Rozdział 22. Uczucia Maxa
Chociaż Boże Narodzenie przyszło bardzo szybko i niespodziewane, jego odejście było długie i dla Lily przepełnione wspomnieniami. Dziewczyna starała się wykorzystać i zapamiętać każdą sekundę zimowej przerwy, spędzając ją głównie ze Scorpiusem. Chłopak do końca świąt zamieszkał chwilowo u cioci Andromedy, więc mógł często spotykać się z jego dziewczyną. I choć pan Potter wcale tego nie pochwalał, Lilka codziennie odwiedzała dom pani Tonks, by nacieszyć się chwilami ze swoim chłopakiem.
Te ich wspólne momenty, które spędzili u cioci Andromedy nie były wcale jakieś bardzo wspaniałe: przez to, że przez resztę dni po świętach wciąż padał nieprzyjemny śnieg, nie mogli zazwyczaj wychodzić na dwór i odwiedzać jakieś nowe miejsca. Lecz nawet to nie mogło ich powstrzymać przed miłym spędzaniem czasu. Wspólne gotowanie i pieczenie, pomaganie cioci Andromedzie w domowych obowiązkach, czytanie razem książek z biblioteczki pani Tonks (i w większości również odgrywanie z nich scen; uwierzcie lub nie, lecz cała ta domowa atmosfera dodawała im śmiałości i nie przejmowali się praktycznie niczym, tak więc odgrywanie scen z Dumy i Uprzedzenia stało się ich ulubionym zajęciem) czy słuchanie (i zazwyczaj też wygłupianie się i tańczenie do nich) piosenek i album przeróżnych wykonawców nie były wcale jakimś wielce wyjątkowymi zajęciami, lecz dla Lily i Scorpiusa znaczyć one mogły tyle, ile dziesięć randek może znaczyć dla innych par.
Pani Tonks polubiła Lilkę jeszcze bardziej niż lubiła ją wcześniej i obie w domu kobiety zachowywały się jak dwie przyjaciółki znające się od kilkudziesięciu lat, choć tak naprawdę tyle ich właśnie od siebie dzieliło. Ciocia Andromeda była wspaniałą kobietą, robiącą najlepsze herbatki waniliowe i pieczącą najpyszniejsze serniki na całym świecie. W domu, w którym przebywali Scorpius i Lily starała się stworzyć jak najlepszą atmosferę i trzeba było przyznać, że udawało jej się to bardzo dobrze.
Jednak, jak już Lily i Scorpius oboje wiedzieli, wszystko co dobre kiedyś się kończy i nadszedł koniec przerwy świątecznej. Tak jak tamtego roku, Lily odprowadziła jego i Albusa na peron dziewięć i trzy czwarte, a ich rozstanie wcale nie można było nazwać smutnym. Wręcz przeciwnie, oboje pożegnali się czułymi spojrzeniami i delikatnym pocałunkiem, bo wiedzieli, że rozstają się jako para i jako para też znowu się spotkają w wakacje.
Lily znowu powróciła do swojego życia jako charłaczka. Po raz kolejny zmieniła swój tryb życia - już nie była córką wybawcy świata czarodziejów i dziewczyną syna jego wroga, a jedynie Lilią (jak niektórzy pieszczotliwie ją nazywali w mugolskiej szkole) Maxa, Lydii i Sierry, tą z kółka wokalnego i o raczej dobrych ocenach. Tutaj nikt nie napisałby o niej artykułu do gazety, nikt by nie śledził każdego jej kroku, jaki by stawiała - żyła tutaj przeciętnym i kompletnie normalnym życiem i przez te dwa semestry nikt nie miał się dowiedzieć o jej magicznym pochodzeniu.
To, że nikt nie miał się dowiedzieć było jasne - dalej istniał Międzynarodowy Kodeks Tajności, którego Lily przestrzegała i raczej nie miała jakichś wielkich problemów, by trzymać magię swojej rodziny w tajemnicy. Pomijając to, że Sierra była kiedyś zakochana w Jamesie, nikt jakoś nie był zainteresowany jej rodziną, dlatego więc nie miała z tym trudności.
Pewnego mugolskiego dnia kwietnia, Lily, odrabiając swoje zadania domowe i przesłuchując album Waterloo zespołu ABBA (który zresztą był jej ulubionym) na jej telefon (prezent od rodziców, który dostała po ubłaganiu się o niego w wieku trzynastu lat) przyszła wiadomość od Maxa:
Czy mogłabyś do mnie przyjść? Musimy o czymś porozmawiać.
Lily zdziwiła się nieco poważnością tej wiadomości - żadnej emotki, żadnych dowcipów, a nagła chęć rozmowy. Nie miała pojęcia, o co mogło chodzić, jednak szybko ubrała swoje buty i lekką kurtkę i wyszła z domu do Maxa.
Kiedy weszła do jego pokoju, okazało się, że chłopak siedział na swoim łóżku, podpierając podbródek na dłoni i wpatrując się ze skupieniem w najwidoczniej jakiś list napisany na pergaminie.
- Dostałem to od Georgii - rzekł, nie witając się z dziewczyną i od razu wyciągając w jej stronę list. Widać było, że był nieco zmieszany i czegoś nie rozumiał. - Ona żartuje czy to wszystko to jest prawda?
List był bardzo długi, lecz nie było się co dziwić - Georgia opisała w nim dokładnie wszystko to, co przeciętny mugol powinien był wiedzieć o magii by ją zrozumieć. Lily wiedziała, że Max i Gia mieli jakiś kontakt, może nie najlepszy, ale Max wysyłał listy do poczty w Hogsmeade co około trzy tygodnie. Nie sądziła, że dziewczyna zdecyduje się na taki ruch - a na jej język cisnęło się tylko pytanie dlaczego?
Początek listu, Naruszam tym listem poważną ustawę o tajności, lecz wcale mnie to nie obchodzi. Powinieneś znać prawdę i ja Ci ją wyznam, bo za długo Cię okłamywałyśmy, ja i Lily. Zasługujesz na prawdę o mnie i o moich uczuciach, a ja sama mam dość tego, jak żyję - pomiędzy dwoma światami, okłamując to jednych, to drugich. Przyjaźnimy się już kilka lat i w końcu nadszedł czas na to, byś poznał prawdę o magii wcale nie tłumaczył tego, że Georgia właśnie mogła sprowadzić jej świat na wyjawienie. Bo kto wie, może list mógłby ktoś przetrzymać? Albo Max by się komuś wygadał?
Również koniec listu bardzo zadziwił Lilkę: Na początku napisałam, że zasługujesz na prawdę o moich uczuciach, więc nie sposób jest jej tu teraz nie napisać. Kocham cię. Od wakacji. Moje uczucia nie zmieniły się do tej pory, wręcz przeciwnie, kiedy za tobą tęsknię moje uczucia się potęgują. Nie wiem, co czujesz ty - może dalej podoba ci się Lily, a może masz już jakąś nową dziewczynę z Doliny Godryka; wiedz jednak, że jeśli tego nie odwzajemniasz to to rozumiem. Przeżyłam wakacje ze złamanym sercem i mogę przeżyć też tak następne. Potter była zdumiona tym, na jak poważny ruch zdecydowała się Gia. Wiedziała, że dziewczyna miała temperament i charakterek, ale żeby robić coś takiego?
Lily zaczęła się zastanawiać jakie emocje wodziły Gią, kiedy wysłała ten list do Maxa. Może była już zmęczona tym, że w Hogwarcie nie ma się komu wyżalić z jej miłości i zdesperowana postanowiła wyżalić się dokładnie ze wszystkiego Maxowi? A może w to wszystko jakoś był zamieszany Scorpius? W głowie dziewczyny pojawiało się coraz więcej tez, a z każdą czuła się coraz bardziej zmieszana.
- Lily? Wszystko dobrze? - zapytał Max, zauważając, że Potter robi się blada na twarzy.
Dziewczyna kiwnęła głową i wypuściła powietrze, starając się uspokoić. Usiadła na fotelu ustawionym koło łóżka Maxa, dalej zaniepokojona.
- A więc to prawda? To wszystko o tej magii to nie jest kłamstwo? - ponowił pytanie chłopak, marszcząc brwi.
- Tak... - szepnęła Lily, nie mogąc się zebrać na wyższy głos, jakby ktoś ich podsłuchiwał i nie mogła mówić głośno o magii.
Max pozostał cicho. Dalej ze zmarszczonymi brwiami i konsternacją na twarzy wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie, widocznie o czymś intensywnie myśląc.
- I Gia jest czarownicą? I chodzi do tej magicznej szkoły, którą opisywała?
Lily nie pozostawało nic innego jak pokiwać głową. Była w zbyt wielkim szoku, by wzmóc się na coś innego.
- Więc dlaczego ty tam nie uczęszczasz?
- Bo ja nie jestem czarownicą, Max. James i Albus są czarodziejami, tak samo jak rodzice, ale nie ja. Ja jestem wyjątkiem. Bardzo rzadko spotykanym - odrzekła cicho Lily.
Max znowu zamilczał, analizując słowa dziewczyny. Chłopak musiał być w ogromnym szoku, dowiadując się, że między ludźmi, z którymi spotykał się na co dzień, byli czarodzieje posługujący się magią.
- Gia wspominała też coś o tym, że twój tata pokonał kiedyś jakiegoś czarnoksiężnika...
- To prawda. Mój tata wybawił świat czarodziejów i teraz moją rodzinę opisują w magicznych magazynach jako najpopularniejszą w całym magicznym świecie - odparła gorzko Lily. - Rodzice Georgii też uczestniczyli w Bitwie o Hogwart. Dostali nawet jakieś odznaczenia, tak jak inni uczestnicy.
- Ale tobie i twojemu światu nie zagraża teraz żadne niebezpieczeństwo?
- Nie wydaje mi się, ale nie wiem, bo to nie jest wcale mój świat. Ja nie posiadam w sobie magii.
Max po raz kolejny ucichnął na kilkanaście sekund.
- I to prawda, że Gia mnie kocha?
- Tak. To był powód naszej kłótni. Georgia się zemściła za to, że mnie pocałowałeś, a potem nastał koniec naszej przyjaźni.
Max zdawał się jeszcze bardziej zdumiony - nie tylko tym, że Gia go kocha, ale też tym, że Lily pierwszy raz od wakacji poruszyła temat ich pocałunku.
- Tyle że ja nic do niej nie czuję - odparł Max, a Lily na moment się zestresowała - skoro nie czuje nic do Georgii, czy czuje coś do niej samej? Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. - Jeśli już dzisiaj ja dowiedziałem się pewnej prawdy o tobie, myślę, że powinnaś też poznać prawdę o mnie.
Lily zakręciło się w głowie, kiedy chłopak wstał z łóżka i zaczął się przechadzać po pokoju, jakby szukał odpowiednich słów na powiedzenie Lily owej prawdy, o której mówił. Wreszcie stanął przed nią i rzekł:
- Nie umiałem zwalczyć moich uczuć, Lilia.
Mój Boże, tylko nie to... - pomyślała dziewczyna, kiedy chłopak wypowiedział te słowa.
- Ale Max...
- Lily, ja wiem, że kochasz Scorpiusa i wiem, że nic na to nie poradzę. Ale ja nie umiem ukrywać tego, że cię...
- Max, proszę cię, nie kończ tego - rzekła drżącym głosem Lily, wstając z fotela i stając naprzeciw chłopaka.
- Kocham cię, Lilia - powiedział równie co ona drżącym głosem Max. - I nie umiem pokochać Georgii, kiedy przy mnie jesteś. Moje serce rwie się do ciebie, choć wie, że nigdy nie będzie mogło cię mieć.
- Max... - szepnęła Lily prosząco, a łzy zebrały jej się w oczach.
- Zasługujesz na prawdę. Nie potrafię cię dłużej okłamywać, kłamać ci prosto w twoje oczy.
- Przecież wiesz, że w tej sytuacji jestem bezradna.
- Wiem. I zdaję sobie sprawę, że nie chcesz utrzymywać tej przyjaźni, kiedy ja cię kocham, a ty mnie krzywdzisz, nie wiedząc nawet, że to robisz.
- Nigdy nie chciałam cię w jakiś sposób skrzywdzić...
- Krzywdzisz moje serce, nie odwzajemniając moich uczuć, ale tak naprawdę nie masz na to wpływu.
- Na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie to serce uleczyć...
- Nie sądzie, Lilia. - Max pokręcił głową ze słabym uśmiechem. - Nie wiem, czy jeszcze ktoś będzie miał tak czyste serce jak ty, by pomógł mi uleczyć moje własne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top