petnajst (15)

Skończyłam już na dobre matury i mam teraz troszkę wolnego :) zapraszam więc na rozdział, zostawcie po sobie jakiś ślad, ja naprawdę nie gryzę :D

***

Nim oboje spostrzegli, skończył się piękny okres wolnego i zmuszeni byli powrócić do swojej codzienności. Treningi przybrały teraz na częstotliwości, dlatego mieli dla siebie coraz mniej czasu.

Anze, który teraz ciągle wyjeżdżał na zawody Pucharu Świata, był po prostu zmęczony. Chociaż jego forma była bardzo dobra, on sam czuł się okropnie. Codziennie zmagał się ze swoją psychiką, tęsknotą, którą nieustannie odczuwał. Uciekał w coraz dłuższe treningi, żeby tylko oderwać się od myśli. Ćpał, chociaż wiedział, że pomaga to tylko chwilowo.

Jedyną osobą, która sprawiała, że znowu się uśmiechał, była Katia. Nawet nie zauważył, kiedy stała się ona dla niego ostoją, do której zawsze wracał. Cieszył się jednak, że sytuacja między nimi wygląda teraz bardzo dobrze, a ostatnie tygodnie spędzili praktycznie cały czas razem.

Mimo to, często oboje zauważali, że coś jest nie tak. Bywało tak zwłaszcza teraz, kiedy byli daleko od siebie. Wiedzieli, że będzie ciężko, kiedy jako drogę swojego życia wybierali sport. Nie wiedzieli jednak, że będzie tak ciężko, aby pogodzić to z normalnym życiem.

Chciał dla dziewczyny jak najlepiej, jednak jeśli myślał, że wszystko u niej teraz w porządku, to był w błędzie.

Przepłynęła ona właśnie kolejną długość basenu w rekordowym czasie, katując swój organizm. Chciała po prostu ulgi, pozbycia się tej pierdolonej pustki i tęsknoty. Dlatego, kiedy cała jej drużyna już dawno wyszła, świętując dobry trening pobytem w barze, ona została na pływali całkowicie sama.

Mały ruch nieopodal przerwał jej myśli i sprawił, że wynurzyła się z wody. Przetarła oczy, patrząc na uśmiechniętego blondyna, zmierzającego w jej stronę.

- Taki trening po treningu? - zaśmiał się, jak gdyby nigdy nic.

- Musiałam pobyć trochę sama - odpowiedziała. - Co cię tutaj sprowadza? Milka skończyła trening dobre dwie godziny temu. Poszli całą ekipą na piwo.

- Wiem. Właśnie dlatego tutaj przyjechałem. Zadzwoniła do mnie już lekko wstawiona i powiedziała, że ma wyrzuty sumienia, ponieważ pozwoliła ci być tutaj samej, a widziała, że coś cię trapi.

- Ta dziewczyna ma złote serce - powiedziała czule. - Jednak nic się nie dzieje. Właściwie, już miałam kończyć.

- I wracać do domu? - chłopak kucnął na krawędzi basenu. - Zgaduję, że tak naprawdę nie chcesz tam wracać.

- Nic nie wiesz, prawda? - westchnęła po chwili ciszy.

- O czym nie wiem?

- Nie mieszkam już w swoim rodzinnym domu.

- Nie miałem pojęcia - odparł zdziwiony. - Dlaczego?

- Po prostu... - zawahała się, nie chcąc mówić chłopakowi prawdy. - Odkąd Peter się wyprowadził nikt nie trzyma nas w garści.

- Przykro mi. Gdzie teraz mieszkasz?

- Niepotrzebnie - powiedziała szybko. - Czy to ważne?

- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Jednak zawsze lepiej jest komuś się wygadać.

- Posłuchaj, każdy z nas ma jakieś problemy, prawda? Po prostu odpuść.

- Nalegam - uparł się chłopak.

- Dobrze - poddała się w końcu. - Mogę się chociaż ogarnąć?

- Pewnie. Idź się wysusz i przebierz. Zapraszam cię na długi, nocny spacer. Pogadamy tak jak kiedyś, pamiętasz?

- Jak mogłabym zapomnieć. Daj mi piętnaście minut i będę gotowa.

Idąc do szatni zastanawiała się czy zrobiła dobrze. Nie chciała na nowo otwierać się przed Maticem. Kiedyś, jeszcze w szkole, byli przyjaciółmi, jednak po skończeniu jej, szybko spostrzegli, że ich przyjaźń trwała tylko dlatego, że widywali się praktycznie codziennie przez kilka lat. Ich kontakt poprawił się dopiero, kiedy Milka, narzeczona chłopaka, dołączyła do drużyny Katii i razem zaczęły przygotowywać się do olimpiady pływackiej. Od tamtej pory czasami spotykali się całą trójką, aby pogadać czy napić się czegoś mocniejszego. Jednak już nigdy nie było to tym samym, co wcześniej.

Westchnęła ciężko i wsadziła rękę w tylną kieszeń spodni. Wiedziała, że zostawiła tam coś na później i teraz nie mogła się powstrzymać, aby tego nie zażyć. Czuła, że musi. Mała tabletka wylądowała na jej języku, a ona sama oparła czoło o zimne, metalowe szafki. Nie wiedziała nawet, kiedy pigułka zaczęła działać. Po prostu powoli poczuła, jak jej mięśnie się rozluźniają, a emocje odpływają.

Wyszła w budynku, widząc, że Matic wciąż na nią czeka. Uśmiechnęła się do niego i ruszyli w obojgu nieznaną stronę. Cieszyła się, że treningi odbywają się wieczorami, ponieważ aktualnie dochodziła już prawie północ, a chłodne, rześkie powietrze powoli doprowadzało ją do porządku. Spacerowali bez celu po pobliskich uliczkach, rozmawiając o wszystkim i niczym, nie poruszając ważnych tematów. Przynajmniej do czasu. W końcu chłopak westchnął, patrząc na nią uważnie.

- Pogadamy poważniej? - zagadnął.

- Matic, mówiłam ci już, że każdy ma jakieś swoje problemy. Nie dzieje się nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić.

- Wiem, ty zawsze sobie jakoś ze wszystkim radziłaś.

- Więc dlaczego próbujesz ze mnie na siłę wyciągnąć coś, czego nie ma?

- Martwię się po prostu - wzruszył ramionami. - Milka też się martwi. Zauważyła, że ostatnio często omijałaś treningi, a teraz trenujesz katorżniczo.

- Wolałam być w domu, póki jeszcze Peter tam mieszkał - skłamała. - Później pomagałam mu w przeprowadzce.

Prawdą była, że omijała treningi głównie przez Anze. Nie chciała jednak mówić o tym chłopakowi. Z jakiś nieznanych jej przyczyn, wszystko, co działo się między nimi, pozostawało ich małym sekretem. Nie chcieli dzielić się tym ze światem.

- Więc mieszkałaś jeszcze wtedy w domu? Zanim Peter się przeprowadził?

- Wyprowadziłam się kilka dni po nim.

- Czemu?

- Nie wiem, okej? Po prostu. Peter zawsze był tym najrozsądniejszym, który kończył wszystkie spory jeszcze zanim na dobre się zaczęły. Teraz tylko dziewczynki żyją w zgodzie ze sobą. Domen praktycznie nie przebywa w domu, a Cene w ogóle się od nas odciął. Mijamy się jak obcy ludzie.

- Domen chyba przeżywa teraz te najlepsze lata, prawda? Wiesz, młodziana, zwariowana miłość.

- Możliwe. Nie odbierz tego źle, nie jestem na niego za to zła. Wiem, że kocha Masę na zabój i cholernie przyjemnie się na nich patrzy, chociaż naprawdę ona nie jest osobą, którą darzę jakimiś większymi uczuciami niż lekka akceptacja.

- Mimo wszystko ciężko patrzeć, jak każdy z rodzeństwa idzie swoim życiem, prawda? - zapytał ze zrozumieniem. - Miałem tak, kiedy Sara wyprowadzała się z domu. Tylko ja zostałem wtedy całkowicie sam. Ty masz jeszcze dziewczynki i Cene.

- Dziewczynki są jeszcze zbyt małe, aby zrozumieć życie. Co do Cene... - zawahała się - on nie jest już tym samym człowiekiem. Ma problemy sam ze sobą.

- Słyszałem, że pokłócili się z Anze. Nigdy bym się tego nie spodziewał, byli przecież nierozłączni.

- Właśnie od tego wszystko się zaczęło. Na początku denerwowała go każda, nawet najmniejsza wzmianka o Lanisku. Teraz udaje, że taki ktoś nawet nie istnieje. Sam gubi się w tym, co czuje.

- Wiesz, o co właściwie im poszło? To musiało być coś grubego, skoro zerwało prawie dwudziestoletnią przyjaźń.

Katia otworzyła usta, jednak nic nie powiedziała. Zaskoczona, zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia. Odkąd mężczyźni przestali się przyjaźnić, nie rozmawiała ze swoim bratem o Lanisku. Bardziej zdziwiło ją jednak to, że nigdy nie usłyszała nic od Anze, chociaż się spotykali i często rozmawiali o przeszłości.

- Nie wiem - odpowiedziała w końcu. - Żaden z nich nic nie mówił na ten temat.

- Żaden? Masz kontakt z Anze? - zdziwił się. - Znaczy wiesz, to w porządku, po prostu zdziwiłem się, bo pewnie Cene nie jest tym zachwycony.

- Nie jest - zgodziła się. - Szczerze, nienawidzi tego, że ciągle spotykam się z Anze. Jednak nie mam zamiaru przestawać. Oczywiście, najbliżej zawsze był z Cene, jednak był też moim przyjacielem. To, że zepsuło się coś między nimi, nie znaczy, że musi między nami.

- Nie chcę wnikać w szczegóły, to nie moja sprawa, ale mam dziwne wrażenie, że mogło pójść o Nastję.

- Może - wzruszyła ramionami. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

Dalsza droga minęła im w ciszy, jednak nie była ona krępująca, po prostu każde z nich zajęło się swoimi myślami. Nawet nie zauważyli, kiedy z powrotem dotarli pod budynek pływalni. Rozstali się, żegnając krótkim uściskiem i każde z nich wsiadło do swojego samochodu.

Matic odjechał, jednak ona ciągle stała na pustym parkingu. Coraz lepiej wychodziło jej udawanie, że wszystko jest okej. Ludzie byli naiwni, chcąc wierzyć, że pomagają, kiedy tak naprawdę nie robili nic.

Prawdą było, że ciągle nie chciała wracać do mieszkania. Dusiła się tam, kiedy była sama. Każde pomieszczenie przepełnione było Anze, którego tak bardzo jej brakowało. Myślami, których nie chciała i emocjami, które ją rujnowały. Nie chciała być teraz sama. A dokładniej, chciała być teraz tylko z jedną osobą.

Nie myślała dłużej, kiedy ruszyła, skręcając w drogę całkowicie odwrotną niż którekolwiek z miejsc, o których wcześniej myślała. Decyzję podjęła praktycznie w kilka sekund.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top