dvaindvajset (22)

- Mieszkała tutaj przez cały ten czas, kiedy nie było jej w domu - powiedział cicho. - Trochę byliśmy razem, trochę się bawiliśmy. Spontaniczne akcje mogłyby być naszym drugim imieniem, jednego dnia byliśmy tutaj, a następnego zwiedzaliśmy Francję. To chyba tam zdałem sobie sprawę, że naprawdę ją kocham. Jednak nigdy jej tego nie powiedziałem, po prostu uznawaliśmy, że razem nam dobrze i tyle. To ciągle nie był związek, chociaż coraz częściej tak o tym mówiliśmy i coraz więcej ludzi tak to widziało. Nikt nie widział drugiego dna tego wszystkiego. 

- Ja widziałem - mruknął Cene. 

- Nie, Cene, nie widziałeś - upierał się Lanisek. - Gdybyś widział, jak twoja siostra upada, nigdy byś jej na to nie pozwolił. Robiłeś jej wyrzuty, że się ze mną widuje, ale nie wiedziałeś, że bierze. W głębi serca cały czas wierzyłeś, że nigdy by tego nie zrobiła i ciągle tliła się w tobie iskierka nadziei, że ja też taki nie jestem, chociaż niczego nie dałeś sobie wyjaśnić. 

- Nigdy nie powiedziałeś mi w twarz, że bierzesz. 

- Mówiłem ci to wiele razy. Widziałeś, że zachowuje się inaczej, czasami płakałem, a chwilę później potrafiłem śmiać się jak głupi z czegoś, co w ogóle nie było śmieszne. Mówiłem ci, że to ćpanie kiedyś mnie zabije, ale ty brałeś to za żart, chłodno analizując sytuacje, bo przecież nie mógłbym brać i skakać jednocześnie, testy by coś wykryły. Otóż nie, z początku brałem substancje całkowicie niewykrywane. Dopiero później, kiedy cała sytuacja zaczęła się pieprzyć, poszedłem po bandzie i ćpałem co wpadło mi w ręce. 

- Szukałeś pomocy, ale nigdy jawnie o nią nie poprosiłeś - zrozumiał nagle Domen, a Anze uśmiechnął się do niego smutno. 

- Pierwszą osobą, której powiedziałem, była Nastja. Nie kochałem jej, nasz związek od początku był tylko po to, aby mieć spokój, nie musieć się nikomu z niczego tłumaczyć. Później byliśmy ze sobą już tylko z przyzwyczajenia. Jednak myślałem, że po takim czasie ona mimo wszystko zrozumie. Nie zrozumiała. Szantażowała mnie, że wszystkim powie, nie przemyślała tylko tego, że ja też mam na nią haka. Papiery o jej chorobie psychicznej znalazłem przypadkowo, chociaż wcześniej często widziałem, jak zażywa jakieś leki. Nie obchodziło mnie, co to było, dopiero później zrozumiałem, że to psychotropy. Rozstaliśmy się z wielkim hukiem, wśród awantury, która nie doprowadziła do niczego. Tak przynajmniej myślałem, dopóki nie zjawił się tutaj Cene, atakując pięścią moją twarz. 

- Powiedziała mi, że ćpasz, później sam nie wiesz co się z tobą dzieje i znęcasz się nad nią, bijesz i katujesz. Nie chciałem w to wierzyć, ale pokazała mi te wszystkie siniaki, przyniosła mi jakieś tabletki, mówiła, że to twoje, że po nich stajesz się inną osobą, jakąś bestią. 

- Sama zrobiła sobie te siniaki, żebyś jej uwierzył - westchnął głośno Anze. 

- Teraz to wiem. Jednak wtedy byłem w niej cholernie zakochany. Totalna porażka, prawda? Zakochać się w dziewczynie swojego najlepszego przyjaciela. Uwierzyłem w każde jej słowo. 

- Nastja była u nas jakiś czas temu - przypomniał sobie Peter. - Pokłóciliście się i to ostro. Wyszła trzaskając drzwiami. 

- Powiedziałem jej wtedy, że mimo wszystko musimy ci pomóc - popatrzył na Anze. - Jednak ona zaczęła krzyczeć, że zmieniłeś jej życie w piekło, że cię nienawidzi, nie chce cię już widzieć na oczy, a ja jestem taki sam jak ty, chcę nią rządzić i zmusić, aby ci pomagała. Strasznie się zezłościła, wrzeszczała, próbowałem ją uspokoić, ale wybiegła z domu. Od tamtej pory nie miałem z nią żadnego kontaktu, chociaż nie raz próbowałem się do niej dodzwonić, pisałem wiadomości, nawet byłem u niej w domu. Dopiero tam dowiedziałem się, co się stało i dlatego znienawidziłem cię aż tak. 

- Co się stało? - zapytał zaciekawiony Domen. 

- Nastja próbowała zabić swojego brata, doszukując się zła we wszystkich mężczyznach. Jej plan się nie powiódł, przynajmniej wtedy i obwiniała o to wszystkich. Wylądowała w szpitalu psychiatrycznym na oddziale zamkniętym, nikt nie ma do niej wstępu. Okazało się też, że od dawna nie brała leków. Myślałem, że zachorowała przez ciebie, że przez ciebie musiała uciekać tak głęboko w swój umysł, że aż go uszkodziła - mruknął w stronę Anze. - Znienawidziłem cię, chciałem, żeby spotkało cię to samo, co ją. Dopiero teraz zaczynam wszystko rozumieć. 

- Taki był jej plan - zakpił cicho Lanisek. - Chciała skłócić mnie ze wszystkimi, żebym został sam na sam z narkotykami. W końcu bym się zaćpał, nikt nie może wytrzymać długo w samotności, a doskonale wiedziała, że właśnie samotności boję się najbardziej. I prawie jej się to udało, ale pojawiła się Katia. 

- I kurwa, musiałeś wciągnąć w ćpanie akurat moją siostrę - zdenerwował się Cene, wstając z kanapy i podchodząc do okna. - Tę dziewczynkę, którą ciągnąłeś za warkoczyki, kiedy była mała. Dokuczałeś jej jak nikomu innemu, ale broniłeś ją własną piersią, kiedy tylko coś było nie tak. Przez tyle lat byłeś jak jej brat! Jak ja, Peter czy Domen. Później zacząłeś patrzeć na nią tak, jak my nigdy nie będziemy. Patrzyłeś na nią jak na kobietę i nie raz miałem ochotę dać ci za to w mordę, ale wiedziałem, że ty nigdy byś jej nie skrzywdził. Nie wykorzystał i nie zostawił. A co zrobiłeś? 

- Masz rację. Skrzywdziłem Katię, ale nigdy tak naprawdę jej nie zostawiłem, wręcz przeciwnie, dałem jej oparcie, którego nie miała. Ona powoli zaczynała tonąć w tym samym gównie co ja, a ja ją z tego wyciągnąłem, tak samo, jak ona mnie. Byliśmy dla siebie ostoją. Przynajmniej do czasu. 

- Co ty pierdolisz? - szepnął Domen. 

- Katia ćpała już przed tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Kiedy spotkałem ją pierwszy raz po dłuższym czasie, tej nocy na Gali Sportu, widziałem, że ona po prostu się zatraca. Później zaczęło się prawdziwe koło fortuny, czasami po prostu siedzieliśmy, patrząc się na siebie nawzajem i nie umiejąc jeszcze nazwać tego uczucia, które się rodziło, czasami ćpaliśmy tak długo razem, aż każde z nas miało odlot, a czasami, przepraszam, ale muszę to powiedzieć, po prostu kończyliśmy w łóżku, używając siebie, aby zapomnieć o wszystkim innym. Byliśmy dla siebie ratunkiem, przynajmniej dopóki nie wypchnąłem ją na głęboką wodę. Mogłem się domyślić, że po tym wszystkim nie będzie miała co ze sobą zrobić i z chęcią wpadnie w ramiona dragów, żeby chociaż trochę ukoić swoją duszę. Tutaj Cene ma rację, skrzywdziłem ją najmocniej, jak tylko mogłem. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top