7. zabawa, impreza i... akuma?!

*Uwaga! Rozdział nie sprawdzany!*

Gabriel Agreste chodził nerwowo po swoim gabinecie. Lot do Niemiec został przerwany i musiał, razem z synem, wrócić do Francji. To miała być ogromna szansa na wielką współprace, a co za tym idzie, wielkie pieniądze. Mimo, iż pan Agreste był jednym z najbogatszych ludzi w Europie, chciał czegoś więcej. Pragną być najbogatszym człowiekiem na ZIEMI! Adrien był przepustką do tych pieniędzy, ale jego cholerny fotograf dostał wstrząśnienia mózgu. Czy on nie mógł sobie znaleźć na to innego terminu? (To się nazywa troska Gabrysia xD-A) Cały w nerwach podszedł do biurka i walną w nie pięścią. Oddychał ciężko. Koło niego pojawiło się fioletowe stworzonko. Nic jednak nie mówiło. Projektant podszedł do półki z książkami i wysunął jedną z nich. Jego oczom ukazało się tajemne przejście. Szybkim krokiem wszedł do ciemnego korytarza. Na jego końcu znajdowało się wielkie pomieszczenie. Staną na jego środku, pośród białych motyli, i zacisną mocno pięści.

-Noroo, rozwiń skrzydła!

Po pokoju rozległ się złowrogi krzyk. Małe owady zaczęły latać po pomieszczeniu. Na ciele Gabriela Agresta pojawił się lateksowy strój. Całą głowę zasłoniła maska. Wszedł w głąb pomieszczenia, nie dbając o nie zamknięte drzwi kryjówki. Miał pewność, że nikt go nie znajdzie. Adrien, od razu po przyjeździe, wpadł do swojego pokoju, przebrał się, spakował i popędził do hotelu. Nathalie miała dzisiaj wolne. Władca Ciem staną naprzeciwko okna, a ono automatycznie się otworzyło. Czas wysłać nową akumę.

***
W tym samym czasie, Marinette stała pod wielkim hotelem le Grand Paris. Dziewczyna wypatrywała Aly, która musiała się wrócić do domu. W środku impreza już trwała w najlepsze. Nino szalał przy sprzęcie DJ'a. Uczniowie tańczyli na parkiecie. Nieliczni tylko podpierali ściany Nauczyciele pilnowali stołu z przekąskami, a obsługa hotelowa przygotowywała pokoje dla uczniów. Żyć nie umierać. Marinette zerknęła znudzona na swój telefon. 19:29. Szatynka ma do domu piętnaście minut w jedną stronę, więc prędko raczej nie przyjdzie. Granatowłosa obejrzała się na wszystkie strony. Gdy była pewna, że nikt jej nie widzi, chwyciła swoją torebkę i otworzyła. Jej oczom ukazała się śpiąca kwami. Dziewczyna nie miała serca jej budzić. Zamknęła kryjówkę Tikki i weszła do środka. Głośna muzyka i światła sprawiały niesamowity nastrój. Na środku parkietu stał lekko pijany (Tak, nauczyciele pozwolili na alkohol-A) Kim oraz Alix. Robili coś co nazywali tańcem.

-Uwaga!-krzyknęła różowo włosa przewracając się o własne nogi-Kim je-est poea-mta!

-No Ki-i-im?-spytał chłopak przewracając się o podstawioną nogę Max'a.

-Ty gło-rhfie-krzyknęła Alix i zaczęła się śmiać.

Nauczyciele popatrzyli na nich z politowaniem, ale nic nie zrobili. Kim wstał i... walną głową w ścianie.

-Ej, ty!-krzykną i zacisną nie udolnie pięści-chc-easz się bi-ć?

Mari zaśmiała się, gdy chłopak zaczął walić w ścianę. Co chwila przechylał się na lewo, ale zaraz potem wracał do pionu. Reszta prawie wcale nie zwracała uwagi na Kima Nathaniel podrywał Juleke i Rose. Max siedział w kiblu. Ivan obściskiwał się w kącie z Milen. Chloe uznała, że nie będzie siedzieć wśród "prostaków" bez Adrienka i poszła z Sabriną do swojego pokoju. Reszta szkoły tańczyła, śmiała się i śpiewała do piosenek. Nagle ktoś zasłonił Marinette oczy dłonią. Poczuła miętowy oddech na szyi. Zadrżała mimowolnie.

-Zgadnij kto to-usłyszała melodyjny głos tuż przy uchu.

-A-Adrien?-spytała nie pewnie.

-Zgadłaś-zaśmiał się i zabrał ręce z jej twarzy

Dziewczyna odwróciła się do niego. Z uśmiechem na twarzy objęła rękoma jego szyję i wtuliła głowę w jego klatkę piersiową. Adrien uśmiechną się szeroko i objął granatowłosą w talii.

-Nie powinieneś być teraz w Niemczech?-spytała nie odrywając się od chłopaka.

-Zmiana planów. Fotograf dostał wstrząśnienia mózgu.-oznajmił wzmacniając uścisk.

-Biedak-szepnęła dziewczyna.

-Pięknie wyglądasz-usłyszała i zarumieniła się.

Fakt, jej sukienka robiła wrażenie.

Już na samym początku imprezy usłyszała to od Aly i Nina. Szyła ją dosyć długo, bo aż cztery dni. Jednak nie spodziewała się takiego efektu.

-Dzi-ięk-kuję-ę-odparła jąkając się niemiłosiernie.

Nagle usłyszeli wybuch. Oderwali się od siebie jak oparzeni. Zaczęli biec w stronę wyjścia. Wybiegli na dwór. Panował tam chaos. Samochody były porozwalane, ludzie nieprzytomni leżeli na ziemi. Marinette popędziła w stronę zaciemnionego miejsca. Wypowiedziała szybko formułę i przemieniła się w Biedronkę. Chwyciła swoje yo-yo i zaczepiła o jeden z budynków. W mgnieniu oka znalazła się na dachu hotelu le Grand Paris. Z tej wysokości było wszystko widać. W okolicach starego teatru pojawił się dym. Przestraszona nastolatka zaczęła biec, co sił w nogach, w tamtą stronę. Gdy od miejsca dymu dzieliło ją jakieś dziesięć sekund drogi, usłyszała za plecami złowieszczy śmiech. Skrzywiła się na dźwięk jej głosu.

-Witaj Biedronko. Stęskniłaś się?

-Za tobą? Nigdy.-odparła i odwróciła się w stronę Volpiny.

***
W tym samym czasie, Adrien desperacko próbował znaleźć swój pierścień. Przeszukał wszystkie kieszenie, torbę, a nawet specjalnie wrócił do domu, by przeszukać cały pokój. Gdy opadł bezsilnie na kolana, na środku pokoju, dostał olśnienia. Przecież dał go Marinette na przechowanie! Walną się ręką w czoło. Jak on mógł o tym zapomnieć? Zerwał się na równe nogi i z nową energią wybiegł z domu. Nie przejmował się krzykiem Nathalie, która kazała mu wracać do pokoju. Musiał odzyskać pierścień! Inaczej zawiedzie wszystkich... a najbardziej Biedronkę.

Biegł przez przejścia, nie zważając na kolor świateł, przez co raz prawie potrącił go samochód. Potrącał niechcący ludzi, za co dostał dwa razy torebką w łeb. Mimo silnego wiatru, który zaczął wiać biegł, ba... pędził w stronę domu Marinette. Po drodze widział, jak dziewczyna, w stroju Biedronki, walczy z ich wrogiem numer dwa, Volpiną. Lila nie należała do łatwych przeciwników, wiec czas był nie po jego stronie. Cały zdyszany dotarł do domu granatowłosej. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu mama dziewczyny.

-Dobry wieczór... pani Cheng. Zostawiłem ostatnio u Mari... nette telefon. Mogę go wsiąść?-spytał desperacko wciągająca tlen z otoczenia.

-Och witaj Adrien. Jasne, wejdź.

***
Biedronka uderzyła plecami o budynek starej kamienicy. Walczyła od dobrej godziny i już miała dość. Na domiar złego Chat'a jeszcze nie było. Oczywiście wiedziała dlaczego, ale w duchu modliła się, by Adrien poszedł po swój pierścień, który leżał w widocznym miejscu, na jej biurku. Marinette szybko się podniosła i spojrzała złowrogim wzrokiem na Volpinę.

-Oj, czyżby Biedroneczka opadała z sił?-spytała z sarkazmem w głosie.

-Czego ty jeszcze chcesz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie i otarła stróżkę krwi, płynąca z kącika jej ust.

-Zemsty! Czy to nie oczywiste?

Volpina nie czekając na odpowiedź zaatakowała Biedronkę fletem. Marinette opierała ataki jak tylko mogła, ale szło jej coraz gorzej. W końcu była zmuszona użyć szczęśliwego trafu. Wylosował jej się pieprz. Nie myśląc długo posypała nim Lilę, aka Volpinę. Przeciwniczka zaczęła się śmiać.

-Myślisz, że pokonasz mnie jakąś... jakąś...-jej wypowiedz została przerwana, przez jej pojedyncze kichnięcia.

Marinette uśmiechnęła się lekko. Zerwała z jej szyi naszyjnik i rozbiła go o ziemię. Tak jak przewidywała wyleciała z niej akuma. Gdy jednak miała naprawić szkody, poczuła niewyobrażalny ból w jej prawym biodrze. Krzyknęła głośno i upadła na kolana. Jej oczy zaszkliły się, ale powstrzymywała łzy. W miejscu, które pulsowało bólem, miała wbity nóż. Usłyszała, szyderczy śmiech Lili oraz pełen rozpaczy krzyk Chata. Był tu. Znalazł swoje miraculous. Przyszedł jej pomóc.

W tym momencie Adrien wpadł w szał. Rzucił się na Volpinę z chęcią mordu w oczach. Bił ją pięściami, a ona broniła się nożami. Mimo, iż znów miała swoją ludzką postać dawała siebie radę. Jednak dla Adriena liczyło się tylko jedno. Ona musi zapłacić za to, co zrobiła. Wyrwał jej broń i rzucił za siebie. Ostrza wbiły się w ziemię. Chwycił dziewczynę za szyję. Przycisnął jej ciało do ziemi. Uniósł dłoń i walnął dziewczynę w policzek. Lila, z każdą sekundą, robiła się coraz bardziej sina. Chat podniósł drugą dłoń z zamiarem powtórzenia swojego wcześniejszego czynu, ale coś go powstrzymało. Cichy, słaby i zachrypnięty dźwięk JEJ głosu.

-Niezwykła... Biedronka-szepnęła i podrzuciła pieprzniczkę.

Milion biedronek zaczęło otaczać miasto. Marinette poczuła, jak nóż znika, a rana zaczyna się goić. Adrien jak najszybciej wstał i pobiegł do granatowłosej, która leżała kilka metrów dalej. Pomógł jej wstać. Biedronka nic nie powiedziała, tylko popatrzyła na niego z wdzięcznością. Lila popatrzyła na nich wrogo i uciekła.

-Co ona tutaj robiła?-zapytał Chat bardziej siebie niż Biedronkę.

-Nie wiem, ale mam nadzieję, że już nie wróci.-szepnęła i puściła ramię Kota.

Zrobiła krok w przód. Rana zapiekła, ale ból był do wytrzymania. Nie mogła okazywać słabości, gdy jest superbohaterką, więc zagryzła mocno wargi, by jej partner nie usłyszał jej syknięcia z bólu. Miała szczęście. Nie usłyszał. Chwyciła swojej yo-yo. Miała zamiar rzucić je na lampę, po drugiej stronie ulicy, ale wpadł jej do głowy pomysł. Odwróciła się w stronę chłopak. On nadal tam stał. Podeszła do niego, lekko się chwiejąc.

-Dziękuję, za ratunek-wyszeptała mu do ucha i musnęła ustami jego policzek.

Odsunęła się od niego. Chat miał wyraz twarzy typu OMG! Mogę umierać! oraz rumieńce, które miały kolor dorodnych pomidorów. Marinette zachichotała i posłała mu niewinny uśmiech. Jej miraculum dało o sobie znać. Odwróciła się i pobiegła w stronę hotelu. Ból jednak nie pozwolił jej na długi bieg, więc zmuszona była użyć swojej broni. Po kilku chwilach wylądowała na balkonie swojego pokoju hotelowego.

-Odkropkuj-szepnęła gdy jej stopy zetknęły się z płytkami balkonu.

-Nic Ci nie jest, Marinette?-spytało zmartwione kwami.

-Nie.-machnęła ręką-możesz otworzyć te drzwi?

Reakcja Tikki była natychmiastowa. Po dosłownie trzech sekundach dziewczyna mogła wejść do środka. Wprawdzie klucze do pokoju miała, ale drzwi na balkon dało się otworzyć jedynie ze środka. Granatowłosa usiadła na kanapie. Podwinęła delikatnie sukienkę, którą miała na sobie. Była tam dosyć widoczna blizna. Jej kwami podleciało do niej z bandażem i maścią przeciwbólową. Marinette posłała Tikki wesoły uśmiech i wzięła od niej rzeczy. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadł zdyszany blondyn. Na szczęście Tikki zdążyła się schować. Adrien podbiegł do Mari i przytulił ją mocno.

-Na szczęście jesteś cała-powiedział i odsunął się od niej-jak się czujesz?

-Eee... dobrze.-odparła, ale widząc wzrok blondyna na jej biodrze, przestraszyła się.-Tylko... gdy byłam w domu... zachaczyłam biodrem o... piec! Tak, piec. Popażyłam się... i została mi rana.-kłamała jak z nut.

-Mam iść po nauczycielkę?-spytał z troską w głosie.

-Nie. Poradzę so...

-Ja pomogę-przerwał jej stanowczym głosem.

Chłopak wyrwał z jej rąk maść oraz bandaż. Marinette protestowała, ale Adrien nie chciał słuchać. Założył dziewczynie bandaż i wziął na ręce. Zaniósł ją na łóżko. Sam położył się obok niej. Granatowłosa nieśmiało wtuliła się w tors chłopak i zamknęła oczy.

***
Głośna muzyka oraz krzyki Kima w stylu: "Tak na codzień jestem Kim. Zajebisty chłopak z prochami w kieszeni. Moja ekipa wie coś o czym nie wie nikt. To moja pijana i zjebana dziewczyna" dało się słyszeć w całym hotelu. W końcu Chloe nie wytrzymała i poszła na skargę do tatusia. On jednak spał, więc dziewczyna podeszła do sołu DJ i zabrała mikrofon. Nikomu jednak nie chciało się jej słuchać, więc Max wziął ją na "pannę młodą" i za pomocą Ivana, wrzucił ją do kosza na śmieci. Alya, która przybyła na imprezę z godzinnym opóźnieniem, strzeliła jej fotkę i wstawiła na Facebooka. Już po pięciu minutach, zdjęcie miało trzy tysięce lajków. To się nazywa szybkość. Zabawa trwała do białego rana... przynajmniej dla nauczycieli. Wszyscy uczniowie znaleźli się w pokojach dopiero o drugiej w nocy. Rodzice pojawili się, by odebrać swoje dzieci, o godzinie 11. Jakie było ich zdziwienie, gdy zastali prawie wszystkich z ogromnym bólem głowy. No cóż... kac morderca nie ma serca. Jedyną dobrą wiadomością, było ogłoszenie dnia wolnego, by wszyscy mogli odpocząć.

***
Ta da!
1890 słów po kilku dniowej przerwie. Niestety rozdziały będą tylko w weekendy. O to uroki gimbazy 😑 A jak u was w szkole? Mam nadzieje, że znośnie.

Do napisania 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top