Rozdział 4

Klasa C stała jak niezorganizowana grupa, słuchając tego, co ma im do powiedzenia wychowawczyni. Nie przywykli do tego typu zajęć, bo pomimo dostania się do U.A. byli tylko na profilu ogólnym, a nie bohaterskim, nie trenowali darów. Uczyli się podstawowych przedmiotów. Mimo to Midnight zebrała ich tutaj, przebranych w stroje sportowe, każąc im jeszcze raz prezentować swoje dary, jak to zrobili na początku roku czysto profilaktycznie. Inori z podziwem patrzyła na niektóre dary, twierdząc, że niektórzy marnowali się na tym profilu, ale cóż... nie znała klasy B, ale uczniowie z klasy A naprawdę zasługiwali na swoje miejsce tam, gdzie byli. Nawet ten mały dziwny zboczeniec. Swoim poczuciem humoru nieraz byłby w stanie uspokoić ofiarę ataku złoczyńców, zwłaszcza, gdy ofiarą była kobieta. Może gdyby taki Minoru Mineta pojawił się kilka lat temu, dziewczyna mówiłaby swoim głosem. Dziwne.

W końcu nadeszła kolej blondwłosej dziewczyny, która obudziła rano Inori, mówiąc, że Shinsou czeka na nią na dole. Yuu Miyazono wyszła przed szereg, uroczo się rumieniąc, gdy wszyscy na nią patrzyli. Kilka dziewczyn wsparło ją ciepłym słowem, a chłopcy dopingowali. Inori zerknęła kątem oka na swojego kolegę, jak się okazało, niezbyt zainteresowanego całym tym zajściem. Z rąk nastolatki zaczął wydobywać się dym, otaczający ją, a po chwili także i pozostałych uczniów. Zasłona dymna. Ciekawa umiejętność, lecz w otwartym starciu nieprzydatna, skazująca Yuu na porażkę. Zaraz białe opary cofnęły się, ponownie wracając do ciała dziewczyny.

— Bardzo dobrze -—powiedziała Midnight, opierając dłoń na biodrze. — To teraz... Shinsou Hitoshi.

Chłopak westchnął, idąc przed siebie. Zatrzymał się, czując na ramieniu delikatny dotyk. Musiał obejrzeć się za siebie, by upewnić się, że wcale mu się nie wydawało. Inori muskała go końcówkami palców. Mimo, że przestał być osobą odrzuconą przez klasę, wręcz wiele osób go wspierało i coraz częściej gdzieś zapraszało, tak teraz panowała cisza. Na twarzy miał dziwną czarną maskę, przy której kręcił coś wajchą z boku. Nagle nadało się usłyszeć czyjś głos.

— Ach... a to co takiego? Klasa C próbuje swoje siły w bohaterstwie? — Kilka osób skrzywiło się, rozpoznając od razu irytujący głos. 

— O nie, Monoma! — warknął jakiś chłopak, rozglądając się za tym osobnikiem. Była to ostatnia rzecz, którą zrobił, bo nagle przed oczami ujrzał białą mgłę. 

Nie był w stanie się samodzielnie poruszyć, czując natarczywą obecność drugiej osoby we własnym umyśle. Ayuzawa otworzyła lekko usta, słysząc normalny głos fioletowowłosego, każącego koledze chodzić jak kaczka, a ten bez sprzeciwu wykonywał rozkaz.4

— To brainwashing — rzekła Yuu, stając obok zdumionej Inori. — Jeżeli odpowiesz Shinsou, może złapać cię w swoją zdolność, robiąc ci pranie mózgu i kompletnie kontrolując jego ruchy. Niesamowite, prawda? — Uśmiechnęła się, lekko rumieniąc, obserwując dalsze poczynania chłopaka.

Ayuzawa mimowolnie przytaknęła, skinięciem głowy. Teraz rozumiała, czemu przy ich pierwszym spotkaniu zadawał jej te pytania. Nie chodziło o lepsze poznanie się czy odstresowanie. Chciał złapać ją w swoją technikę i najpewiej kazać zleźć samodzienie z drzewa. To, że od kilku lat nie mówiła, służyło jako swoista tarcza przed złapaniem w kontrolę chłopaka. Naprawdę podziwiała go teraz, dodatkowo ta nagła zmiana głosu, dekoncentrując kolegów i koleżanki z klasy.

— Dziękuję, wystarczy. — Nauczycielka przywołała kolejną dwójkę uczniów nim nadeszła kolej Inori. — Ayuzawa, no chodź — zachęciła ją lekkim uśmiechem.

Dziewczyna czuła się obserwowana, jak mysz rzucona na pastwę wygłodniałych kotów. Próbowała wyobrazić sobie, że nie przyglądają jej się ludzie, tylko małe kiciusie. Kiciusiów się nie wstydziła. Wśród tylu par oczu napotkała te fioletowe, przełknęła ślinę. Wyciągnęła przed siebie dłonie tak, jak wcześniej zrobiła to Miyazono. Blondynka zmarszczyła czoło, nie chcąc niczego przegapić. Z jakiegoś powodu dostrzegała w niej konkurencję o względy Shinsou. 

Nic się jednak nie wydarzyło, przez co parę osób parsknęło śmiechem, rozpraszając Inori. Ta opuściła ręce, patrząc ze zrezygnowaniem na swoje buty. Oceniali ją. Od samego początku. Próbowali ją zaakceptować, lecz problem w komunikacji,  a teraz to... tworzyło między nimi większy dystans. 

,,Plus ultra!'' — pomyślała, podnosząc ponownie ręce. Tym razem zerwał się nieco mocniejszy wiatr, unosząc w powietrzu dziesiątki, setki, tysiące różowych japońskich kwiatów wiśni. Czarne włosy Inori nieznacznie się uniosły, a jej dłonie świeciły jasno na kolor kwiatów. Te dziko wirowały wokół Inori, a potem rozwiały się we wszystkie strony.

— Kontrola kwiatów wiśni — stwierdziła Midnight, kiwając głową. — Hm, ciekawe. Jakieś skutki uboczne?

,,Rzygam kwiatkiami'' — chciała powiedzieć, ale zamiast tego wykonała kilka gestów, twierdząc, że wszystko jest w porządku. 

Ciszę rozległ dźwięk dzwonka, pozwalając uczniom przygotować się na następną lekcję. Yuu i jej koleżanka znalazły się przy czarnowłosej z szerokimi uśmiechami.

— Twój dar jest piękny — zachwycała się Miyazono. — Taki uroczy dar!

— Po mamie czy tacie? — dopytywała druga dziewczyna.

Inori poczuła się szczęśliwa otoczona dwiema nowymi koleżankami. Same z siebie, bez przymusu odezwały się niej, łapiąc ją pod ramiona. Trajkotały wesoło, na co Ayuzawa mogła jedynie kiwać głową. Hitoshi stał jeszcze przesz moment na placu, obserwując jak osoba, którą miał niańczyć odchodzi z nowymi znajomymi. Schował ręce do kieszeni, czując, że automatycznie został uwolniony od tego niewdzięcznego obowiązku. Przed pójściem dalej, zatrzymała go lekka, lecz stanowcza dłoń.

— Sensei? — zwrócił się do ciemnowłosej kobiety.

— Shinsou, może teraz zostałeś zignorowany, to jednak nie spuszczaj jej z oka — powiedziała poważnym tonem, ostatnimi czasy tak rzadko mówiła stanowczo, przeważnie wszystko obracała w żart. — W końcu zorientują się, że porozumiewanie się z niemową nie jest takie łatwe, a tym bardziej nie jest zabawne. To będzie ułamek sekundy, gdy się od niej odsuną. Jeżeli chcemy, aby otworzyła się znowu na świat i zaczęła mówić, nie może być sama. 

Chłopak tylko skinął głową. Odchodząc od nauczycielki, poczuł narastającą irytację. Przez kolejne dwie przerwy tylko słuchał pisków swoich koleżanek, chętnie opowiadających o różnych historiach z ich klasy z poprzednich miesiąców. W duchu dziękował sobie tylko za to, że Ayuzawa nie będzie wydawała z siebie tych wkurzających dźwięków. Splótł swoje ramiona na ławce  i oparł na nich głowę. Może przez te kilka minut przerwy uda mu się zdrzemnąć. Z krótkiej drzemki wyrwał go dźwięk tłuczonego szkła. Odwrócił się w stronę źródła dźwięku.

Na podłodze leżał potłuczony telefon. Szybko okazało się, że komórka należała do Ayuzawy, bo ta kucnęła, aby go podnieść. Uśmiechała się łagodnie do dziewczyn, które ją przepraszały. Parę gestów miało uspokoić uczennice, co się udało. Te tylko zachichotały i zajęły swoje miejsce. Gdy nauczyciel wszedł do klasy, Hitoshi posłał ukradkowe spojrzenie w stronę Inori. Wydawała się smutna, ale i zamyslona. Czyli wcale ,,nic takiego'' się nie stało. Sawashiro, koleżanka Miyazono wesoło stukała długopisem, nie przejmując się wyrządzoną krzywdą. A jednak Midnight miała rację.

— Sawashiro.

Brązowowłosa uczennica odwróciła się na dźwięk swojego imienia, nie kryjąc zdziwienia, że Hitoshi Shinsou odezwał się do niej sam z siebie. Zwykle mało integrował się z klasą. Zamierzała iść na stołówkę coś przekąsić, ale była zbyt ciekawa, czego mógł od niej chcieć fioletowowłosy.

— Oddaj — mruknął, wyciągając przed siebie dłoń.

— Słucham? — powtórzyła, mrugając oczami.

— Potłukłaś telefon Ayuzawie, oddaj za niego pieniądze — wyjaśnił bardziej dobitniej, co lekko przeraziło dziewczynę. — Masz problem ze słuchem?

— J-ja nie mam tyle pieniędzy przy sobie... — wyszeptała niemal bezdźwięcznie, ale chłopak ją usłyszał. — Proszę! Nie zgłaszaj tego nauczycielom! Odkupię go, naprawdę! 

— W porządku — odparł i odszedł, zostawiając Sawashiro w szoku i strachu. Ta aż osunęła się na kolana. 

Nie byłoby to dziwne, w końcu znajdowali się w szkole ludzi z ambicjami i chęciami zostać głównie bohaterami lub kimś, kto pomaga ludziom, ale tu chodziło o Shinsou. Owszem, chciał zostać bohaterem, ale nikt nie spodziewał się po nim takiego aktu. On po sobie również. Po prostu wziął do serca słowa Midnight, pamiętając, że Aizawa zlecił mu pilnowanie tej sieroty. Może poniosło go z interwencją w sprawie zwykłego telefonu, ale cóż, stało się. Więcej chyba na siebie kłopotów nie sprowadzi w ciągu tego dnia, prawda?

Prawda?

— Cholera, no jasne, że nie — burknął, idąc na stółówkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top