6.

-Ty, który odważyłeś się zbezcześcić kraj wschodzącego słońca... Ja, bóg Yato przy pomocy Shiriki zrównam cię z ziemią i zmażę ślady twego plugastwa! -Spokojny i opanowany głos Yato dotarł do moich uszu i sekundę po tym trzy strzały, jedna po drugiej pomknęły w kierunku ogromnego sunącego po niebie węża który gdy tylko strzały go dosięgnęły zwinął się w kulkę i rozpłynął zostawiając po sobie jedynie dziwne znaki na niebie.

-Wróć Hoshi! -Usłyszałam i z materializowałam się w ludzkiej postaci stając przed Yato i Hiyori która do nas podbiegła.

-Jesteś łukiem! Ale ekstra! -Powiedziała zaskoczona a ja tylko uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na mojego Pana.

-Dobra robota Hoshine. -Powiedział Bóg czochrając mi delikatnie włosy. Rozpromieniłam się na ten przyjemny gest i spojrzałam kątem oka na Hiyori. Miała zdziwioną minę, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.

-Może teraz wrócisz do Kofuku i odpoczniesz? - Zapytał Yato.

-Nie jestem zmęczona Panie...

-Prosiłem przecież. -Przerwał mi a na moich policzkach poczułam ciepło.

-Nie jestem zmęczona Yato. -Poprawiłam się.

-Nie chce byś się przemęczała. Odprowadzisz ją Hiyori? -Zapytał a ta skinęła głową.

-Jasne... Z miłą chęcią. -Powiedziała z uśmiechem i pociągnęła mnie w stronę domu bogini Kofuku.

-A jak zaatakuje cie Ayakashi? -Zapytałam wymykając się z ramienia Hiyori.

-Spokojnie. Poradzę sobie jakoś. -Uśmiechnął się do mnie. Westchnęłam tylko i dałam się poprowadzić dziewczynie do domu Pani Kofuku.

-Faktycznie wydaje się inny. -Powiedziała po chwili marszu Hiyori.

-Jakby spoważniał. Ciekawe. -Dodała przygryzając wargę. Resztę drogi przeszłyśmy w ciszy.

Siedziałam z Yukine na werandzie już trzecią godzinę. Rozmawialiśmy o wszystkim i było mi z tym na prawdę dobrze. Zauważyłam, że zaczęliśmy się dogadywać i czułam przyjemne ciepło na sercu z tego powodu. Yukine opowiedział mi jak z jego perspektywy wyglądało jego życie z Yato. Hiyori mimo wszystko nie była z nimi cały czas więc jej opowieść miała luki. Gdy Yukine mówił o późniejszych czasach, tych po oczyszczeniu miałam wrażenie, że Yato jest dla niego kimś niesamowicie ważnym mimo, że raczej tego nie pokazywał. Pomyślałam nawet, że traktuje go jak ojca co w sumie było słodkie.

Udało mi się też wytłumaczyć mu dlaczego tak bardzo chcę pomóc Yato w zleceniach. Widzę jak się stara co Yukine musiał przyznać, że też zauważył. Robi to głównie dla nas, dla swoich shinki, ale gdy zobaczy, że go nie wspieramy może stracić zapał i wróci do trybu życia sprzed jakiegoś czasu a wtedy nie dorobi się swojej świątyni, a my nie będziemy mieli swojego domu, czego żadne z nas nie chciało. Yuki przyznał mi rację i zgodził się, żebyśmy pomagali mu przynajmniej kilka godzin dziennie.

Westchnęłam przenosząc wzrok na drogę, ale nikt na niej się nie pojawiał mimo, że niebo zaczęło ciemnieć już jakiś czas temu. Robiło się późno a Yato nie wracał. Przygryzłam zmartwiona wargę.

-Nie martw się nic mu nie będzie. -Powiedział Yukine łapiąc delikatnie moją dłoń. Spojrzałam na niego niepewnie.

-Skąd wiesz? Nie martwisz się o niego? -Zapytałam patrząc w jego bursztynowe oczy.

-Nie mogę... Nie chce by moje emocje przeszkadzały mu w tym co robi. -Uśmiechnął się delikatnie.

-Masz racje. Chociaż to trudne muszę przestać się martwić. -Powiedziałam odwzajemniając uśmiech. Przez chwile wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Miałam wrażenie jakbym patrzyła na zachód słońca, ciepłe iskierki tańczyły w jego tęczówkach jak słońce muska swymi promieniami morze w upalny letni wieczór.

-Czy ktoś tu przypadkiem się nie stęsknił? -Usłyszeliśmy zmęczony głos Yato.

-Yato! -krzyknęłam zrywając się z werandy i wtulając w mężczyznę. Ten poczochrał delikatnie moje włosy śmiejąc się krótko.

-Widzisz mała? Jestem cały. Trzeba było się martwić? -Powiedział Bóg gdy odsunęłam się od niego.

-Przepraszam ja po prostu...

-Wiem, ale spokojnie, zawsze do was wrócę. -Powiedział puszczając mi oczko i spoglądając na Yukine. Chłopak się uśmiechnął do niego.

-A spróbował byś nie. -Westchnął blondyn z delikatnym uśmiechem wstając z podłogi. Yato nic nie powiedział tylko się uśmiechnął do niego dalej trzymając dłoń na mojej głowie.

-Położę się już. Jutro mamy pracowity dzień prawda? -Spojrzał na mnie a ja skinęłam głową po czym zniknął na schodach. Yato spojrzał na mnie pytającym wzrokiem po czym zdjął buty i wszedł do pomieszczenia.

-O co chodzi? -Zapytał gdy siedział już przy stole.

-Rozmawiałam z nim dziś dużo i zgodził się nam jutro pomóc. Przekona się na własne oczy jak bardzo się starasz. -Uśmiechnęłam się stawiając przed nim talerz z posiłkiem i siadając na przeciwko niego.

-Hoshine nie musiałaś to nie wy powinniście się starać o tą świątynie. -Zamarł z pałeczkami w połowie drogi do ust.

-Wiem. Ale chcemy ci pomóc. Oboje. Tylko Yukine nie zdawał sobie z tego sprawy. Chcemy byś był z nas dumny. -Uśmiechałam się do niego promiennie.

-Ale ja jestem z was dumny i bez tego. -Powiedział Yato.

-Po prostu nam pozwól dobrze? -Westchnęłam a ten się uśmiechnął delikatnie.

-Dobrze moja mała. Co ja z tobą mam. -Westchnął z uśmiechem a ja tylko wzruszyłam ramionami.

-Też się już położę. Dobranoc Pa... Yato. -Poprawiłam się szybko i czmychnęłam po schodach na górę z uśmiechem na ustach.

Następnego dnia obudził mnie dotyk na ramieniu i delikatny głos Yato.

-To jak dzieciaki zbieramy się? -Zapytał a ja spojrzałam na niego spod przymrożonych powiek gdyż słońce świeciło prosto w moją twarz.

-Już wstaje. -Mruknął Yukine pod nosem okręcając się na drugi bok w skutek czego widziałam jego twarz na której gościł delikatny uśmiech.

-Zaraz go dobudzę. -Powiedziałam opierając się na łokciach. Yato tylko skinął głową i wstał.

-Na dole już czeka śniadanie. -Powiedział z uśmiechem Pan i zniknął za drzwiami.

-Yuki... Yukine! -Szturchnęłam jego ramię ale nie zareagował. Westchnęłam i pochyliłam się nad jego twarzą. Jest taki słodki gdy śpi. Hoshi uspokój się! Skarciłam się w myślach. Delikatnie zaczęłam dmuchać mu w twarz przez co chłopak przez chwile miał problem ze złapaniem oddechu i zerwał się do siadu szturchając mnie przy tym ramieniem.

-Och przepraszam nie chciałem. -Mruknął przecierając oczy.

-Nie szkodzi. Nie wyspałeś się? -Zapytałam patrząc na niego niepewnie.

-Nie specjalnie. Miałem problem z zaśnięciem i dwa razy w nocy się przebudziłem. -Powiedział kładąc dłoń na karku i masując go.

-I chyba muszę poprosić Kofuku o nową poduszkę. -Westchnął.

-To może zostaniesz dziś jednak w domu? -Zapytałam niepewnie.

-Nie, spokojnie. Jest w porządku. -Uśmiechnął się delikatnie.

-Idziesz pierwsza pod prysznic? -Zapytał a ja pokręciłam głową.

-Nie, możesz iść pierwszy. Jestem dziś potwornie głodna i chcę najpierw zjeść. -Powiedziałam wstając.

-Okej to widzimy się na dole. -Powiedział a ja przytaknęłam skinieniem głowy i wyszłam z pokoju kierując się w stronę jadalni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top