tri (3)
Więc, wszystkiego najlepszego dla mnie i miłego czytania!
***
Anze był dobrym kierowcą, prowadził ostrożnie, ale jednocześnie pewnie. W tym momencie był jednak bardzo rozproszony, nie mogąc oderwać wzroku od Katii, która siedziała na miejscu pasażera.
- Uwielbiam cię taką - wyznał w końcu. - Wczoraj wyglądałaś obłędnie. Po prostu idealnie. Jednak dzisiaj wyglądasz tak bardzo dobrze, zwyczajnie i zajebiście jednocześnie. Działasz na mnie jak nikt inny.
Katia uśmiechnęła się, ale za chwilę zagryzła wargę, rzucając chłopakowi krótkie spojrzenie. W sekundzie zdecydowała się zadać pytanie, które męczyło ją od rana.
- Czym my jesteśmy, Anze?
Była pewna, że usłyszał jej pytanie, jednak nie odpowiedział. Po chwili skręcił gwałtownie, zatrzymując auto na jakieś polnej drodze i obrócił się w jej stronę.
- Katia, jesteś dla mnie tak ważna, jak nikt. Sam nie wiem jak to się stało, byliśmy jak rodzina, ale dopiero wczoraj zdałem sobie sprawę, że jesteś kimś więcej dla mnie. Nie chcę cię stracić i kiedy obudziłem się dzisiaj rano, najbardziej bałem się tego, że po prostu wyjdziesz bez słowa i tak to wszystko się skończy. Chcę cię, ale nie jestem gotowy na związek.
- Nie wyszłabym tak po prostu. Wiesz czemu? Dlatego, że nie umiem wyjaśnić co czuję. Zapytałam, ponieważ chciałam znać twoje zdanie.
- Już je znasz. I co teraz?
- Nie wiem - powiedziała cicho.
Po chwili w ciszy chłopak westchnął i wyjechał z powrotem na główną drogę. Jechali, nie odzywając się do siebie ani słowem. Dopiero kiedy Anze zatrzymał samochód pod domem dziewczyny, odezwał się po raz kolejny.
- Rano coś brałaś - powiedział cicho. - Wtedy po prostu rzuciłaś się w wir tego, co się działo. Może na trzeźwo też czasami tak trzeba, co? Po prostu wyłączyć myśli i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
- Mamy po prostu być wolni, tak? Wolni razem? Bez ograniczeń, wątpliwości, problemów.
Anze przytaknął, delikatnym kiwnięciem głowy i zamknął oczy, spodziewając się trzaśnięcia drzwiami. Zamiast tego poczuł ciepły oddech na swojej twarzy i delikatny pocałunek.
- Spróbujmy.
***
Weszła cicho do domu, mając nadzieję, że nie zwróci na siebie zbyt dużej uwagi. Była zmęczona i nie miała ochoty na rozmowę z kimś z rodziny. Słowa chłopaka ciągle dudniły jej w głowie, kiedy wchodziła po schodach do swojego pokoju. Nie wiedziała, co dalej będzie, ale postanowiła nad tym nie myśleć. Po prostu przyjęła słowa Laniska, aby rzucić się w wir tego, co się dzieje.
Położyła się na łóżku, uśmiechając się lekko. Zamknęła oczy, jednak nie usnęła, słysząc cichą wibrację telefonu. Uśmiech powiększył się, kiedy zobaczyła trzy emoji z serduszkami, które wysłał jej Anze. Szybko odpisała na wiadomość, pytając, czy spotkają się dzisiaj wieczorem. Wsadziła telefon do kieszeni, wcześniej na szybko przeglądając wiadomości, w tym dużo od braci. Westchnęła i wyszła z pokoju, decydując się jednak na konfrontację z rodziną.
Weszła do salonu, widząc Petera, który rozwalił się na jednej z kanap i leniwie patrzył w telewizor na jakiś kanał sportowy. Cene przyjął podobną pozycję na drugiej kanapie, z tym, że wpatrzony był w ekran swojego laptopa. Domen, rozciągający się na podłodze i czytający coś w swoim smartfonie, zobaczył ją jako pierwszy.
- Siemka - rzucił, sprawiając, że wszyscy podnieśli na nią swój wzrok.
- No cześć - rzuciła się na kanapę obok Petera. - Co słychać?
Zamiast odpowiedzi, usłyszała podejrzliwe pytanie Cene.
- Czyją koszulkę masz na sobie?
Katia popatrzyła w dół i przeklęła w duchu. Zapomniała się przebrać, tym samym ciągle mając na sobie drużynową koszulkę Laniska.
- Pewnie twoją - rzuciła krótko, mając nadzieje, że uda jej się jakoś wybrnąć. - Jednak bardziej Domena, bo jest z was najmniejszy. Petera raczej nie.
Najstarszy brat parsknął krótkim śmiechem, kpiąc z głupiego pytania Cene. Ten jednak wzruszył tylko ramionami.
- Z ciekawości pytałem.
- Luzik - wyszczerzyła się. - A rodzice gdzie są?
- Zabrali dziewczynki na zakupy - odezwał się Domen. - Mówili coś, że będą wieczorem.
Katia była zdziwiona, że jej bracia nie pytają o nic więcej, ale cieszyła się, że udało jej się wyplątać z krępujących pytań. Każdy zajął się swoimi sprawami, dlatego dziewczyna również wyciągnęła telefon, widząc nowe powiadomienie.
Mam dzisiaj trening na pływalni.
Koło tego krótkiego zdania widniało jeszcze dużo smutnych emoji. Dziewczyna westchnęła cicho.
- Macie dzisiaj trening? - zapytała.
- Oszalałaś? Dzień po gali? - rzucił Peter. - Niektórych to by musieli zanieść na ten trening. Tak jak Tepesa my wczoraj nieśli do samochodu, bo biedny usnął głową w kotlecie.
Domen parsknął śmiechem. Katia także delikatnie uniosła kąciki ust, jednak tak naprawdę była zaskoczona, a może też trochę rozgoryczona tym, że Anze ją okłamał. Spędzili ze sobą świetną noc, uroczy poranek, wyjaśnili sobie kilka spraw i złożyli nawet parę obietnic, a to wszystko tylko po to, żeby zacząć łgać już kilka godzin później. Nie sądziła, że to, co postanowili przetrwa długo z takim nastawieniem.
- Nie tylko Jurji skończył w ten sposób. Kilka innych osób też potrzebowały pomocy - sam zachichotał. - Laniska nie widziałem. Szkoda. Na zeszłorocznej gali ciągnęliśmy go z Tilenem bez spodni, bo je gdzieś zgubił. Nastja była taka wściekła. Nawet pojechała inną taksówką, żeby tylko go nie widzieć.
- W tym roku był nawet grzeczny, co nie, Katia? - Domen uniósł brew do góry. - I wyszedł prawie jako ostatni.
- Nie było po nim widać, żeby był bardzo zalany, ale coś tam chlapnął - potwierdziła od niechcenia.
- Byłaś z nim? - zapytał prędko Cene.
- Spotkaliśmy się przy wyjściu - kłamała. - Pytał się czy mam jakiś numer na taksówkę, bo nie miał z kim wrócić. Pogadaliśmy chwilę i stwierdziłam, że Domen i tak ma jeszcze miejsce w samochodzie, więc wrócił z nami.
- Gdzie ty byłaś w nocy w ogóle?
Katia podniosła jedną brew, widząc, że Cene jest zdecydowanie zbyt podejrzliwy.
- Przeprowadzasz wywiad? - zapytała. - Spałam u koleżanki. Dawno się nie widziałyśmy, a na gali nam się dobrze gadało.
- To dlatego zniknęłaś na gali. Mama cię szukała, dlatego do ciebie dzwoniliśmy wszyscy, ale nie odbierałaś - powiedział, nie przejmując się pytaniem siostry.
- Miałam telefon wyciszony, dopiero jak wróciłam do domu to wzięłam go do ręki - wytłumaczyła z przepraszającym uśmiechem. - A na gali rzeczywiście siedziałyśmy w jednym miejscu. Mogliście nas nie widzieć.
Katia zerknęła na telefon, kiedy mężczyźni zajęli się rozmową między sobą. Nie spodziewała się, że Anze odezwie się jeszcze dzisiaj, zwłaszcza, że nie odpisała na jego poprzednią wiadomość. To właśnie dlatego zdziwiła się, widząc kolejną wiadomość od chłopaka. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Ciągle mam trening, jednak dam radę się wyrwać. To o której?
Odpowiedziała szybko i zablokowała telefon. Westchnęła cicho, czując się jak idiotka. Nawet jeśli chłopak do końca nie mówił jej prawdy, a nawet kłamał, to przecież miał do tego prawo. Zdecydowali się na wolny związek. Chcieli uniknąć odkrywania się całkowicie przed drugą, podejrzliwości, niepewności. Mieli po prostu czuć się dobrze w swoim towarzystwie, bez żadnych zbędnych emocji.
Po chwili przemyślenia zdała sobie sprawę, że nie może cały czas nocować poza domem. W końcu wszyscy zaczną się domyślać, że coś jest nie w porządku. Napisała jeszcze jedną wiadomość.
Podjadę po ciebie pod pływalnie, okej? Będę musiała wrócić jakoś do domu później.
Nie musiała czekać długo na odpowiedź. Anze nie podobało się, że nie będzie u niego nocować, ale w końcu się zgodził. Jego wiadomość kończyła się mnóstwem całujących emoji, które sprawiły, że Katia od razu się uśmiechnęła.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała braci.
- Masa pracuje, więc pewnie pojadę do klubu i posiedzę z nią trochę, żeby się nie nudziła - mruknął Domen.
- Mnie nie ma - Peter przeciągnął się leniwie. - Znikam dosłownie za chwilę, bo babcia Miny ma urodziny. Pewnie cała rodzina będzie u niej nocować, więc ja też zostanę.
- A ty? - dopytała Cene, który wzruszył ramionami.
- Siedzę w domu, nie mam żadnych planów.
- Świetnie - ucieszyła się. - Powiesz rodzicom, że byłam w domu, żeby się nie martwili.
- Znowu nie będzie cię na noc? - zainteresował się Peter.
- Postaram się wrócić, ale jak już to późno - odpowiedziała. - Idę do siebie, chyba się prześpię chwilę.
Wstała z zamiarem wyjścia z salonu, a chwilę później zrobił to Peter. Zatrzymał ją, kiedy zaczęła wchodzić po schodach.
- Nie musisz mi się spowiadać i nie potrzebuję twoich zeznań - zaczął. - Jednak jestem twoim bratem i mam prawo, a nawet obowiązek się o ciebie martwić. Jesteś dorosła, Kati, wiem o tym, dlatego nie będę prawić ci kazań. Nieważne co, gdzie i z kim robisz, po prostu na siebie uważaj, dobrze?
Popatrzyła uważnie w oczy brata, aby po chwili mocno się w niego wtulić. Wiedziała, że taka odpowiedź mu wystarczy. Wiedziała też, że Peter zaakceptuje wszystko, co wkrótce się stanie. Chociaż sama nie wiedziała, co przyniesie jej przyszłość, była bardziej niż szczęśliwa, mając kogoś, kto mimo wszystko będzie przy niej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top