[Seria II] #1#
Czemu piszę o tym, co poniżej teraz? Welp, bądźmy szczerzy i trafni, mało kto czyta moje wstępniaki przed sezonami kolejnymi, więc tutaj też to napiszę, żeby już nikt z siebie nie robił debila niewiedzą, o czymś, co pisałam na poprzedniej notce pomiędzy sezonami, sooo...
Seria II jest zapisana w całości, skończona jak Ramen na talerzu, więc oficjalnie rozdziały wstawiam Kociaki moje co piątek. Enjoy~!
- TobiMilobi
*****
02 Lipca 2021
Ludzie nie rodzą się równi. Są tylko lepsi i gorsi oraz ci, którzy nie zasługują na miano nawet najgorszego z najgorszych, istniejący tylko po to, żeby ich zgnieść jak robactwo. Tak właśnie widział siebie młody Izuku Midoriya. Kiedy miał cztery lata dowiedział się, że nigdy nie uzyska wymarzonego Quirk i nie stanie się bohaterem.
Wciąż i wciąż, i wciąż, i wciąż od nowa...
- Przepraszam, Izuku! Tak bardzo ciebie przepraszam... przepraszam, Izuku...
...słyszał słowa matki i jej gorzki szloch rozpaczy.
Pierwsza szpilka wbita w serce...
Siedział wciąż w szoku, wsłuchując się w słowa nauczycieli, którzy właśnie tłumaczyli reszcie przedszkolaków, że Izuku dowiedział się dnia poprzedniego, że najpewniej nigdy nie zyska Quirk. Katsuki zerkał na niego z cwanym uśmiechem, patrząc na swoje dłonie. Teraz Izuku nie zabierze mu tego, co chciał osiągnąć. O jedna mniej osoba do pójścia na szczyt i zostanie bohaterem numer jeden jak All Might!
- Mama mówiła, że osoby bez Quirk są do niczego!
Drgnął na słowa jednego z dzieci.
- Myślicie, że to zaraźliwe?! - Przestraszył się czarnowłosy chłopiec.
- Nie chcę stracić mojego Quirk! - Pisnęła ruda dziewczynka. - Może i jest to tylko strzelanie klejem, ale nadal!
- A moje się nie ujawniło jeszcze.
- Lepiej nie zbliżaj się, bo zarazisz się brakiem Quirk!
- O nie!
Bakugo poczuł jak coś pcha go delikatnie w kierunku Midoriyi. Nie bacząc na przestraszone spojrzenia innych dzieci, podszedł do niego i wyciągnął rękę. Napotkał puste zielone oczy, w których zaczęły zbierać się łzy.
- Ka-Kacchan...?
- Czego się mażesz, głupku? - Prychnął blondynek i chwycił zielonowłosego za rękę, zmuszając do wstania. - Wytrzyj twarz, bo będziesz brzydki, a z brzydkim nie będę się pokazywać.
- Przepraszam, Kacchan... - Izuku szybko zaczął wycierać buzię. - Przepraszam...
Katsuki jedynie prychnął, ciągnąc Izuku w stronę trójki przyjaciół, z którymi bawili się najczęściej. Reszta dzieci z przestrachem odsunęła się, nie chcąc choćby przypadkiem dotknąć Quirkless w obawie utraty swojego Quirk.
- Kacchan jest taki odważny...
- No, nie boi się stracić Quirk.
- Ja bym nie podszedł do kogoś takiego...
W blondynie zawrzało, a policzki zapłonęły czerwienią ze złości. Odwrócił się do reszty grupy, zasłaniając zapłakanego Izuku. Jego dłonie zaczęły syczeć, a z pomiędzy zaciśniętych piąstek wymykały się pasma dymu.
- Wy debile! Nie da się zarazić bycia Quirkless! - Warknął wściekle. - Jakby ktoś nie miał nogi albo ręki to też byście się bali, że stracicie swoje?! Jesteście głupi! Głupi debile! A lekarz to też głupek, bo Izuku może nadal dostać Quirk! Jeszcze się przekonacie!
Dzieci zmarkotniały, mamrocząc ciche przeprosiny do zielonowłosego. Bakugo był najmądrzejszy z grupy, więc nie mógł się mylić. Wszystkich ciekawiło jakie Quirk dostanie Midoriya.
- Nie patrz tak, głupku. - Mruknął Katsuki, gdy dostrzegł zapłakane oblicze przyjaciela. - I przestań beczeć, wyglądasz paskudnie. - Wyciągnął z kieszeni chusteczkę. - Jako bohater numer jeden w przyszłości muszę dbać o słabszych...
- Przepraszam...
- Przestań przepraszać, głupku! Jesteśmy przyjaciółmi, tak?
- T-tak...
- Właśnie, więc nie rycz. Nigdy ciebie nie zostawię, Izuku.
Pierwszy promyk nadziei...
- Dziękuję, Kacchan...
- Nie masz za co, głupi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top