Prolog
Zło zawsze istnieje i będzie istnieć, właśnie dzięki niemu powstało dobro - bohaterowie, którzy niegdyś byli tylko wymysłem i występowali w filmach fantastycznych, teraz istnieją naprawdę. Każdy z nas posiada już jakieś zdolności, jedni władają żywiołami, inni natomiast potrafią podnosić przedmioty myślami albo po prostu są niewidzialni. Ja posiadałam jeszcze inną moc niż wymienione, była brutalna, nieskończona i bezlitosna. Geny moich rodziców połączone razem, stworzyły ze mnie potwora...
Siedziałam po cichu na dachu domu wolnostojącego, w którym mieszkałam od urodzenia. Nie był on jakąś wielką rezydencją przypominającą pałac, ani małym domkiem w biednej dzielnicy. Dokładnie był to dwu piętrowy budynek z dziesięcioma pokojami, którego kolorystyka zachowana była w odcieniach szarości.
Patrzyłam spokojnie na lśniące gwiazdy, na nocnym, granatowym niebie. Zawsze codziennie siedziałam tak z ojcem, który mimo wielu obowiązków znajdował dla mnie czas - najczęściej wieczorem, dlatego naszym zwyczajem były rozmowy przy tych świecących punktach. Nie miałam mu za złe bycia trzecim najlepszym bohaterem, to dzięki niemu odkryłam, że chcę pomagać ludziom, jednak gdy umarł na misji, zabity przez złoczyńców i nie wrócił już do domu byłam przygnębiona, jednak dalej kontynuuje bolesny zwyczaj, dzięki któremu tyle zawdzięczam.. Niestety moja matka ciężej to zniosła i wpadła w dziwny tryb funkcjonowania. Czasami jest normalna, zadowolona i potrafi się cieszyć życiem a czasem zaszywa się w swoim pokoju, płacze i wyżywa się na wszystkim na czym może. Na dłuższą metę takie wachania nastrojów są, delikatnie mówiąc, wkurzające.
-Akina, choć do domu, bo zmarzniesz!- usłyszałam lekko poddenerwowany głos mojej mamy która odkryła, że nie ma mnie w łóżku. Chociaż po chwili dodała miłym głosem. -Albo jak zaczekasz, to zaraz przyniosę koc i herbatę.
-Dziękuję!- rzekłam do mamy, która niebawem przyszła z zapowiedzianymi ciepłymi przedmiotami i usiadła obok mnie również przypatrując się nicości. Dzisiaj najwyraźniej był jej dobry dzień.
Koniec wakacji zbliżał się wielkimi krokami i musiałam się zdecydować do jakiej szkoły iść. Po długim zastanowieniu nad tym doszłam do wniosku, że mimo wszystko będę kontynuować dzieło ojca. Złożyłam papiery do U.A, jednak nie sądziłam, że mnie przyjmą. Kilkanaście dni później dostałam list zapraszający na egzaminy rekrutacyjne, ponieważ na rekomendacje nie miałam co liczyć.
Czas minął mi bardzo szybko, głównie na treningach, które pomogły mi trochę zapanować nad mocą. Moja moc składa się z dwóch części - z fizycznej o psychicznej, dlatego pracuję na obu podłożach.
Powoli nadszedł dzień egzaminów. Przebudziłam się o świcie, zrobiłam lekki makijaż, który szczerze mówiąc znajdował się tylko pod oczyma i założyłam strój składający się z białej koszuli i czarnych leginsów, do tego dobrałam czarne tenisówki. Zaczesałam jeszcze swoje jasno niebieskie włosy do tyłu i uplotłam luźnego warkocza, który opadł na plecy a kosmyki grzywki unosiły się lekko w porannym powiewie wiatru, który wchodził przez otwarte okno do mojego pokoju. Godzinę później wyszłam po cichu z domu nie chcąc obudzić matki, która od ostatniego czasu uważa mnie za zbędny przedmiot w tym domu.
Gdy zamknęłam furtkę, wyruszyłam w kierunku uniwersytetu U.A, który znajdował się parę ulic dalej, miałam jedynie złudną nadzieję, że nikt mnie nie pozna, jednak mimo wszystko byłam na to na szczęście gotowa.
-Paczcie, to córka Mentaru!- usłyszałam głosy cywili z daleka, co jakiś czas podchodził ktoś po autograf, albo chciał wspólne zdjęcie. Ile ja bym dała aby być nie rozpoznawalna..
Ojciec zostawił mi niestety w spadku sławę, która nie dawała spokoju ani normalnego życia, chociaż dzięki niej łatwiej mi będzie zostać tym, kim chce być - bohaterem. Jednak uważam, że to po części nie fer, ponieważ większość ludzi samemu zapracowuje sobie na sławę przez ciężką pracę a ja dostałam to za nic.
Doszłam wraz z resztą zdających do sporej sali wykładowej w odcieniach szarości, po środku znajdowało się podwyższenie, na którym stał Present Mic. Blondyn zaczął długi i głupi monolog na temat tego co będziemy robić. Ja natomiast zaczęłam robić już plan.
-Skoro znaczy, że mamy atrapę miasta, nie zależy im abyśmy byli delikatni przy walce; dostaliśmy roboty o różnej punktacji co oznacza, że chcą nas zmusić do spostrzegawczości, albo wywrzeć na nas chęć rywalizacji, chociaż z drugiej strony może być w tym ukryty sens.. a co jeśli twórcy złamią zasady i pojawi się coś bardzo wysoko punktowanego?- myślałam rysując długopisem jakieś bazgroły na wewnętrznej stronie ręki i jednocześnie słuchałam całego gadania o teście sprawnościowym. Ocknęłam się z transu dopiero gdy poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam lekko zmartwiony głos jakiegoś chłopaka na co szybko się odwróciłam, zobaczyłam syna drugiego największego bohatera. Automatycznie lekko się zaczerwieniłam z głupoty jaką zrobiłam - wyłączyłam się ze świata realnego. Popatrzyłam ponownie na chłopaka, osobiście unikałam ludzi a tym bardziej przystojnych przedstawicieli płci przeciwnej. Jeszcze gorzej jak ktoś się mną zainteresuje.
-Tak, tak..- odpowiedziałam szybko -Wybacz zamyśliłam się tylko.- niepewnie popatrzyłam się na jego oczy, były jednocześnie puste jak i przepełnione tymi emocjami.. Na szczęście szybko skupiłam się na czymś innym, wstałam z krzesła oraz poprawiła mój niesforny kosmyk grzywki, który opadł na środek mojej twarzy, chłopak prawdopodobnie uśmiechnął się lekko a dokładniej mówiąc, jego grymas twarzy chciał to ukazać. Oboje nie wiedząc jak mamy zareagować w tej sytuacji staliśmy w ciszy. Nagle z głośników dobiegł głos.
-Za 10 minut rozpoczyna się egzamin, prosimy o szykowanie się już.- powiedział głos, co mnie zmartwiło, że mogę nie zdążyć.
-To do zobaczenia!- rzuciłam w kierunku chłopaka ja odchodne i pognałam do atrapy miasta, którą na razie oddzielał murek aby nie było, że ktoś zacznie wcześniej.
Wszyscy zaczęli się dowiadywać kto może mieć jakie moce, ja natomiast stanęłam opierając się o pobliskie drzewo i zaczęłam analizować ich w spokoju. Kilkadziesiąt frajerów, część osób została zmuszona aby tu przyjść, część chce być sławna a tylko niewielka część chce pomagać innym. Wystarczy się po prostu przyjrzeć człowiekowi a już wszystko się wie.. Znów doszedł do nas jakiś dźwięk z głośników, tym razem było to wręcz "kpiące wyrażenie" skierowane do nas.
-Na co czekacie?! Do roboty!
~~~~~~~
Dobra kochani. Prolog poprawiony w pewnym stopniu. Książka zostaje reaktywowana z nowymi pomysłami. Zachęcam do informowania mnie czy akcja nie zaczyna przynudzać.
~Shiro
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top