🗡️ ROZDZIAŁ XXVIII 🗡️
Na ziemię upadły dwa ciała.
Dante nie miał siły, aby zrzucić z siebie zwłoki Elizabeth, dlatego leżał pod nią, czekając na ratunek. Próbował podnieść się na łokciach, ale te odmówiły posłuszeństwa, przez co z łoskotem uderzył głową o parkiet. Erin podbiegła do niego w dwóch krokach i posadziła go, opierając o półkę.
Starała się nie patrzeć na leżące nieopodal ciało i całą kałużę krwi, która się pod nim powiększała. Nie pierwszy raz widziała martwe ciało, ale nigdy nie była świadkiem śmierci.
Chłopak rozprostował ramię.
— Musimy się tego pozbyć.
Erin pokiwała głową, a jej oczy momentalnie napełniły się łzami.
— Ona nie kłamała, gdy mówiła, że zniszczenie chipa cię zabiję.
— Więc będziesz uważać. — Wziął płytki, drżący oddech i wyciągnął z kieszeni strzykawkę z antidotum. — Najpierw chip. Inaczej zmarnujesz.
Freeman zaczerpnęła duży haust powietrza, starając się zachować spokój. Nie pierwszy raz była w tej sytuacji. Musiała się opanować, wziąć w garść i zrobić wszystko, aby uratować Dantego. Ścisnęła jego dłoń, a on uśmiechnął się do niej blado i pokiwał głową, jakby chciał jej dać znak, że wszystko będzie w porządku. Że da sobie radę. Że oboje to przetrwają. A ona chciałaby mieć tyle wiary w siebie, co on w nią.
— Hunter. — Erin spojrzała w kierunku chłopaka, który teraz stał bez słowa przed kanapą. Zamrugał szybko, jakby wybudził się z transu. Wyglądał na zszokowanego, ale on również z całą pewnością widział już wcześniej trupy. — Zostań z nim. Muszę znaleźć nóż.
Mężczyzna pokiwał głową i podszedł bliżej. Przykucnął obok Dantego i zaczął do niego mówić, aby utrzymać go przytomnego.
Serce waliło z klatce piersiowej Erin, kiedy zbiegała po szerokich schodach. Chwyciła się barierki, zeskakując z kilku ostatnich schodków i stanęła na holu. Rozejrzała się na boki, po czym skupiła na moment, aby wsłuchać się w dźwięki dobiegające z wnętrza domu. Szybko dotarł do niej szum lodówki i już wiedziała, w którym kierunku powinna się udać.
Wpadła do kuchni, z impetem popychając podwójne drzwi, które od razu same się za nią zamknęły. Pomieszczenie nie przypominało normalnego miejsca, gdzie przeciętny człowiek gotowałby sobie każdego dnia obiad. Przypominało kuchnię w restauracji, z ogromnym palnikiem, ogromną lodówką, ogromną przestrzenią i łatwymi w utrzymaniu, metalowymi blatami. Sprawiała wrażenie sterylnej, mimo że na wszelkich powierzchniach płaskich zaczął się odkładać kurz. Nikt nie używał jej od dawna. Dawniej Elizabeth musiała mieć służbę, która gotowała jej rodzinie posiłki, ale coś się zmieniło.
Dziewczyna podbiegła do pierwszej szuflady i otworzyła ją z taką siłą, że znajdujące się w niej sztućce powypadały z przegródek. Poświęciła dwie sekundy, aby przyjrzeć się zawartości. Gdy nie znalazła tego, co chciała, zatrzasnęła szufladę z hukiem i otworzyła kolejną. Powtórzyła tę czynność kilka razy, przeklinając za każdym razem, gdy nie trafiła.
Sfrustrowana podniosła wzrok i dopiero wtedy zauważyła magnetyczny pasek przymocowany do ściany, na którym wisiały lśniące noże. Złapała za najmniejszy, jaki znalazła i dotknęła go, upewniając się, że jest ostry.
Nada się, pomyślała, biegnąc z powrotem na górę.
Kiedy wpadła do gabinetu, Hunter podniósł głowę, a jego zaniepokojone spojrzenie sprawiło, że Erin prawie wybuchła płaczem. Uklęknęła przy Dante, który z trudem utrzymywał otwarte oczy. Wyglądał, jakby nie miał do końca świadomości, co się wokół niego dzieję.
— Co robisz? — zapytał mężczyzna, odsuwając się na bok, aby zrobić dziewczynie miejsce.
— Ratuję go. Ma w sobie chipa, który podaje mu truciznę.
Hunter zaczął paplać jej nad uchem, aby rozładować napięcie, które praktycznie rozrywało go od środka. Erin go nie słuchała. Nie odpowiadała na zadawane pytania. Nie zwracała uwagi na jego głośne rozmyślania na temat tego, co właściwie zaszło. Była tylko ona i Dante. I jego gasnący w oczach blask.
— Erin... — wyszeptał słabo, kiedy nóż dotknął jego skóry. Oblizał usta. — Kocham cię.
— Ja ciebie też — odparła drżącym głosem.
Nachyliła się, aby złączyć ich usta w pocałunku, który wydawał się trwać całą wieczność, a jednocześnie zbyt krótko. Zimny dotyk jego warg łamał jej serce, ale nie mogła odmówić ich skosztowania. Nie, kiedy nie wiedziała, czy w ogóle uda się jej go odratować. Z zewnątrz wydawała się pewna siebie, jakby doskonale wiedziała, co robi. W środku była jedynie improwizującym wrakiem, który w każdej chwili mógł się rozpaść na maleńkie kawałeczki.
— Zrób to — powiedział i zrobił dłuższą pauzę. — Aiden mnie zabije, jak umrę. — Zaśmiał się gardłowo i zakaszlał nagle. Na jego ustach pojawiły się kropelki krwi. — Szybko.
Erin wyczuła pod palcami zgrubienie i delikatnie rozcięła skórę, ostrożnie dobierając siłę nacisku. Bała się, że przez przypadek zniszczy urządzenie. Jej dłonie drżały, przez co linia nie była równa. Krew polała się po przedramieniu Dantego, co od razu przywołało jej wspomnienia. Pamięcią wróciła do jednego z najgorszych dni w jej życiu, a łzy popłynęły po jej policzkach.
Chip przypominał małego pajączka z ogromnym w stosunku do reszty odwłokiem wypełnionym ciemnofioletową substancją. W noc, gdy Erin trafiła do laboratorium, Dante opowiadał jej o purpurowych strzykawkach z rycyną. Sama również widziała taką tego wieczora. Ciecz w pojemniczku była znacznie ciemniejsza, prawie czarna, przez co dziewczyna od razu pomyślała, że musi być silnie skoncentrowana. Musiała wystarczyć maleńka ilość, aby unieszkodliwić Dantego i pozbawić go jego mocy.
— Nie chcę cię poganiać — powiedział Hunter, który zaczął chodzić po pomieszczeniu — ale za trzy minuty wylecimy w powietrze.
— To zajmij się czymś pożytecznym i poszukaj dokumentu z napisem „przetarg" albo faktury na wysoką sumę — rzuciła nastolatka, wyciągając z kieszeni strzykawkę z antidotum.
— Powinniśmy się zmywać, a nie szukać jakiś dokumentów! — odparł już ostrzej. — Nie wiem, czy rozumiesz, że wszystko zaraz wybuchnie!
— No to na co czekasz?! — odkrzyknęła sfrustrowana. — Uciekaj! Tylko nie licz wtedy na jakiekolwiek wyjaśnienia.
Nie czuła się dobrze z szantażem, ale wiedziała, że mężczyzna potrzebuje informacji. W jego głowie rozgrywał się armagedon i nie miał nikogo, kto poukładałby mu myśli. Zacisnął usta w wąską kreskę i wrócił do nerwowego chodzenia po pomieszczeniu.
Erin nacisnęła tłok strzykawki, wprowadzając całą znajdującą się w środku substancję. Upuściła pusty pojemnik na podłogę i objęła dłońmi policzki Dantego. Lekko poklepała go po twarzy, gdy zauważyła, że ma zamknięte oczy. Jeszcze przed sekundą był przytomny.
— Dante? — Potrząsnęła nim. Jego serce wciąż biło, klatka piersiowa unosiła się, ale ledwo. Wciąż żył. — Błagam, Dante, ocknij się.
— Półtora minuty — oświadczył Hunter.
— Dante, proszę.
— Nie mam czasu, musimy go wynieść. — Mężczyzna stanowczym ruchem odsunął Erin od chłopaka i sprawnym ruchem zarzucił go sobie na barki, jakby nic nie ważył. Nie potrafił wyjaśnić tego, że stojąc metr dalej, wyraźnie słyszał słabe uderzenia jego serca i płytki oddech. Gdyby nie to, uznałby go za martwego. — Wstawaj, dziewczyno! Mamy minutę!
Wybiegli z pomieszczenia. Erin prowadziła, otwierając Hunterowi po kolei wszystkie drzwi. On z kolei truchtał z Redfieldem na barkach, jakby niósł pięciokilogramowy worek ziemniaków.
Gdy zaczerpnęli haust świeżego powietrza, rzucili się pędem przed siebie. Nie pozwolili sobie obejrzeć się przez ramię nawet raz.
Tik tak tik tak tik tak.
Tik.
Tak.
Wybuch miał taką siłę, że ziemia pod ich stopami zadrżała, a fala uderzeniowa zwaliła ich z nóg. Wszystkie okna wyleciały z ram w jednym momencie. Wielka chmura ognia wzbiła się w kierunku różowego nieba razem z odłamkami, które kiedyś tworzyły dom. Rozświetliła ona okolicę, ale zaraz zgasła. Zastąpiła ją ogromna ilość dymu i unoszącego się w powietrzu pyłu.
Erin podniosła ostrożnie głowę, którą zasłoniła rękami, gdy upadła. Wypluła z ust przypadkiem ugryzione źdźbło trawy i obróciła się na plecy. Udało im się. Kochała zachody słońca, ale nie sądziła, że kiedykolwiek aż tak ucieszy się na jego widok. Łzy spłynęły jej po skroniach.
— Jesteś cała? — zapytał Hunter, siadając na trawniku.
— Nic mi nie jest — odparła, pospiesznie przysuwając się do Dantego, który właśnie zaczął kaszleć.
Redfield zmarszczył czoło i spojrzał błyszczącymi oczami na chmurę dymu. Zaczął nabierać kolorów, co oznaczało, że antidotum działało. Rana na jego ramieniu wciąż się jednak nie zagoiła. Syknął z bólu, gdy spojrzał na zakrwawioną rękę. Wolał odwrócić wzrok z nadzieją, że dzięki temu rozcięcie zniknie.
— Dante — jęknęła Erin, nie potrafiąc już powstrzymać łez, które strugami lały się po jej policzkach, rozmazując osadzony na nich kurz. Rzuciła się na niego, obejmując go mocno i wtulając mokrą twarz w zagłębienie jego szyi. — Myślałam, że cię stracę. Jak się czujesz?
— Bombowo. — Zaśmiał się, odwzajemniając uścisk. Wdychał jej zapach, który wciąż tam był, mimo że zdążyła przesiąknąć sterylną wonią laboratorium. Odsunął ją na moment, aby spojrzeć jej głęboko w oczy. — Weszłaś za mną do piekła.
— Oczywiście. — Zmniejszyła dystans między nimi i pocałowała go z całą namiętnością oraz tęsknotą, jakie trzymała sobie od dłuższego czasu. — Zrobiłabym to jeszcze raz.
— Gołąbeczki — odezwał się Hunter. — Po pierwsze musicie mi wszystko wyjaśnić, a po drugie słyszę syreny, więc chyba czas spadać. Nie wiem, co się dzieje, ale domyślam się, że nie chcemy być przesłuchiwani.
Dante spojrzał na niego spod przymrużonych powiek.
— Ja nic nie słyszę.
— Ja słyszę. — Erin spionizowała się i podała blondynowi rękę. — Ma racje, spadamy, zanim zaczną nam zadawać pytania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top