devetnajst (19)
Podniósł się z bólem, czując, że jego żebra zdecydowanie są całe w siniakach. Wszedł do łazienki, wypluwając do umywalki krew, którą wypełnione były całe jego usta, a później usiadł na rogu wanny, chowając twarz w dłoniach. Wszystko działo się tak cholernie szybko, że sam już nie rozpoznawał rzeczywistości. Jeszcze chwilę temu miał wszystko. Teraz nie ma już nic.
Żałował wszystkiego, co zrobił. Dał ponieść się emocjom, a również naćpał się tak bardzo, że stracił nad sobą panowanie. Skrzywdził Katię, sprawił jej fizyczny ból, popychał, a później trzymał tak mocno, że na delikatnej skórze dziewczyny od razu pojawiły się siniaki. Powiedział w jej stronę tak wiele krzywdzących słów, a żadne z nich nie było prawdą. Kochał dziewczynę najbardziej na świecie.
Sam nie wiedział co teraz ze sobą zrobić. Chlał całą noc, później cały dzień. Następną dobę dochodził do siebie. Potem poszedł na trening, jego skoki były koszmarne, a on rozpływał się, pomimo niskiej temperatury na zewnątrz. Czuł gorącą krew, płynącą jak wodospad w jego żyłach. Pełną jakiegoś świństwa, którego nie wykryją testy. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Wyszedł z łazienki, sięgając do szafki. Wyciągnął z niej biały proszek, wysypując go na blat. Zręcznie rozdzielił go na wąskie paseczki, sięgając po zrolowany banknot. Szybko wciągnął narkotyk. Od razu poczuł, że jego serce zaczyna bić mocniej, chociaż wcale na to nie zasługiwało. Ciśnienie wzrosło, przez co dźwięczało mu w uszach. Zamazał mu się obraz, jednak wciągnął jeszcze jedną kreskę.
Ostatkiem sił dostał się na łóżko. Kręciło mu się w głowie, kiedy zamglonym wzrokiem patrzył w sufit. Nie czuł nawet, kiedy po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Zemdlał, ostatkiem sił myśląc, że chyba najlepiej byłoby się teraz zabić.
***
- Mogłem ją zatrzymać siłą, pobiec za nią, cokolwiek - mamrotał Cene, siedząc po turecku na podłodze. - Ona się nie znajdzie.
Peter chodził po całym salonie, pogrążony w swoich myślach. Nie miał pojęcia, gdzie może być Katia i martwił się tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Był wściekły na Laniska, na całą tą chorą sytuację, a jeszcze bardziej na siebie, że na to wszystko pozwolił. Ględzenie młodszego brata wkurzało go jeszcze bardziej, dlatego w końcu nie wytrzymał, podchodząc do niego i szarpnął nim mocno, stawiając go do pionu.
- Przestań pierdolić głupoty, uspokój się i weź się kurwa do życia. Trzeba ją znaleźć, rozumiesz? Więc nie użalaj się nad sobą, tylko siadaj tutaj ze wszystkimi i myśl, co dalej! - niemal rzucił brata na kanapę.
- Peter, uspokój się! - zareagowała w końcu Mina. - Nerwy w niczym tutaj nie pomogą.
- Nie mogę, do cholery! Nie wiem co mam robić!
- Nikt z nas nie wie! - wrzasnęła, zdenerwowana na narzeczonego, który patrzył na nią tak wściekle, jak jeszcze nigdy. - Każdy się martwi, rozumiesz? Każdy się teraz obwinia, że mógł zrobić więcej, żeby pomóc tej młodej dziewczynie, która z nie wiadomo jakich przyczyn sięgnęła po najgorsze, co może być. Jednak musimy działać razem, a nie kłócić się czy wyżywać na sobie.
- Wszyscy wiemy z jakich przyczyn, po prostu nikt nie powie tego głośno - prychnął Domen. - Nie udawajcie, że nie widzieliście ich relacji z Laniskiem.
- Może po prostu zerwali - zasugerowała cicho Masa.
- Anze i Katia byli razem? - zapytał zszokowany pan Prevc.
- Nie byli - westchnął Peter. - Podobno. Jednak coś ich łączyło, spotykali się często, widocznie mieli jakąś swoją tajemnicę.
- A co, jeśli ona wcale nie chce zostać znaleziona? - rzuciła nagle Mina, a wszyscy spojrzeli na nią w szoku i niedowierzaniu. - Po prostu myślę już na wszystkie możliwe sposoby. Od zawsze mam z nią świetny kontakt, często tak po prostu wychodziłyśmy na zakupy czy kawę, praktycznie codziennie rozmawiałyśmy przez telefon czy wymieniałyśmy wiadomości. Ostatnio mi się żaliła, że wszystko wymyka jej się spod kontroli, że jest jej po prostu ciężko i nie może znaleźć w tym wszystkim siebie. Może po prostu postanowiła się od tego wszystkiego odciąć.
- Odciąć się od rodziny?
- Tylko na jakiś czas - Mina wzruszyła z rezygnacją ramionami. - Naprawdę nie wiem.
- Gdyby chciała po prostu uciec na chwilę, żeby sobie wszystko ułożyć, nie byłaby totalnie naćpana i pijana - zakpił Domen. - Musiało jej się coś konkretnie w życiu spierdolić. I nie powiedziała o tym nikomu z nas. Jeśli ktokolwiek ma wiedzieć co się stało, to jest to tylko Lanisek.
- Może po prostu trzeba przycisnąć Anze - zaproponował Dare, uspokajająco ściskając rękę żony.
- On też nie jest teraz w najlepszej kondycji - Domen wymienił spojrzenie z bratem.
- Skakał tragicznie na treningu, potem nawet nie pojawił się na konkursie. Wyglądał okropnie, przepity, mizerny. Nawet słowem się nie odezwał. A później jeszcze trochę poniosło nas z Domenem. Nie jestem zachwycony z tego, co zrobiliśmy, ale stało się. W każdym bądź razie, nie jest z nim lepiej niż z Katią.
- Przynajmniej wiemy, gdzie jest - powiedziała cicho Julijana. - Musimy z nim porozmawiać.
***
Obudziła się z ogromnym bólem głowy. Naprawdę czuła, jakby ta część jej ciała miała wybuchnąć. Piszczało jej w uszach, obraz przed oczami się zamazywał, a wszystko w żołądku się przewracało. Energicznie podniosła się do pionu, niemal od razu się wywracając, przez zawroty głowy oraz słabość mięśni. Zwymiotowała na podłogę, czując w gardle nieprzyjemną żółć. Do jej oczu napłynęły łzy i już po chwili płakała jak dziecko, przez co nie usłyszała nawet otwierających się drzwi.
- Cicho, już spokojnie - uspokajał ją delikatny męski głos. - Wszystko będzie dobrze.
Pozwoliła mężczyźnie całkowicie przejąć nad sobą kontrolę, nawet mimo to, że nie wiedziała kim on jest. Nie miała również pojęcia, gdzie się znajduje.
- Co się ze mną dzieje? - zapłakała cicho.
- To narkotyki - wyjaśnił. - Sama pewnie nie wiesz co wczoraj brałaś, a zdecydowanie była to konkretna mieszanka wszystkiego.
- Nie chciałam tego.
- Wiem - rzucił tylko. - Śpij. Przed tobą najcięższe momenty. Organizm będzie dopominał się kolejnych dawek. Nie możesz się w to wplątać, Katia, rozumiesz? Nie możesz.
- Kim jesteś? - zapytała słabo.
- Śpij, później porozmawiamy.
Zapadła w niespokojny sen, idąc za radą nieznajomego. Ten pokręcił krótko głową, obserwując dziewczynę ze smutnym uśmiechem. Widział dorosłą, zagubioną kobietę, chociaż przed oczami ciągle miał tą małą i uroczą dziewczynkę, którą była jeszcze tak niedawno. Wyszedł z pokoju, podejmując decyzję. Wcześniej już o tym myślał, jednak teraz był już pewien. Musi za wszelką cenę pomóc dziewczynie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top