šest (6)

Wróciła do domu w znakomitym humorze, ze spokojem przyjmując zadziorne uśmieszki i komentarze rodziny. Domen i Peter mieli niesamowitą rozrywkę, próbując odgadnąć kto zdobył serce ich malutkiej siostrzyczki. W przekomarzanie starali się wciągnąć Cene, jednak ten w ogóle nie był tym zainteresowany. Wydawał się wręcz zły i w końcu wstał, wściekle odrzucając koc, pod którym leżał. Wyszedł z salonu, nie zważając nawet na mamę, która krzyczała, aby wrócił.

- W ogóle nie mogę do niego trafić - westchnęła.

- Nie martw się, mamo - uspokoił ją Peter. - Życie mu się troszkę zawaliło. Stracił najlepszego przyjaciela, pokłócił się z przyjaciółką. Musi sobie to wszystko przemyśleć i poukładać.

- Pokłócił się z przyjaciółką? - zdziwiła się Katia.

- Nastja była tutaj jakiś czas temu - wzruszył ramionami. - Na początku po prostu siedzieli w kuchni, gadali o czymś, później przenieśli się do jego pokoju i tam zaczęli na siebie wrzeszczeć. Później usłyszałem tylko trzask drzwiami, kiedy ona wychodziła.

- Po prostu się denerwuję - powiedziała cicho pani Prevc, zanim Katia mogła w ogóle dojść do słowa. - O was wszystkich. Wiem, że jesteście już dorośli, ale zawsze będziecie moimi dziećmi. Chcę, żebyście zawsze mieli w nas oparcie i żebyście o tym wiedzieli.

- Jak uroczo! Zbiorowy przytulas - jęknął Domen, rzucając się na rodzicielkę.

Rodzeństwo ze śmiechem do niego dołączyło, a na sam koniec wszystkich objął Dare. Katia zaśmiała się, mimo tego, że zaczynało brakować jej powietrza. Zamknęła oczy, po prostu ciesząc się chwilą.

Rzadko zdarzało się, aby byli wszyscy razem w jednym miejscu. Może wcześniej, kiedy byli jeszcze dziećmi. Teraz jednak każdy z nich był indywidualistą, zajmując się sobą i swoim życiem. Owszem, wiedzieli, że zawsze mogą na siebie liczyć, a takie momenty jak ten tylko to podkreślały.

Uścisk zaczął się rozluźniać, kiedy z trzech telefonów wydobyła się krótka melodia, zwiastująca pojawienie się nowej wiadomości. Peter, Domen i Katia złapali za telefony, a ich matka westchnęła ciężko, kręcąc głową.

- Po waszych minach wnioskuję, że nie zjemy wspólnie kolacji - stwierdziła.

- Masz rację - rzucił Domen. - Będę z Masą. I chyba nawet zostanę na noc.

- Mnie też nie będzie - uśmiechnęła się lekko Katia. - Będę ze znajomymi zdobywać miasto.

Oczywiście było to kłamstwo. Spotykała się z Anze i chociaż nie wiedziała, co będą robić, zdawała sobie wprawę, że wróci późno. Ewentualnie nie wróci wcale.

- Jedziemy z Miną do naszego mieszkania - powiedział przepraszająco Peter. - I jeśli dobrze pójdzie, za kilka dni będziemy już mogli tam zamieszkać.

- Strasznie szybko - rzucił pan Prevc. - Będziecie potrzebować jakiejś pomocy?

- Myślę, że nie - zastanowił się chłopak. - Mamy już puste wszystkie pokoje, musieliśmy tylko przemalować jeden z nich i kupić dywan do sypialni. Teraz tylko meble, ale tym zajmie się firma, bo mamy już wszystko wybrane. Mimo wszystko, dziękuję za propozycję.

- To normalne - uśmiechnął się ojciec. - Jestem na telefonie, gdybyście jednak czegoś potrzebowali.

Peter jeszcze raz podziękował, jednak Katia, pogrążona we własnych myślach, ledwie to usłyszała. Zagryzła wargę i popatrzyła na zegarek w swoim telefonie. Zerwała się na równe nogi, dając rodzicom szybkie pocałunki w policzki.

- Pali się czy co? - zaśmiał się Domen, widząc, jak siostra szybko pozbierała wszystkie swoje rzeczy, wrzucając je do torebki.

- Muszę jeszcze coś załatwić - krzyknęła i wybiegła z domu.

Po chwili siedziała już w aucie, jedną ręką prowadząc, a drugą przeglądając telefon. Znalazła to, co ją interesowało i zapisując produkt, odrzuciła telefon na fotel pasażera. Szybko znalazła się na parkingu galerii, do której zmierzała. Przeszła przez niego szybko, nie rozglądając się wokół, chociaż czuła na sobie czyjś wzrok. Wiedziała, że jest to jeden z dziennikarzy, oddelegowany do śledzenia jej. Spotkała się z nim już nie raz, jednak nigdy nie był natrętny, dlatego nic z tym nie zrobiła. Denerwowało ją jednak, że jakaś obca osoba obserwuje każdy jej krok. Wiedziała, że ona i jej rodzina są sławni nie tylko w Słowenii, ale też na świecie. Jej bracia byli świetnymi skoczkami, Peter wygrywał praktycznie wszystko, co było możliwe, Cene, chociaż wycofał się nieco z życia sportowego, ciągle brał udział w różnych widowiskach i oczywiście Domen, ten młody, szalony nastolatek, który w powietrzu nie bał się niczego, przez co został okrzyknięty rewelacją skoków narciarskich. Ona sama uzyskiwała rewelacyjne wyniki w pływactwie, zarówno w zawodach domowych, jak i olimpiadach światowych. Jednak fakt, że reporterzy potrafili być naprawdę męczący, zwłaszcza, kiedy przekręcali fakty lub całkowicie zmieniali bieg wydarzeń, robiąc przy tym dużo problemów i zamętu.

Odetchnęła, kiedy weszła do galerii pełnej ludzi. Uwielbiała zakupy, jednak teraz jej celem był tylko jeden sklep. Przyciągał on swoją ekskluzywną witryną, chociaż w środku nie było zbyt wielu klientów. Katia wcale się temu nie dziwiła, patrząc na ceny produktów. Weszła jednak do środka pewnym krokiem, od razu łapiąc kontakt z ekspedientką. Kobieta była bardzo miła, co wcale nie zdziwiło Prevc. Pracując w takim miejscu, musiała być w pełni profesjonalna. Nie denerwowała się i była przyjazna, nawet wtedy, kiedy Katia odrzucała kolejne jej propozycje. W końcu jednak zobaczyła to, czego szukała. Przepiękny zegarek, z całkowicie unikalną tarczą, był niemal dziełem.

- Wow - powiedziała tylko, widząc cenę tego unikatu.

- Cóż, nie będę pani oszukiwać, dużo osób mówi to samo, kiedy zauważa cenę - powiedziała ostrożnie ekspedientka. - Jednak zapewniam, jest wart swojej ceny. Srebrna koperta, wykonana ze stali szlachetnej, szafirowe szkiełko i niebieski, wykonany z najwyższej jakości tworzywa pasek. Oczywiście wodoodporność, wodoszczelność i najnowsze mechanizmy.

Katia westchnęła, jeszcze raz oglądając zegarek z każdej strony. Naprawdę był to spory wydatek, o wiele większy niż się spodziewała. Mimo to, wyobrażała sobie, jak idealnie będzie on wyglądał na nadgarstku Anze.

- Wezmę go - powiedziała, oddając w ręce ekspedientki.

Ta, ucieszona, od razu zaczęła gustownie pakować podarunek, trajkotając przy tym szczęśliwie. Katia zapłaciła, po czym wyszła ze sklepu, kierując się od razu w stronę samochodu. Ruszyła w stronę, z której wcześniej przyjechała, z radością widząc, że do spotkania z Laniskiem ma jeszcze ponad pół godziny.

Wchodząc do domu, natknęła się na Petera, który akurat wychodził. Praktycznie zderzyli się w drzwiach, dlatego brat szybko potrzymał ją, widząc, jak dziewczyna traci równowagę.

- Wybacz - powiedział szybko. - Śpieszę się, musimy jeszcze jechać z Miną w kilka miejsca, bo okazało się, że źle zmierzyliśmy jedną z szaf i nie zmieści się w miejscu, w którym chcemy. I, oczywiście, przywieźli nam inny kolor dywanu. Szlag by to wszystko trafił.

- Nic się nie dzieje - odpowiedziała. - Na pewno nie potrzebujesz pomocy?

- Teraz sam już nie wiem - westchnął ciężko.

- Pisz, jakby coś się działo - uśmiechnęła się, mijając go, aby wejść do domu.

Chłopak podziękował i już miał się odwrócić, kiedy zobaczył torebeczkę w rękach dziewczyny. Poznawał markę i wiedział, że cokolwiek było w środku, nie było to tanie. I zdecydowanie nie było damskie.

- Co tam trzymasz? - zainteresował się.

Katia odwróciła się, unosząc tylko jedną brew do góry, zamiast odpowiedzieć. Peter wzruszył ramionami, jednak uśmiechnął się lekko.

- Mogłabyś go nam przedstawić po prostu. Przecież nikt nie będzie od razu kazał wam brać ślubu. A przynajmniej rodzice byliby spokojniejsi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top