Zło Konieczne - Rozdział 6

"ZGUBIŁEŚ GO!?"

Sir Nighteye szczerze nie sądził, że głos All Might może być tak wysoki, gdy ogarnie go panika, jego uszach dzwoniło a i tak trzymał telefon od siebie na długość ramienia. Myśląc wstecz, gdy All Might mówił, że Midoriya jest kimś o kim oboje mogliby sobie podyskutować, był całkiem pewny, że 'straciłem z oczu twojego następce' nie było na tej liście. "All Might, -"

"Zostań TAM gdzie jesteś, już jadę!" rozkazał a z jego otoczenia zaczęły dobiegać dźwięki jakby odpychał sobie ludzi z drogi, gdy biegł w stronę dworca kolejowego, rozłączając się w którymś momencie owej trasy. Sir Nighteye popatrzył chwilę na swój telefon po czym sam zakończył menu połączeń. Cóż. Mail All Mighta o tym jak wyjątkowy dla niego był Midoriya, z pewnością nie kłamał. Opadł na krzesło z zaczął masować sobie skronie, czując jak kąsanie poczucia winy i wstydu żerują na jego duszy coraz ciężej.

Jak nisko pociągnęły go jego własne problemy żeby teraz na domiar wszystkiego wciągać w to DZIECKO, wyrzucał sobie. W przeciągu ledwie piętnastu minut jego dzień ze złego stał się jeszcze gorszy i jeśli COKOLWIEK stało się Midoriyi, to jedną wielką KATASTROFĄ. Jego agencja może zostać zamknięta, a licencja cofnięta, ale co gorsza NA PEWNO dostałby za to w twarz od All Mighta. I nie potrzebował Dalekowzroczności by TO przewidzieć.

Cichy dźwięk jakiś czas później wyrwał go z zamyślenia, spoglądając w górę zobaczył Mirio ze zmartwioną miną stawiającego kubek z kawą na biurku obok niego. Zamknął oczy i westchnął po czym usiadł prosto. "Dziękuję, Mirio." powiedział biorąc do ręki kubek i popijając z niego. Blond włosy chłopak następnie po cichu wziął krzesło i przysunął je do przeciwnej strony biurka, na którym następnie przysiadł.

"Sir... czy wszystko w porządku?" zapytał. Sir Nighteye pokręcił głową trzymając w dłoniach gorący kubek z kawą.

"Dopóki Midoriya się nie znajdzie, nic nie będzie w porządku." odparł, czując wstyd za bycie tak złym przykładem mentora, musząc zatrzymać Mirio przed wybiegnięciem z budynku zaraz po tym jak usłyszał o zaginięciu Midoriyi. Przypomniał sobie tą pewność siebie i niecierpliwość z jaką Mirio wpisywał imię Midoriyi jako kandydata na staż i pragnął teraz bardziej niż czegokolwiek innego żeby wtedy jego ciekawość przebiła gorycz jaką w sobie ma. "Mirio," powiedział żeby zdobyć uwagę chłopaka. "co myślisz na temat Midoriyi."

Mirio zamrugał, położył swoje dłonie na biurku bawiąc się nimi nieznacznie z nerwów. "Uważałem, że był genialny," odpowiedział szczerze. "Gdy zaproponowałem moją demonstracje klasie, on został z tyłu z Aizawą żeby obserwować do czego jestem zdolny zamiast wchodzić w to od razu. Jego klasa widząc to wzięła mnie dużo bardziej na poważnie. I wtedy, gdy przyszła kolej na niego podjął się walki chociaż wiedział od początku, że przegra, co nie zmienia, że i tak udało mu się mnie wymanewrować przy pierwszym podejściu zanim udało mi się go dorwać. Potem zadał mi jakiś tuzin pytań i co najlepsze zapisał wszystko w swoim notesie." pomimo zaistniałej sytuacji na jego ustach zagościł mały uśmiech.

"Kiedy All Might zawołał nas obu i zapytał się o bycie pośrednikiem, spytałem go jakim bohaterem chciałby zostać. I odpowiedział mi, takim który przynosi zmianę. Powiedział to tak jakby chciał stworzyć świat, w którym nikt nigdy nie czułby się tak samotny czy bezsilny, że jego jedyną SZANSĄ byłoby zwrócenie się w stronę zła. Jak... jeśli All Might jest symbolem pokoju, Midoriya zabrzmiał  jakby chciał zostać symbolem nadziei. Był taki PEWNY siebie, gdy to powiedział, że nie potrafiłem odmówić mu szansy, która dałaby mu tego początek."

Jego uśmiech spadł trochę. "Naprawdę sądziłem, że polubiłbyś kogoś takiego jak on," powiedział. "Kto rzuca się w wir tego cokolwiek musi zostać zrobione całym z swoim sercem i duszą." Jego dłonie na biurku zacisnęły się na sobie nieco mocniej. "...czy on... byłem w błędzie?"

"Nie," Sir Nighteye odparł szybko. "Nie...ty nie byłeś w błędzie....tylko ja." odłożył kawę na blat i wkładając pod okulary palce przetarł rękoma twarz. "Mam nadzieję, że twoja opinia na mój temat się nie zepsuła Mirio,  choć nie będę cię winić jeżeli tak jest."

Mirio została oszczędzona odpowiedź kiedy nawet w jego biurze usłyszał dźwięk z hukiem otwieranych drzwi i rozchodzącą się echem fala kroków wzdłuż korytarza zanim All Might praktycznie nie wyważył jego drzwi z zawiasów wchodząc do środka i wyglądając przy tym jakby biegł całą drogę ze stacji.

"Gdzie on jest."

Nawet Mirio zadrżał na ton głosu jaki przyjął, ten który był zarezerwowany dla i tylko dla najgorszych złoczyńców, wycelowany był tym razem w Sir Nighteye, który przełknął ciężko i usiadł prosto nie bardzo potrafiąc znaleźć wytłumaczenie swoich czynów. Wzrok All Mighta wylądował walizce z kostiumem Midoriyi i choć wydawało się to niemożliwe jego oczy wyglądały teraz na jeszcze groźniejsze. "Nighteye. Gdzie on jest?"

"Jeszcze nie wiemy!" wtrącił się Mirio utrzymując swój głos lekki, ale poważny. "Skontaktowaliśmy się już z Bubble Girl żeby zawiadomiła naszych informatorów na terenie całego miasta i przygotowywaliśmy się by wyjść i osobiście przyłączyć się do poszukiwań." Nighteye nie powiedział TEGO, ale Mirio był gotowy by ruszyć na poszukiwania od momentu, gdy zostało potwierdzone, że chłopak nie znajduje się w budynku.

"All Might, biorę na siebie całą odpowiedzialność," Sir Nighteye powiedział wstając z winą widoczną w jego oczach. "Byłem nierozważny, i-"

"-i jak rozumiem wysłałem swój email zbyt późno żeby trafił przed jego rozmową," wytrącił All Might zaciskając ciasno swoje pięści. "Chociaż,  dla Młodego Midoriyi żeby tak po prostu... ZNIKNĄĆ...bez walizki ze strojem, nie mówiąc o tym NIKOMU...to zupełnie nie jak on, ani trochę jak on." ogień w jego kobaltowych oczach był w stanie stopić nawet stal. "Z tym, że sposób w jaki zostało coś powiedziane mógłby już nakłonić go to takiej reakcji. Więc chce wiedzieć natychmiast, co mu powiedziałeś."

Oczy Mirio spojrzały raz na Sir Nighteye'a to na All Mighta mając silne uczucie, że coś zaraz coś jebnie jeżeli ktoś tego nie powstrzyma, a on w żaden razie nie kwalifikował się do tej roli. W tej chwili jego wszystkie instynkty modliły się już jedynie o cud.

Dźwięk szybkich kroków połączony z piskiem butów o podłogę za rogiem korytarza odpowiedział mu z hallelujah, gdy Midoriya wparował do pokoju.

"OVERHAUL JEST W MIEŚCIE!"

Cała trójka popatrzyła na niego ze zdziwieniem nim All Mightowi prawie udało się wtulić w siebie chłopca i przeszukać czy nie jest w żaden sposób zraniony. "Midoriya, czy-"

"Nie ma na to czasu! Kai Chisaki jest w mieście i trzyma za zakładnika małą dziewczynkę!"

Sir Nighteye odwrócił natychmiast głowę w jego stronę; przełom w sprawie zaczętej kilka tygodni temu i to musi być właśnie TERAZ?! "Co masz na myśli?" zażądał. All Might poczuł jak Izuku wychodzi z jego objęć i wkracza w głąb biura.

"Wpadła na mnie dziewczynka, gdy szedłem wzdłuż ulicy niedaleko linii produkcyjnych oraz delikatesów," powiedział. "Przerażona uciekała przed czymś, i wtedy pojawił się on twierdząc, że jest jej ojcem. Kai Chisaki, Overhaul. Wysoki, krótkie brązowe włosy, żółte oczy." pokazał w okół swoich ust. "Nosił maskę plagi zakrywającą jego usta i nos."

Sir Nighteye przytaknął, gdy opis zgadzał się ze zdjęciem które widział. "Co z dziewczynką?"

"Wołał do niej Eri. Miała nie więcej niż sześć siedem lat, długie bardzo blado niebieskie włosy, czerwone oczy i mały róg, o tutaj." wskazał na prawą stroną swojego czoła. "Jej ręce i nogi były zabandażowane, stopy miała gołe i poobcierane jakby biegła tak już od dłuższego czasu."

"Jak udało im się uciec?"

"Puściłem ich. To był Overhaul, lider Ośmiu Wskazań Śmierci, nie jestem głupi." zacisnął ciasno pięści. "Udało mi się przekazać jej w pewien sposób, że ludzie wiedzą, że jest w niebezpieczeństwie i nikt o niej nie zapomniał, później upewniłem się, że nie jestem śledzony i wróciłem tutaj."

All Might wyglądał jakby był bliski ataku serca siadając na kanapie i przecierając rękoma twarz. "Midoriya, JAK ty to robisz?" lamentował. "Jak udało ci się wpaść na kogoś takiego JAK ON?"

"Czysty przypadek." odparł Izuku równie tym zmęczony.

W tej samej chwili Sir Nighteye zauważył że nosił na sobie zwykłe uliczne ciuchy i parę okularów. "...co ty na sobie masz... jak udało ci się-?

"Zawsze zabieram ze sobą zapasowe, gdy gdzieś wychodzę," powiedział Izuku. "Swój mundurek mam zapakowany w plecaku."

"Tak, ale-"

"Nie chciałem żeby ktoś mnie zauważył czy śledził. Ale nie to jest najważniejsze, w tej chwili-"

"Midoriya."

Izuku ucichł i odwrócił się do All Mighta którego twarz wyglądała jak kombinacja ulgi, niepokoju i i dużego NIEZADOWOLENIA. "Midoriya, zamartwiałem się o ciebie na śmierć," powiedział. "Wyszedłeś na rozmowę w sprawie stażu i niecałe dwie godziny później dostaje telefon, że zaginąłeś. Nie pomyślałeś nawet żeby zadzwonić do MNIE, czy Aizawy, czy KOGOKOLWIEK żeby powiedzieć, że jesteś samemu w w nieznanym ci mieście, w trakcie szkolnych godzin, z organizacją yakuzy w jego granicach. Co jeśli coś by ci się stało? Co jeśli ten Overhaul nie byłby łaskawy na tyle by puścić cię wolno?" wstał pocierając swoje skronie zmęczony. "To w ogóle nie jak ty, Midoriya."

Izuku spuścił wzrok i powiedział z rękoma zaciśniętymi u jego boków. "Więc ukaż mnie, gdy już wrócimy do szkoły." powiedział All Mightowi zanim odwrócił się z powrotem do Sir Nighteye. "Jest jeszcze coś o co chce mnie Pan wypytać?"

Szczęka Sir Nighteye drgnęła na moment. "...w związku z twoim stażem-"

"Nie obchodzi mnie staż, pytałem czy musisz wiedzieć coś więcej żeby zabrać tą mała dziewczynkę z rąk Overhaula!"

W sali nastała kompletna cisza.

"Nie." odparł. "To więcej niż wystarczająco żeby ruszyć-"

"Dobrze." Izuku podszedł i podniósł swoją walizkę z kostiumem. "Dziękuję, że mnie tu eskortowałeś, Mirio. I przepraszam za kłopot. All Might, zadzwonię do Aizawy i powiem mu, że wracam i dlaczego." ruszył w stronę drzwi i zatrzymał się kiedy usłyszał dźwięk przybijania, oglądając się za ramie zobaczył Sir Nighteye'a trzymającego w górze jego formularz, przybity jego pieczęcią.

"Nie jestem na tyle małostkowy czy dumny żeby przyznać, że nie miałem w związku z czymś racji," powiedział Sir Nighteye z powagą. "Mogę nie zgadzać się z wieloma rzeczami, ale twoja ocena i umiejętności przekazywania informacji są godne podziwu. Zgadzam się na twój staż."

"Ja nie."

Cisza jaka zapadła między nimi była dusząca. Izuku patrzył się w oczy Sir Nighteye'a stanowczo. "Nie być tutaj z litości, poczucia winy czy dlatego, że udało mi się przynieść ci grubą rybę przez przypadek," powiedział. "Jeśli zostanę gdzieś przyjęty, będzie to dzięki moim zasługom i prawdopodobnie u kogoś kto sprawdzi mnie osobiście." wyszedł za drzwi i słyszeli już jedynie jego cichy głos, gdy dzwonił do Aizawy zanim ucichł kompletnie po wyjściu z budynku.

All Might westchnął w sposób jakby wraz z nim odleciała jego część duszy przed odwróceniem się w stronę drzwi. "To jeszcze nie koniec naszej rozmowy." powiedział podążając za Izuku żeby załapać się z nim na pociąg.

Mirio obserwował jak wychodzi zanim odwrócił się do Sir Nighteye'a który wyglądał jakby go ktoś w serce uderzył. Dwukrotnie. "...Sir...potrzebujesz może czegoś?" zapytał cicho.

"...nie, Mirio... dziękuję." usiadł z powrotem. "Odciągnąłem cię dzisiaj od twojego harmonogramu i przepraszam za to. Gdybyś mógł asystować przy patrolach, byłbym bardzo wdzięczny."

Mirio zawahał się na moment po czym przytaknął. "Tak, Sir." powiedział wychodząc aby ubrać się w swój kostium i zostawiając Sir Nighteye'a samemu sobie.

Sir Nighteye patrzył się na ostemplowany formularz przez jeszcze długi czas zanim ostrożnie włożył go w folder i schował do jednej z szuflad biurka. Miał nadzieję, że któregoś dnia w przyszłości, będzie go potrzebował.

Ale na razie, miał do Zobaczenia coś związanego z chłopcem.

|

All Might siedział obok Midoriyi, żaden nie odezwał się do siebie ani słowem od kiedy wsiedli do pociągu mającego zabrać ich z powrotem do U.A.

Midoriya był znów ubrany w jego szkolny mundurek, z walizką pomiędzy nogami i plecakiem leżącym na kolanach, patrząc się w dal. Nie wyglądał jednak na bardzo skruszonego tym, że uciekł czy rozdartego zawaleniem rozmowy o staż. I to właśnie martwiło teraz All Mighta bardziej niż już był. Miał w głowie tyle pytań, ale z pewności nie było to odpowiednie miejsce by je zadać.

Tak więc jedyną rzeczą jaka mu pozostała, to myśleć.

Słysząc głos Sir Nighteye'a po wysłaniu emailu przeszedł go dreszcz ekscytacji, który znikł wraz z momentem, gdy mężczyzna powiedział mu, że zgubił Midoriyę. Miliony myśli przetaczały mu się przez głowę w trakcie jazdy pociągiem, żadna z nich dobra. Wciąż myślał o ich ostatniej rozmowie, o tym jak Nighteye był przeciwko Midoriyi będącym dziewiątym następcą One for All, ale jednak zaczął dzień pełen nadziei, że Nighteye zobaczy co sam ujrzał w tym chłopcu.

Wygląd absolutnego poczucia winy na na jego twarzy mówił sam za siebie w jakim był błędzie.

Dla Midoriyi żeby wyjść nie mówiąc nikomu gdzie idzie, zostawiając za sobą swój strój, przebrać się żeby być zostawionym w spokoju, a później wrócić ze spotkania z Overhaulem tylko po to by prawie ozięble odrzucić zmianę zdania Nighteye'a sprawia, że All Might aż boi się pomyśleć o czym rozmowa mająca miejsce przed całym zdarzeniem była.

Midoriya poinformował Aizawę o swoim powrocie obiecując, że zapełni te lukę później oraz akceptując karę za jego działania, aczkolwiek All Might chciałby najpierw usłyszeć pełną wersję ze strony Midoriyi, zanim jakakolwiek kara miałby miejsce.

Pociąg zatrzymał się i oboje wysiedli kierując się do U.A., a dokładniej do pokoju nauczycielskiego gdzie czekał na nich Aizawa, oczywiście bardzo Nie Zadowolony.

"Midoriya. Co tym razem zrobiłeś?"

Izuku szczęka zacisnęła się mocniej, jak również jego ręce trzymające osobno walizkę oraz pasek od plecaka. "...Ja-"

"Nie tutaj." powiedział All Might pokazując na jeden z pokoi dla personelu. Aizawa zmrużył na to oczy.

"I dotyczy to też CIEBIE, jak?" zapytał w sposób pragmatyczny.

"Tak, że całość zaczęła się od mojej i Nighteye'a osobistej historii, do której został wciągnięty Midoriya," odparł wprowadzając chłopca do pomieszczenia i zamykając na klucz drzwi, gdy Aizawa wszedł tuż za nimi. Rozsiedli się wygodnie na będących tam miejscach zanim All Might odezwał się ponownie. "Nie znam szczegółów, ale wygląda na to, że Nighteye był... porównywał Midoriyę do Togaty... niesprawiedliwie, muszę dodać."

Aizawa spojrzał na niego groźnie. "I jaki to ma związek z jego zachowaniem?" zapytał żądając odpowiedzi. "Bez względu na to co się stało, wciąż użył czasu szkolnego by uciec po odmowie."

"To bardziej skomplikowane niż sądzisz, Aizawa," odparł stanowczo All Might. "Tu nie chodzi o samo odrzucenie... albo raczej o odmówienie stażu." pomasował skronie wzdychając przy tym ciężko. "...tu jest dużo do dopowiedzenia-"

"Ale ma racje."

Oboje spojrzeli na Izuku, który trzymał mocno ściśnięte  dłonie na kolanach. "Że uciekłem. Nie tak do końca, ale raczej dlatego żeby poukładać myśli. Potrzebowałem samemu przemyśleć parę rzeczy, moim największym błędem było nie zadzwonienie czy chociaż napisanie do kogoś za mnie odpowiedzialnego by poinformować go co robię. Nie myślałem jasno." westchnął zamykając na moment oczy. "Wygląda na to, że nie jestem jeszcze gotowy na staż," powiedział. "Nie zapytam o to ponownie, w każdym razie, przynajmniej do następnego roku. Albo do czasu, gdy powiesz, że jestem gotowy." Spojrzał na Aizawę, gdy to mówił. "Wiem, że sprawiłem sporo problemów wielu ludziom... i przepraszam za to."

"Młody Midoriya-"

"Dobrze, że potrafisz przyznać się do błędu," powiedział Aizawa krzyżując ręce na piersi. "Za to, umieszczam się w areszcie domowym na następne dwa i pół dnia. Nie będziesz mógł wyjść z Heights Alliance pod żadnym pozorem chyba, że jesteś eskortowany przeze mnie lub innego członka wydziału z jakiego tam powodu, który się pojawi. Masz też upewniać się, że pomieszczenia ogólnodostępne błyszczą. A w międzyczasie napiszesz list z przeprosinami do agencji Sir Nighteye'a za kłopot. Ja go skoryguje."

"Aizawa, to nie będzie konieczne-"

"All Might. Nie masz tu nic do powiedzenia." wstał. "Te pół dnia aresztu rozpocznie się jak tylko wrócisz do internatu. Idziemy."

Izuku wstał bez robienia z tego zamieszania, pozwalając by Aizawa zabrał jego walizkę i zaprowadził go z powrotem do dormitoriów, nie odzywając się całą drogę. Kiedy już znaleźli się w budynku Aizawa westchnął i odwrócił się do Izuku. "Rozumiem, że w tamtym miejscu pracy mogły wydarzyć się okoliczności o których nie mam pojęcia," wyjaśniał, "I że te wydarzenia były na tyle złe by pchnąć cię do tego co zrobiłeś. Gdybyś zadzwonił czy napisał do mnie, odesłałbym cię stamtąd natychmiast, o nic nie pytając. Ale ta kara jest dla innych, że nie wiedzieli gdzie jesteś. W ten sposób, JA BĘDĘ wiedział gdzie się znajdujesz. I w czasie gdy inni są w klasie, ty będziesz miał dużo czasu dla siebie żeby uporządkować swoje myśli. W chwili jeśli lub kiedy będziesz gotowy porozmawiać, oczekuje wiadomości albo telefonu z informacją. Zrozumiano?"

Izuku przytaknął wycierając wilgoć jaka zebrała się w kąciku jego oka. "Tak, proszę Pana." odpowiedział.

"Dobrze. Od tej chwili jesteś pod aresztem domowym."

Patrzył jak Midoriya wsiada do windy jadącą na jego piętro i westchnął zmęczony przecierając oczy. Nie chciał sugerować All Mightowi, że sytuacja nie była mniej ważne niż było w rzeczywistości, ale ta sztywna postawa Midoriyi i wzrok który krzyczał końcem dla wszystkich osób chociażby MÓWIĄCYCH do niego, mówił sam za siebie. Nie chciał przecież mieć w międzyczasie żadnych problemów z nowo powstałymi dziurami w ścianach, a w szczególności z napadem lękowym zapoczątkowanym złością, która podsycałaby jeszcze ten ogień. Za jakiś czas zajrzy jak sobie radzi żeby określić czy dalsze konsultacje będą potrzebne.

Póki co pozostał mu jeszcze telefon do wykonania. Jeżeli w agencji Sir Nighteye stało się coś równie złego jak to co sobie wyobraża, wtedy będzie musiał dopilnować aby jego problematyczne dziecko również dostało swój, list z przeprosinami.

|

Izuku rozebrał się odkładając swój uniform gdzieś z boku zanim założył na siebie koszulkę i dresy, i łapiąc za poduszkę wrzeszczał w nią ile sił w płucach dopóki i one nie zaczęły pali go z bólu, by w końcu położyć się na łóżku w ciszy.

Było ledwie parę minut po pierwszej, ale czuł się jakby gdzieś po drodze minął się z całym tygodniem.

Bezwartościowy.

Zero.

Zły wybór.

Rzeczy które sądził że miał już za sobą w jego samo udoskonaleniu się uderzyły teraz w każdy możliwie zły klawisz w jego duszy, które prawie złamały go gdy dorastał quirkless. Akurat, gdy zaakceptowania siebie jako następce One for All, gdy już zrozumiał jakim bohaterem-  jakim CZŁOWIEKIEM- pragnął zostać... kopnięciem został znów zepchnięty najniżej jak się dało, do momentu jak czuł się, gdy pamiętnego dnia na szczycie budynku All Might powiedział mu, że jego marzenie jest nieosiągalne.

Chciał zapoczątkować zmianę, i gdzie teraz był, na gorzkim małym jego początku bycia nic nie znaczącym deku wciąż znieważanym i niezmienionym.

Izuku podniósł rękę i wyciągnął z pomiędzy niewielkiej przestrzeni między ramą łóżka a ścianą, cienki notes, przez chwilę oglądając nie zatytułowaną jeszcze okładkę Analiz Złoczyńców nim otworzył je na pierwszej stronie.

Tomura Shigaraki.

Quirk: Rozpad

Szkice i notki o mężczyźnie rozpisane były po stronach, ale jedna myśl, nie zapisana nigdy, pojawiała się w jego głowie za każdym razem, gdy na nie spojrzał.

'Mój powód do zmiany.'

Pragnął stać się silny na tyle, POTĘŻNY na tyle, wpływowy na tyle, aby przywrócić te kilka dni, gdy żadna ze stron nie walczyła ze sobą, i wszystko i nic miało sens, ale był to ICH czas. Chciał żeby walki po obu stronach się zakończyły, żeby usunąć rzeczy, których tak bardzo nie cierpiał Shigaraki aby SKOŃCZYŁ z nienawiścią, albo chociaż na tyle aby przestał pragnąć obrócić wszystko w perzynę. 

Wiedział jednak, że ON BYŁ jedną z rzeczy jaką Shigaraki chciał zatrzymać. Pamiętał tę noc bardzo dobrze, gdy słyszał jak Shigaraki nie chciał aby odchodził i odwracając się widział go, patrzącego się wprost na niego, wyciągającego w jego stronę rękę, i wołającego jego imię zanim portal zniknął na dobre. 

Głupio myślał, ale chciał ZASŁUGIWAĆ na chociaż myśl, że ktoś mógłby chcieć go sobie zatrzymać.

Shigaraki nienawidził wszystkiego, ale pomimo że Izuku związał swoją przyszłość z heroizmem, on wciąż go pragnął. To nie była koncepcja bohaterów, której Shigaraki nie mógł znieść, pomyślał Izuku, ale to za czym stali.

Pusta ideologia, czcze gadanie do większości mas tych, którzy nie mieli nic do stracenia w dogadzaniu 'rządowej maszynie' jak Shigaraki to nazywał.

Ideologia Izuku nie była pusta. Nie składał obietnic bez pokrycia.

Pragnął zmiany.

A zmiana, jak zawsze, zaczyna się od siebie.

Złapał za jeden ze swoich jednorazowych telefonów i zapas notesów wielkości dłoni z ich skrytek i zaczął wysyłać wiadomości żeby skrócić listę kontaktów jakie miał, wyciskając każdą kroplę informacji jaką mógł znaleźć od nich na temat Shie Hassaikai, walić koszta.

Nikt nie wysłuchał modlitw o pomoc Shigarakiego, i niech go diabli poniosą gdyby ktokolwiek nie odpowiedział na modły tej małej dziewczynki.

|

"Okej, odsunąć się do jasnej cholery- PIERDOL SIĘ ZA CHOCIAŻBY SUGEROWANIE TEGO!"

Shigarki rozejrzał się po jego Ligi, od Compressa dostającego ramie dzięki wsparciu ze strony Giriana, do Togi czuwającej na podniszczonym biurku do w końcu Spinnera i Dabiego, którzy nie byli pod wrażeniem tego co właśnie powiedział. Domyślał się, że nie będą tym zbyt zachwyceni ale i tak naciskał.

"Plan o którym mówił miał w sobie to coś," powiedział. "Coś dzieki czemu moglibyśmy coś zdziałać. Więc, zaczynając od dzisiaj, Toga, Twice pracujecie dla yakuzy. Chciał Kurogiriego ale załatwia teraz coś dla mnie-"

"Co takiego zrobił żeby cie wygrać?" warknął Twice na krawędzi załamania psychicznego pomimo, że miał na sobie maskę. "Bo to musi być jakiś pieprzony żart! On zabił Wielką Siostrę Mag! Rozjebał ramie Compressowi! Nie możesz TEGO zrobić po tym jak nas potraktował!" pociągnął w dół za swoją maską wydając z siebie bolesne stęknięcie. "Zupełnie jak chciał, przyprowadziłem go tutaj, prosto do nas!"

"Więc, co tak na prawdę dla ciebie znaczymy, Shigaraki?"

Toga zeskoczyła z biurka i tańczącym krokiem ruszyła w jego stronę przytulając do piersi jej nóż. "Kocham Ligę za to, że mogę być w niej sobą. Zostałam zainspirowana przez Stainy'ego żeby żyć jak chce w tym świecie, i podążyłam za tobą bo pozwalałeś mi to robić." wycelowała nóż w jego szyje, a jej uśmiech w żadnym razie nie sięgający jej oczu. "Więc powiedz mi, dlaczego mamy robić coś czego nie chcemy dla ludzi których nawet nie lubimy?"

Shigaraki rozejrzał się ponownie po pokoju i spojrzał na Dabiego, którego wzrok zwyczajnie mówił 'Lepiej tego nie schrzań.' No jakby musiał mu MÓWIĆ jeszcze TO. W tej chwili jego cała Liga była w strzępkach i tylko z jedną kartą, którą mogli zagrać, a jego własna talia była gotowa zrobić mu scenę i zastrzelić za chociaż jeden zły ruch. Przytaknłą delikatnie sam do siebie zanim ściągnął ręką Ojca na jego twarzy i spojrzał Todze prosto w oczy.

"Robisz to dla mnie, dla siebie, i dla nas wszystkich," odpowiedział szczerze. "Liga nie może działać tylko dzięki jednemu człowiekowi. Jedna osoba może chcieć zmiany, ale potrzeba współpracy żeby WPROWADZIĆ ją w życie." wyszczerzył zęby. "Ci idioci z yakuzy chcą spowolnić nasze postępy, zgarnąć was wszystkich, i myślą, że im się uda bo są LEPSI niż my. Nie uważają nas za sobie równych, tak samo jak reszta świata nie sądzi że możemy przynieść coś dobrego."

Odwrócił się do Twice. "Pragniesz zemsty? TO będzie twoja zemsta. Zagrasz w bardzo miłą i uroczą gierkę, nakarmisz tego mizofobicznego popierdoleńca tym cokolwiek będzie chciał usłyszeć, a wtedy zniszczysz wszystko co do tej pory udało mu się osiągnąć, cały grunt na który do tej pory stał." odwrócił się do Compressa. "Oko za oko, ramie za ramie. Kiedy już go zdejmiemy, wyrwij je z jego cholernego barku."

Wskazał na broń Magne opartą o ścianę podczas jej nieobecności. "Powiedziałem mu w twarz, że żaden z jego śmieci nie był wart stracenia naszej siostry. Nie jest nam winny tylko ramienia, jest winien nam życie, i w pełni zamierzam dopilnować jego zapłaty, z nawiązką. W żadnym stopniu mnie sobie nie zjednoczył, w nawet najmniejszym! Niczego nie pragnąłem tak bardzo jak napluć mu w oko cały czas, w którym musiałem dzielić z nim przestrzeń!" wyciągnął dłoń by dwoma palcami złapać za nóż Togi i oddalić go od siebie. "Wybrałem waszą dwójkę bo w wierzę, że dacie radę zrobić to wiarygodnie, i mieć tyle zabawy ile się da pokazując temu rdzewiejącemu reliktowi jak bardzo jego istnienie jest NIE istotne.

Jego uśmiech stał się prawdziwy i rozbawiony zarazem. "I gdy będziecie to robić, nie wahajcie się żeby położyć swoje buty na KAŻDYM meblu jaki znajdziecie. Polizać klamkę czy dwie. Sprawić żeby świerzbiło go wszystko nie wiedząc nawet dlaczego."

Toga zachichotała zakrywając usta. "Shiggy, ty niegrzeczny psie!" zaśmiała się. "Powinnam ośmielić się kichnąć w obecności jego wysokości?"

"Wbić zęby w stół?" dorzucił Twice prychając pod maską.

"O, o! Zdjąć brudne skarpetki i ukryć je gdzieś w bazie!"

"Toga, ty geniuszu, wyjdź za mnie!"

Krótki dźwięk sprawił, że wszyscy natychmiast ucichli i spojrzeli się na Shigarakiego, który to szybko położył Ojca z powrotem na swoją twarz i udawał, że patrzy w telefon.

Mogliby przysiądź, że słyszeli jak się śmieje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top