Rozdział 15. Zaproszenie w Trzech Miotłach
Hogwart był dla Scorpiusa uznawany mianem prawdziwego domu, ciepłego i otwartego dla niego, do którego zawsze wracał z wielkim uśmiechem. Jednak po wakacjach w tym roku było nieco inaczej. Chłopak nigdy nie przebywał tak długi okres czasu w tak miłym domu jak dom Potterów, gdzie nikt nie przejmował się tradycjami czy manierami, a po prostu dobrze się bawił i spędzał czas ze swoją rodziną.
Rodzinne gniazdko Potterów było kompletnym przeciwieństwem Malfoy Manor. W Dolinie Godryka otaczał się miłymi i przyjaznymi ludźmi, którzy odzywali się do niego nie z wyszukanymi słówkami i chłodem, ale z uśmiechem i miłością. Dwór Malfoyów był ogromny, zimny i przede wszystkim pusty. Dom Potterów był przepełniony ludźmi (nie tylko tam mieszkającymi, ale również gośćmi) i zwierzętami (rodzinną sową, która nieraz przez przypadek została wypuszczona ze swojej klatki, kotem Albusa i ropuchą Jamesa), przez co zawsze można było usłyszeć tam jakieś odgłosy, śmiech czy rozmowy. W Malfoy Manor nawet podczas posiłków było cicho, zamiast rozmów słysząc brzdęk sztućców.
- Scorpius, pójdziesz jeszcze po piwo kremowe? - Głos Notta oderwał chłopaka z zamyślenia, przez co zauważył, że kufel z jego napojem stał już od kilku minut pusty.
Siedział razem z Albusem, Nancy, Isobel i Aidanem przy stoliku w Trzech Miotłach, jako że trwała pierwsza wycieczka do Hogsmeade w tym roku. W barze panował zaduch i ciepło, co było miłym kontrastem dla szarych chmur i deszczyku na zewnątrz. Prawie że wszyscy ci, którzy już skończyli swoje zakupy wybrali się do Trzech Mioteł, by napić się piwa kremowego, przez co znalezienie wolnego stolika graniczyło z cudem.
Chłopak skinął głową i zabrał puste naczynia, by znowu je napełnić, do baru. Podchodząc do blatu, za którym Madame Rosmerta razem z pracownikami obsługiwali kolejnych klientów, zauważył rudowłosą dziewczynę, czekającą na swoje zamówienie.
- O, Scorpius! Miło cię widzieć - rzekła Rose, opierając się ręką o blat.
- Ciebie również - odparł chłopak, jedynie ze względów grzecznościowych. Młody pracownik odwrócił się w jego stronę, zabierając kufle do napełnienia.
- Jesteś na randce? - zapytała Granger-Weasley, płacąc za dwa piwa kremowe i jedną wodę goździkową. Mimo tego nie odeszła jeszcze od baru.
- Nie, z przyjaciółmi - odrzekł krótko chłopak, w głowie przeklinając pracowników Trzech Mioteł za przedłużanie całego procesu. - A ty?
- Tak samo. Może chcielibyście się dosiąść do naszego stolika? - brnęła dalej Rose, uśmiechając się do białowłosego.
- Wybacz, ale zdaje mi się, że Isobel, Nancy i Aidan mają na pieńku z prefektem Gryffindoru, który siedzi razem z wami - odrzekł chłopak, patrząc na wspomnianego chłopaka, siedzącego przy stoliku niedaleko nich.
- Och, no tak. Szkoda. A tak a propos prefektów, zapewne przypominasz sobie, że McGonagall przydzieliła nam ozdabiane Wielkiej Sali na tegoroczne Boże Narodzenie. Może chciałbyś za niedługo spotkać się ze mną, byśmy mogli w spokoju omówić ten temat? Najlepiej w sobotę, za tydzień, w hogwarckiej kuchni.
Scorpius zmarszczył brwi, zdumiony propozycją Gryfonki. Od Nan wiedział, że prawdopodobnie podobał się Rose, ale nie sądził, że dziewczyna będzie na tyle odważna, by go gdzieś zapraszać.
- To jak? Zgadzasz się? - zapytała ponownie rudowłosa, kiedy chłopak przez dłuższy czas się nie odzywał.
- Nie mam powodów, dla których nie miałbym się zgodzić - odparł w końcu Scorpius, a Rose posłała mu szeroki uśmiech, co chłopak był zmuszony odwzajemnić.
Na szczęście Scorpiusa barman podał na blat kufle wypełnione piwem kremowym. Pożegnał się krótko z Rose, która odprowadziła go rozmarzonym wzrokiem do stolika. Nancy i Isobel, które najwyraźniej widziały całą tą sytuację, patrzyły z uśmiechami na Scorpiusa siadającego przy stoliku.
- O czym rozmawialiście? - spytała Nan, wymieniając się z Isobel spojrzeniami.
- Pytała, czy chciałbym omówić z nią sam na sam temat tegorocznego Bożego Narodzenia w Hogwarcie - odparł spokojnie Malfoy, pijąc piwo kremowe.
- Zgodziłeś się? - zapytała podekscytowana Bletchley.
- Czy miałem wybór? Nie powiedziała, że zaprasza mnie na randkę, a na zwykłe spotkanie dotyczące spraw prefektów.
- Przecież to kuzynka Lily!
- I co z tego? - zapytał zdziwiony Albus. Nott najwyraźniej też nie rozumiał o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ jego brwi były zmarszczone.
- Nie zrozumiesz, Albus - odparła Nan.
- Musimy rozmawiać o tym teraz? - rzekł Scorpius, co jeszcze bardziej pogłębiło zmieszanie Albusa i Aidana.
- Przy nich? Oczywiście, że nie - odpowiedziała Zabini, wskazując głową na pozostałych chłopców.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytał Nott.
- Jeśli Scorpius się postara, to może w następne wakacje się dowiesz - odparła zagadkowo Isobel.
- Może nawet wcześniej - dodała Nan, chichocząc wraz z Isobel.
- Żałuję, że wam o tym powiedziałem - powiedział z westchnięciem Scorpius, przez co nastolatki zaczęły jeszcze bardziej chichotać.
Kiedy Scorpius wraz z przyjaciółmi wrócił z wioski, dziewczyny od razu zaciągnęły go do kąta Pokoju Wspólnego, gdzie zasiedli przy małym stoliku. Nastolatki chciały najwyraźniej jeszcze raz porozmawiać o jego wakacjach z Lily. Chłopakowi się czasami zdawało, że to Isobel i Nan są bardziej podekscytowane jego wakacjami niż on sam.
- Nie rozumiem, czemu nie chcesz powiedzieć o tym Albusowi - zaczęła Nan, spoglądając na Scorpiusa.
- Co takiego? Czego nie chcę powiedzieć Albusowi?
- No, że kochasz się w jego siostrze! - odparła Isobel, uśmiechając się szeroko.
- Ale ja nie kocham Lily - rzekł spokojnie Scorpius, choć na samo wspomnienie imienia dziewczyny jego serce zabiło szybciej.
- Tak tłumaczyć się możesz przed Albusem, nie przed nami - powiedziała Nan, z dezaprobatą patrząc na przyjaciela. - Przyjaźnimy się kilka lat, nie musisz tego ukrywać. To dziecinne.
Na te słowa Scorpius westchnął wiedząc, że Ślizgonki nie dadzą za wygraną.
- Może i coś do niej czuję, ale nawet jeśli, to nie mógłbym z nią być.
- Och - skomentowała tylko Nancy z zawiedzionym wyrazem twarzem. Dobrze wiedziała, o co chodzi Scorpiusowi - oboje pochodzili z czystokrwistych rodzin, gdzie zwracano ogromną uwagę na status krwi. Draco Malfoy nigdy nie zaakceptowałby związku syna z charłaczką, nie wspominając już o małżeństwie.
- Czy nie możecie po prostu udawać, że wasi rodzice nie obserwują każdego waszego kroku i cieszyć się życiem, nie przejmując się konsekwencjami? - zapytała Isobel, marszcząc brwi.
- Nie zrozumiesz tego, Izzy - odparła Nan, nieco przygnębiona tematem ich rozmowy.
- Rozumiem! Nie jestem głupia, wiem, co się dzieje w waszych rodzinach. Uważam jednak, że możecie się im postawić. Nigdy nie słyszeliście o historii Syriusza Blacka? Pochodził z najbardziej znanego czystokrwistego rodu, był dziedzicem majątku, dopóki go nie wydziedziczono, a i tak miał własne zdanie na temat tolerancji. Uciekł z domu w wieku zaledwie szesnastu lat, gardził swoją rodziną i jej poglądami...
- Isobel, my też chcielibyśmy się przeciwstawić - przerwał jej Malfoy. - Nie jesteśmy jednak tak odważni jak Syriusz Black czy ktokolwiek inny. Zresztą, rodzina nienawidziła Blacka, a oni nas kochają, bo w domu zawsze świecimy przykładem. W naszych czasach to jest temat tabu, a nam do głowy by nawet nie przyszło, by uciekać. Przypominam, że Syriuszowi Blackowi wujek zostawił w spadku cały majątek, nawet po wydziedziczeniu. A my nie mielibyśmy z czego żyć, gdyby nas wydziedziczono.
Na te słowa Ślizgonka westchnęła, przytłoczona całą tą sytuacją.
Lily wtorkowym wieczorem siedziała w swoim pokoju, odrabiając pracę domową do jej mugolskiej szkoły. Jej skupienie przerwało stukanie w szybę, przez co uniosła wzrok znad zeszytu na okno. Na zewnątrz mała sówka trzepotała swoimi skrzydełkami, uderzając dziobem w okno, które Lily od razu otworzyła. Odwiązała z jej nóżki liścik, po czym pogłaskała ją, zdziwiona, że ktoś do niej napisał. List od Scorpiusa dostała wczoraj i nie wydawało jej się, by już teraz doszła do niej odpowiedź. Zresztą ta sowa na pewno nie należała do Ślizgona. W zamyśleniu otworzyła kopertę z listem.
Droga Lily!
Mam nadzieję, że u Ciebie w Dolinie Godryka wszystko jest w porządku. Przepraszam, że nie pisałam jeszcze w tym roku szkolnym, ale kompletnie nie miałam do tego głowy. Mamy teraz strasznie dużo nauki, bo nauczyciele już przygotowują nas do Owutemów, a jako że zamierzam je zdać na jak najlepsze stopnie, staram się jak mogę. No, ale nie o nauce chciałam pisać.
Mam do Ciebie dość nietypowe pytanie. Spędziłaś ze Scorpiusem prawie całe wakacje i pewnie się z nim zaprzyjaźniłaś, prawda? A ja zaprosiłam go kilka dni temu na spotkanie, niby na omówienie rzeczy związanych z obowiązkami prefektów, ale chyba się domyśla, że chodzi mi po prostu o miłe spędzenie czasu razem. Chciałam się więc zapytać, czy wiesz może, co Scorpius lubi najbardziej? Może jakieś ulubione słodycze czy napoje, cokolwiek, czym mogłabym wywrzeć na nim dobre wrażenie. Mam nadzieję, że pomożesz zdesperowanej kuzynce.
Twoja ulubiona kuzynka,
Rose
Lily zdumiona gapiła się na list, który trzymała w dłoni. Nigdy nie pomyślałaby, że Rose będzie chciała zapraszać gdzieś Scorpiusa, w dodatku pytając ją o porady co do chłopaka. Nie wiedziała, co miała odpisać. Kiedy pomyślała o tym, że Rose czuje coś do chłopaka od razu poczuła wściekłość na kuzynkę. Ale nie miała żadnych powodów, by jej nie pomóc, przecież Malfoy był tylko jej przyjacielem i miał prawo umawiać się z kim mu się tylko zamarzy.
Jakiś głosik w głowie podpowiadał jej, że wcale tak nie myślała, subtelnie go jednak zignorowała i wyrwała z zeszytu kartkę, na której zaczęła pisać.
Najdroższa Rosie,
Tak, u mnie w Dolinie Godryka wszystko jest w porządku. Nie przepraszaj za to, że nie pisałaś, bo nawet Albus rzadko co do nas pisze. Rozumiem, że macie nawał pracy.
Twoje pytanie mnie dość zaskoczyło, postaram się jednak pomóc. Kiedy był w Dolinie Godryka uwielbiał jeść bezy i lody o smaku mięty, a jego ulubionym napojem zdawała się lemoniada mojej mamy. Mam nadzieję, że pomogłam i że wasze spotkanie przebiegnie dobrze.
PS Scorpius lubi perfumy o zapachu malin. Tak tylko mówię. A raczej piszę.
Cała twoja,
Lily
Dziewczyna westchnęła, kończąc swój list. Sowa Rose cierpliwie czekała na list od Lily, siedząc na parapecie i patrząc swoimi przenikliwymi oczami na rudowłosą.
- Sama sobie kopię dołek - mruknęła dziewczyna, przywiązując list do nóżki sowy. Pogłaskała ją i sowa odleciała, a Lily westchnęła, nie dowierzając w to, co właśnie zrobiła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top