24 - Rana

Obudziła się wcześniej niż zwykle, czując ciepło Sasuke obok siebie. Jego oddech był równy, ale to nie uspokajało jej wewnętrznej burzy. Zamiast cieszyć się chwilą bliskości, nieposłuszne myśli błądziły w ciemnościach, które odkryła poprzedniego dnia. Anonimowy list, który znalazła, zawierał informację, która zmieniła wszystko – Sasuke nie był tym, za kogo się podawał. A co gorsza, z jej odkrycia wynikało, że to on miał porwać Naruto. Naruto, który był jej przyjacielem, kimś, kto zawsze stał po jej stronie.

Siedziała na brzegu łóżka, nerwowo zaciskając palce na kołdrze. Głowa pulsowała bólem, a serce biło nierówno. Jak mogła nie zauważyć wcześniej? Dlaczego nie mogła połączyć faktów? Poznała Sasuke... a przynajmniej tak jej się wydawało. Teraz, w świetle nowo odkrytej prawdy, wszystko wydawało się kłamstwem. Każde jego spojrzenie, każdy szept, każdy dotyk.

Jej ciało wydawało się ciężkie, jakby przytłoczone wagą sekretów, które musiała dźwigać. Zdecydowała, nie mogła mu tego powiedzieć. Nie mogła pokazać, że wie. Domyśliła się, że taka konfrontacja mogłaby zakończyć się tragicznie. Jeśli Sasuke rzeczywiście porwał Naruto, to oznaczało, że jest zdolny do czegoś, czego nie chciała nawet wyobrażać. Musiała zachować spokój.

Kiedy Uchiha zaczął się budzić, natychmiast wróciła do łóżka, przybierając pozornie obojętną postawę. Uśmiechnęła się delikatnie, choć jej wnętrze kipiało od sprzecznych emocji.

Muszę udawać, powtarzała w myślach, zmuszając się do spokojnego oddechu. Wzięła do ręki telefon, udając, że coś przegląda. Sasuke otworzył oczy, powoli budząc się z głębokiego snu. Spojrzał na nią, dostrzegając, że była spokojna. Tak naprawdę w środku czuła się, jakby walczyła o każdy oddech. Słysząc, jak Sasuke zaczyna się poruszać, odwróciła się do niego z lekkim uśmiechem, jakby niczego się nie domyślała.

— Już wstałeś? — zapytała lekko, próbując nadać głosowi codzienny ton.

Przeciągnął się i spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Mhmm. Chyba pora wstać — odpowiedział, ziewając. — Ty nie spałaś zbyt długo, co?

— Miałam trochę rzeczy do przemyślenia — Sakura wzruszyła ramionami — Zastanawiałam się, jak spędzić dzień — dodała niby mimochodem, starając się, żeby jej pytanie brzmiało naturalnie. — A ty? Masz jakieś plany na dzisiaj?

Sasuke wstał z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy, spokojnie zakładając koszulkę.

— Nic specjalnego. Muszę coś załatwić w mieście, może spotkam się z kimś. Zwykłe sprawy.

Kiwnęła głową, starając się nie zdradzić, jak bardzo w tej chwili analizowała każde jego słowo. "Coś załatwić." Co to mogło oznaczać? Czy to miało związek z Naruto? Odpędziła te myśli, wiedząc, że nie może dać po sobie nic poznać.

— Brzmi, jakbyś miał pełen dzień — powiedziała lekko, choć serce biło jej szybciej. — Ja może pójdę na zakupy albo zajrzę do Hinaty. Nic wielkiego.

Uchiha spojrzał na nią przez chwilę, jakby oceniając, czy coś jest nie tak. Poczuła na sobie jego wzrok i musiała włożyć ogromny wysiłek, by jej uśmiech nie zniknął. Po chwili jednak student odwrócił wzrok i zaczął zapinać swój płaszcz.

— Cóż, to tylko dzień jak co dzień — odpowiedział, podchodząc do drzwi. — Zobaczymy się później, prawda?

Sakura skinęła głową, a kiedy Sasuke przekroczył próg, zamknęła za nim drzwi. Czuła, jak jej ciało wreszcie rozluźnia się, ale jej myśli pozostały w napięciu. Uchiha szedł "coś załatwić", a ona musiała odkryć, co to naprawdę oznaczało.

Gdy wyszedł, zamknęła drzwi, a jej ciało natychmiast osunęło się na podłogę. Ręce trzęsły się, jakby ciało wreszcie wyraziło to, czego umysł starał się uniknąć. Kłębowisko myśli i uczuć w jej głowie stało się nie do zniesienia. Kto mógł wysłać jej ten list? Dlaczego? Czy to była próba pomocy, czy może kolejna gra w tym niekończącym się chaosie?

Czuła gniew. Na siebie, na Sasuke, na cały świat. Złość, że tak łatwo dała się oszukać. Ale równie mocno czuła strach, przed tym, co się teraz stanie. Co, jeśli Uchiha odkryje, że wie? Co, jeśli nie tylko Uzumaki jest zagrożony?

Jej serce bolało. Była rozdarta między uczuciem a lojalnością. Każda decyzja, którą teraz podejmie, będzie miała konsekwencje, które mogłyby zniszczyć wszystko, co znała. Próbowała uspokoić oddech, ale nie mogła. Cała jej przyszłość zdawała się wisieć na cienkiej nitce kłamstw, a ona nie wiedziała, jak długo jeszcze wytrzyma.

Siedząc tam, w pustym mieszkaniu, czuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.

Po kilku minutach przeniosła się na kanapę, czując narastające napięcie. Jej myśli wirowały, próbując poskładać w całość wszystkie kawałki tej zagadki. Ciszę w mieszkaniu przerwało nagłe pukanie do drzwi. Sakura zamarła, jej serce przyspieszyło, ale tym razem nie było to z powodu Sasuke. Znała ten dźwięk, sposób, w jaki ktoś stukał w drzwi, i wiedziała, kto to jest.

Otworzyła je, napotykając znajomą twarz, która natychmiast wywołała w niej gniew. Kakashi stał przed nią, jakby nic się nie stało. Jego twarz była nieprzenikniona, ale w oczach błyszczała frustracja. Ostatnio coraz częściej przychodził do jej mieszkania, mimo że złożyła papiery rozwodowe. Wiedziała, że nie przychodził bez powodu. Tym razem coś w nim było inne – jakby gniew ledwie trzymał na wodzy.

— Znowu z nim byłaś, prawda? — warknął, bez wstępu.

Zacisnęła zęby. Wiedziała, że chodzi mu o Sasuke. Ich związek już dawno się rozpadł, a mimo to Kakashi wciąż nie potrafił odpuścić.

— Nie masz prawa mnie o to pytać. Złożyłam papiery rozwodowe, to koniec Kakashi — odpowiedziała, starając się zachować spokój, choć jej wnętrze kipiało.

Hatake wszedł do mieszkania bez zaproszenia, jego krok był ciężki, jakby sam jego gniew napędzał go do działania.

— Romansujesz z tym chłopakiem, a nawet nie wiesz, kim on jest. Jesteś ślepa, Sakura. Nie widzisz, co się wokół ciebie dzieje?

Wyprostowała się, jej gniew wreszcie wybuchł.

— Mówisz mi o ślepocie? To ty mnie zdradzałeś. Z Rin, a nawet z Ino! — Jej głos zadrżał, a twarz stała się blada, gdy wspomnienie przyjaciółki, która nie żyła, powróciło. — Zdradzałeś mnie, a teraz próbujesz obarczyć mnie winą za to, że znalazłam kogoś innego!

Hatake ledwo zdążył zareagować, kiedy Sakura uderzyła go w twarz. Dźwięk był głośny, ostro odbił się echem po cichym mieszkaniu. Mężczyzna cofnął się o krok, zaskoczony, ale nie wściekły – bardziej zaskoczony jej reakcją, jakby spodziewał się czegoś innego.

— Yamanaka nie żyje, a ty żyjesz w przeszłości. Obwiniasz mnie za rzeczy, których nie zrozumiałaś, Sakura. Ale mówię ci jedno, ten cały Sasuke... — Kakashi zatrzymał się na chwilę, jakby ważył swoje słowa. — Nawet nie wiesz, kim on jest. Nie mam pojęcia, co ukrywa, ale ostrzegam cię... on nie jest tym, za kogo się podaje.

Sakura spojrzała na niego z zaciśniętymi pięściami. Czyżby to Kakashi napisał anonim? Niemożliwe.

— A co ty wiesz? Nie znasz go!

Hatake wziął głęboki oddech, prostując się.

— Może nie wiem wszystkiego, ale wiem wystarczająco. I mówię ci, uważaj na niego. Ten chłopak jest niebezpieczny.

Zanim Sakura zdążyła odpowiedzieć, sędzia ruszył do drzwi. Zatrzymał się na moment, patrząc na nią przez ramię. Jego twarz była ponura, jakby wiedział coś, czego nie chciał jej powiedzieć.

— Przemyśl to, zanim będzie za późno — powiedział cicho, a potem wyszedł, zostawiając ją samą w ciszy mieszkania.

Gdy odgłos jego odjeżdżającego samochodu zniknął, Sakura osunęła się na kanapę, ponownie czując, jak cały jej świat się rozpada. Kakashi miał swoje tajemnice, ale teraz w jej myślach zaczynały pojawiać się nowe pytania. Jeśli nawet on ostrzegał ją przed Sasuke, to co to wszystko mogło znaczyć?

Sakura przez cały dzień siedziała w mieszkaniu, wpatrując się w telefon, który wciąż wibrował na stole. Na wyświetlaczu pojawiała się ta sama nazwa – Sasuke. Czuła, jakby całe jej ciało było spięte, jakby każda komórka w niej krzyczała z napięcia, które nie opuszczało jej od wielu dni. Telefon dzwonił raz za razem, ale ona nie miała już siły podnosić słuchawki. Miała dosyć. Dosyć tajemnic, niedomówień, nieustannego napięcia.

Jej myśli wracały do rozmowy z Kakashim. Każde jego słowo wciąż brzmiało w jej głowie, jakby powtarzało się w nieskończoność. "Nawet nie wiesz, kim on jest." "Sasuke jest niebezpieczny." Hatake, który sam ją zdradził i złamał serce, teraz ostrzegał ją przed studentem. Jak miała ufać komukolwiek, kiedy wszyscy ją oszukiwali?

Usłyszała, jak przed domem zatrzymuje się samochód. Zacisnęła powieki, wiedząc, że to Sasuke. Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w jej mieszkaniu, ale nie ruszyła się z miejsca. Drugi raz. Trzeci. Zaczęła cicho płakać, czując, jak fala rozpaczy i bezsilności przepływa przez ciało. Nie miała już siły. Zawiodła się na wszystkich – na Kakashim, na Ino, a teraz na Sasuke. Miłość, którą do niego czuła, stawała się ciężarem, którym nie potrafiła już dłużej dźwigać. Nie wiedziała, kim był naprawdę. Wszystko wydawało się kłamstwem, a jej świat rozpadał się na kawałki.

W końcu usłyszała jego głos z zewnątrz. Stał na balkonie, próbując ją zawołać. Powoli podeszła do okna, ale nie otworzyła drzwi. Zamiast tego oparła dłonie o szybę, patrząc na niego przez szkło, które oddzielało ich od siebie.

— Sakura, proszę, otwórz — powiedział cicho, jego głos był przepełniony niepokojem. Widziała w jego oczach frustrację, może nawet cień bólu. Ale ona sama czuła tylko pustkę.

Zacisnęła dłonie w pięści, jej ciało trzęsło się od emocji, które nie dawały jej spokoju.

— Nie mogę już dłużej... — powiedziała cicho, jej głos był pełen łez. — Mam dosyć wszystkich tajemnic. Dosyć bycia oszukiwaną przez każdego. Ty... Kakashi... Ino... Nie mogę już tego znieść.

Uchiha spojrzał na nią, zdezorientowany, jakby nie rozumiał, o czym mówi. Jego twarz stężała.

— Co masz na myśli? Ja cię nie oszukuję, Sakura.

— Naprawdę? — Jej głos stał się ostrzejszy. — A te wszystkie sekrety? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Dlaczego mam czuć, że wszystko, co mamy, to kłamstwo? Dlaczego wszyscy mnie przed tobą ostrzegają?

Przez chwilę Sasuke stał w ciszy, wpatrując się w nią. Sakura widziała, jak walczył z własnymi myślami, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Jego milczenie tylko potwierdzało jej najgłębsze lęki.

— Wiesz, co? — powiedziała, próbując opanować drżenie głosu. – Mam dosyć. Dosyć ciebie, dosyć tajemnic, dosyć bycia okłamywaną. Jestem tylko człowiekiem. Też mam granice wytrzymałości. Po prostu... odejdź.

Uchiha spojrzał na nią z bólem w oczach, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wychodziły z jego ust. W końcu jego twarz stężała, a w oczach pojawiła się decyzja.

— Skoro tego chcesz... — powiedział, jego głos był chłodny, ale pełen bólu, którego nie potrafił ukryć. — Nie wrócę więcej. Nie pojawię się już w twoim życiu.

Odwrócił się, odchodząc powoli, a jego kroki były ciężkie, jakby każdy z nich oddalał go coraz bardziej od wszystkiego, co ich łączyło. Sakura stała przy oknie, patrząc, jak wsiada do samochodu i odjeżdża, aż jego sylwetka zniknęła z pola widzenia.

Dopiero wtedy pozwoliła łzom płynąć bez przeszkód. Rozpacz ogarnęła ją całą. Z każdym uderzeniem serca czuła, jak coraz bardziej traciła kontrolę nad swoim życiem. Czuła się zdradzona, zagubiona, a przede wszystkim — samotna.

Beznamiętna.




Od Autorki: Dzisiaj mijają dokładnie 2 lata od publikacji pierwszego rozdziału tego opowiadania. Z początku opowiadanie było publikowane tylko na Bloggerze. Cieszę się jednak, że i tutaj, na Wattpadzie, ujrzało swoją premierę.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top