🌹ROZDZIAŁ XVIII🌹
Mimo że szkoły zrezygnowały z egzaminów standaryzowanych, nie znaczyło to, że poszczególni nauczyciele nie robili co semestr sprawdzianów umiejętności z przerobionego materiału. Większość z nich miała zaważyć o końcowej ocenie, dlatego też ostatnie dwa tygodnie nauki były dość stresujące dla Nathana, Dantego i Charlotte. Z tego powodu właśnie jeden z uczniów czwartego roku postanowił zorganizować otwartą domówkę — aby wszyscy mogli odpocząć psychicznie.
Dante próbował wyciągnąć z domu Dianę, która przez ostatni czas stała się cieniem człowieka. Starał się poświęcać jej jak najwięcej czasu, nie dawał jednak rady spędzać z nią dwudziestu czterech godzin w ciągu doby. Szatynka również potrzebowała prywatności i miała Julie, która wspierała ją na każdym kroku i nie pozwalała zbyt długo siedzieć samej. Nawet Zoe dołączyła do kółka jej pocieszaczy, z czego Redfieldówna nie była do końca zadowolona, ale nie potrafiła tak po prostu jej odciąć i wygonić.
A Zoe miała jedną, szczególną zaletę — buzia jej się nie zamykała. Diana nie była w stanie słuchać przy niej swoich własnych, natrętnych myśli. Była jak biały szum na wygłuszających hałas słuchawkach. To jednak przy Julie się zwierzała, gdyż wolała uniknąć sytuacji, w której cała szkoła znała szczegóły jej związku i zerwania z Conradem.
Fortes z kolei w ostatni dzień szkoły wsiadł z rodzicami w samochód i wspólnie wybrali się na lotnisko, skąd ruszyli prosto do Londynu. Wielka Brytania stanowiła pierwszy przystanek na ich wycieczce po Europie, która miała zająć im całe wakacje, a powrót planowali dopiero na kilka dni przed wyjazdem Conrada do college'u. Redfield był podekscytowany wizją, że nie zobaczy irytującej twarzy swojego wroga przez całe wakacje, a może nawet i dłużej.
Dantego przerażało to, w jakim stanie Erin, Sky i Charlotte postanowią zostawić jego pokój, po tym jak już się przygotowują do wyjścia. Jemu i Nathanowi wystarczyło zaledwie wziąć prysznic oraz ubrać się w coś czystego, dziewczyny jednak stworzyły pole minowe na podłodze blondyna, rozsypując po niej tysiące kolorowych i błyszczących kosmetyków. Wszyscy świetnie się bawili — Nathan i Dante grali na konsoli, a nastolatki puszczały dwudziestoletnie hity, śpiewały głośno, dzieliły ze sobą szampana i robiły makijaż przed dużym lustrem na drzwiach szafy.
— Ej, Redfield! — zawołała Sky, przekrzykując muzykę. Pochyliła się do przodu, aby lepiej widzieć, jak maluje kreski.
— Hmm? — mruknął w odpowiedzi, pociągając łyk piwa.
— Plus za duże lustro naprzeciwko łóżka — powiedziała, uśmiechając się złowieszczo do swojego odbicia. Zamknęła eyeliner w pisaku i podała go Charlotte.
— Sky — warknęła ostrzegawczo Erin, wiedząc, do czego zmierza przyjaciółka.
— Powinieneś sobie zamontować jedno nad łóżkiem — zaproponowała. — Erin lubi patrzeć na ładne plecy.
— SKY!
— Dzięki. — Dante się zaśmiał, przykładając szyjkę butelki do zębów. — Wezmę to pod uwagę.
Ostatecznie przed wyjściem chłopakom udało się zagrać kilka dobrych rundek, zanim dziewczyny z czystym sercem mogły przyznać, że są gotowe. Wszystkie ubrały się w podobny sposób, na co wcześniej się umówiły — jeansy i czarna góra. Erin nosiła krótką, dopasowaną bluzkę z wiązaniami na piersiach i odkrytymi ramionami. Sky postawiła na wykonany z siateczki top z motywem gwiazd, spod którego prześwitywał jej biustonosz. Charlotte z kolei założyła koronkowy gorset, przez który Nathan nie potrafił odwrócić od niej wzroku i gdy tylko podeszła do niego, objął ją w talii i nie chciał wypuścić nawet na moment.
— Jezu, jesteście tacy piękni — zaszczebiotała Sky. — Zostańcie moimi rodzicami.
— Imprezowanie z rodzicami chyba nie jest dobrym pomysłem — odparł Nathan, śmiejąc się pod nosem, gdy dziewczyna o kasztanowych włosach przytuliła się do jego ramienia.
— Zgubimy ich dzisiaj — szepnęła Erin do Dantego.
— Nawet nie wiesz jak szybko.
Nikt z grupy nie miał pojęcia, jak wygląda Keith Lopez, jednak z jakiegoś powodu każdy wiedział, że mieszkał zaledwie milę od domu Redfielda i mogli się do niego przejść. Odpowiedniego budynku nie dało się pomylić z żadnym innym, gdyż kręciło się wokół niego tyle ludzi, że paczka zaczęła dyskusję, czy uda im się w ogóle wejść do środka.
Przejście przez korytarz nie należało do najłatwiejszych, ale nie było niemożliwe. W całym domu ludzie zbierali się w grupach, a każda z nich robiła co innego. W kuchni piętrzyli się niespełnieni alchemicy i barmani, robiący wszystkim drinki. Ktoś komuś lał prosto do gardła whisky, a Dante na ten widok miał odruch wymiotny, powodujący salwę śmiechu wśród pozostałych.
— Idziemy wyżebrać od kogoś blanta — powiedział Nathan, obejmując Charlotte i wskazując kciukiem na salon za sobą. Pozostała trójka posłała sobie znaczące spojrzenia.
— No, jasne, pójdziemy po coś do picia i też do was dołączymy — odparła Sky, udając, że nie wie, jaki jest ich pierwotny zamiar. Chłopak machnął wszystkim, po czym wyszli z kuchni, kierując się jednak po schodach na górę zamiast do pokoju dziennego.
— Wiedziałam — pisnęła Erin, biorąc z wysepki puszkę piwa. Przez chwilę próbowała dobrze złapać za zawleczkę, by nie podważać jej długim paznokciem, co dostrzegł Dante.
— Daj — mruknął, zabierając jej piwo z rąk i z łatwością je otwierając. — Proszę.
— Dzięki — odparła, upijając łyk, który prawie wypluła, gdy Dante powiedział półgłosem tuż nad jej uchem:
— Moje plecy byłyby zawiedzione, gdybyś je złamała.
Freeman zakrztusiła się alkoholem, a jej policzki poczerwieniały. Sky, jako dobra przyjaciółka, poklepała ją po plecach do momentu, w którym dziewczyna uniosła kciuk do góry. Miała ochotę powiedzieć jej, że Redfieldowi udzieliły się od niej nieprzyzwoite teksty, postanowiła jednak zachować to dla siebie. Przynajmniej na razie.
— W salonie grają w butelkę! — zawołała blondynka, łapiąc z szafki wino, które sprawnie otworzyła i pociągnęła duży łyk. — Chcesz?
Erin pokiwała głową, nie przejmując się, że w drugiej ręce trzymała pełną puszkę. Wino tak jej posmakowało, że zaczęła żałować swojego początkowego wyboru. Nie powstrzymało jej to jednak przed szybkim wypiciem piwa, by móc dzielić mocniejszy trunek ze swoją przyjaciółką. Zgniotła puszkę w dłoni, wyrzuciła ją do worka i pozwoliła pociągnąć się za przegub w stronę salonu.
Sky usiadła na podłodze, wciskając się na siłę do kółka, które rozszerzało się z każdą kolejną osobą do niego dołączającą.
— Nie grasz? — zapytała Erin, patrząc na Dantego z dołu. Jej długie rzęsy prawie dotykały brwi, a ona sama, według niego, wyglądała w tej pozycji niezwykle uroczo.
— A gracie w "prawda czy wyzwanie"? — zapytał dziewczyny, ta jednak wzruszyła ramionami. — Bo czasem grają tylko w prawdę i wtedy jest nudno, a czasem tylko w wyzwania i wtedy jest śmiesznie.
— Gramy w siedem minut w niebie — powiedziała jakaś laska siedząca obok Erin, po czym dodała, widząc jej niepewny wzrok: — Trochę jak same wyzwania.
— Erin, podnoś dupę. — Głos Dantego nie znosił sprzeciwu, brunetka jednak wypiła wystarczająco, aby nie pozwalać do siebie mówić takim tonem.
— No chyba sobie żartujesz, nie będziesz mi rozkazywać. — Prychnęła.
— Będę. Wstawaj.
— Nie.
— Erin.
— Dante.
W tym czasie ktoś zdążył zakręcić butelką, która, ku niezadowoleniu Redfielda, wylądowała właśnie na jego przyjaciółce. Ona z kolei, nie mając pojęcia, na czym naprawdę polega gra, klasnęła w dłonie, podekscytowana i gotowa na przyjęcie wyzwania. Zdziwiła się, gdy siedząca obok niej dziewczyna zakręciła butelką ponownie, a jej szyjka wskazała siedzącego nieopodal chłopaka. Jego koledzy zaczęli się cieszyć, szarpiąc go za ramiona i klepiąc po plecach.
Gdy chłopak wstał, utrzymując z Erin kontakt wzrokowy, dziewczyna wyglądała na zagubioną. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Wymieniła spojrzenia z przyjaciółką, ale okazało się, że ona również nie znała zasad gry. W Rocklin na imprezach raczej grało się w zwykłą odmianę butelki, bez zbędnych modyfikacji.
Z twarzy Dantego nie schodził twardy wyraz. Zacisnął pięści i podszedł do chłopaka, który pomimo metr osiemdziesiąt trzy Redfielda znacznie nad nim górował. Uśmiech nastolatka zniknął w ciągu sekundy.
— Czego? — warknął.
Kulturka.
— Oddaj mi kolejkę. — Nieznajomy chłopak się zaśmiał, a Dante z trudem powstrzymał się przed użyciem perswazyjnej czerwieni swoich oczu. Uznał jednak, że byłoby to zdecydowanie zbyt łatwe, a jednocześnie ciężkie do wytłumaczenia przed tak dużą grupą ludzi. Zacisnął więc dłoń na jego ramieniu z taką siłą, że ten zaskomlał z bólu, a jego kolana się ugięły. — Oddaj. Mi. Kolejkę.
— Bierz ją, ja pierdole! — syknął. Dante podał zaskoczonej Erin dłoń, aby pomóc jej wstać, po czym ruszył z nią do łazienki, wokół której zebrało się już kilka osób. — Nie potrafisz jej normalnie wyruchać, tylko musisz psuć innym zabawę?
— Co? — wydusiła z siebie, na co Dante uśmiechnął się pod nosem.
— Zaraz się tam wrócę i mu przypierdolę, jak się nie zamknie.
— Nie no, nie rób tego. — Dante przekręcił za nimi drzwi na łucznik, na siedem minut zamykając ich w małym pomieszczeniu z toaletą, umywalką i wanną z prysznicem. — Mogłam się domyślić po nazwie.
— Mogłaś.
Erin wyciągnęła ze spodni telefon i położyła go na półce obok wanny, na której znalazła również butelkę Jacka Danielsa. Zadowolona wzięła ją do ręki i otworzyła, po czym pociągnęła łyk. Skrzywiła się, a następnie wręczyła alkohol Dantemu, który również się napił.
— Na przełamanie lodów czy coś — powiedziała, siadając na brzegu wanny, a blondyn po chwili zrobił to samo. Dziewczyna zabrała mu butelkę, widząc, że z niej nie pije. — Jakby nie mogli nam normalnie powiedzieć, w co grają.
— Stało się, to się nie odstanie. — Wzruszył ramionami. — Na następny raz będziecie wiedziały. W Rocklin nie grają w "Siedem minut w niebie"?
— Nie, tam doceniają klasyki i grają w normalną butelkę. Przynajmniej w moim gronie.
— Wszystko jasne. — Dante parsknął śmiechem. — Graliście w butelkę na wieczorkach czytelniczych?
— Jaki kutas! — krzyknęła, uderzając go w ramię.
— Uważałbym na takie teksty, kiedy wszyscy myślą, że przyszliśmy tutaj na numerek.
Erin kontynuowała bicie Dantego w ramię, na co on jedynie się śmiał, nie czując żadnego bólu. Jednak gdy szarpnął się, udając, że chce jej oddać, dziewczyna straciła równowagę, z hukiem wpadając do wanny.
— Ała — jęknęła, próbując wyciągnąć spod siebie rękę, którą przygniotła własnym ciałem. — Ja już tu zostaję.
Dante również zsunął się do wanny, jednak trochę ostrożniej. Była na szczęście wystarczająco długa, by mógł w miarę wygodnie ułożyć nogi.
— Kran mnie uwiera — powiedział, krzywiąc się. — Wanny są niewygodne, nie rozumiem, jak ludzie wybierają je ponad prysznice.
— Mówisz tak tylko dlatego, że jesteś wysoki i nie znalazłeś wystarczająco długiej wanny — zauważyła dziewczyna, rozprostowując nogi, które położyła na udach Redfielda. Napiła się kolejnego łyka whisky i podała butelkę do nastolatka, a ten zaczął się obawiać, w jakim stanie skończy jego przyjaciółka. Erin wykonała zbyt gwałtowny ruch, wracając na poprzednią pozycję, przez co uderzyła z całej siły łokciem o krawędź wanny. — Ała!
— Mówiłaś, że lubisz na ostro! — zawtórował Dante, nie mogąc powstrzymać śmiechu. — Wracając, nie mam pojęcia, kto to projektował. Możesz siedzieć wygodnie z kranem za plecami albo jeszcze wygodniej z dupą na odpływie.
— Ja tam nie narzekam.
— Bo zajełaś sobie lepsze miejsce — fuknął, odkładając butelkę na półkę.
— Hej, nie skończyłam pić — zawołała niezadowolona, wyciągając dłoń w jego stronę, by mógł podać jej napój.
— Na razie skończyłaś. — Blondyn się zaśmiał.
Erin, udając obrażoną, wygramoliła się z pozycji połleżącej. Mimo, że nie należało to do najwygodniejszych, uklęknęła i usiadła na swoich nogach.
— Dawaj Jacka.
— Nie — odparł. — Jak stąd wyjdziemy, zaczniesz bełtać z winem i będzie ci niedobrze. Potem Nathan wróci i będzie chciał zapalić, więc to już będzie kaplica.
— Mhm — mruknęła i oparła się dłonią o krawędź wanny, aby sięgnąć do stolika.
Dante skutecznie uniemożliwiał wszelkie jej próby, trzymając ją twardo za rękę. Szamotała nią na wszystkie strony, starając się wyswobodzić z uścisku, a kiedy to nie wyszło, puściła się krawędzi, aby sobie pomóc. Redfield złapał drugą jej dłoń i przez moment się po prostu ze sobą szamotali, przy czym dziewczyna wydawała pełne wysiłku stęknięcia.
— Coraz lepiej ci idzie to udawanie. — Dante posłał jej łobuzerski uśmiech, na którego widok kolano Erin poślizgnęło się, a ona wylądowała na klatce piersiowej nastolatka. Zaśmiali się. — Ała.
— Przepraszam, uderzyłam cię? — zapytała, próbując się unieść na ramionach. Wciąż jednak leżała pomiędzy jego nogami, czując go na swoim brzuchu.
— Łokciem w usta. — Przestał się śmiać, gdy uświadomił sobie, jak blisko niego znajdowała się Freeman. — Nie boli.
— To dobrze.
Znalazła w końcu odpowiednie miejsce dla dłoni, dzięki czemu mogła się dźwignąć na ramionach. Zastygła jednak kilka centymetrów od twarzy Dantego, przyłapując się na patrzeniu w jego oczy. Atmosfera wokół nich zgęstniała momentalnie, a dziewczyna miała wrażenie, że powietrze przygniata ją swoim ciężarem i zmusza, aby znowu się na nim położyła. W takiej odległości blondyn czuł zapach jej perfum, róży i wanilii, tych samych, które miała na sobie podczas wieczoru w klubie. Jej spojrzenie powędrowało w stronę ust, a potem wróciło do oczu.
Dante zrozumiał. Nie potrzebował słów, żeby wiedzieć, czego od niego oczekiwała. Oblizał usta, gotowy na to, do czego zaraz miało między nimi dojść. Serce waliło mu w piersi i słyszał, że ona również się stresowała. Chciał poprawić swoją pozycję tak, by dziewczyna nie uderzyła się głową w kran, gdy pochyli się w jego kierunku. Mógł ułożył dłoń w każdym miejscu, z jakiegoś jednak powodu kurek od zimnej wody w tamtym momencie wydawał mu się najbardziej stabilnym podparciem.
Erin pisnęła zaskoczona, a Redfield przeklął siarczyście, gdy spadł na nich lodowaty deszcz. Nastolatka od razu odsunęła się od niego jak poparzona, wyskakując przy tym z wanny. Dante wystarczająco szybko zakręcił kurek, dzięki czemu oboje nie zmoczyli się aż tak bardzo. Zaczęli się śmiać, gdy sięgnęli po ręczniki, aby odsączyć z siebie nadmiar wody. W tym samym czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi, krzycząc, że minęło siedem minut. Erin szybko sprawdziła, czy nie rozmazała makijażu, zanim oboje wyszli z pomieszczenia, mierząc się z dziwnymi spojrzeniami stojącej w korytarzu grupy nastolatków.
— Widzę, że było... — Sky zrobiła pauzę, by zastanowić się nad odpowiednim słowem. Wzięła w palce mokre kosmyki włosów Erin, na co ona zaśmiała się zażenowana. — ... intensywnie.
— Muszę popracować jeszcze trochę nad rękami — odparł Dante ze śmiechem. — Pchają się tam, gdzie nie trzeba.
— Och, tak, potrzebuję tych pikantnych szczegółów!
— Co się działo, jak nas nie było? — zawołał Nathan, schodząc razem z Charlotte po schodach. Widząc, że Dante i Erin są mokrzy, zdziwił się. — Widzę, że ktoś w końcu zadzwonił po straż pożarną, bo tacy jesteście gorący.
Charlotte z zażenowaniem schowała oczy za dłonią, próbując się nie roześmiać.
— A wy to nie mieliście pójść do salonu? — zapytała Erin, mrużąc podejrzliwie powieki.
— Nie — zaprzeczył, wyciągając gotowego blanta z kieszeni koszuli. — Mieliśmy znaleźć śmieszne papieroski.
Nathan zachęcająco kiwnął głową w stronę tylnego wyjścia, a cała grupa podążyła jego śladem. Gdy przeszli przez otwarte drzwi, ukazało im się małe, lecz bardzo przytulne patio. Po prawej stronie postawiono narożną kanapę i stół, a pod sufitem zawieszono światełka stylizowane na gołe żarówki. Skorzystali z okazji, że akurat nikt nie zajmował tego miejsca i szybko wsunęli się na siedzenie.
— Cholera — jęknęła Erin, łapiąc się za kieszenie, po czym spojrzała na Dantego. — Zostawiłam telefon w łazience. Zaraz wrócę.
— Pójść z tobą? — zaproponował.
— Nie — odparła szybko, uśmiechając się.
— Czekaj, rozpal blanta! — zawołał za nią Nathan, na co Redfield spiorunował go wzrokiem. Kuzyn to zignorował.
— Nie umiem. — Freeman machnęła ręką. — Rozpal, nie będzie mnie minutę. O ile nie jest zajęte.
— Daj, ja rozpalę — zaoferowała Sky, zabierając skręta i zapalniczkę. Wsunęła go między wargi, podpaliła końcówkę i się zaciągnęła.
— Sky, po studencku! — zawołała Charlotte, zanim blondynka wypuściła dym z płuc. Machnęła do niej dłonią, zachęcając, aby się pochyliła, czego usłuchała. Z racji, że pomiędzy nimi znajdował się Nathan, Sky dmuchnęła dymem w usta Roberts tuż przed jego twarzą. Obie oparły się dłońmi o jego uda, a gdy brunet już myślał, że ich wargi się połączą, one zaczęły się od siebie odsuwać.
Dante szybko zrobił im zdjęcie, nie mogąc wytrzymać, widząc minę kuzyna. Nawet nie chciał wiedzieć, co właśnie rodziło się w jego chorej, napalonej głowie.
— Wyślij mi to zdjęcie — zaszczebiotała Sky, po czym objęła Nathana i sięgnęła do Charlotte, by ją również przyciągnąć do grupowego przytulania. — I zrób nam jeszcze jedno!
— To Nathan musi zmienić ten wyraz twarzy. — Redfield się zaśmiał, unosząc telefon.
— Mózg mi się zresetował do ustawień fabrycznych — odparł.
Nastolatek pomyślał, że Aiden byłby z niego niezwykle dumny za przejęcie roli grupowego fotografa, którą to zazwyczaj Prince odgrywał. Chłopak zrobił kilka zdjęć z fleszem, a następnie obrócił kamerę i strzelił jeszcze parę z ręki. Zmrużył brwi, blokując telefon.
— Musimy sobie jeszcze zrobić z Erin — stwierdziła Charlotte, wręczając Nathanowi blanta po tym, jak sama zapaliła. Czarnowłosy z grzeczności zaoferował go kuzynowi, ten jednak pokręcił głową.
— Właśnie o niej pomyślałem — mruknął Dante. — Pójdę sprawdzić.
Wszedł z powrotem do mieszkania i od razu skierował się do łazienki, gdzie w kolejce powinna czekać Erin. Było to najbardziej optymistycznym wytłumaczeniem jej opóźnienia i miał ogromną nadzieję, że jedynym. Nie zdziwił się wcale, kiedy zobaczył otwarte drzwi do toalety i stojącego w ich progu chłopaka, który opierał się o framugę, nie pozwalając wyjść ze środka brunetce. Próbowała go przepchnąć, jednak był dla niej za silny.
— Odsuń się od niej albo cię zabiję — warknął Dante, podchodząc bliżej. Gdy ten odwrócił głowę, blondyn rozpoznał w nim chłopaka z wcześniej. Tego samego, który został wylosowany jako para dla Erin. Dziewczyna z kolei, korzystając z nieuwagi napastnika, próbowała się prześlizgnąć pomiędzy nim a framugą, co uniemożliwił jej, łapiąc ją ręką w pasie.
— Nie przeszkodziłem wam wcześniej, więc teraz ty mi nie przeszkadzaj, Redfield.
— Twoje dwie ostatnie szare komórki naprawdę jeszcze niczego się nie nauczyły?
Podszedł do niego, złapał go za ramię i pociągnął z taką siłą, że nastolatek wylądował na ziemi. Sunął plecami po podłodze, aż dotarł do ściany i gdyby uderzył w nią z większą siłą, najprawdopodobniej skończyłby ze złamanym karkiem. Złapał się za głowę i podniósł do pozycji siedzącej.
— Dzięki — wymamrotała Erin, chowając się za jego plecami.
Redfield jeszcze przez chwilę mierzył tego drugiego surowym spojrzeniem, zanim powiedział:
— Dotknij jej jeszcze raz, a będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobisz w życiu.
Odwrócił się, wyciągając rękę w bok, aby móc poprowadzić Erin do reszty. Ta jednak, idąc przez moment tyłem, pokazała jeszcze w stronę leżącego na ziemi chłopaka środkowy palec, po czym również skierowała swoje kroki na patio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top