Hitoshi karcił się w myślach i wyzywał od najgorszych. Miał tylko jedną sprawę do załatwienia, a skończyło się na tym, że jakimś niewiadomym cudem stał się częścią ekipy Bakugou. Co prawda blondyn wyparł ze świadomości jego istnienie i udawał, że go tu nie ma, to jednak nadal Shinsou przebywał zbyt blisko niego. Ciągle gadająca dziewczyna przypominająca różowego szopa kosmicznego trajkotała mu nad uchem o, jego zdaniem, bezużytecznych sprawach. I to oni mieli zostać przyszłymi bohaterami. Ha, dobre sobie. Górowali nad nim, ale tylko tym, że ich dary mogły zwalczyć roboty i dostali się od razu na profil bohaterski.
Poza Bakugou i Ashido, znosił towarzystwo czarnowłosego chłopaka, z którym nie miał żadnego oficjalnego zapoznania, więc jego imię znał tylko ze słyszenia jak inni na niego mówią. Hanta Sero. Zwykły gość, co się często uśmiecha. Dla Shinsou wydawał się najbardziej niepozorny. A przeciwnika nie można było lekceważyć. Nigdy. Fioletowowłosy zerkał co chwilę na wyświetlacz telefonu i wcale nie po to, aby sprawdzić godzinę. Oczekiwał wiadomości, że Ayuzawa obudzi się od... no właśnie. Kto powinien do niego napisać? Mistrz Aizawa? Czemu akurat do niego? Miał tylko ją oprowadzać, a został kimś w rodzaju przyjaciela. Czy to znaczyło, że został upoważniony do otrzymania informacji o jej stanie zdrowia? Starał się też udawać, że nie widzi, jak Mina wścibsko wygląda mu przez ramię, próbując zobaczyć coś, na co sam czekał.
Zero wiadomości.
Nic.
Przez to, że Sero i Ashido odzywali się do niego jak do dobrego kumpla, dziwnie mu było odejść od nich, by załatwić swoje sprawy. Rozumiał, gdyby był tu z nimi Kaminari Denki, z nim łączyła go jakaś relacja w rodzaju dobrych kolegów. Może Hitoshi żywił wobec głośnego blondyna pewną dozę sympatii? Chyba tak. Gdy czwórka licealistów minęła księgarnię, będącą celem Shinsou, poczuł skurcz w żołądku. Nie lubił, gdy coś nie szło zgodnie z planem. Nikt nawet nie obejrzał się na wejście do sklepu. Zresztą nie uważał, by którekolwiek z jego towarzyszy lubowało się w tak wyrafinowanej zabawie, jaką jest czytanie.
— O, elektroniczny! — zawołała dziewczyna zbyt blisko ucha Hitoshi'ego. Nie dał po sobie poznać, jak bardzo zirytował go jej pisk. — Sero, ładowarka.
— Pamiętam. Cholerny, Denki, gdyby nie jego eksperymenty nie musiałbym szukać nowej ładowarki — parsknął chłopak. — To twoja wina, Ashido.
— Moja?!
— Ty go prowokowałaś, porównując do jakiegoś akumulatorka.
— Spytałam czy jest baterią zwykłą czy alkaiczną...
— Akurat, gdy trzymał mój kabel w buzi? — jęknął.
— Co do ręki to do buzi — odparła, wzruszając ramionami. Widocznie bawiła ją cała ta sytuacja.
Hitoshi czuł coraz większe zażenowanie, starając się nie zauważać dwuznacznych insynuacji w wymianie zdań tej dwójki. Bakugou zdawał się mieć ich wszystkich gdzieś. Ciągle wpatrywał się w swój telefon, przez co Shinsou poczuł naprawdę drobną chęć odkrycia, co sprawiło, że blondyn milczał stanowczo za długo. Ciekawe, czy ktokolwiek zauważyłby, gdyby po cichu wymknął się do księgarni.
— A tak właściwie — zaczął wymijająco Sero, jakby wcale do nikogo specjalnego nie kierował swoich słów — Shinsou, też wyszedłeś na miasto. Chciałeś coś konkretnego?
— Randka!
— Nie każdy myśli o romansach, kosmitko — warknął Katsuki, zdradzając, że jednak uczestniczy w tej rozmowie. — Zresztą kogo obchodzi, czego ten pojeb chce? Przyczepił się i za nami łazi.
Słowa blondyna nie zrobiły na Shinsou żadnego wrażenia, aczkolwiek zirytowały go. Zatrzymał się z rękoma w kieszeni, posyłając obojętne spojrzenie w stronę pleców tego bombowca. Katsuki wyczuł to, bo również się zatrzymał i odpowiedział morderczym wzrokiem. Mina i Sero bezpiecznie cofnęli się, nie chcąc przypadkiem zostać ofiarą bójki, jeśli ta faktycznie między nimi by wybuchła. Stali naprzeciw siebie, milcząc. Pierwszy odpuścił Hitoshi. Nie bał się Bakugou, po prostu odwrócił się w stronę księgarni, pragnąc kupić to, po co przyszedł. Humorki i kłótnie z tym imbecylem mijały się z celem.
— I co cykasz się? — Usłyszał blondyna. — Tch, taki cienias nie mógłby startować na bohatera.
— Naprawdę chcesz toczyć ze mną dyskusję? — Bakugou coś odpowiedział, ale urwał w pół słowa, tracąc kontrolę nad swoim ciałem. — Szkoda czasu.
Pstryknął palcami, zwracając chłopakowi kontrolę nad ciałem. Oczywiście mógł z nim zrobić, co chciał, ośmieszyć go lub gorzej, ale Hitoshi nie mógł dać mu tej satysfakcji. Był przyszłym bohaterem, krzywdzenie innych było nieakceptowalne. I tak już lekko obawiał się konsekwencji za użycie daru. Zostawił za sobą tę nieznośną trójkę, zmierzając do księgarni. W wejściu przywitała bo uprzejmym uśmiechem młoda sprzedawczyni. Skinął jej głową na powitanie, od razu ruszając między regały. Czego on właściwie szukał? Po co? Tłumaczył sobie, że chce doścignąć mistrza, ale w głowie miał obrazy tych gestów.
Fantastyka, dla młodzieży, horrrory, romanse... Lubił czytać, ale wolał coś bardziej realnego. Romans, gdzie dwójka nastolatków drze ze sobą od początku koty, a potem są w sobie na zabój zakochani? Idiotyczne. Horrory z mordercami, duchami w roli głównej? Przewidywalne. Dla młodzieży... Nużące. Fantastyka? Ludzie o mocach w świecie pełnym darów? Wywrócił oczami ze znudzenia.
— Przepraszam. — Podszedł do sprzedawczyni, układającej coś na wystawie. Nowa seria książek. — Szukam działu z książkami naukowymi.
Młoda dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, nie rozumiejąc, co do niej powiedział. On zrozumiał. Nie miała azjatyckich rys, więc musiała być cudzoziemką. Wszystko mu dzisiaj utrudniało życie...
— Sorry. I am looking for scientific books. It is a book about sign language.
Z angielskiego zawsze był bardzo dobry, za do Present Mic chwalił go. Miał nadzieję, że sprzedawczyni również posługuje się angielskim. Widok szerokiego uśmiechu na jej twarzy wskazywał, że tak. Pokiwała głową a jej dwa długie kolorowe warkocze zafalowały. Jej radość przypominała tę, którą okazywała Ayuzawa.
Jak się okazało książki naukowe umiejscowiono daleko w rogu, przez co trudno było je samemu znaleźć. O dziwo, dziewczyna nie pozwoliła mu na samoczynne poruszanie się, bo pociągnęła go za rękę i wskazała palcem czwartą półkę na wysokości oczu chłopaka. Wyrwał swoją dłoń, unosząc wysoko brwi.
— Oi... — Chciał coś powiedzieć, ale wtedy uderzyło w niego coś znajomego. Sprzedawczyni wykonała kilka gestów, których nie zrozumiał. — You are mute person... — Dziewczyna pokiwała głową. — Why? — Chciał poznać powód, który sprawił, że kolejna osoba jest niema i nie mówi. — I don't understand — odparł po kolejnej serii gestów.
Sprzedawczyni sięgnęła po książkę i przewertowała ją, aż zatrzymała się na jednej stronie. Pokazała chłopakowi zlepek kilku słów.
,,Usunięto mi struny głosowe''.
Tak brzmiało zdanie po złożeniu kilku słów w całość. Hitoshi poczuł dziwne gorąco. Okrutne, wolał nie dopytywać dlaczego. Bardziej go teraz ciekawiło, jaka była historia Inori. Co ją spotkało? Wpadł na inny pomysł.
— Someone showed it to me. Ktoś mi to pokazał, ale nie wiem, co to znaczy. What does it mean?
Ostrożnie odtworzył ruchy nękające go ostatnimi czasy. Te, które podczas dziwnego ataku, Inori mu pokazała. Zauważył, że dziewczyna zbladła, przez to zaczął się zastanawiać, czy właściwie je pokazał. Nie mógł się pomylić. Pokazał je poprawnie.
— You know.
Ona wiedziała. To nie było żadne wołanie o pomoc czy uspokojenie. Sprzedawczyni przeszukała książki, wskazując kolejne słowa. Złapała się za serce, smutno uśmiechając. Zniżył się do niej, by odczytać szyfr.
,,Ten dar mnie zabija''.
Powtórzył to kilka razy w myślach, potem na głos. Rozumiał smutek sprzedawczyni, ona mu współczuła. A on sam stał jak kołek, rozumiejąc całą tamtą sytuację. Krew, znaki...
— Hana...haki? — spytał ostrożnie.
Kolejne słowo.
,,Mit''.
— She... My friend is mute person. Can you help me?
Liczył... Na co? Może przyjście tu było głupotą, od czegoś są tutoriale w Internecie. Jednak przebywanie w akademiku z blisko leżącą Inori jakoś go stresowała. Pierwszy raz kogoś mógł nazwać przyjacielem, ponieważ choćby ją odganiał patykiem, wracała. Lubił ją. Była szczera w swej ciszy. Ktoś, kto nie mógł paść ofiarą jego daru, ani się go nie bał. Dziewczyna z księgarni podała mu książkę, której szukał. A przynajmniej tak podejrzewał.
Kolorowa okładka nijak się miała do ponurej treści. Dar ją zabijał, ale co to znaczyło? Podziękował za pomoc, zapłacił za książkę. Chciał szybko porozmawiać z Recovery Girl i Aizawą.
Wrócił do szkoły i najpierw pobiegł do skrzydła szpitalnego. Spodziewał się złożonej pościeli, uśmiechniętej Recovery Girl informującej go o wypisaniu Inori w dobrym stanie. Zatrzymał się przed drzwiami i spojrzał przez okienko w drzwiach. Widział jak miarowo klatka piersiowa nastolatki unosi się i opada. Oznaki, że Ayuzawa spała, zbierając siły. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
— Shinsou.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top