petintrideset (35)
Przepraszam, że rozdział pojawia się po tak długim czasie. I nie obiecuję, że następne będą pojawiać się częściej. Mam naprawdę ciężki okres w życiu, ale postanowiłam, że doprowadzę tę książkę do końca i zrobię to.
Miłego czytania, zostawcie po sobie jakiś ślad! :) I oczywiście najwspanialsze życzenia na Nowy Rok! Bądźcie szczęśliwi, kochani.
***
Widział łzy w oczach dziewczyny, kiedy ta wychodziła z pływali, dlatego szybko wysiadł z auta, podbiegając do niej.
- To dobre łzy - zapewniła go szybko, mocno się w niego wtulając. - Nie spodziewałam się, że wokół mnie jest tak wiele ludzi, którzy chcą mojego dobra. Sztab był taki wyrozumiały, sami doradzili mi zakończenie kariery, jednocześnie obiecując, że świat sportu nigdy o mnie nie zapomni. To było takie cudowne. I nie sądziłam, że ktoś może cieszyć się tak bardzo z mojej ciąży. Trener nie ukrywał radości i powiedział, że będziemy najlepszymi rodzicami, nawet jeśli był zszokowany naszym związkiem.
- Cieszę się, że wszystko dobrze się ułożyło - złożył na ustach dziewczyny szybki pocałunek.
- Jutro mają podać do prasy informacje o zakończeniu przeze mnie kariery. To ciągle nieco smutne, ale teraz będzie już tylko lepiej, prawda?
- Prawda - potwierdził z uśmiechem. - Czekają nas jeszcze tylko dwie okropnie ciężkie rozmowy.
- Powinniśmy zadzwonić do Petera i poprosić, aby przyjechał do rodziców. W końcu łatwiej powiedzieć od razu im wszystkim niż tłumaczyć wszystko każdemu z osobna.
- Rzeczywiście nie przemyślałem tego, że Petera może nie być w domu rodzinnym - skrzywił się. - Zadzwonię do Domena, co? Załatwi to.
Dziewczyna zgodziła się, kiwając głową i już po chwili Anze wyjechał z parkingu przy pływalni, kierując się w nieznaną Katii stronę. Jednocześnie wybrał numer najmłodszego Prevca i ustawił telefon na tryb głośnomówiący. Nie musieli długo czekać, aż chłopak odbierze połączenie.
- Miałem przez ciebie totalnie przesrane - powiedział na wstępie, wprawiając Anze w lekkie wyrzuty sumienia.
- Co się stało?
- Wyjechałeś, kiedy byłem totalnie zalany, praktycznie niczego mi nie tłumacząc. Kilka godzin po twoim przyjeździe Masa zastała mnie zarzyganego w pokoju, wrzeszcząc tak głośno, że jestem nieodpowiedzialnym dupkiem, że przybiegła matka. Szybko zauważyły twoje rzeczy i zaczęły wypytywać, gdzie jesteś, ale nie mówiłem im prawdy, bo przecież wszyscy byliby wstanie zapierdalać za tobą do tej pieprzonej Norwegii. Więc dostałem jeszcze większy opierdol, nie pomogło nawet to, że ojciec się za mną wstawił. Nikt się teraz do mnie nie odzywa, wielkie dzięki, stary.
- Przepraszam, chłopaku - powiedział Lanisek, naprawdę żałując, że w wirze nowych informacji zapomniał o bezpiecznym ogarnięciu przyjaciela.
- Wybaczam ci tylko ze względu na Katię - odpowiedział łaskawie. - Jesteś w tej Norwegii? Znalazłeś ją?
- Właściwie, jesteśmy już w Słowenii.
- Co? Katia jest z tobą? - wrzasnął chłopak.
- Jestem - odezwała się ze śmiechem dziewczyna.
- Naprawdę nie wierzę. Cholera jasna, Katia, tęskniłem jak szalony. Przyjedziecie do nas?
- Wieczorem - odpowiedział Anze. - I właśnie dlatego dzwonię.
- Nie, nie przygotuję gruntu. Myślę, że matka mogłaby zabić mnie miotłą, gdybym wyszedł ze swojego pokoju.
- Nie, Domen, nie będzie żadnego szykowania gruntu. Po prostu chcemy wam wszystko wyjaśnić, bo wszystko się teraz zmieni. I chcielibyśmy, żeby był przy tym Peter.
- Nie zostaniecie w Słowenii, prawda? - zapytał po chwili ciszy.
- Prawda - westchnął Anze. - Jednak nie tylko o to chodzi.
- W porządku, wierzę, że wiecie co robicie. Zaraz zadzwonię do Petera i powiem mu, żeby przyjechał.
- Dziękujemy - powiedziała Katia. - Kocham cię, Domen.
- Pewnie, nie ma problemu. Czekam na was, ale nikomu nic nie mówię. I też cię kocham, siostrzyczko.
Rozłączył się, nie czekając na pożegnanie i Katia uśmiechnęła się lekko. Domen zawsze był tym, który cholernie się o nią troszczył, była między nimi ta dziwna, bliźniacza więź, której nikt nie umiał opisać. I to właśnie Domen na samym początku był najbardziej podejrzliwy w stosunku do Anze, a teraz stał twardo po ich stronie, gotowy chronić ich mimo wszystko. Poczuła delikatny smutek, kiedy zdała sobie sprawę, że przez narkotyki ominęło ją tak dużo z życia jej rodziny. Nie zauważyła, że Peter już całkowicie założył własną rodzinę, Cene postanowił uczęszczać do psychologa, aby poradzić sobie z przeszłością, a Domen tak bardzo dojrzał. Nie chciała już nawet myśleć o tym, jak wiele ominęła z życia sióstr, które przecież były najmłodsze i każdy dzień przynosił dla nich ogromne zmiany.
Anze położył delikatnie dłoń na jej kolanie, przerywając jej rozmyślenia. Nakryła ją swoją i zachichotała, widząc o ile jest mniejsza. Zacisnęła ich ręce razem, nie puszczając nawet wtedy, kiedy chłopak widocznie się spiął. Parę minut później zaparkował samochód przed jednym z wielu jednorodzinnych domków i westchnął ciężko.
- Muszą się dowiedzieć - szepnęła, uspokajająco głaskając jego dłoń.
- Wiem - odpowiedział równie cicho.
Wyszła z samochodu pierwsza, wiedząc, że chłopakowi będzie ciężko zrobić to z własnej woli, jednak niedługo później zrobił to samo. Podeszła do ogrodzenia i wyciągnęła przed siebie rękę, uśmiechając się lekko. Anze pokręcił szybko głową, po czym westchnął i chwycił jej dłoń. Przeszli przez bramkę, stając przed drzwiami i po chwili wahania, Lanisek zapukał w drzwi. Wiedział, że to ciągle jego dom i nie musiał prosić o wejście do niego, ale mimo wszystko czuł się tutaj obco i niezręcznie.
- Czuję się tak, jakbym był tutaj pierwszy raz. Jakby całe moje życie zaczęło się dopiero w osiemnaste urodziny, kiedy zacząłem żyć sam - rzucił krótko.
Katia uśmiechnęła się do niego smutno, jednak nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż drzwi uchyliły się, ukazując niewysoką kobietę z małym uśmiechem na ustach, który przeradzał się w szok, gdy patrzyła na gości.
- Anze! - wykrzyknęła w końcu, a jej oczy niebezpiecznie się zaszkliły. - Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że tutaj przyjdziesz. Wejdźcie, proszę.
- Jest ojciec? - zapytał twardo, nie patrząc na kobietę.
Poczuł, jak jego ukochana mocniej ściska jego dłoń. Nie przejął się tym, tak samo jak wyrazem twarzy matki, wykrzywionym w smutnym grymasie. Kobieta pokiwała lekko głową, wskazując na salon.
- Pójdźcie tam, dobrze? Ja zaraz do was dojdę - powiedziała płaczliwie i zostawiła ich samych w przestronnym korytarzu.
- Wygląda na to, że naprawdę się przejęła - szepnęła cicho dziewczyna.
- Nosi obrączkę - mruknął tylko.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Może coś się zmieniło, co? Może na lepsze? Nie każdy tkwi w przeszłości, kochanie. Życie toczy się dalej.
Anze nie odpowiedział, po prostu prowadząc ją do salonu, gdzie rzeczywiście siedział mężczyzna. Podniósł się szybko, kiedy zauważył, kto wchodzi do pomieszczenia.
- Anze - szepnął cicho.
Przeskanował ich wzrokiem, uśmiechając się na widok ich złączonych dłoni. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał dopiero powrót kobiety.
- Może się czegoś napijecie? - zapytała uprzejmie.
- Nie silmy się na uprzejmości, dobrze? Jesteśmy tutaj, ponieważ chcemy być sprawiedliwi wobec was, macie prawo wiedzieć o tym, że spodziewacie się wnuka. Powinniście też wiedzieć, że nie planujemy zostać dłużej w Słowenii.
- Anze! - krzyknęła zaskoczona dziewczyna.
Wiedziała, że jej ukochany nie ma w planach jakiejkolwiek zgody z rodzicami, jednakże uważała, że zasługiwali oni na coś więcej niż suche fakty, całkowicie wyjęte z ich życiorysów.
- Anze, kochanie, synku - odezwała się płaczliwie kobieta. - Tak bardzo cię z ojcem przepraszamy. Jest nam tak przykro, że przejrzeliśmy na oczy dopiero w momencie, w którym ciebie nie było już w naszym otoczeniu. Przysięgam ci, że robiliśmy wszystko, aby to naprawić. Aby naprawić nas, nasz związek i to małżeństwo.
Lanisek przygryzł wargę, uważnie patrząc na rodziców.
- Udało się wam?
Małżeństwo złączyło delikatnie swoje dłonie, uśmiechając się lekko do siebie. Nie potrzeba było słów, aby wiadomo było, że wszystko między nimi jest w porządku.
- Synku, nigdy nie wybaczymy sobie tego, ile przeszedłeś przez nas. Nie mieliśmy pojęcia, czy chciałbyś nas z powrotem w swoim życiu. Myśleliśmy, że być może masz już wszystko ułożone i baliśmy się, że wszystko ci zniszczymy. Po raz kolejny.
- Niczego nie miałem ułożonego, mamo. Wszystkie swoje błędy prawie przepłaciłem życiem - popatrzył na swoją ukochaną, która teraz ocierała załzawione oczy. - Jednak teraz to już nieważne. To tylko przeszłość, jest już zamknięta.
- Naprawdę będziemy dziadkami? - zapytał w końcu mężczyzna.
- Naprawdę - zachichotała cicho Katia. - To było niespodziewane, ale tak, spodziewamy się dziecka.
- I teraz nareszcie jesteśmy cholernie szczęśliwi - dodał Anze, mocno przytulając do siebie dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top