pet (5)

Miłego czytania! ☺️

***

- Naprawdę się postarał - spróbował jeszcze raz ojciec, jednak Katia tylko przewróciła oczami. - Wybaczysz mu?

- Skończycie już? - od godziny ucinała wszystkie komentarze i pytania. - Nie mam czego mu wybaczać.

- Więc - zaczęła pani Prevc - kiedy go poznamy?

- Nie prędko - warknęła. - Nie mam nikogo, okej? To kwiaty od kolegi. Pożarliśmy się wczoraj.

- Ja bym nie wysyłał takiego bukietu tylko koleżance - rzucił Domen.

- Nieważne. Nikogo nie poznacie, bo nie ma aktualnie kogo - urwała temat. - Poza tym, Peter chciał nam coś powiedzieć, prawda?

Wzrok wszystkich przeniósł się na chłopaka, który westchnął ciężko rzucając siostrze piorunujące spojrzenie.

- Nie mówiłem wam wcześniej, bo nie wiedziałem czy to w ogóle wypali, jednak wczoraj dostaliśmy ostateczną decyzję - powiedział na jednym wydechu i rzucił rodzicom niepewne spojrzenie. - Wyprowadzam się.

- Wyprowadzasz się? - zapytała cicho pani Prevc.

- Kilka tygodni temu babcia Miny powiedziała, że chce zmienić otoczenie, przeprowadzić się gdzieś na wieś, odpocząć na stare lata. Wiecie, że mieszkała w centrum Lublany i miała naprawdę ładne, duże mieszkanie. Wczoraj na swoim przyjęciu urodzinowym dała nam papiery. Mieszkanie zostało przepisane na nas, a ona wyprowadza się na wieś, do swojej siostry. Stwierdziła, że mnie i Minie przyda się nasz własny kąt. Szczerze, myślę, że ma rację. Jesteśmy coraz starsi, chyba czas się ustabilizować. Mieszkanie jest świeżo po remoncie, gotowe do zamieszkania, musimy po prostu przenieść tam swoje rzeczy. Jest jeszcze coś. Mina i ja jesteśmy razem już szmat czasu, ostatnio dużo o tym myślałem i... - zamilkł na chwilę, biorąc głęboki oddech. - Chcę się oświadczyć Minie.

Katia otrząsnęła się jako pierwsza i rzuciła się na brata z piskiem. Chwilę później została zgnieciona przez Domena, który również rzucił się na brata. Nie trzeba było długo czekać, aż zrobił to Cene i dziewczynki, chociaż te jeszcze nie do końca rozumiały co się dzieje i z pewnością będą smutne, kiedy dowiedzą się, że Peter nie będzie już cały czas dla nich dostępny. Pani Prevc zalała się łzami, jednak nie były to negatywne łzy. Cieszyła się szczęściem syna i jego dojrzałością, nawet jeśli było jej smutno, że poniekąd traci jedno ze swoich dzieci. Razem z mężem mocno przytulili syna, dumni z jego decyzji.

Rozległa się wielka dyskusja o tym, jak wszystko będzie teraz wyglądać. Katia, korzystając z chwili nieuwagi, wymknęła się z kuchni, biegnąc po telefon do swojego pokoju. Kiedy miała już go w rękach, zauważyła, że ma dwa nieodebrane połączenia od Anze. Natychmiast do niego oddzwoniła.

- Cześć, słońce - usłyszała jego wesoły głos i automatycznie się uśmiechnęła.

- Cześć - odpowiedziała. - Dziękuję.

- Podoba ci się?

- Jest przepiękny, naprawdę. Zakochałam się w nim.

- Cieszę się. Możemy się spotkać?

- Teraz? - przygryzła wargę.

- Jeśli możesz.

- Daj mi dwadzieścia minut, dobra?

- Pewnie - odpowiedział. - Będę za dwadzieścia minut.

Zerwali połączenie, więc dziewczyna zaczęła się ubierać, wdzięczna samej sobie, że wcześniej wzięła prysznic i umyła włosy. Ubrała zwykłe czarne spodnie i luźną, niebieską bluzę z jakimiś nadrukami. Włosy związała w luźnego kucyka i zeszła na dół, gdzie wszyscy sprzątali po śniadaniu.

- Wychodzę na chwilę - oznajmiła.

- Czyli jednak mu wybaczysz - dogryzł jej Peter.

- Nawet nigdy nie byłam na niego zła - westchnęła. - Musimy po prostu pogadać.

- Będziesz na obiad? - zapytała tylko jej mama, wiedząc, że nie ma żadnej mocy zatrzymania córki w domu.

- Postaram się.

Usłyszała, jak pod dom podjeżdża jakieś auto, więc szybko ubrała adidasy i wyszła z domu, zanim reszta domowników rzuciła się do okna. Była wdzięczna, że wczoraj po powrocie do domu zamknęła bramę, dzięki czemu nikt dzisiaj nie mógł rozpoznać samochodu Anze.

- Cześć - uśmiechnęła się na widok chłopaka.

- Cześć - odpowiedział, dając jej mały pocałunek.

Nie rozmawiali w samochodzie. Dopiero, kiedy dojechali do domu chłopaka, ten zaczął mówić.

- To nie powinno tak wyglądać. Okłamałem cię na samym początku, w sumie sam nie wiem dlaczego. Po prostu nie chciałem ci się przyznać, że wcale nie mam treningu, a idę po towar. Powiedziałaś mi, że wiesz o tym, co robię. Nawet przyznałaś się, że sama bierzesz. Jednak co innego jest wiedzieć, a co innego widzieć to na własne oczy. Później jednak stwierdziłem, że nie chcę przepuścić okazji do spotkania się z tobą. Widzisz, Katia, jesteś dla mnie największym narkotykiem i to od ciebie jestem najbardziej uzależniony - zrobił przerwę, patrząc na dziewczynę, która siedziała obok niego. - Przepraszam. Nie wiem co więcej mogę powiedzieć, po prostu kurwa przepraszam. To nigdy nie powinno tak wyglądać. Wiedziałem, że mamy się spotkać, a mimo wszystko zaćpałem. Kiedy cię zobaczyłem puściły mi wszystkie blokady, zacząłem zachowywać się jak zwierzę. Nie dziwię ci się, że zwyzywałaś mnie od najgorszych. Powinnaś mnie wtedy wyjebać z auta, zostawić samemu sobie w takim stanie. Jednak nie zrobiłaś tego, zaopiekowałaś się mną, przywiozłaś tutaj. Widziałem, że chciałaś wyjść, kiedy wyciągnąłem więcej prochów. Boże, nigdy nie powinienem był tego robić. Nie powinienem dawać ci towaru. Broniłaś się przed wciągnięciem tego, przecież doskonale to widziałem. Mimo wszystko prawie cię zmusiłem.

- Nie, Anze, nie było tak. Do niczego mnie wczoraj nie zmusiłeś. To była moja decyzja, żeby to wziąć i zrobiłam to - przerwała mu. - To nie był pierwszy raz, jak brałam cokolwiek. Wiedziałam, jakie są tego konsekwencje. Wiedziałam, że nie będziemy mogli nad sobą zapanować.

- Skrzywdziłem cię. Powinienem o ciebie dbać, robić wszystko, aby tobie było dobrze. Zamiast tego rzuciłem się na ciebie jak drapieżnik na mięso. Nie chcę, żeby to tak wyglądało. Nie chcę, żebyśmy wspólnie ćpali, a potem pieprzyli się bez żadnych uczuć, nie wysilając się nawet na odrobinę czułości. Wczoraj spijaliśmy sobie dragi z ust, pozwalając, aby te całkowicie przejęły nad nami kontrolę.

- Nie skrzywdziłeś mnie - powiedziała. - To było tylko trochę brutalnego seksu. Nie pierwszy raz robiłam to w ten sposób. Jednak nie o to chodzi. To co robimy w łóżku jest w porządku, bo cholera, jesteśmy tylko ludźmi, potrzebujemy tego. Jednak ludźmi, a nie głupimi nastolatkami, Anze, które nie wiedzą co robią. Wiedzieliśmy, że to się tak skończy i oboje jesteśmy temu winni. Teraz, jeśli chcemy, żeby tak nie było, musimy nad tym zapanować.

- Nie skończę z dragami, Katia - chłopak drgnął. - Nie dam rady.

- Wiem - powiedziała. - Ja też nie widzę teraz innego życia, ale zniszczymy się, jeśli będziemy spotykać się codziennie, tylko po to, żeby ćpać i się pieprzyć.

Chłopak zbliżył się do niej, stykając swoje czoło z jej. Pocałował ją delikatnie, a ona z chęcią oddała pocałunek.

- Przystopujmy - powiedział w jej usta.

- Tak, Anze - zgodziła się. - Przystopujmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top