osem (8)

Propozycja noclegu przedłużyła się jeszcze na propozycję wspólnego śniadania, a później także obiadu. Dopiero koło piętnastej udało im się wsiąść do samochodów i wrócić do Kranj. Rozdzielili się dopiero po wjeździe do miasta, ponieważ Peter jechał do Miny, a Anze musiał odwieźć Katię do domu.

Lanisek przygryzł wargę, pukając palcami w kierownicę. Nie chciał mówić dziewczynie o tym, co stało się wczoraj w nocy i o Peterze, który teraz wie o ich... no właśnie. Związku? Zdecydowanie chłopak myślał, że są w związku. Jednak on sam nie był pewien czym są. Na początku mieli po prostu być. Czymś nieokreślonym, po prostu dobrze się bawiąc ze sobą. Teraz wszystko się zmieniło, skomplikowało. Pojęcie miłość było mu obce, ponieważ nigdy tak naprawdę tego nie czuł. W tym momencie gubił się w swoich uczuciach. Nie wiedział co czuł do dziewczyny, ale chciał dla niej wszystkiego, co najlepsze i zrobiłby wszystko, aby była szczęśliwa. Dlatego w końcu odezwał się, nie chcąc zatajać przed nią prawdy.

- Miałem wczoraj pogadankę z Peterem. W sumie, ciężko to nazwać pogadanką. Przyparł mnie do ściany i troszkę pogroził.

- Żartujesz! - krzyknęła zaskoczona dziewczyna.

- Niestety nie żartuję - westchnął.

- Co mu powiedziałeś?

- Nic. Najpierw próbowałem mu tłumaczyć, że nie jesteśmy razem, ale w nawet nie chciał słuchać, powiedział tylko, że nie jest głupi i ślepy, pogadał chwilę, a później przerwała mu Mina.

- Ale się porobiło - mruknęła dziewczyna. - Nie wiem nawet co powiedzieć.

- Powiedział, że nie póki co zachowa to dla siebie, ale będzie mnie obserwował.

Katia nie odpowiedziała, najwidoczniej nie wiedząc, co ma powiedzieć. Westchnęła tylko i na nowo zapatrzyła się w mijający krajobraz. Chłopak rzucił jej krótkie spojrzenie, po czym położył dłoń na jej udzie. Dziewczyna nakryła ją swoją, o wiele delikatniejszą i mniejszą, jednak ciągle nie patrzyła w jego kierunku.

- Co się dzieje? - zapytał w końcu. - Hm?

- Wiem, rozmawialiśmy już o tym, co jest między nami. Jednak nie rozumiem, naprawdę chcesz trzymać to do końca życia w tajemnicy? Przecież to bez sensu.

- Do końca życia to chyba za dużo powiedziane, nie?

- Skoro tak uważasz - odpowiedziała dziewczyna.

- Kuźwa, Katia, co chcesz powiedzieć? Pieprzymy się i czasami gdzieś razem wychodzimy. Poza tym, razem ćpamy, siedząc u mnie i nic nie robiąc.

- Nie wiedziałam, że widzisz to w ten sposób.

Akurat stanęli pod jej domem, więc dziewczyna odpięła pasy, chcąc wychodzić z auta. Anze złapał ją za rękę.

- Przepraszam. Nie myślę tak, naprawdę. Sam nie wiem co o tym myślę. Na początku to wszystko wydawało się takie łatwe, miało być po prostu fajnie. Tymczasem się trochę skomplikowało. Jednak nie chcę odpuszczać. Katia, naprawdę jesteś dla mnie cholernie ważna.

- W porządku - westchnęła. - Też przepraszam, nie powinnam nawet tego zaczynać.

- Okej - uśmiechnął się. - Widzimy się wieczorem?

- Pewnie - odpowiedziała, na pożegnanie delikatnie całując go w usta.

Anze odjechał spod domu dziewczyny, jednak nie wrócił od razu do domu, chociaż wcześniej miał taki plan. Udał się do samego centrum, gdzie znajdował się jedyny interesujący go teraz sklep. Westchnął i zastanowił się, czy na pewno robi dobrze. Niby rozstali się z Katią w zgodzie, ale czuł, że ciągle coś jest nie tak, a wszystko przez jego głupie zachowanie. Popatrzył na witrynę sklepu jubilerskiego przed którym zaparkował auto. Przez chwilę obawiał się, że jeśli zrobi to, co chce, dziewczyna stwierdzi, że chce kupić ją i jej wybaczenie. Szybko jednak przypomniał sobie, że Katia nie jest jak Nastja, która tylko czekała na prezenty i okazję, aby jak najwięcej zyskać. Zdecydowanie wyszedł z samochodu, kierując się w stronę sklepu. Przywitał się z ekspedientką, od razu zmierzając w stronę, która najbardziej go interesowała. Oglądał pierścionki, aż wybrał ten jeden, który był idealny.

- To białe złoto, oczywiście wysokiej próby i czysty brylant - uśmiechnęła się kobieta, pakując ozdobę do malutkiego, lecz eleganckiego pudełeczka. - Przyszła narzeczona będzie zachwycona, zapewniam pana.

- To nie zaręczynowy - zaśmiał się Anze, odbierając od niej pakunek. - Jednak mam nadzieję, że i tak będzie zachwycona.

- Oh, przepraszam - zarumieniła się delikatnie dziewczyna. - Zdecydowanie pańska dziewczyna oniemieje z wrażenia.

***

Przyjedź do mnie.

Lanisek zmarszczył brwi, widząc odpowiedź. Obudził się parę chwil temu i od razu napisał do Katii, aby dowiedzieć się o której i gdzie się dzisiaj spotykają. Zdecydowanie nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Nie chodziło już nawet o to, że przeprowadzili dzisiaj rozmowę na temat ujawnienia się. Jeśli Katia aż tak bardzo tego chciała, to było to w porządku. Jednak ostatnio bardzo rzadko przebywał w domu Prevców i z całą pewnością nie chciał widzieć się z Cene.

Do ciebie?

Zamiast dźwięku kolejnej wiadomości, usłyszał dźwięk przychodzącego połączenia. Odebrał telefon, trzymając go przy uchu ramieniem, ponieważ właśnie wycisnął na dłonie piankę do golenia.

- Co tam, słońce?

- Naprawdę możesz przyjechać do mnie - powiedziała dziewczyna. - Zawsze siedzimy u ciebie w mieszkaniu lub wychodzimy gdzieś na miasto. Później musimy jeździć, odwozić się i wracać. Może w końcu czas na spokojny wieczór, co? Rodzice i tak będą siedzieć z dziewczynkami w salonie, Peter ciągle nie wrócił, Domen pewnie gdzieś wyjdzie, a Cene zaszyje się u siebie.

- Nie jestem pewien - westchnął.

- Daj spokój - jęknęła przeciągle. - Przyjedziesz? Proszę!

- Katia...

- Proszę!

- W porządku - poddał się, słysząc jej błagalny ton. - Przyjadę.

- Wiedziałam, że zrobisz to dla mnie, kochanie! Czekam!

Dziewczyna rozłączyła się, a Anze w spokoju dokończył golenie. Nie zajęło mu długo zebranie się i już po chwili zmierzał w kierunku domu Prevców. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu, nie chcąc być nieprzygotowanym na wizytę. Pomyślał o Katii i sobie, kupując trochę przekąsek i wina, a także trochę słodyczy dla dziewczynek, mając nadzieję, że Julijana nie będzie suszyć mu za to głowy. On po prostu nie wierzył w zapewnienia o spokoju. W domu, do którego zmierzał, wiecznie działy się jakieś szaleństwa, często za sprawą dwóch małych potworów - Niki i Emy. Wolał być na to przygotowanym.

Podziękował sobie za to w myślach kilka chwil później, kiedy wymordowany przez dzieci kładł się na łóżku Katii, która szła za nim, chichocząc zawzięcie. Dziewczyna zamknęła drzwi i ruszyła w jego stronę, z zaczepnym uśmieszkiem siadając okrakiem na jego biodrach.

- Będziesz się nade mną znęcać tak, jak twoje siostry przed chwilą? - stęknął.

- Nie - mruknęła, całując powoli jego usta. - Będę znęcać się nad tobą jeszcze bardziej.

Mówiła prawdę, ponieważ już po chwili ściągała koszulkę chłopaka, obcałowując wszystkie jego wrażliwe miejsca, jednocześnie trzymając mu mocno ręce, aby ten nie mógł jej dotknąć. Anze był jednak silniejszy, wyrywając się i górując nad dziewczyną, która piszcząc starała się wyrwać. Po kilku czułych pocałunkach jednak poddała się, przyjmując z cichym jękiem każdą kolejną pieszczotę, którą chłopak doprowadzał ją do szaleństwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top