1.

Otaczała mnie ciemność i bezgraniczna, niczym nie zmącona cisza. Dryfowałam w niej od jakiegoś czasu, ale nie miałam pojęcia jak długiego. Nie było mi ani za zimno, ani za ciepło. Dziwne. Kim jestem? Czym jestem? Co tu robię?

Nagle ciszę przeszywa głęboki męski głos. Jest bardzo cichy jakby mężczyzna znajdował się za grubą szybą, ale jakimś cudem udało mi się zrozumieć co mówi.

-Ty która nie masz gdzie pójść ani wrócić, nadaje ci miejsce przynależności. Nazywam się Yato. Pozostaniesz tutaj, nosząc pośmiertne imię. Tym imieniem czynie cię moim sługą. Z tym imieniem i jego alternatywą używam swojego życia, aby zrobić z ciebie boskie narzędzie. Jesteś Hoshine Jako boskie narzędzie Shiri Przybądź Shiriki.

Nagle zewsząd ogarnęło mnie oślepiające światło, czułam jakby ktoś mnie pociągnął w kierunku głosu zza szyby a ja stanęłam w dziwnym jasnym pomieszczeniu. Dookoła latały jakby kawałki szkła.

-Mamy robotę młoda! Musisz mi pomóc. -Usłyszałam ten sam głos jednak dużo wyraźniej niż wcześniej. Poczułam się na prawdę dziwnie zdając sobie sprawę, że jestem jakby uwięziona w jakimś dziwnym przedmiocie który trzymał młody mężczyzna.

-S..słucham? Co tu się... -Zaczęłam jednak tamten mi przerwał.

-Wytłumaczę ci wszystko za chwile, ale teraz nie mamy na to czasu! -Krzyknął uskakując przed jakimś potworem. Skinęłam tylko głową i pozwoliłam się poprowadzić mężczyźnie.

-Wróć Hoshi! -Usłyszałam i poczułam jakby delikatne szarpnięcie a po chwili stałam na mokrej trawie. Moje ciało przeszył zimny dreszcz. Mężczyzna wyglądający na jakieś dwadzieścia parę lat zdjął z siebie bluzę i podał mi ją. Zagryzłam wargę i niepewnie okryłam się ubraniem. Na sobie miałam jedynie białe kimono sięgające za kolano i bose stopy. Automatycznie potarłam prawą dłonią lewy nadgarstek który piekł jakbym się oparzyła.

-Kim jesteś? -Zapytałam patrząc w hipnotyzujące błękitne oczy.

-Jestem Yato. Bóg wojny. -Odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Zagryzłam wargę nie odzywając się przez chwilę.

-A ja... Ja kim jestem? -Zapytałam niepewnie.

-Od teraz jesteś moim Boskim Narzędziem. Na imię masz Hoshine. -Powiedział. Jego głęboki głos sprawiał, że nie byłam pewna jak powinnam się zachować. Wyglądał na poważnego i nieznoszącego sprzeciwu. Bałam się, że mogę rozgniewać Boga czego nie chciałam. Spuściłam głowę spoglądając na piekący nadgarstek na którym dostrzegłam znak kanji. Gwiazda, przeczytałam i znów zakryłam go drugą ręką pocierając.

-Chodźmy. Nie chciałbym żebyś się przeziębiła. -Powiedział Bóg wyciągając w moją stronę dłoń.

Złapałam ją niepewnie i prowadzona przez Yato ruszyłam w krok za nim. Szliśmy nie długo jednak mokra od deszczu ziemia mocno dała mi się we znaki więc gdy po piętnastu minutach marszu stanęliśmy w drzwiach jakiegoś budynku kichnęłam czując, że na pewno się rozchoruję.

-Yukine! Kofuku! Jestem z powrotem! - Krzyknął Yato a z górnego piętra usłyszałam chłopięcy krzyk.

-Leniwy dresiarzu gdzieś się znowu włóczył tyle czasu... -Chłopak przerwał gdy tylko pojawił się w pomieszczeniu i zorientował się, że Pan Yato nie jest sam.

-Kto to? -Zapytał naburmuszony patrząc na mnie spod byka. Przesunęłam się za plecy Boga chowając się przed niemiłym spojrzeniem blondyna o bursztynowych oczach.

-To Hoshine. Moje nowe Boskie Narzędzie. -Powiedział Pan Yato poważnie. Przez chwile w pomieszczeniu panowała grobowa cisza po czym pokój przeszył przerażony wrzask chłopaka.

-Cooo!? Jak to twoja nowa broń!? Jak mogłeś po tym wszystkim co dla ciebie!?.. Nie potrzebujesz już mnie!? Zostawisz mnie teraz jak Norę!? -Blondyn wrzeszczał jak opętany wymachując rękami.

-Uspokój się Yukine! Nie miałem innego wyjścia! Nie było cie ze mną a Ayakashi wyrosły jak spod ziemi! Oczywiście, że jesteś mi potrzebny! -Pan Yato nakrzyczał na chłopaka po czym złapał go i mocno przytulił do siebie. Przez moment chłopak był spokojny po czym usłyszeliśmy jego głos stłumiony klatką piersiową Pana Yato.

-Puszczaj dresie, śmierdzisz i mnie dusisz! -Wyrywał się blondyn. Pan Yato westchnął i puścił chłopaka.

-Nigdy nawet nie myśl, że cię nie potrzebuje. Dobrze wiesz jak dużo dla mnie znaczysz. -Powiedział Bóg wojny uśmiechając się do blondyna a ja pomyślałam, że ten przydomek nijak do niego nie pasuje. Chłopak wywrócił oczami, ale na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Spojrzał na mnie i ruszył w moją stronę.

-Jestem Yukine. -Powiedział wystawiając dłoń w moją stronę. Spojrzałam niepewnie Na Pana Yato a ten skinął głową zachęcając mnie.

-Hoshine. -Powiedziałam niepewnie.

-Jest rok młodsza od ciebie Yukine. Mam nadzieję, że nauczysz ją wszystkiego hmm? -Uśmiechnął się Bóg do nas oboje.

-Jasne dresie. Nie zawiedziesz się na mnie! -Powiedział uśmiechnięty chłopak.

-Chodź przygotujemy ci spanie. -Zawołał blondyn i ruszył po schodach na górne piętro.

-Oi Yukine! -Zawołał Bóg za nami. Oboje spojrzeliśmy na niego.

-Widziałeś Kofuku i Daikoku?

-Chyba poszli na spacer. -Odparł blondyn wzruszając ramionami.

-Kurde... No nic, jakoś może wytrzymam. -Westchnął pan Yato żałośnie a ja zauważyłam jak Yukine kręci ze zrezygnowaniem głową.

-Jeśli jesteś głodny to w mikrofalówce zostawiłem dla ciebie trochę z kolacji. -Powiedział blondyn a gdy oczy Pana Yato zaświeciły z radości Yukine uśmiechnął się delikatnie.

-I właśnie dlatego jesteś najwspanialszym shinki jakiego świat widział. -Powiedział i zniknął za ścianą.

-Chodź bo na pewno zmarzłaś. -Westchnął Yukine, ale na jego twarzy malował się uśmiech.

Yukine wydaje się być w porządku mimo, że na początku po jego morderczym spojrzeniu w moją stronę byłam pewna, że mnie znienawidził od pierwszego wejrzenia i chce zabić (mimo, że już byłam martwa) jednak po krótkiej rozmowie z nim sam na sam okazało się, że do tej pory był jedyną bronią Pana Yato i po prostu się martwił, że go opuści skoro znalazł nową shinki, ale Bóg go uspokoił zanim zostawił nas samych.

-Jutro zapytam Kofuku czy ma jakieś ubrania które mogła by ci pożyczyć a na razie musi wystarczyć ci mój podkoszulek i spodnie od dresu. -Powiedział Yukine wyrywając mnie z zamyślenia.

Nie chciało mi się teraz przebierać więc skinęłam głową w podziękowaniu, położyłam ubrania na poduszce i siadłam na materacu patrząc w przestrzeń.

-O czym myślisz? -Zapytał Yukine a ja wzruszyłam ramionami. Chłopak westchnął i usiadł naprzeciwko mnie na podłodze.

-Lekcja numer jeden. My shinki jesteśmy połączeni imieniem z naszym bogiem. Wszystkie emocje które odczuwamy odczuwa też on. Dlatego bardzo ważnym jest, by trzymać emocje na wodzy bo możemy go tym bardzo zranić. -Yukine spuścił głowę i zamilkł na chwilę.

-Słuchaj wiem, że mówienie o tym co się czuje nie jest proste, ale on już raz cierpiał przez swojego shinki. Prawie umarł. Nie chce żeby stało się coś podobnego po raz drugi. Nie chce go stracić więc jeśli coś cię trapi, masz złe myśli czy cokolwiek musisz to powiedzieć żeby jak najszybciej je opanować. -Mówił na pozór spokojnie, ale miałam wrażenie, że gdyby nie świadomość, że Yato to poczuje rozpłakałby się.

-Obiecuję, że postaram się nie sprawiać problemów i być wzorowym shinki. -Powiedziałam uśmiechając się do niego delikatnie. Chłopak skinął głową i przeturlał się po podłodze na swój materac.

-Dobranoc Hoshi.

-Dobranoc Yuki. -Odpowiedziałam i odpłynęłam w krainę snów.

* * *

Okej kochani mamy pierwszy rozdział. 

Co myślicie?
Dajcie mi znać w komentarzach :)

Rozdziały będą pojawiać się w soboty i środy między 11 a 15 mam nadzieję, że wam pasuje.

Życzę Wam miłego weekendu i do zobaczenia w środę! 💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top