Rozdział 17. Rodzinne ploteczki
Scorpiusie,
Wiem już o wszystkim, co się stało między tobą a Rose. Nie musisz się tłumaczyć, bo moja kuzynka opowiedziała mi już o waszej sobotniej randce. Chciałam tylko napisać, że życzę wam wszystkiego najlepszego. Tworzycie wspaniałą parę.
PS nie wysyłaj mi już listów.
PPS Rose też lubi białe bzy. Na pewno się ucieszy, jeśli jej takie dasz.
List o właśnie takiej treści zastał Scorpius w swoim dormitorium w poniedziałek po lekcjach. Czuł bezsilność, kiedy czytał go po raz dziesiąty, i zdenerwowanie, gdy myślał o tym, jak zła musi być na niego dziewczyna. Załamywał ręce, bo nie wiedział już, co ma robić. Napisałby list do Lily, ale jaki jest w tym sens, jeśli ona być może nawet go nie odczyta?
Westchnął i przeczesał nerwowo swoje białe włosy. Odruchowo pomyślał o tym, żeby poprosić o pomoc Nancy i Isobel, ale zganił się za to w myślach. To były jego uczucia do Lily, jego problemy i nie powinien z każdą sprawą dotyczącą Potter biegać do jego przyjaciółek. Tylko co innego w takiej sytuacji miał zrobić?
Mógł jeszcze zapytać o radę Albusa, ale ciekawy brat Lily na pewno wypytywałby o szczegóły tej sprawy, a ostatecznie Scorpius musiałby wytłumaczyć mu, co oznaczają białe bzy i jakie uczucia żywi do jego siostry. Nie sądził, że chłopak zareagowałby jakoś bardzo porywczo, ale Scorpius zgadywał, że usłyszałby przynajmniej godzinny wykład na temat tego, jak bardzo nieodpowiednio się zachował, obdarzając jego młodszą siostrzyczkę jakimś uczuciem.
Im bardziej w bezradności przyglądał się listowi, zauważał zamazane ślady atramentu, jakby miał styczność z wodą. Kiedy zrozumiał, co to oznacza, miał ochotę sam zdzielić się w głowie. Do cholery, doprowadził Lily Potter do płaczu!
W tym samym czasie, kiedy Scorpius powtarzał sobie w myślach pytanie ,,co robić?", Lily właśnie wracała ze swojej mugolskiej szkoły razem z innymi rówieśnikami. Rozmawiała z Sierrą i Lyvią, ale myślami była w jakieś hogwarckiej klasie (choć nigdy jej nie widziała na żywo), wyobrażając sobie, jak Scorpius spędza czas z Rose. Jej wyobraźnia podświadomie podsyłała jej te obrazy, a Lily nie mogła myśleć o niczym innym.
Przez jej rozkojarzenie nie zauważyła, jak do niej i jej koleżanek ktoś podchodzi. Kiedy w końcu zrozumiała, kto przed nią stoi, przełknęła głośno oczy i spojrzała przerażona na Maxa.
- Możemy porozmawiać? - powiedział śmiało, jakby już wcześniej ćwiczył tą rozmowę.
Sierra i Lyvia zachichotały na to pytanie, popychając lekko Lily w stronę Maxa. Nie było się co im dziwić, Graves nie był już tym nieco nieporadnym, uroczym jedenastolatkiem, jakiego Lily zastała podczas ich pierwszego spotkania. Teraz, choć nie stracił pogody ducha i wiecznie przyjacielskiego nastawienia, jego twarz przybrała ładnych, męskich rysów, ramiona rozszerzyły się, przez co Max wśród swoich znajomych był znany z ,,niedźwiedzich" uścisków, z których zawsze się śmiano, ale na które nigdy nikt nie narzekał.
- Um... Jasne... - odparła Lily, zbyt zdumiona tym pytaniem, by odpowiedzieć inaczej.
Dziewczyny znowu zachichotały, po czym pomachały chłopakowi i dziewczynie i odeszły na przód, szepcząc ze sobą zaciekle. Potter odprowadziła je wzrokiem, nie wiedząc, co innego ma zrobić.
- Więc... o czym chciałeś porozmawiać? - zapytała rudowłosa, przerywając milczenie.
- Chciałem się wytłumaczyć z tego, co zrobiłem na wakacjach - powiedział Max ze skruszoną miną. - Kurczę, Lilka, strasznie cię przepraszam... Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zrobiłem coś wbrew twojej woli, to znaczy to tylko pocałunek, ale dalej przez ciebie niechciany... Postąpiłem tak strasznie źle!
Lily na te słowa uśmiechnęła się.
- Dżentelmen jak zwykle - mruknęła dziewczyna, przez co na twarz chłopaka wstąpił uśmiech. - Przeprosiny przyjęte. Bardziej niż za ten pocałunek jestem na ciebie wściekła za to, że nie raczyłeś się do mnie odezwać przez dwa miesiące.
- Och, no tak, za to też przepraszam - rzekł Max, z przepraszającym uśmiechem drapiąc się po karku.
Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową. Tego jej właśnie brakowało.
- No chodź, Graves - rzekła Lily ze śmiechem, przyciągając chłopaka do objęcia. Max zaśmiał się na to, i zamknął ją w jednym z jego niedźwiedzich uścisków.
Nie poruszyli tematu tego, czy Maxowi dalej podoba się Lilka; ale czuli się swobodnie i komfortowo nawet bez tej rozmowy. Sielanka więc trwała u Lily, ale tylko z pozorów, bo gdzieś daleko w jej głowie zawsze przypominała sobie o Scorpiusie.
Wspomniany chłopak właśnie siedział w swoim pokoju, próbując skleić jakieś zdanie na pergaminie przed nim. Postanowił jednak napisać list do Lily - dlaczego nie miałby spróbować? To była jedyna rzecz, jaką na razie mógł zrobić.
List więc dotarł do Lily, i chociaż dziewczyna upierała się, że już nie będzie odczytywać listów chłopaka, jej ciekawość wzięła górę. Postanowiła, że zobaczy tylko początek pierwszego akapitu, nic więcej.
Najdroższa Lily,
,,Że też jeszcze ma czelność mnie tak nazywać!" - pomyślała dziewczyna po przeczytaniu pierwszych słów.
Niestety nie mam nic na swoją obronę. Tak, to wszystko, co zapewne opisała ci Rose, to prawda. Poszedłem z nią wtedy na tą randkę, następnie mnie pocałowała, czego, przysięgam ci na życie, nie chciałem, ale już następnego dnia...
To już wystarczało dziewczynie. Z zawzięta miną odłożyła list do szuflady stolika nocnego, zakopując go wśród innych szpargałów. Z hukiem zamknęła szufladę, po czym jej wzrok przykuło pewne zdjęcie na meblu. Przedstawiało ją i Scorpiusa, stojących w świetle słońca nad jeziorem. W tle znajdowały się pola i las, a na trawie koło dziewczyny i chłopaka znajdował się koc z rozłożonym na nim jedzeniem i piciem. Zdjęcie się magicznie poruszało, a Lily dopiero teraz zauważyła, że przez całe ujęcie Scorpius patrzył wyłącznie na nią. Uśmiechał się do niej z tym swoim delikatnym, zaraźliwym uśmiechem. Lily westchnęła, patrząc na ten obraz.
Lily na szczęście niedługo przejmowała się tym, jak wygląda aktualnie jej relacja ze Scorpiusem, bo do jej domu przybył, a raczej wpadł Teddy. Z rozczochranymi włosami, które przybrały koloru różowego, i z wypiekami na twarzy, wbiegł do salonu Potterów (do którego przybiegła Lily, zaciekawiona hałasem) z niezwykle interesującą nowiną.
- Potterowie, słuchajcie, bo mi pewnie nie uwierzycie. Ale się zdziwicie, gdy wam powiem! - wykrzyknął mężczyzna, uśmiechając się szeroko, z wesołymi ognikami w oczach patrząc po wszystkich twarzach.
- Co się stało? - zapytała zdumiona Ginny.
- Oświadczyłem się Victoire.
Nastała sekunda ciszy, po czym najstarszy z rodzeństwa Potter wykrzyknął:
- Co zrobiłeś?! Nie wierzę! Nabijasz się z nas!
- Wcale nie żartuję! Ale macie miny! Ale tak, to prawda. Ile jeszcze miałem zwlekać? Jestem zbyt pewny moich uczuć, by jeszcze czekać.
- Och, Teddy, dlaczego nie powiedziałeś nam, że coś planowałeś? - zapytała pani Potter, podchodząc z mężem do Lupina.
- Bo ja wcale tego nie planowałem - odparł Edward, kręcąc głową. - Wczoraj wieczorem na to wpadłem. Nagle pomyślałem o tym, że chciałbym, żeby moja przyszłość była związana z Vic. Powiedziałem sobie, że nie mam co zwlekać, wziąłem pierścionek matki i dzisiaj się jej oświadczyłem.
- Przyjęła oświadczyny? - zapytała podekscytowana Lily.
- Oczywiście, wykrzyknęła ze sto razy słowo ,,tak"! - odparł równie co ona podekscytowany Teddy.
- To gdzie ona teraz jest? - zapytał Harry, uśmiechając się szeroko.
- Uspokaja swoją matkę. Biedna pani Weasley, wypłakuje swoje oczy przez decyzję Vic.
Na te słowa Ginny prychnęła, nie wiadomo, czy rozbawiona, czy zirytowana.
Po słowach gratulacji i objęć przeszli do jadalni. Pani Potter zdecydowała się wysłać Jamesa do sklepu po składniki do ciasta, a następnie, z pomocą magii, szybko upiekła ciasto z borówkami. Niewiele później przyszła też Victoire, jednak nie sama, bo z rodzicami i siostrą, którzy nie opuszczali jej nawet na chwilę. Ostatecznie stół był zapełniony aż po brzegi wśród tylu ludzi.
Lily usiadła między Dominique a jej mamą. Obie miały kompletnie inne zdania na temat zaręczyn Victoire. Dom była szczęśliwa, uwielbiała Teddy'ego i się z nim przyjaźniła, więc wieść o tym, że oświadczył się jej siostrze ją ucieszyła. Ciocia Fleur nieco mniej wielbiła Edwarda. Uważała, że był nieodpowiedzialny, porywczy i narwany, a jego figle i psoty nie były stosowne dla człowieka liczącego sobie już dwadzieścia pięć lat. W dodatku była bardzo przywiązana do swojej najstarszej córki, toteż nie chciała jej wypuszczać z jej rodzinnego gniazdka.
- Od kiedy zaczynasz studiowanie smoków, Dom? - zapytała Lily, wspominając o nowej ścieżce edukacji dziewczyny po zakończeniu Hogwartu.
- Dopiero za rok w nowym roku szkolnym, jednak wujek Charlie obiecał mi własne korepetycje.
- Miło z jego strony.
- O tak! Był bardzo zadowolony, kiedy się dowiedział, że się tym interesuję. Wiesz, jestem pierwszą osobą, która pójdzie w jego ślady.
- A babcia Molly? Nie próbowała cię odwieść od tego pomysłu?
- Próbowała, nawet dalej próbuje! Ale ja się nie dam. Mówi, że ten zawód nie jest dla takich dziewczyn jak ja, cokolwiek to ma oznaczać.
- Jak praca w Ministerstwie, ciociu? - spytała Lily Fleur, która odwróciła się w jej stronę z uśmiechem.
- Nic się nie zmieniło. Pracy jest dużo, ale wcale na to nie narzekam. Cóż innego bym miała robić, kiedy Louis jest w Hogwarcie, Dominique chce studiować smoki, a moja ukochana Vicky właśnie się zaręczyła? - odparła Fleur, ze smutkiem wypowiadając ostatnie słowa. - Ale ty mi lepiej powiedz o synu Malfoya. Był tu przez calutkie wakacje, prawda? Jak się zachowywał? Podobny do ojca? Sprawiał wam kłopoty?
- Nazywa się Scorpius - rzekła Lily, odchrząkując. - Głównie przesiadywał z Albusem, nie poznałam go za dobrze. Cóż, nie sprawiał większych kłopotów. Gdy teraz o tym myślę, to może nawet ma coś z jego ojca... Słyszeliście o tym, że spotyka się z Rose?
- Pojęcia nie miałam... - odparła skołowana Dominique. - Rose? I Scorpius? Merlinie, kto by pomyślał...
- Nie cieszysz się z ich szczęścia? - zapytała zaintrygowana Lily.
- Nie, oczywiście że się cieszę! Ale obawiam się, że ten związek za długo nie przetrwa...
- Dlaczego?
- Wiesz, jako że byłam ze Scorpiusem w jednym domie, a Rose to nasza kuzynka, z obojgiem miałam na co dzień do czynienia. Cóż, według mnie Rose nie jest dla niego tą jedyną. Kiedyś przez przypadek usłyszałam jak zwierzał się Albusowi na ich czwartym roku. Malfoy wiedział, że to Rosie wysłała mu walentynkę, jednak ona nie wiedziała, że wiedział. Ogólnie narzekał na to, że nasza kuzynka się nim interesuje, bo mu się wtedy nie podobała. Nie wydaje mi się, że zmienił tak nagle o niej zdanie. W dodatku wiesz, jaka potrafi być Rose: zrobi wszystko, by dopiąć swego. Kto wie, może oni w ogóle nie są w związku, i to ona sobie coś ubzdurała?
Lily nie odpowiadała jej przez kilkadziesiąt sekund, analizując w głowie to wszystko, co powiedziała jej Dominique. A może jednak Scorpius zmienił zdanie o Rose? Nagle zauważył, że jej kuzynka ma jakiś potencjał, jakiś urok, jakiego nie miała Lily, i to dlatego teraz z nią jest? Przez jej wściekłość i zazdrość nie chciało jej się wierzyć Dom, a szkoda, bo gdyby jej uwierzyła, nie musiałaby czekać tak długo na odnowienie relacji ze Scorpiusem.
~
Kochani, nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Drugi dzień szkoły, a ja już zachorowałam... Takie niestety moje szczęście. Mam na co narzekać, bo kolejne rozdziały dotyczyły by już tworzenia romantycznej relacji między Lily a Scorpiusem. A jeśli stracę zapał przez chorobę, nie będę mogła ich napisać do wyzdrowienia. Mam nadzieję, że przynajmniej wy macie nieco więcej szczęścia ode mnie i jeszcze się jakoś trzymacie. Do zobaczenia w następnym rozdziale <33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top