałaś spokojnie, niczym anioł. Westchnął głęboko i powoli. Upewnił się, że jesteś dobrze okryta kocem i ponownie przerzucił wzrok na niego. Zauważył coś zaskakującego.
Spadająca gwiazda. Wiedział co wtedy większość młodych ludzi robi. Wymyśla życzenie. Niemal jak dziecko przymknął oczy myśląc jedynie o jednym.
Aby wasza znajomość nigdy się nie skończyła i rosła w siłę.
Pierwszy miesiąc
Jego uczucia rosły w siłę, jak i wasza znajomość. W mgnieniu oka Sigma pojawiał się tam, gdzie akurat byłaś i kiedy widział, że potrzebujesz czyjegoś towarzystwa. Każdej bezchmurnej nocy pojawiał się u ciebie w pokoju, aby wspólnie oglądać gwiazdy i poszczególne fazy księżyca. Był nieodłącznym elementem twojego życia w jego podniebnym kasynie.
Twoje uczucia również się wzmacniały, jednak w przeciwieństwie do niego ty obawiałaś się nich. Byłaś głuchoniema. Wymagasz więcej uwagi i ostrożności niż przeciętny człowiek. Byłabyś odciążeniem dla Sigmy, tego byłaś pewna. Dlatego za każdym razem musiałaś ukrywać swoje uczucia dla jego dobra. Jednak z każdym dniem było to coraz trudniejsze dlatego też... Chciałaś dać upust swoim uczuciom. Przygotowana na odrzucenie spędzałaś wolny wieczór z właścicielem kasyna. Nie byłaś świadoma tego, że Sigma miał podobne plany...
Bawiłaś się przecudownie robiąc zdjęcia Sigmie z których potem żartowaliście. Pozwoliłaś mu nawet przejąć swój aparat dzięki czemu mógł zrobić kilka zdjęć i tobie. Podkreślając, że nikomu jeszcze nie dawałaś swojego aparatu, nawet Gogolowi. Kiedy tylko traciłaś z niego oczy on w ukryciu uśmiechał się w zachwycie z wykonanych przez siebie zdjęć. Robiłaś śmieszne miny czy pozy, jednak oprócz tego oczywiście starałaś się wyglądać dostatecznie ładnie. Zdaniem Sigmy wyglądałaś na każdym zdjęciu unikatowo i przepięknie. Twoja twarz, oczy, dłonie czy sylwetka ciała... Wszystko tworzyło jedną całość w której się zakochał.
Po jakimś czasie musiał zwrócić ci aparat... Lecz nie zrobił tego od razu. Przez jakiś czas po prostu igrał sobie na twoich nerwach i korzystając ze swojej wyższości nad tobą unosił urządzenie ponad głowę patrząc jak próbujesz je dostać.
- Musisz mi obiecać jedną rzecz - zbliżył palec wskazujący do twoich ust. Przestałaś skakać i szarpać jego ubranie. Rzuciłaś mu ciekawskie spojrzenie czekając na jego odpowiedź. Jego uśmiech poszerzył się lekko a mina złagodniała znacząco. - Nigdy nie usuniesz ani jednego zdjęcia, dobrze? Ani swojego ani mojego - rzucił czekając na tym razem twoją reakcję. Otworzyłaś szerzej oczy z zaskoczenia. Odeszłaś od niego doskakując do szafki nocnej na której znajdował się notes i długopis. Zapisałaś coś na kartce i podbiegłaś do Sigmy niemal nie zderzając się z jego torsem.
"GŁUPI. Nigdy bym tego nie zrobiła, nawet gdybyś mnie o to prosił!"
Nadełaś policzka udając oburzoną jego słowami. Dotknął ich swoimi palcami wypychając z nich powietrze. Zaśmiał się patrząc się na ciebie z troską.
- Masz rację. W takim razie... - podał ci posłusznie aparat, który wdziecznie pochwyciłaś jak dziecko nową zabawkę. Na widok twojej szczerej radości zaśmiał się rozczulony. Znajdując się tak blisko jego klatki piersiowej czułaś jej wibracje. Mimo, że patrzyłaś na kamere a nie na twarz towarzysza wiedziałaś, że śmiał się. Zaczęłaś się zastanawiać nad pewnymi rzeczami nad jakimi osoba głuchoniema często rozmyśla. Z wahaniem zapisałaś swoje pytanie i z poklepaniem jego mostku zwróciłaś jego uwagę na swój notes.
"Zastanawiam się jak brzmi twój głos..."
Niepewnie odwróciłaś od niego wzrok nie chcąc spotkać jego spojrzenia. Ostatecznie wiedziałaś, że bez widzenia jego ust nie odczytasz jego jakielkolwiek odpowiedzi, więc rzuciłaś na niego dyskretnie oczy. Był mocno skołowany twoimi słowami, dlatego też w przerażeniu i zawstydzeniu zaczęłaś zamazywać ostatnie zdanie w swoim notatniku.
Poczułaś w tym samym czasie stukanie w ramię. Podniosłaś wzrok na swojego przyjaciela, skrytą miłość.
- A jak sobie go wyobrażasz? - spytał powoli. Czasami zawstydzał go fakt, że musiałaś obserwować jego usta, aby go zrozumieć.
Ty zaś lekko zaskoczona pytaniem i spokojem na jego twarzy przez chwilę zastanawiałaś się jak odpowiedzieć na te słowa.
Nie mogłaś odpowiedzieć mu jak każda normalna osoba. Nie słyszałaś jego głosu, ale z mowy jego ciała i charakteru może potrafisz porównać to w sposób w jaki sobie to wyobrażasz.
Zerknęłaś na notes a potem na Sigme. Przygryzłaś dolną wargę znajdując odpowiednie słowa na odpowiedź. Posłałaś mu uśmiech i zaczęłaś się od jego cofać zatrzymując go od pójścia ze sobą swoimi dłońmi na jego klatce piersiowej. Stałaś tak kilka kroków z dala od niego pisząc konkretne słowa na kartce. Czułaś jak twoje serce przyspiesza swoje bicie. To był ten moment. Miałaś pomysł jak wreszcie powiedzieć mu o swoich uczuciach. Nie miałaś nic do stracenia, prawda? Ostatecznie odetchnęłaś krótko jeszcze raz czytając całe zdanie od początku. Zrobiłaś krok do czekającego mężczyzny. Trzymałaś notes przy swoim sercu zakrywając swoją odpowiedź na jego pytanie.
To jest ten moment. Ten, wielki moment. Zaczęłaś powoli odsłaniać swoją odpowiedź, kiedy...
Znikąd usłyszałaś rozbijane szkło zaraz po dziwnym uczuciu w plecach. Coś napływało do twoich ust. Krew, a potem również stłumiony jęk. Twoje ciało na wysokości przepony zaczęło krwawić przeszywając twoje ubrania metalicznym zapachem i czerwonym kolorem. Zanim się spostrzegłaś upadłaś w ramiona Sigmy.
Potem rozpętał się chaos. Nagle do pokoju wbiegli ludzie twojego przyjaciela osłaniając was przed atakiem zamaskowanego snajpera. W dłoni dalej trzymałaś kurczowo notes, kiedy Sigma wywlekł cię na rękach z niebezpiecznego pomieszczenia. Mówił coś do ciebie. Był zdesperowany i przerażony. Chciał cię bardzo mocno uratować. Świadczył o tym mocny uchwyt jego palców na twoim ramieniu i kolanie.
Wbiegł do swojego biura. Tam usadowił cię na kanapie czuwając przy tobie trzymając twoją wolną dłoń w swojej podczas kiedy próbował zatanować krwawienie.
- Wyjdziesz z tego, tak?! Zobaczysz, wszystko będzie dobrze! Trafisz do szpitala i-- - przerwałaś mu zaciskając ostatni raz palce na jego ręce. Potem twoje powieki opadły a na twarzy zawitał spokojny uśmiech zwiastujący odejście na drugi świat. Mężczyzna nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Dalej potrząsał tobą delikatnie jakby liczył, że wybudzisz się ze snu. Wyglądał przy tym jak osamotniony szczeniak nad ciałem matki przejechanej przez nieostrożnego kierowcę.
Łkał nad twoim martwym ciałem przez kolejne kilkanaście minut. Potem przerodziło się to w godzinę. Ściskał twoją dłoń opierając czoło o twoje ramię. Dlaczego to musiało się tak skończyć? Dlaczego nie zdołał cię uratować? Czym sobie na to zasłużył?
Czerwonymi, załzawionymi oczami wyśledził twoją odpowiedź na jego pytanie w notesie.
"Twój głos jest tak przyjemny, melodyjny i niepowtarzalny jak moja miłość jaką odczuwam do ciebie."
Och, jak chciał cofnąć czas i nie dopuścić do twojej śmierci. Albo żebyś przynajmniej usłyszała jego odpowiedź, która zawsze, po wieki wieków będzie brzmiała "Kocham cię, (Imię)".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top