štiri (4)

Wszystko było takie ciche i spokojne. Sypialnia skryta była w mroku, a zegarek, spoczywający na nocnej szafce wskazywał prawie drugą w nocy. Nic nie przypominało tego chaosu, który rozgrywał się tutaj, kiedy parę godzin wcześniej do pokoju wpadła mocno całująca się para, namiętnie obmacując swoje ciała. Chaotycznie pozbywali się oni ubrań, w mocnych, dzikich ruchach przenosząc cały swój akt na łóżko, które skrzypiało ciężko pod ich krzątaniną. Teraz znikł gdzieś zapach seksu i potu. Zostały tylko różnokolorowe siniaki oraz zadrapania, w miejscach, które nie były objęte pieszczotą, a tylko dzikimi żądzami, spowodowanymi pragnieniem siebie nawzajem oraz ilością różnych substancji, mieszających się w ich krwiobiegach.

Żadne z nich nie spodziewało się, że wczorajszy wieczór skończy się w ten sposób. Mieli po prostu spotkać się, aby pobyć ze sobą. Nie spodziewali się dzikiej awantury, napięcia, które rozładowali w łóżku, nie wiedzieli, że patrzeć będą na siebie rozszerzonymi źrenicami, w których nie odbijało się nic oprócz szaleństwa.

Jednak teraz, po tym wszystkim, leżała w łóżku, czując przyjemne ciepło Laniska, który trzymał ją w swoich ramionach. Miał zamknięte oczy, oddychał spokojnie, jednak Katia wiedziała, że chłopak nie śpi, gdyż jego dłoń delikatnie gładziła jej nagie ramię. Westchnęła cicho i przekręciła się w objęciach chłopaka, aby złożyć delikatny pocałunek na jego żebrach. Anze uśmiechnął się z czułością, a jego oczy leniwie zatrzepotały.

- Muszę wrócić do domu - powiedziała szeptem.

- Nie musisz - rozległ się również cichy, senny głos. - Zostań.

- Naprawdę nie mogę - wstała powoli, czując ból w mięśniach. - Śpij.

Chłopak położył się na boku, wtulając twarz w poduszkę, kiedy ona zebrała wszystkie swoje ubrania z podłogi. Była już całkowicie ubrana i miała właśnie wychodzić z pokoju, kiedy rozległ się głos Anze.

- Przepraszam.

Zatrzymała się na chwilę, z dłonią na klamce. Puściła ją, aby znowu wejść wgłąb pokoju. To prawda, musieli porozmawiać o tym co się stało, jednak teraz nie był na to odpowiedni moment. Podeszła do chłopaka i z uczuciem go pocałowała.

- Nie zawracaj sobie tym głowy. Nie teraz.

- Nie potrafię - odparł i przyciągnął ją do jeszcze jednego pocałunku. - Naprawdę nie możesz zostać?

- Nie mogę.

- Napisz, kiedy będziesz już w domu, dobrze?

Zgodziła się lekkim kiwnięciem głowy i po chwili siedziała już w aucie. Ulice były puste, a ona stała na czerwonym świetle, pośród niczego. Ocierała łzy, czując, że nie jest w miejscu, w którym chciała i powinna być. Pociągając nosem, zaczęła śpiewać piosenkę razem z wokalistą, puszczanym akurat w radiu.

Gdzie odeszły tamte czasy? Kochanie, wszystko jest nie tak.

Gdzie te plany, które ułożyliśmy dla nas dwojga? Tak, ja wiem, że ciężko jest pamiętać, jacy kiedyś byliśmy. Jeszcze trudniej jest sobie wyobrazić, że nie ma cię już obok mnie.

Zmarnowałem moje noce, ty zgasiłaś światła. Teraz jestem sparaliżowany, ciągle tkwię w czasie, w którym nazywaliśmy to miłością, ale nawet w raju zachodzi słońce.

Więc jeśli "żyli długo i szczęśliwie" istniałoby naprawdę, nadal przytulałbym Cię w ten sposób.

Nawet nie zauważyła, kiedy parkowała samochód nieopodal domu. Zaniepokoiła się, widząc, że w kuchni świeci się światło. Nie chciała, aby ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie. Jej głowę rozwalał tępy ból, całe ciało paliło od mocnych i nieostrożnych ruchów, które wykonywali razem z Anze w chwilach uniesienia. Jedne, czego teraz chciała, to po prostu położyć się spać. Weszła cicho do domu, od razu kierując się na górne piętro.

- Hejka - usłyszała za sobą cienki, dziecięcy głos i chcąc nie chcąc, uśmiechnęła się lekko.

Odwróciła się i od razu zrzedła jej mina, kiedy zobaczyła, że dziewczynka trzymana jest na rękach przez tatę.

- Hejka, słonko - odpowiedziała siostrze. - Dlaczego nie śpisz?

- Chciałam przygrzać sobie mleczko, ale nie dostałam - zrobiła z ust dzióbek, wyrażając swoje niezadowolenie.

- I dlatego obudziłaś tatę, dzieciaku?  - podeszła do siostry i przejęła ją z rąk rodziciela.

- Nie chciałam - zachichotała dziewczynka. - Nie mogłam po prostu usnąć!

- Oczywiście, mała marudo - odpowiedziała wesoło, a potem popatrzyła na ojca. - Idź się połóż, zrobię jej to mleko i poczekam, aż uśnie.

Mężczyzna jednak nie miał zamiaru się ruszać. Usiadł przy kuchennej wyspie, obserwując, jak jego starsza córka, ciągle z dziewczynką w swoich ramionach wyciągnęła z górnej szafki szklankę, a z lodówki mleko. Nalała go do naczynia i podgrzała w mikrofali, a później usiadła, sadzając sobie dziecko na kolanach i podając mu napój. Nie minęła chwila, a dziewczynka już spała. Wtedy pan Prevc odezwał się.

- Źle wyglądasz, Katia.

- Nie miałam dobrej nocy - powiedziała zgodnie z prawdą. - Wczorajszej też za dużo nie spałam.

- Może to najwyższy czas, aby przypomnieć sobie, gdzie jest twój dom?

- Proszę cię, po prostu odpuść. To chyba nie jest najlepsza pora na poważne rozmowy, nie uważasz?

- Rozmawiałem z Cene. Niepokoi się o ciebie. Mama też się martwi.

- Przecież nic mi nie jest - uniosła się dziewczyna. - To raczej o Cene powinieneś się martwić, a nie o mnie. Nie zauważyłeś, co się z nim ostatnio dzieje? Odkąd pokłócił się z Anze, jest cały czas niedostępny. Siedzi w domu, ledwie się odzywa, a jak już to cały czas ma do kogoś problem.

- To u was takie typowe - westchnął. - Jak chciałem porozmawiać z Domenem, bo widziałem, że coś jest nie tak, to się oburzył, żebym lepiej zajął się Peterem, bo miał akurat problemy z Miną. Chcę pogadać z Cene, mówi, żeby przypatrzeć się tobie. Ty mówisz, żebym zauważył, co dzieje się z nim. Martwię się o was wszystkich tak samo, wiesz?

- Wiem, tato. Chodzi po prostu o to, że nie musisz. Jeśli cokolwiek by się działo, wiedziałbyś o tym pierwszy. Jesteśmy dorośli, mamy różne problemy, ale to nie jest coś, co ty powinieneś mieć na głowie. To my musimy się z nimi zmierzyć.

- Wiem. Tak niedawno byliście jeszcze dziećmi. Takimi samymi potworami jak Nika i Ema.

- Wcale nie jestem potworem - oburzyła się sennie dziewczynka. - Kati, mogę spać dzisiaj z tobą?

Dziewczyna zachichotała, jednak zgodziła się. Wstając, poprawiła siostrę w swoich ramionach i dała tacie szybkiego buziaka w policzek. Wiedziała, że ten nie będzie spał już do rana i czuła jego troskliwy wzrok, odprowadzający ją, dopóki nie zniknęła ze schodów. W swoim pokoju delikatnie położyła dziecko na łóżku, a później sama na nie opadła. Słone łzy na nowo potoczyły się po jej policzkach.
Tak bardzo nienawidziła kłamać, zwłaszcza swoich bliskich, a teraz oszukiwała własnego ojca siedząc z nim twarzą w twarz. Przecież tak naprawdę nic nie było w porządku, jednak nie miała serca mu tego powiedzieć. Nie miała nawet pojęcia, jak mogłaby to zrobić.

- Płaczesz? - zapytała nagle jej siostra.

- No coś ty, głuptasku. Usypiałam właśnie. Ty też powinnaś już usnąć.

Głaskała włosy dziewczynki, cichutko nucąc jakąś kołysankę. Sama jednak nie mogła usnąć, dlatego sięgnęła po telefon. Zauważyła kilka wiadomości od Anze, który pytał czy wszystko w porządku. Z uśmiechem odpisała, że jest już w domu i odłożyła telefon. Dopiero wtedy pogrążyła się we śnie.

***

Była totalnie niewyspana. Siedziała przy stole, popijając kawę i patrząc niewidzącym wzrokiem przed siebie. Nika i Ema szalały, próbując uciec przed Domenem, który chciał uczesać ich włosy. Peter pomagał mamie robić kanapki, tata przeglądał poranną gazetę, a Cene męczył się z naprawą tostera.

- Zostaw ten toster, on ma już ze dwadzieścia lat - mruknęła w końcu. - Trzeba kupić nowy po prostu.

- Kupię nowy jeszcze dzisiaj, ale teraz chce zjeść na śniadanie pieprzone tosty - zirytował się.

- Cene! - krzyknęła Julijana. - Nie przeklinaj!

Chłopak jak gdyby nigdy nic, nawet nie zwrócił na to uwagi. Ciągle próbował odkręcić zardzewiałą śrubkę.

- Pizgnie cię prąd w końcu - stwierdziła znudzonym głosem Katia, także nie zważając na matkę, która okrzyczała ją za przekleństwo.

Nagle na raz stało się kilka rzeczy. Peter odwrócił się energicznie, mówiąc, że musi wszystkim coś oznajmić, Nika potknęła się na dywaniku i uderzyła głową w ścianę, dzwonek do drzwi zadzwonił, a wszystkie światła zamrugały, kiedy Cene odskoczył od tostera, głośno klnąc.

Julijana rzuciła się w stronę płaczącej córki, szybko uspokajając dziewczynkę, Katia ruszyła w stronę brata, aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, Dare wrzucił toster do śmieci, a Peter poszedł otworzyć drzwi.

- Katia, odebrałem właśnie przesyłkę dla ciebie  - powiedział z uśmiechem.

Katia odwróciła się i zamarła, na widok wielkiego bukietu czerwonych i białych róż. Ciągle z szokiem odebrała je od brata, patrząc na bilecik, dołączony do kwiatów.

Przepraszam.

Uśmiechnęła się szeroko, aby po chwili parsknąć wesołym śmiechem. Nie zważała na docinki ze strony Domena i Petera oraz ciche gwizdy taty. Wstawiła bukiet do wazonu, nie mogąc przestać na niego patrzeć. Naprawdę był cudowny i sprawił, że jej serce zabiło mocniej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top