osemindvajset (28)
Cześć, kochani!
Mam dla was dwie informacje - po pierwsze, wczoraj wybiło 1.5K wyświetleń pod tą książką! Bardzo dziękuję, jesteście wspaniali! A po drugie, niedawno skończyłam pisać ostatni rozdział i mogę wam już zdradzić, że powoli zbliżamy się do końca, ponieważ cała książka liczy sobie 38 rozdziałów.
A ten rozdział, zgodnie z obietnicą, dedykuję MrsJelar, czyli największej fance tej książki! (kazała mi tak napisać, przysięgam!)
W każdym bądź razie, ogromnie dziękuję Emila, jesteś najlepsza! <3
Miłego czytania!
***
- Odprowadzić cię? - zapytał Liam, patrząc na dziewczynę, która właśnie składała koc.
- Jeśli nie masz co ze sobą zrobić - odpowiedziała z uśmiechem.
- No tak się składa, że nie mam. Zacząłem powoli pakować swoje obrazy i notatki z poszczególnych dni. Nie mam w sumie niczego więcej, chociaż mogłoby się wydawać, że przez rok trochę się tutaj nagromadziło.
- Boisz się powrotu?
- Raczej nie - wzruszył ramionami. - Po prostu będę jednym z wielu ludzi, którzy w jakimś celu są w Londynie i pewnie nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Pewnie bałbym się bardziej, gdybym musiał stanąć twarzą w twarz z rodziną lub znajomymi. Teraz po prostu zaczynam wszystko od nowa. Pytasz, ponieważ ty się boisz, prawda?
- Tak - westchnęła. - Chcę wrócić,już teraz jestem tego pewna, po prostu nie wiem jak to zrobić. Mam tak po prostu wejść do domu i się przywitać? Zacząć się tłumaczyć?
- Nikomu nie musisz się tłumaczyć, pamiętaj o tym. Nie zrobiłaś niczego złego, po prostu ratowałaś siebie i swoje życie. W żadnym wypadku nie powinnaś mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.
- Nie mam wyrzutów sumienia, naprawdę, czuję się w porządku ze wszystkim, co się stało. Po prostu nie wiem jak teraz wrócić do normalności.
- Co zrobisz jako pierwsze? Kiedy wrócisz do Słowenii?
- Nie wiem - zaśmiała się cicho, patrząc rozbawionym wzrokiem na chłopaka. - Dlaczego pytasz akurat o to?
- Próbuję ci stworzyć jakiś prowizoryczny plan!
- Naprawdę jeszcze o tym nie myślałam. Na samym początku na pewno chcę zobaczyć się z Anze. Musimy sobie wszystko w końcu wyjaśnić, ale przede wszystkim po prostu być przy sobie. Później będę musiała zmierzyć się z rodziną i mam ogromną nadzieję, że Anze pojedzie ze mną.
- A tam po prostu przywitasz się z nimi wszystkimi, mówiąc, że ogromnie za nimi tęskniłaś, że ich kochasz, ale nie będziesz rozmawiać o tym co się działo, bo rozpoczynasz nowy etap w życiu.
- Myślisz, że oni tak po prostu odpuszczą? Nie będą chcieli odpowiedzi na nurtujące ich pytania?
- Z pewnością będą chcieli, jednak ty niczego nie musisz im mówić. Dlaczego nie masz obiekcji przed pójściem do Anze i wyjaśnieniem z nim wszystkiego, a obawiasz się reakcji rodziny?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Widzę Mariję, przejdę się już sama. Dziękuję za dzisiejszy dzień i za to, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma mowy - przytrzymał ją za nadgarstek, kiedy zaczęła się oddalać. - Co się dzieje?
- Nie potrafisz odpuścić, prawda? - westchnęła. - To po prostu strach. Anze jest dla mnie wszystkim. Widział mnie w totalnie każdej sytuacji, ćpał razem ze mną, później nie puszczał, kiedy miałam odloty. Spędziliśmy razem najlepsze i najgorsze chwile w życiu, chociaż to, co było między nami tak naprawdę było tylko szybkim epizodem. Jednak jestem pewna, że teraz stworzymy razem już coś prawdziwego.
- Więc? W czym problem?
- W tym, że rodzina miała o mnie całkowicie inne zdanie. Byłam pierwszą córką swoich rodziców, po dwóch synach i nawet kiedy mama była ze mną i z Domenem w ciąży, do samego końca spodziewała się dwóch chłopców. Byłam ich oczkiem w głowie, poświęcali dla mnie wszystko, ogólnie dla nas, ładowali w brud pieniędzy we wszystkie swoje dzieci, wierząc, że te wyrosną na porządnych ludzi. Poświęcali nam cały swój wolny czas, rozmawiali o wszystkim. A ja co zrobiłam? Zawiodłam ich na całej linii, stając się człowiekiem przed którym zawsze mnie ostrzegali.
- Katia, naprawdę? Dziewczyno, weź się w garść. Nie znam twojej rodziny, ale z samych opowieści doszedłem do tego, że jest ona naprawdę świetna. Więc masz świetną rodzinę, ludzi, którzy cię kochają, a obawiasz się, że odrzucą cię po tym, jak trochę pobłądziłaś w życiu? Wstydem jest robienie krzywdy innym ludziom i słabszym od siebie. Nie jest wstydem nie radzić sobie w życiu. Wtedy szuka się pomocy i ty trafiłaś na człowieka, który ci pomógł. Po prostu wróć do ludzi, którzy cię kochają i pokaż im, że się podniosłaś.
Katia popatrzyła na niego załzawionymi oczami. Zbliżyła się do chłopaka, który wyciągnął ręce przed siebie. Nie zastanawiając się dłużej wpadła w jego objęcia, zaczynając głośno płakać, czego nie robiła ani razu od przyjazdu tutaj. Liam głaskał ją uspokajająco po włosach, szepcząc ciche słowa pocieszenia. Nawet nie pomyślał o tym, aby się cofnąć, wiedząc, że dziewczyna w końcu musi się wypłakać. Skoro była pewna swojej decyzji i chciała wrócić, to był to ostatni krok, aby zacząć wszystko od nowa. Razem ze słonymi łzami poniekąd zostawić swoją przeszłość.
***
- Stary, naprawdę, jesteśmy nowym lokalem, praktycznie co wieczór mamy tutaj zapierdziel taki, że nie mam czasu patrzeć po ludziach. Jednak powiedzieliście, że ta dziewczyna mogła zachowywać się nienaturalnie, tak? Myślę więc, że jej tutaj nie było. Naprawdę nie jesteśmy aż taką speluną jak konkurencja, ludzie przychodzą tutaj głównie się pobawić i napić, najczęściej ze znajomymi, wątpię więc, że przeoczyłbym samotną dziewczynę. Również nie kręci się tutaj nie wiadomo jaka dilerka. Pewnie, jak w każdym klubie znajdziesz tutaj kogoś, kto jara ziółko czy nawet coś wciągnie, ale nigdy nie dopuszczamy do sytuacji, żeby komuś tutaj stała się krzywda.
Anze spojrzał na Domena, parskając wściekle. Ciągle nie miał pojęcia, gdzie może być Katia i chociaż chciał nie wierzyć młodemu barmanowi, to nie widział powodu, aby ten ich okłamywał. Usiadł na wysokim krześle barowym i zamówił dwa piwa, jedno popychając w stronę Prevca. Barman wrócił do czyszczenia szklanek, zostawiając ich samych.
- Jest jeszcze jeden klub tutaj do sprawdzenia. Jednak naprawdę myślę, że to na nic. Niczego się nie dowiemy w takich miejscach.
- Ja pierdole, czy naprawdę tak trudno jest powiedzieć komuś co się widziało lub może słyszało? - denerwował się Anze.
- Anze, postaw się na miejscu barmanów czy nawet tego chłopaka z którym przed chwilą rozmawiałeś. Pomyśl sobie, że przychodzi do ciebie do pracy obca osoba i wypytuje o dziewczynę, która była sama w takim miejscu w środku nocy. Od razu przychodzi ci na myśl, że była pijana, być może też naćpana. Teraz zaginęła, a może wcześniej narobiła jakiś głupot? Nie chciałbyś być w to zamieszany. Masz własne życie, pracę, która jest ci konieczna, aby jakoś się utrzymać i nie chcesz mieć problemów ani w życiu osobistym, ani u szefa, jeśli się dowie, że coś sypnąłeś i przez to klub nachodzą jacyś ludzie.
Anze mruknął coś niezadowolony, energicznie przechylając szklankę i dopijając resztę piwa. Bawił się szkłem w dłoni, aż w końcu zdecydował się zapłacić rachunek i obaj wyszli z baru, wracając do domu. Domen próbował uspokoić przyjaciela, jednak ten nawet nie słuchał jego słów, pogrążony w własnych myślach. Jedno było pewne - podda się dopiero wtedy, kiedy Katia będzie w jego ramionach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top