Rozdział 14
Inori stała w pokoju nauczycielskim tuż przed Aizawą, wbijając wzrok w swoje buty. Nagle ich nieco zdarte czubki wydały się bardziej intreresujące niż to, co mówił nauczyciel. Przynajmniej starała się udawać, że to, co powiedział nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. A przecież tak nie było. Obawiała się, że Aizawa usłyszy przyspieszone serce, które w akcie desperacji zaczęło boleśnie obijać się o żebra. Przypominało to Inori dźwięk dzwonów świątynnych. Nagle przypomniała sobie, że chciała iść odwiedzić tutejszą świątynię, aby złożyć ofiarę o pomyślność Hitoshi'ego, by został najlepszym bohaterem wszechczasów. Shouta Aizawa widząc kompletny brak zainteresowania podopiecznej, westchnął cierpiętniczo. Brak werbalnej komunikacji nie był takim problemem, jak po prostu brak chęci współpracy ze strony nastolatki.
– Inori, proszę cię, nie utrudniaj tego – nalegał. Midnight już dawno się ulotniła, pozwalając im na odrobinę prywatności, za co mężczyzna był jej niezmiernie wdzięczny. W pokoju został jeszcze tylko Hizashi, ale był on postrzegany przez dziewczynę jak kolejny członek rodziny, więc jego obecność nie peszyła jej tak bardzo. – Mareyo Kanonji. Na pewno nie znasz tej kobiety?
Dziewczyna pokręciła głową, pokazując kolejne gesty nauczycielowi, prosząc w ten sposób, aby pozwolił jej odejść. Aizawa rozsiadł się wygodniej na krześle, o ile te cholerne krzesła w jakikolwiek magiczny sposób mogłyby być wygodniejsze. Popatrzył błagalnie na Hizashi'ego, może on byłby w stanie wpłynąć na Ayuzawę. Niestety był tak samo bezradny.
– Pani Mareyo Kanonji, lat dziewięćdziesiąt osiem. Mieszkała w Ameryce, kilkakrotnie pytała o ciebie, zmarła. Lekarze twierdzili, że na łożu śmierci wołała ciebie, Inori Ayuzawę.
Cisza.
Inori uciekła wzrokiem, skupiając się na pustym biurku Cementosa. Słyszała kiedyś to imię, ale nie budziło w niej jakichś szczególnych uczuć. Aizawa wstał, mając dość podchodów ze swoją podopieczną. Kilka godzin temu dostał nagły telefon od matki uczennicy, która opowiedziała mu o pani Mareyo. Nie wiedzieli, kim była. Jedynie, czego im się udało dowiedzieć to to, że przy śmierci nawoływała Inori i przepraszała ją za coś. Drugą rzeczą, która łączyła te dwie osoby był fakt, że obie brały udział w ataku złoczyńcy, kiedy to Inori przestała mówić.
Czy mógł być tylko zbieg okoliczności?
Aizawa długo był bohaterem, by wiedzieć, że zbieg okoliczności jest bardziej rzadki niż się wydaje. Wszystko musiało być ze sobą powiązane. Coś jak efekt motyla, przeszłość odnajdowała ujście w przyszłości, a pewne decyzje teraz ubiegały się o wzięcie odpowiedzialności za dawne czyny. Hizashi podszedł bliżej dziewczyny i położył dłoń na jej ramieniu.
– Pani Kanonji prosiła o wybaczenie – powiedział cicho, a Inori po raz pierwszy, od kiedy tu przyszła, spojrzała na nich zaskoczona. Przerażona wpatrywała się teraz w twarz Yamady, niemo prosząc, by mówił dalej. – Jej ostatnie słowa ,,Ayuzawa Inori, wybacz mi. Przepraszam, Ayuzawa Inori. To było moje brzemię, a nie twoje''. Czy jakoś tak. Mała – zwrócił się do niej łagodnie, kucając przed nią. Złapał ją za dłonie i poczuł jak drżą. Wzmocnił uścisk. – Co cię łączy z tą kobietą?
,,Nic'' – pokręciła głową.
Wyrwała rękę z uścisku mężczyzny, by pokazać kolejne słowa w powietrzu.
,,Czy bardzo cierpiała?''.
– Zmarła ze starości – przyznał Aizawa. – Czyli przyznajesz, że znasz tę kobietę.
Pokiwała głową.
– Zuch dziewczynka! – pochwalił ją Present Mic. – Kim ona była?
,,To nie ma znaczenia skoro już nie żyje. Była najlepszą osobą, jaką poznałam, nie licząc was, wujkowie'' – pomyślała, kręcąc znowu głową.
Jeszcze raz poprosiła, aby pozwolili jej odejść, na co zgodnie przyzwolili. Gdy wyszła, Hizashi opadł ze stęknięciem na drugie krzesłi, blisko przyjaciela. Miał ochotę rwać włosy z głowy. Gdyby nie telefon rodziców Ayuzawy, dzień zapowiadał się naprawdę cudownie, a przede wszystkim spokojnie.
– Myślisz, że miała ona coś wspólnego z uciszeniem naszej dziewczynki? – spytał Hizashi.
– Nie myślę – odparł Aizawa. – Wiem to.
W tym samym czasie Hitoshi próbował od dziesięciu minut uniknąć rozmowy z osobą przed sobą. Za dwie minuty miał być dzwonek na lekcje i wiedział, że nawet to nie uwolni go ze szponów kobiety przed nim. Wątpił też, by mistrz Aizawa stanął w tej sytuacji za nim murem. Mimowolnie spojrzał na uśmiechającą się dumnie Harunę. Kobieta próbowała czasem mu matkować, od kiedy wkradła się w życie Aizawy, a potem całej szkoły. Przez wzgląd na przeszłość i nauczyciela, starał się okazywać jej należny szacunek, lecz wcale nie było to łatwe.
Jej nadopiekuńczość względem dzieciaków, którymi otaczał się Shouta Aizawa, bywała uciążliwa. Może czasem faktycznie Shinsou brakowało tej matczynej miłości, a dzięki Harunie mógł jej zaznać, to nigdy nie przyznałby się przed samym sobą, że to docenia.
– Shinsou – zagaiła go po raz kolejny. – Słyszałam, o czym rozmawiałeś z Midoriyą, chcesz o tym porozmawiać ze mną?
– Dlaczego miałbym? – prychnął, chcąc wyminąć nauczycielkę.
Kobieta zagrodziła mu ciałem drogę.
– ,,Dar, który zabija''. – Podniosła mu protezę ręki. Znał jej historię i poczuł, jak zimny dreszcz spływa mu po plecach. Jej się nie lekceważy, przypomniał sobie słowa mistrza. – Myślę, że mój dar można do tego zaliczyć. Przejdziemy się?
– Mam za chwilę zajęcia – mruknął, po czym zabrzmiał dźwięk zwiastujący początek lekcji. Hitoshi w myślach dziękował wszelkim bytom, że wreszcie nadszedł ten czas. Niestety radość nie trwała długo, bo Haruna nie odpuszczała.
– Usprawiedliwię cię później, chodźmy – Chwyciła go za rękę, a on nie potrafił powiedzieć ,,nie''. – Oboje chcemy przecież pomóc Ayuzawie, prawda? – Tu się musiał z nią zgodzić, na co przytaknął niechętnie. – Wiedziałeś, że Ayuzawa urodziła się bez daru? – Nie odpowiedział. Korytarz był złym miejscem na taką rozmowę. Poczuł się swobodniej, kiedu znaleźli się w świetlicy. – Zyskała go zaledwie dwa lata temu. Dość późno nie sądzisz?
– Dlaczego panią to interesuje?
– Interesuje mnie jedno: bezpieczeństwo osób ważnych dla Shouto. Inori jest dla niego ważna, więc ja również dbam o jej bezpieczeństwo. Ostatnie wydarzenia pokazały, że jest w niebezpieczeństwie.
Hitoshi podniósł głowę, zaskoczony słowami nauczycielki.
,,W niebezpieczeństwie''?
– Co ma pani na myśli? – spytał, nieco zaintrygowany. Zajął miejsce wskazane przez kobietę. Tuż naprzeciwko niej. – Pani wie o jej darze?
– Rozmawiałam z Recovery Girl. To, że rozmawiam z tobą to tylko dlatego, że dla Inori jest kimś w rodzaju bliskiego przyjaciela i wiem, że jej los nie jest ci obojętny, co jest urocze. – Hitoshi odwrócił głowę, by nie pokazać lekko zaróżowionych policzków. – Hanahaki to tylko legenda, lecz to, co się z nią stało przypominało to. Wątpię, by była to wina bolesnej miłości. Obstawiam bardziej, bolesną przeszłość. Czy wiesz, że Ayuzawa jakiś czas temu brała udział w ataku złoczyńców, gdy mieszkała w Ameryce? – Nie odpowiedział. – Sprawców schwytano, lecz Inori przestała mówić. I nikt nie wie dlaczego. Zeszłej nocy zmarła pewna kobieta, Mareyo Kanonji.
– Pierwszy raz słyszę – odparł chłopak.
– Z całą pewnością. Ciekawy jest fakt, że zmarła w wieku prawie stu lat.
– W Japonii nie jest to niczym nie zwykłym, proszę pani.
– Ale fakt, że na łożu śmierci wzywała i przepraszała Inori już tak. – Shinsou uniósł wysoko brwi. – W tym momencie Aizawa i Yamada próbują dowiedzieć się od niej, kim była ta kobieta, ale wątpię, aby im się powiodło. Rozdrapywanie ran jest ciężkim procesem, a oni nie są zbyt delikatni. W końcu zwykle przesłuchują przestępców a nie młode dziewczęta – zachichotała, choć wcale nie była tym rozbawiona. – Shinsou, błagam cię, jeśli chcesz pomóc Ayuzawie, niech się otworzy chociaż na ciebie. Niech powie ci, kim jest Mareyo Kanonji i co ma wspólnego z milczeniem Inori. Zostań jej bohaterem.
– Nie uważa pani, że to niegrzeczne wchodzić z buciorami w czyjeś życie? – rzucił zirytowany tą irracjonalną prośbą. Przecież Ayuzawa by go znienawidziła za szpiegowanie jej dla nauczycieli, za wtykanie nosa w jej przeszłość. Chciał jej pomóc, ale nie w ten sposób. – Proszę mnie do tego więcej nie mieszać, pójdę już.
Zostanę jej bohaterem w inny sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top