10.Zaręczyny

W wieczór przed przyjęciem zaręczynowym, dopadł mnie stres, Martwiłem się, że pęknę i rozpłaczę się, zwłaszcza jak zobaczę mojego Kruka. Popatrzyłem na jutrzejsze odzienie. Zdecydowałem się na czarne spodnie, białą koszulę oraz biały sweterek. Znów użyłem magii, by nadać moim włosom różowy odcień i położyłem się. Niestety, nie mogłem zasnąć. Spojrzałem na okno balkonowe, za którym widziałem gwiazdy.

Kim Ji Beom również nie mógł zasnąć. Cały czas myślał o Chan'ie. Martwił się, że nie zniesie widoku wymiany pierścieni, że wybuchnie. Musiał się kontrolować dla własnego dobra, dobra rodziny i dla Hong'a.

Nazajutrz, z samego rana rozpoczęły się ostatnie przygotowania do moich zaręczyn. Byłem zdenerwowany, zestresowany oraz zmęczony. Mało spałem. Zaszyłem się w bibliotece, wśród książek, z dala od tego wszystkiego. Dopiero późnym popołudniem zacząłem się szykować do przyjęcia. Wziąłem kąpiel i ubrałem się. Po tym jak spojrzałem w lustro, wyczułem aury Czarnych Magów. Szybko opuściłem pokój, chcąc zobaczyć Beom'a.

Gdy w Pałacu Kości Słoniowej pojawiły się Kruki, pozostali magowie aż się na nich zagapili. Wśród nich byli również Czarni Magowie z Rady Magicznej. Ich Joo Chan także zaprosił.
Doszedł do nich pan domu, powitał i przeszedł do sali. W holu pozostali tylko Kim, Choi, Bong, Czarny Lee oraz Biały Lee. Ten pierwszy wypatrywał swojego Maleństwa.
- Chłopcy, nim Joo Chan do nas dołączy, przedstawię wam jego narzeczonego. - zaczął Yeol, poczym machnął do przystojniaka, który stał przy schodach. Podszedł do niech, więc Dae dodał.
- Chłopcy, to Park Jae Seok. Jae Seok, to Czarni Magowie: Lee Jang Jun, Choi Bo Min i Kim Ji Beom. Nasi i Joo Chan'a przyjaciele.
Park przywitał się. Uścisnął kolejno ich ręce, ale jak uczynił to z ręką syna Przywódcy Kruków, wyczuł niechęć.

Dotarłem do schodów. Stanąłem, dostrzegając moich przyjaciół, narzeczonego oraz moją miłość. Miał na sobie czarne spodnie i czerwoną marynarkę. Dech zaparło mi w piersi, na jego widok.
„Proszę. Spójrz na mnie, Ji Beom" - pomyślałem, a on skierował na mnie patrzałki. Uśmiechnąłem się, odwzajemnił to.

Kiedy Beomie dostrzegł Chan'a na skraju stopni, oniemiał. Biały Mag wyglądał niezwykle, zwłaszcza jak się uśmiechnął. Serce Kruka zabiło mocniej.

Zszedłem po schodach. Zatrzymałem się na ostatnim stopniu, gdyż podszedł Kim. Powitałem go, z szybko bijącym sercem.
- Dobry Wieczór, Ji Beom.
Wyciągnął ku mnie rękę, więc podałem mu swoją.
- Dobry Wieczór, Maleństwo.
Przywitał się, ujął moją łapkę i musnął ją ustami. To sprawiło, że doznałem szoku. Nie spodziewałem się, do tego zrobiło się niezręcznie. Zabrałem rękę, by podejść do Seok'a. Następnie przeszliśmy razem do sali. Tata rozpoczął przyjecie przemową, po której czas było zacząć uroczystość wymiany pierścieni zaręczynowych. Szybko oraz nie chętnie założyłem ozdobę na palce Jae Seok'a, lecz gdy to on drugą zakładał mi na mój palec, wzrokiem szukałem Ji Beom'a. Nie było go...

Podczas zaręczyn Beomie wyszedł. Nie mógł znieść tego widoku. Przeszedł do holu i usiadł na schodach, splatając własne dłonie. Dołączyli do niego jego przyjaciele.
- Ji Beom.. - zawołał Minnie.
Czarny Mag podniósł wzrok na towarzyszy, mówiąc.
- Wybaczcie. Nie byłem w stanie patrzeć na to. Nie chciałem wybuchnąć.
- Spokojnie, Beom. Rozumiemy. - zapewnił Junnie, lecz to nic nie dało. Syn Przywódcy Kruków zwiesił głowę.

Po uroczystości podszedłem do stołu, przy którym stali zaproszeni członkowie Rady Magicznej.
- Ooo, moi, ulubieni członkowie Rady. - odezwałem się.
- Chyba mówisz o Seung Min'ie oraz Dong Hyun'ie. - wymruczał Son.
- Nie. O was też, hyungowie. Cieszę się, że jesteście. - rzekłem, zaś starszy Choi skomentował.
- Przystojny ten Twój narzeczony, Joo Chan. Wygląda na dobrego mężczyznę.
Uśmiechnąłem się blado. Cóż, słowa Seong Yoon'a były miłe, lecz tylko tyle.
- Ale nie pasuje do Ciebie. „Zlewacie się". Jesteście zbyt podobni. Do Ciebie pasuje ktoś z innym charakterem, w innym kolorze, najlepiej czarnym. - wtrącił Young Taek, na którego popatrzyłem, mocno zdziwiony. Miałem wrażenie, że on wie, co czuję do Kim Ji Beom'a.
- TAG, przestań. Nie wolno tak Ci mówić. Co jeśli inni Magowie to usłyszeli i nie mówię o Seung Min'ie, czy Dong Hyun'ie. - mruknął „Y".
- Ale to prawda. Co z tego, że ten jego narzeczony jest przystojny, zapewne wiele ich łączy, skoro nie ma tego przyciągania. Nasz Joo Chan, albo jak to mówi Beomie, nasze Maleństwo, pasuje do Czarnego Maga. - obstawał przy swoim TAG.
- TAG! - podniósł głos starszy brat Bo Min'a.
- „Y", uspokój się. To jego zdanie. Ma prawo do niego. - powiedział Seungie.
- Nie kłóćcie się, proszę was. - miauknąłem.
- Joo Chan, to nie tak. Posłuchaj, niektórzy Magowie, nawet Ci z Rady, bez względu na rodzaj magii, mają dość przestarzałych praw, które decydują o tym, kogo powinno się kochać, a kogo nie. - wyjaśnił Dongie.
- Wy też? - zapytałem, a tych czworo z Rady Magicznej skinęło czuprynami.
Young skierował patrzałki na Dong'a, natomiast Yoon na Seung'a. Od razu domyśliłem się, że się spotykają w tajemnicy. Czyli nie tylko ja zakochałem się w kimś, z kim nie mogę być.
- Nie mam nic przeciwko, tylko uważajcie, by nikt was nie złapał. - oznajmiłem, napiłem się i ruszyłem na poszukiwania mojej miłości.

Podszedłem do moich przyjaciół, którzy się rozglądali, więc się odezwałem.
- Za kim tak się rozglądacie?
- My... rozglądamy się za Min'em oraz Jun'em, Joo Chan. - wyznał Biały Lee.
- A właśnie, gdzie oni oraz Ji Beom są? - ciągnąłem.
- Przeszli do holu. Chyba rozmawiają. - poinformował Bong, po czym udałem się tam razem z nimi.

Czarni Magowie stali przy schodach, lecz Kim na nich siedział. Nie był sobą. Przyspieszyłem krok, martwiąc się, że coś mu jest. Zaraz zawołałem.
- Ji Beom..
Kruki spojrzały na mnie, zaś Beom podniósł się. Stanąłem przed nim, pytając.
- Ji Beom, wszystko dobrze? Może chcesz odpocząć?
- Ja..
- Siedziałeś na schodach. Wyglądasz kiepsko.
Nagle ujął moją buzię w swoje ręce, zapewniając.
- Nic mi nie jest. Za dużo ludzi. Musiałem wyjść na moment.. Zostawcie nas.
Czarni oraz Biali Magowie wrócili do sali, a syn Przywódcy Kruków skomplementował mnie.
- Pięknie wyglądasz.
- Och, przestań. Tyle razy Ci powtarzałem, że nie jestem dziewczyną. Z resztą, widziałeś ile ich się tutaj kręci? Jakie są śliczne? - zmieniłem temat, odsuwając się.
- Przecież wiem, że nie jesteś dziewczyną, Maleństwo.
- Nie możesz mnie już tak nazywać. Mam narzeczonego, Ji Beom.
Na jego twarzy dostrzegłem irytację. Chwycił moją, prawą rękę, po czym zaciągnął w ciemny kąt. Pchnął na ścianę, szepcząc.
- Mam prawo tak Cię nazywać. Znamy się dłużej i mam gdzieś tego, Twojego narzeczonego. Mam dla Ciebie prezent z okazji zaręczyn.
I wyciągnął z kieszeni pudełeczko. W środku znajdowała się obrączka, zdobiona kilkoma ametystami, takimi malutkimi.
- Ji Beom.. jest piękna, ale nie mogę jej przyjąć. Co inni pomyślą? - zapytałem.
- To prezent od przyjaciela, Maleństwo. Proszę. - odpowiedział, natomiast ja przełożyłem pierścień zaręczynowy na lewą łapkę i pozwoliłem mu na założenie obrączki. Gdy to uczynił, złapał moją dłoń, by ją ucałować. Ledwo powstrzymałem się od płaczu. Mimo, że on traktuje mnie, jak przyjaciela, to wszystkie jego gesty, spojrzenia, czyny, są dla mnie najważniejsze, sprawiają, że jestem silny, że jestem szczęśliwy.
- Ji Beom, muszę wracać do gości. Wybacz mi. - wyszeptałem.
- Wiem. Rozumiem. Jeśli nie masz nic przeciwko, to będę w Twojej sypialni. - oznajmił, wypuszczając mnie.
- Nie mam. Zobaczymy się potem. - rzekłem, uśmiechając się i ruszyłem do sali balowej.

Zerknąłem za siebie. Beom'a nie było, już się przeniósł. Zatrzymałem się przed wejściem, oparłem o futrynę, uwalniając łzy. Szybko je otarłem, nakładając na twarz sztuczny uśmiech.
Po powrocie na przyjęcie, podszedł do mnie Seok, mówiąc.
- Joo Chan, szukałem Cię. Moi rodzice chcą z Tobą porozmawiać.
- Wybacz. Rozmawiałem z moim przyjacielem. Myślałem, że źle się poczuł. - wyjaśniłem, zaś on uśmiechnął się, chwycił moją dłoń oraz pociągnął za sobą.

W tym czasie Czarny Lee, Biały Lee, Choi oraz Bong przechadzali się po Pałacu Kości Słoniowej. Rozmowę zaczął Jun.
- Nie wiem, jak wy, ale mam wrażenie, że Maleństwo i Beom się przyciągają.
- Jakby byli sobie przeznaczeni. - odezwał się Hyun.
- Może są, tego nie wiemy. - dodał Min.
- Słuchajcie, co właściwie się stało Ji Beom'owi? - zapytał Dae.
- Musiał wyjść, bo nie lubi tłoku. - skłamał Junnie.
- Wyglądało, jakby był zazdrosny o Joo Chan'a. - ciągnął Yeol.
- Wydaje Ci się, Dae Yeol. Z resztą Chan nie jest lepszy. Co on tak się martwi o naszego przyjaciela? - wtrącił Minnie.
- Chanie taki jest. W pierwszej kolejności martwi się o przyjaciół, potem o siebie. - wytłumaczył Hyunie.
Na tym zakończyli konwersację. Jang Jun otoczył ramieniem pas Jae Hyun'a, natomiast Dae Yeol złapał rękę Bo Min'a. Spacerowali po części pałacu, w której nikogo nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top