🦋ROZDZIAŁ IV🦋
— Mamo! — krzyknął Dante, zakręcając kurek z wodą. Przyjemnie ciepły strumień przestał na moment oblewać jego ciało, a już chwilę później poczuł dreszcz wdrapujący się po jego kręgosłupie. Otworzył na moment kabinę, a zimne powietrze wdarło się nieproszone do wnętrza. Zerknął przelotnie w lustro, zauważając, że wciąż ma resztki niespłukanego szamponu we włosach. Podwójnym stuknięciem podświetlił ekran telefonu, aby móc sprawdzić na nim godzinę. — Kurwa, jest za wcześnie... Mamo! Otwórz drzwi!
Viola podeszła do drzwi wejściowych i zgodnie z życzeniem syna, otworzyła je. Uśmiechnęła się szeroko do stojącej w progu niskiej brunetki, od razu rozpoznając przyjaciółkę Dantego ze zdjęć, które jej czasem wysyłał.
— Dzień dobry — przywitała się uprzejmie. Miała na sobie luźne, beżowe spodenki i bordową, lejącą się koszulę z krótkim rękawem, przez co wyglądała jakby właśnie jechała na wycieczkę po Parku Jurajskim. Ostatecznie nie wiedziała, gdzie Dante ją zabiera, dlatego lepiej przygotować się na spotkanie z dinozaurami. — Pierworodny w domu?
— Dzień dobry. — Rudowłosa parsknęła śmiechem, zapraszając dziewczynę do środka. — Bierze prysznic, zaraz powinien zejść.
Kobieta poprowadziła nastolatkę do salonu, gdzie przy stole Dennis i Damien zajadali się obiadem. Tata Dantego wciąż miał na sobie wojskowe ubrania, a na podłodze w wejściu leżała torba. Wrócił do domu zaledwie pół godziny wcześniej.
— Jesteś głodna? — zapytała Violetta. — Dzisiaj jemy carbonarę.
— Dziękuję, jadłam przed wyjściem — odparła Erin. Kątem oka dostrzegła ruch na szczycie schodów, a kiedy spojrzała w tamtym kierunku, zakrztusiła się własną śliną. Zaniosła się kaszlem, z całej siły próbując nie patrzeć na wyrzeźbione ciało Dantego w samym ręczniku przewieszonym wokół pasa. Czuła jak jej twarz płonie żywym ogniem.
Redfield uśmiechnął się łobuzersko na jej reakcję.
— Cześć, Erin. — Krople wody kąpały z jego włosów i spadały na umięśnione ramiona.
Freeman wiedziała, że pod jego luźnymi koszulkami kryły się jakieś mięśnie, ponieważ widać je było, kiedy miał krótki rękaw. Miała również świadomość, że chłopak często ćwiczył. Nie sądziła jednak, że wyrzeźbił go sam diabeł.
— Dziecko, ubierz się! — Viola wciągnęła gwałtownie powietrze.
— Zaraz. Najpierw mi powiedz, czy w tym domu jest w ogóle jakaś suszarka do włosów, bo przetrzepałem całą łazienkę i nie znalazłem.
— Sprawdź u Diany, dzisiaj rano jej używała.
Redfield pchnął drzwi do pokoju siostry, a zaraz wyszedł z niego, trzymając triumfalnie w ręce urządzenie. Zniknął w swojej sypialni, a moment później po piętrze rozniósł się szum włączonej suszarki.
— Może pójdę do niego...
— Zostań z nami — poprosiła Viola, siadając na kanapie. Po chwili namysłu Erin zajęła miejsce obok niej. — Nie powinien szykować się za długo. Chociaż faceci to czasem wybierają się jak sójki za morze.
— Oj, tak. — Erin przytaknęła rozbawiona. — Zwłaszcza, jak narzekają, że się długo szykujemy, a potem i tak musimy na nich czekać. Standard.
Freeman początkowo bała się, że rozmowa z Dennisem i Violą będzie równie niezręczna co z jej rodzicami. Nie poczuła żadnego skrępowania w ich obecności. Mama chłopaka pytała głównie o szkołę i przyszłe studia, co dało Erin pole do popisania się swoimi ocenami. Nastolatka została również zganiona za zwrócenie się do niej na „pani".
W międzyczasie szum suszarki umilkł.
— Jak ma na imię twoja mama? — zapytała Viola, mrużąc oczy.
— Rachel — odparła. — Z tego co wiem, to chodziła z wami do liceum. Jej panieńskie nazwisko to Stone.
— Rachel pieprzona Stone! — Pani Redfield klasnęła w dłonie, ale zaraz zasłoniła usta. — Przepraszam. Z twojej mamy było niezłe ziółko.
— Boję się zapytać. — Wzrok Erin przeskakiwał pomiędzy Violą i Dennisem, który również uśmiechał się pod nosem na wspomnienie licealnych czasów.
— Lepiej, żebyś poznała jej przygody od niej — stwierdził mężczyzna, odkładając widelec na talerz. — To ta co z Alice...
Violetta przerwała mu, zanim zdążył dokończyć.
— TAK!
— Moi rodzice robią to samo! Najpierw sprzedają nam jakąś informację, a później nie chcą nic wyjaśnić — fuknęła Erin, krzyżując ręce na piersi. — Dante miał zapytać, dlaczego zmienili nauczycielkę od matmy na tę, która teraz nas uczy. Podobno to pana sprawka.
Damien zakrztusił się makaronem, na co Dennis od razu zareagował, klepiąc go po plecach.
— Było się młodym i głupim... — odparł wymijająco.
— Poprzednia nauczycielka chciała go uwalić z matmy... — dodała Viola w obronie męża.
— Przeleciał ją — wypluł dziadek pomiędzy kaszlnięciami.
Nagle rozległy się głośne kroki, a drzwi od pokoju Dantego otworzyły się z taką siłą, że klamka najprawdopodobniej zostawiła dziurę w ścianie.
— ŻE CO ZROBIŁEŚ?!
🦋🦋🦋
— Gdzie jedziemy? — zapytała Erin, gdy wsiadła do samochodu Dantego. Od razu odsunęła swój fotel maksymalnie do tyłu i zapięła pasy.
— Dowiesz się na miejscu — odparł tajemniczo, odpalając auto, a następie zaczął ustawiać od nowa fotel i wszystkie lusterka. Wypuścił głośno powietrze nosem. — Ja pierdole, dziadek znowu jeździł moim autem.
— Podpowiedź? — zaproponowała, z podekscytowaniem przebierając nogami.
— Hmmm... — Dante zamyślił się na chwilę, starając się dać dziewczynie taką wskazówkę, żeby nie odgadła od razu celu ich podróży. Założył na nos ciemne okulary, aby słońce nie raziło go podczas jazdy. — Powiedzmy, że ma to związek z twoją miłością do kryminałów.
Oczy Erin rozszerzyły się do granic możliwości. Podrapała się koniuszkiem paznokcia po kąciku ust.
— Mam nadzieję, że nie masz zamiaru mnie... No wiesz...
— Co? — Blondyn zaśmiał się, ciekawy do jakiego wniosku doszła Freeman.
— Zakopać żywcem czy coś.
— Kurde, za szybko odgadłaś — jęknął z udawanym zawodem w głosie. — Zmiana planów w takim razie.
Freeman spojrzała na Redfielda kątem oka z udawanym niepokojem wymalowanym na twarzy. Zamienił się on w najprawdziwszy szok, kiedy ten gwałtownie i bez żadnego ostrzeżenia skręcił w najbliższą przecznicę. Łobuzerski uśmiech nie schodził z jego ust nawet na moment.
— Trzeba było powiedzieć, to bym się chociaż z Komarem pożegnała — mruknęła, krzyżując ręce na piersi. — Zawsze mnie przerażała ta myśl, wiesz? Jakbym nagle umarła, to Komar pomyślałby, że go zostawiłam. Nie mogłabym mu tego wyjaśnić.
— A podobno jak nadepniesz przez przypadek psu na ogon, to on myśli, że zrobiłaś to specjalnie.
— To mi łamie serce za każdym razem.
Dante zatrzymał się pod domem Aidena, Erin jednak nie miała zielonego pojęcia, gdzie się znajduje. Nie rozpoznawała okolicy i nie sądziła, że zna kogokolwiek, kto mieszkał na tym osiedlu.
— Tutaj mnie zakopiesz — zapytała nastolatka, wyglądając przez okno — czy czekamy na kogoś?
— Przygotowałem dla ciebie coś gorszego niż zakopanie żywcem — odparł, szukając na liście kontaktów w telefonie tego właściwego. Z racji, że jego komórka była połączona z radiem w samochodzie, nagle ze wszystkich głośników dało się usłyszeć dźwięk wybieranego połączenia. Na ekranie wyświetlił się napis „Wybieranie Księciunio".
— Zakładasz, że nie będę współpracować i dzwonisz po wsparcie?
— Tak. — Przytaknął energicznie. — Dokładnie tak.
— Idę — odezwał się Prince, a po tym od razu zakończył połączenie, aby pięć sekund później wyjść przez drzwi swojego domu. Nie zamknął ich za sobą na klucz, co sugerowało, że jego babcia została w środku. Spojrzał przelotnie zza ciemnych szkieł na samochód przyjaciela, po czym od razu ruszył do tylnych drzwi i wślizgnął się na siedzenie. Wsunął okulary na głowę i uśmiechnął się szeroko, gdy Erin od razu odwróciła się w jego stronę. — No, w końcu mam okazję cię poznać!
— Cześć — przywitała się, wyciągając do niego rękę między siedzeniami. — Jestem Erin.
— Jak mógłbym nie wiedzieć? — Prychnął, ujmując jej dłoń. — Aiden.
— Dobra, teraz do Nathana — mruknął pod nosem Dante, ruszając. Zerknął szybko na szatyna w lusterku wstecznym, zauważając, że siedzi on na środku i opiera się łokciami o oba siedzenia. — Pasy.
— Dobra, do Nathana nie ma daleko, a i tak będę musiał się przesiąść.
Redfield nacisnął hamulec tak gwałtownie, że pomimo niewielkiej prędkości, wszyscy poddali się sile grawitacji.
— Pasy — powtórzył. — Albo idziesz z buta.
— Gorszy jak matka, nie? — mruknął Aiden, niechętnie przesiadając się i zapinając pasy. — Nawet moja nie jest taka nadopiekuńczą.
— Gdyby miała zasięg trzy metry pod ziemią, to bym ją z chęcią poinformować o skrajnej nieodpowiedzialności jej syna.
Dante złapał przerażone spojrzenie Freeman, ale w jej oczach dostrzegł niepewność. Zacisnęła usta w wąską kreskę.
— Możesz się śmiać — zapewnił ją Aiden.
— Właśnie nie byłam pewna. — Zachichotała się niezręcznie, po czym zwróciła się do Redfielda. — To mówisz, że we dwoje nie dacie rady mnie zakopać i potrzebujecie pomocy Nathana?
Zbity z tropu Prince zmarszczył brwi i zmierzył wzrokiem parę.
— Trzeba przyznać, że jesteś dość sprytna, więc wolę być ubezpieczony. — Blondyn ponownie spojrzał w lusterko, a zobaczywszy minę przyjaciela, dodał: — Nie wie, gdzie jedziemy.
— Domyśliłem się.
Gdy zajechali pod dom Nathana, ten już czekał przed wejściem w towarzystwie Charlotte. Kiedy rudowłosa zauważyła samochód Dantego, szturchnęła nastolatka ramieniem, a następnie pociągnęła go za nadgarstek w stronę pojazdu. Roberts weszła jako pierwsza, siadając na środku, a zaraz za nią wcisnął się Redfield.
— Siema! — zawołał wesoło. W międzyczasie Charlotte i Aiden przedstawili się sobie. — Kopę lat!
— No, trochę już minęło. — Prince uśmiechnął się.
Gdy wyjechali na autostradę, Erin zmrużyła oczy rażona słońcem, gdyż jako jedyna nie wzięła ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Przez moment próbowała się dobrze ustawić, wykorzystując elementy samochodu, jednak na próżno. W każdej możliwej pozycji absolutnie nic nie stawało na drodze oślepiającym promieniom.
— Czemu sobie nie opuścisz osłonki? — zapytał rozbawiony Dante, gdy zerkał na wiercącą się w miejscu pasażerkę.
— No, ciekawe czemu? — odparła ironicznie Erin, krzyżując ręce na piersi. — Spróbuj.
Chłopak sięgnął do jej osłonki i jednym ruchem opuścił ją, wciąż skupiając się na drodze i nie patrząc na dziewczynę. Kątem oka widział, że wciąż krzyżuje ręce na piersi i nie wygląda na szczególnie zadowoloną. Siedzący z tyłu Aiden wybuchnął śmiechem, a Charlotte mu zawtórowała. Dopiero wtedy Redfield obrócił głowę i zobaczył, że cień padający na twarz Freeman sięga jej zaledwie do połowy czoła.
Dante również parsknął śmiechem, a Nathan wcisnął głowę pomiędzy okno i siedzenie Erin, żeby móc zobaczy, co tak bardzo wszystkich rozbawiło. Blondyn ściągnął z nosa swoje okulary i podał je dziewczynie.
— A ty? — zapytała zaskoczona, na co on opuścił swoją osłonkę. — Dziękuję.
— Urocze — szepnęła Charlotte, szturchając Nathana w łokieć i nachylając się do jego ucha. Dante jedynie rzucił jej krótkie spojrzenie przez lusterko, ale dziewczyna go nie zauważyła.
Erin domyśliła się, że Redfield zmierzał w kierunku Rocklin, ale było ono tak rozległe, że nie potrafiła odgadnąć, jaką grupową aktywność dla nich wymyślił. Mieszkała w tym miasteczku od dziecka i kochała je całym sercem, dlatego też wątpiła, aby znalazł w nim coś, czego do tej pory nie odkryła.
Chociaż Dante zapewniał, że nie czeka ich długa podróż, Charlotte nalegała, aby połączyć się z radiem i puścić inną muzykę. Początkowo nie był z tego pomysłu zadowolony, ponieważ całkowicie odpowiadał mu lecący cicho w tle metal i rock, ale dla świętego spokoju się zgodził. A przynajmniej tak myślał, bo to co czekało wszystkich pasażerów, gdy Erin, Aiden i Charlotte zaczęli razem śpiewać, nie miało nic wspólnego ze świętym spokojem. Musiał przyznać, że Freeman faktycznie miała głos jak syrena. Z tą różnicą, że zamiast zwabiać marynarzy, z całą pewnością od razu zabiłaby ich śpiewem.
— Już go lubię! — zawołała Roberts, przekrzykując muzykę i wskazując palcem na Aidena. — Zna wszystkie moje piosenki!
Dziewczyna nagrywała Instastory, po kolei kierując kamerę na każdą śpiewającą osobę, a następnie na Nathana, po którego twarzy widać było, że zaczynał fizycznie cierpieć. Później ujęła jeszcze Dantego — nastolatek nie śpiewał, ale nieświadomie wybijał rytm palcami na kierownicy.
— Już wiem — krzyknęła Erin, machając rękami, po czym ściszyła odrobinę radio, żeby nie musieć podnosić głosu. — Idziesz na łatwiznę i planujesz mnie wrzucić do jeziora Folsom.
— Już dawno minęliśmy zjazd na Folsom — zauważył Nathan, na co nastolatka kliknęła językiem.
— Czemu „na łatwiznę"? — zdziwił się blondyn. Zredukował bieg i zjechał z autostrady. — Nie umiesz pływać?
— Tata kiedyś próbował mnie nauczyć, ale dupa mi od razu idzie na dno. — Wzruszyła ramionami.
— Szkoda, bo myślałem, żeby zaproponować jakiś wspólny wyjazd właśnie nad Folsom. — Dante się skrzywił. — Jeśli nie umiesz pływać, to chyba nie będzie sensu.
— Nie boję się wody, jeśli o to ci chodzi. — Uniosła dłonie, pokazując ich wnętrze. — Po prostu jak nie mam gruntu pod nogami, to panikuję. Nie muszę się oddalać od brzegu.
Dante zaparkował pod budynkiem, który nie miał żadnych oznaczeń sugerujących, co planował. Erin na daremno rozglądała się na boki w poszukiwaniu wskazówek. Cała grupa wyszła z samochodu i dopiero wtedy Freeman dostrzegła idącą w jej kierunku Sky, na której widok szeroko się uśmiechnęła. Rzuciła się przyjaciółce w ramiona na przywitanie, jakby nie widziały się całą wieczność.
Dante przedstawił Sky Aidena, a ona nie przyznała się, że po ich spotkaniu w klubie prześwietliła blondyna wzdłuż i wszerz, i doskonale wiedziała, kim jest jego najlepszy kumpel z dzieciństwa. Nie domyśliłaby się od razu, gdyby ostatnio nie zaktualizował swojego zdjęcia na mediach społecznościowych, po tym jak Diana nie rozpoznała go na ulicy.
— Będę się trzymał ciebie — powiedział Prince półgłosem, wyrównując swoje kroki z Dante, który prowadził właśnie całą grupę w odpowiednim kierunku. Nachylił się w kierunku przyjaciela, jakby istniała szansa, że ten niedosłyszy. — Pewnie będziesz oszukiwać w escape roomie jakąś swoją echolokacją czy widzeniem w ciemności. My się będziemy obijać o ściany i siebie nawzajem, a ty będziesz miał z tego niezły ubaw.
— Aiden, mam wirusa, a nie jestem kotem, kotołakiem czy inną postacią fantasy, za którą mnie uważasz.
— No tak, teraz tak mówisz — fuknął. — Potem będziesz miał z nas bekę w ciemności. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
Dante pokręcił głową z politowaniem i wszedł w korytarz między budynkami, który został mrocznie przyozdobiony, jakby ktoś wciąż nie ściągnął dekoracji z Halloween. Gdy Erin zobaczyła fantazyjne pajęczyny, papierowe nietoperze, powykręcane szkielety i zakapturzone postaci z balonami z helem zamiast głów, pisnęła zachwycona.
— Escape room! — zaszczebiotała, ściskając ramię Dantego. Poczuł przyjemne ciepło w brzuchu, kiedy się do niego zbliżyła. — Nie domyśliłabym się. Musieli go dopiero otworzyć, bo nie było go tutaj, jak mieszkałam w Rocklin.
— Mają różne scenariusze — poinformował ją. — Wybrałem horror.
— Wspaniale! — burknęła niezadowolona Charlotte. — Mówiłeś, że wybierzesz rozbrajanie bomby!
— Miałem zamiar, ale stwierdzili, że sześć osób to za dużo na ten scenariusz.
— Spokojnie — powiedział do niej Nathan, głaszcząc ją po głowie. — Będę cię trzymał za rączkę.
— Żeby to Charlotte nie musiała cię potem trzymać za rączkę. — Sky się zaśmiała, a na twarzach pozostałych również zagościły uśmiechy.
— Pewnie będziesz pierwszą, która obsra zbroję. — Nathan zlustrował blondynkę wzrokiem i wywrócił oczami.
— Wmawiaj sobie — fuknęła.
— Spokój, dzieci — jęknął Dante, przerywając im wymianę zdań, zanim weszli do budynku.
Zajmująca się obsługą kobieta okazała się bardzo miłą i otwartą osobą. Dokładnie wszystkim wytłumaczyła, jak będzie wyglądać ich przygoda w escape roomie oraz na co powinni zwrócić uwagę. Ostrzegła ich przed aktorami, którzy będą urozmaicać zabawę i poprosiła, aby ich nie dotykać. Poinformował ich również o prawie do zakończenia przygody w każdym momencie bez przerywania jej pozostałym.
— Zapamiętaj, Sky, wystarczy krzyknąć „stop" — powiedział Nathan, szturchając dziewczynę w ramię.
Na początku wszyscy dostali opaski, którymi mieli sobie zasłonić oczy i nie podglądać. Dante, Aiden i Sky zostali wprowadzeni do ciemnego labiryntu, gdzie ilość światła była bardzo mocno ograniczona. Aiden dostał na wejściu krótkofalówkę, dzięki której mogli się porozumiewać z Erin, Nathanem i Charlotte, którzy znajdowali się za ścianą. Oni zostali wprowadzeni do pomieszczenia stylizowanego na część opuszczonego domu. Wszystkie meble były podrapane, wszędzie kłębiły się grube warstwy kurzu, a w kątach można było dostrzec grube pajęczyny. Wyglądały tak realistycznie, że dziewczyny nie potrafiły stwierdzić, czy faktycznie były one sztuczne. Na ścianie widniał obraz przedstawiający plan labiryntu, ale brakowało w nim kilku kluczowych fragmentów. Na jednej ze ścian znajdowały się drzwi, były jednak zamknięte na klucz. Miały stosunkowo dużą szparę na dolę, w którą na spokojnie zmieściłaby się dłoń.
— Nie ruszajcie się może, bo później się zgubimy — powiedziała Erin do krótkofalówki.
— Teoretycznie z każdego labiryntu można wyjść, trzymając się cały czas prawej strony — mruknął Dante.
Sky uderzyła go w ramię.
— Nie psuj zabawy, niech się pan ciemny-na-umyśle wysili trochę.
W tym samym czasie Nathan i Charlotte przeglądali wszystkie książki, znajdujące się na zakurzonych półkach w poszukiwaniu fragmentów labiryntu. Erin sprawdzała szuflady w biurku, gdzie udało jej się znaleźć jedną kartkę z przypalonymi brzegami. Użyła wbitej w obraz pinezki, żeby przytrzymać ją w odpowiednim miejscu. Po chwili z książki trzymanej przez Charlotte wysunęła się taka sama kartka, ale z inną częścią labiryntu. Wręczyła ją nastolatce, aby ta mogła ją dopasować, a sama zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
— Nie sprawdziliśmy wszystkich książek — zauważył Nathan, wciąż je przeglądając.
— Jeśli znaleźliśmy w nich jeden fragment, to wątpię, żeby było ich tam więcej.
— W sumie racja — odparł, odkładając tomik na półkę. — To co teraz? Sprawdziliśmy już chyba wszędzie.
— Sprawdźcie może na ścianach — zaproponowała Sky przez krótkofalówkę.
Nastolatkowie zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu, jego ścianach i suficie, ale nic nie znaleźli. Erin po chwili namysłu dostrzegła, że dywan na podłodze jest przekrzywiony, co podkusiło ją do zajrzenia pod niego. Ucieszyła się, widząc wydrapany na podłodze fragment labiryntu, którego im brakowało. Od razu podbiegła do biurka, na którym widziała puste kartki oraz długopis, a następnie przerysowała obrazek na jedną z nich i zawiesiła go na ścianie.
— Dobra, musicie iść prosto, w prawo — tłumaczyła powoli, wędrując palcem po płótnie i dając nastolatkom moment na przemieszczenie się — lewo, prawo, prawo, lewo i lewo.
Korytarze w labiryncie okazały się ciasne i nieprzyjemne, przez co wszyscy cieszyli się, że żadne z nich nie ma klaustrofobii. Kiedy podążyli za wskazówkami Freeman, dotarli do drzwi, jednak był z nimi jeden problem.
— Co widzicie? — zapytał Nathan.
— Drzwi — odparł Aiden, a Erin od razu usłyszała jego głos po swojej lewej stronie. — Tylko nie mają klamki.
Charlotte szarpnęła za drzwi, ale one nie ustąpiły.
— Tutaj jest jakaś dziwna skrzynia z otworem — zauważył Dante, podchodząc do wspomnianego przedmiotu. — Ktoś chętny włożyć tam rękę? Znając życie, na dnie jest klucz.
— Dopiero zrobiłam nowe paznokcie. — Sky pomachała palcami przed twarzą blondyna. — Nie chcę ich złamać.
Wzrok Redfielda powędrował w kierunku Aidena.
— Tobie najwyżej odrośnie ta ręka.
Dante rozszerzył oczy, a następnie posłał przyjacielowi karcące spojrzenie. Sky jednak nie zrozumiała wydartego z kontekstu żartu, dlatego Prince nie przejął się tym szczególnie. Ostatecznie Redfield westchnął głośno i włożył rękę do otworu, czując niepokój przed tym, co może znaleźć w środku.
Wzdrygnął się, kiedy koniuszkami palców dotknął gumowej ręki.
— O kurwa — wydyszał. — Piszczelibyście jak małe dziewczynki, gdyby któreś z was to zrobiło.
— Co tam jest? — zapytała Sky, podchodząc bliżej w nadziei, że zobaczy cokolwiek.
— Ręka.
— Prawdziwa?!
Dante wywrócił oczami.
— Chyba nie... Mam nadzieję, że nie.
Zbadał dokładnie całą powierzchnię skrzyni, ale poza szorstkimi elementami i najprawdopodobniej sztuczną pajęczyną, nie znalazł nic. Wrócił do rekwizytu i obmacał go dokładnie z każdej strony, aż szturchnął zawieszony na jednym z palców chłodny, metalowy przedmiot. Wyciągnął go i triumfalnie podniósł w górę, pokazując Aidenowi i Sky, że odnalazł klucz.
— Mamy klucz! — krzyknął Prince, opierając się o spróchniałe drewno, a Dante przykucnął tuż obok jego nogi. — Podamy wam go, to nam otworzycie.
Redfield wsunął klucz pod drzwi, a za chwilę usłyszał metaliczny dźwięk, kiedy Nathan po drugiej stronie go podniósł. Pospieszany przez Erin i Charlotte nie mógł początkowo trafić w zamek, ostatecznie jednak udało mu się otworzyć przejście, dzięki czemu wszyscy się ponownie spotkali.
— Co teraz? — zapytał Aiden i jak na zawołanie wszystkie światła zgasły. Dziewczyny pisnęły niekontrolowanie, nastolatkowie zaczęli po omacku szukać kogokolwiek w swoim pobliżu.
— Nic nie widzę — jęknęła Charlotte.
— Jak wszyscy — odparł Nathan, udając jej ton głosu.
— Hej! — krzyknęła Sky, po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk otwartej dłoni uderzającej w skórę. — Kto mnie złapał za cycka?!
— Sorka, to byłam ja. — Erin zachichotała. — Masz zajebisty stanik.
— Cycki też niczego sobie — dodał Nathan.
Usłyszeli huk, jakby ktoś wywarzył drzwi, na co wszyscy podskoczyli przestraszeni. W oddali dostrzegli słabo tlące się światło, w kierunku którego po chwili namysłu postanowili się udać. Jak się okazało, pracownicy otworzyli dla nich przejście do innego pomieszczenia. Gdy przekroczyli jego próg, w pokoju zapaliło się kilka mniejszych świateł, przez co został zachowany niepokojący klimat, ale jednocześnie mogli cokolwiek zobaczyć.
Kolejny pokój nie różnił się w znacznym stopniu od poprzedniego. Od razu zlokalizowali drzwi, które nie zaskoczyły nikogo, gdy okazały się zamknięte. Na jednej ze ścian wisiała tablica kredowa, na której koślawym pismem został napisany czterocyfrowy kod — 6453. Na środku pomieszczenia znajdował się piedestał z kolejną zagadką — puzzlami. Szesnaście bloczków miało tworzyć obraz, jednak brakowało jednego elementu.
Nastolatkowie rozdzielili się po pomieszczeniu i oddali się poszukiwaniom zaginionego fragmentu. Tylko Erin została, aby ułożyć bloczki w odpowiedniej kolejności, co okazało się całkiem trudnym zadaniem. Niektóre elementy były poplamione lub pozdzierane, przez co czasem musiała je układać na ślepo. Ostatecznie doprowadziła planszę do takiego stanu, że wszystko wydawało się do siebie pasować.
— Coś czuję, że przydałoby się zapamiętać ten kod — zauważył Aiden, kiedy razem z Dante sprawdzali, czy brakujący fragment nie został przymocowany gdzieś za tablicą.
— Nie gadaj! — skwitował ironicznie Dante, spoglądając pobłażliwie na przyjaciela. — Jeszcze mi powiedz, że sam na to wpadłeś.
— Powstrzymam się przed kolejnym żartem na temat moich martwych rodziców.
Wiedzieli, że jeśli zejdzie im za długo z szukaniem, pracownicy ostatecznie dadzą im podpowiedź, aby mogli kontynuować. Wszyscy jednak mieli nadzieję, że wykażą się swoją spostrzegawczością i rozwiążą zagadkę bez żadnej pomocy.
— U mnie nic — mruknęła Sky, siadając przy biurku. Sprawdziła wszystkie jego szuflady, ale nie znalazła niczego, co mogło się im przydać. Odchyliła głowę na krześle, a jej oczy rozszerzyły się. — Ale jaja!
— Co? — zapytał Nathan, podchodząc do dziewczyny.
Davis wskazała palcem na punkt gdzieś nad swoją głową, a wszystkie pary oczu podążyły w kierunku sufitu. W słabym oświetleniu przymocowany do niego fragment obrazu był ledwo widoczny.
— W życiu bym na to nie wpadł — powiedział Aiden, oceniając wysokość sufitu. Próbował podskoczyć, ale i tak nie dał rady dosięgnąć ich znaleziska.
— Najciemniej pod latarnią — stwierdziła Charlotte. — Dobra, chłopaki, macie zadanie bojowe.
— Mówisz, jak mój dziadek — skomentował Dante, po czym machnął dłonią do Prince'a, każąc mu podejść bliżej. Nastolatek złożył swoje dłonie w stopkę i zaparł się, a Aiden od razu zrozumiał, czego ten od niego oczekuje. Oparł dłoń na jego ramionach, które napięły się, gdy stanął na jego rękach. Z łatwością przytrzymał go, kiedy sięgał po fragment i zaczekał cierpliwie, aż zejdzie z powrotem na grunt.
Dante wziął od przyjaciela bloczek, po czym podszedł do piedestału. Erin odsunęła się o krok, ale wciąż patrzyła się na obrazek zza pleców blondyna, nie wiedząc, czego się spodziewać.
Początkowo nie wydarzyło się nic, przez co wszyscy zaczęli przyglądać się puzzlom. Szukali niepasujących elementów, jednak nic nie rzuciło się im w oczy. Po chwili światła zaczęły mrugać, a wcześniej zamknięte drzwi otworzyły się z hukiem, jakby ktoś je wywarzył kopnięciem.
Rozległ się warkot piły mechanicznej, ale nie dochodził z nowo odkrytego pomieszczenia. Pojawił się mężczyzna z zakrwawionym workiem na głowie, a nieznany pokój stał się jedyną drogą ucieczki.
Rozległy się piski i przerażone krzyki. Nikogo nie obchodziło w tamtym momencie, że piła nie ma założonego łańcucha i nie może im zrobić krzywdy. Uruchomił się w nich instynkt, a adrenalina uderzyła do głowy jak narkotyk.
Sky spadła z krzesła i wylądowała na brudnej podłodze. Strach ją sparaliżował do tego stopnia, że nie mogła się ruszyć, a będąca najbliżej Charlotte próbowała ją podnieść i zachęcić do ucieczki. Dante schował Erin za swoimi plecami, a ona szarpała jego koszulkę, na przemian piszcząc i śmiejąc się.
Najgłośniej krzyczał Nathan.
— Drzwi są otwarte! — krzyknął Aiden, wskazując odpowiedni kierunek. — Spierdalamy!
Nathan rzucił się do drzwi pierwszy. W jego przypadku strach zjadł cały jego rozum i liczyło się dla niego tylko własne przetrwanie. Zapomniał, że wszystko jest jedynie grą aktorską i nie grozi mu realne zagrożenie. Nim ktokolwiek zdążył za nim podążyć, z krzykiem na ustach zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając wszystkich z zakapturzonym mężczyzną.
— Co do chuja? — Dante nie był zły, ale z całą pewnością zaskoczony.
Aiden wybuchnął śmiechem tak głośnym, że wszyscy nagle się rozluźnili. Erin do niego dołączyła, tak samo Sky, której oczy momentalnie zaszły łzami z rozbawienia. Wszyscy zdawali się zapomnieć, że obok nich stoi koleś z piłą łańcuchową, on jednak również był tak zaskoczony obrotem spraw, że po prostu stał w miejscu i próbował się nie roześmiać. Charlotte z kolei była czerwona ze złości.
Skrzyżowała spojrzenia z aktorem, a ten zaoferował jej swoją piłę. Dziewczyna patrzyła na nią przez moment, kalkulując plusy i minusy, ostatecznie jednak odmówiła.
— Nie będzie mi potrzebna — warknęła, pewnym krokiem podchodząc do drzwi. Otworzyła je szarpnięciem i wparowała do środka, a z ciemności Nathanowi wydarł się kolejny krzyk.
— Rycerzyk obsrał zbroję! — zawołała Sky, podążając ze wszystkimi do wyjścia.
Tylko Aiden został.
— Zajebiste przedstawienie z tą piłą — powiedział do mężczyzny, a ten nie odezwał się, ale skinął głową. Poklepał go lekko po ramieniu, dopiero po fakcie przypominając sobie, że nie powinien go dotykać. — Poważnie, prawie się zlałem ze strachu.
Pokazał mu uniesiony kciuk w górę, po czym wszedł do pomieszczenia.
W domyśle miało ono służyć tylko temu, aby w strachu i ciemności próbowali przypomnieć sobie oraz wpisać kod z tablicy. Jednak z racji, że już nikt ich nie gonił i wszyscy (z wyjątkiem Nathana i Charlotte) byli w rozbawionych nastrojach, okazało się to bardzo łatwym zadaniem.
Wyszli z powrotem do lobby, gdzie siedząca za ladą kobieta wstała, aby pogratulować im ukończenia scenariusza. W ramach upominku wręczyła im kolekcjonerskie bilety wstępu i naklejki. Z gratisów najbardziej ucieszyła się Erin, która już wizualizowała sobie, w którym miejscu na jej tablicy korkowej zawisną.
Kiedy wychodzili, Aiden pochylił się nad ladą w kierunku kobiety, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
— Macie może jakieś nagrania?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top