-7-

niepewny


Światła kolorowych lamp wiszących tuż pod sufitem niewielkiego klubu na obrzeżach miasta przyprawiały mnie o ból głowy. Głośne dźwięki wypływające z głośników powoli zaczynały działać mi na nerwy. A smród otaczających mnie z każdej strony, spoconych ciał wywoływał u mnie mdłości. Ta impreza z pewnością nie należała do najlepszych w moim krótkim, nastoletnim życiu.

Z każdą sekundą mój humor tylko się pogarszał, aż w końcu zacząłem żałować, że dałem się namówić kilku znajomym na wieczorne wyjście. Może gdyby nie zapytali mnie w otoczeniu całej mojej klasy, nie musiałabym teraz siedzieć na starej, zniszczonej kanapie w rogu lokalu i patrzeć jak ludzie w moim wieku wlewają w siebie litry alkoholu.
Gdyby nie to, że jeden z moich kolegów przyjaźnił się z ochroniarzem tego miejsca, nikt nawet nie wpuściłby nas do środka. Tylko nieliczni z nas skończyli już dziewiętnaście lat.

Wcale mi się tu nie podobało. Nie potrzebowałem ani gorzkiej wódki, ani ogłuszającej muzyki aby poczuć się dorosły. Najchętniej spędziłbym ten wieczór zupełnie inaczej.
Ale mimo nadal tu tkwiłem, ze sztucznym uśmiechem na ustach i szklanką różowego, słodkiego drinka. Od czasu do czasu upijałem z niej kilka małych łyków udając, że bawię się znakomicie. Nie chciałem wyjść na mięczaka i zostać już do reszty wykluczony z grupy znajomych. I tak miałem zamiar uciec z klubu za kilka godzin, czekałem tylko na moment, w którym wszyscy będą już na tyle pijani, że nawet nie zauważą mojej nieobecności.

- Hej ! Czemu siedzisz tu całkiem sam ? - usłyszałem nagle za sobą.

Bez pośpiechu odwróciłem się nieco do tyłu aby ujrzeć przed sobą ubraną w krótką, ciemnoniebieską sukienkę dziewczynę. Jej włosy zafarbowane były na jasny kolor; w ręku trzymała tylko małą torebkę. Kojarzyłem ją ze szkoły, chodziliśmy do równoległej klasy.

- Nie chcesz zatańczyć ? - zapytała jeszcze, uśmiechając się do mnie szeroko.

Westchnąłem cicho i patrząc w jej duże, strannie pomalowane oczy, zgodziłem się. Wstałem z siedzenia, odłożyłem szklankę na stół i chwyciłem ją za rękę prowadząc na sam środek parkietu. Położyłem swoją dłoń na wysokości jej talii i płynnie włączyliśmy się do tańca w rytm granej akurat piosenki.

Nie miałem nic przeciwko chwilowemu oderwaniu się od mało interesującego siedzenia na kanapie; lubiłem tańczyć. Ale nie miałem niestety szczęścia odnośnie mojej partnerki, której palce mocno zaciskały się na moich ramionach a perfumy zatykały moje drogi oddechowe o mało nie doprowadzając mnie do całkowitego uduszenia. Na dodatek nogi Sohye, bo tak przedstawiła mi się już po kilku minutach, co jakiś czas gubiły się w tańcu depcząc przy tym moje czyste do tej pory buty. Przy każdej pomyłce chichotała cicho tłumacząc, że wino, które dopiero wypiła, chyba źle na nią działa, a ja słysząc jej słowa z trudem powstrzymywałem złośliwe komentarze cisnące mi się na usta.

Po trzech piosenkach nareszcie udało mi się wrócić na wcześniej okupowane przeze mnie miejsce. Jako że dziewczyna nadal nie odstępowała mnie ani na krok, kierowany uprzejmością, zamówiłem wybranego przez nią drinka i zaproponowałem, żeby się do mnie dosiadła. Jej usta przez cały ten czas nie zamykały się ani na chwilę przez co momentalnie zostałem zasypany górą niepotrzebnych informacji. Dowiedziałem się nawet, że przyszła tu sama, co oznajmiła mi zaraz po tym jak przysunęła się do mnie nieco bliżej. Postanowiłem to zignorować.

Po tym jak założyła nogę na nogę, wypięła swoje piersi do przodu i znacznie zmniejszyła dzielącą nas odległość, wiedziałem już czego ode mnie oczekiwała. Cóż, nie byłem już prawiczkiem i dlatego też bez problemu wyczułem unoszące się w powietrzu napięcie seksualne.

Było ono jednak tylko jednostronnym uczuciem. Sohye nie wzbudzała we mnie nic poza obrzydzeniem i odrazą, co wydawało mi się być dosyć dziwne ze względu na jej idealną figurę i nad wyraz kobiece kształty. Byłem pewny, że jeszcze dwa miesiące temu wzbudziłaby we mnie pożądanie, ale teraz nie mogłem zrobić poza skutecznym unikaniem kontaktu wzrokowego jak i cielesnego. Chciałem żeby natrętna dziewczyna w końcu dała mi spokój, ale nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.

Ale gdy tylko ręka tamtej przez przypadek wypuściła swój napój wprost na moją koszulę, coś we mnie pękło. Czując jej palce błodzące bezwstydnie po mojej klatce piersiowej, zerwałem się na nogi i obdarzyłem dziewczynę gniewnym spojrzeniem.

- Nie jesteś w moim typie ! - krzyknąłem wreszcie i, nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wybiegłem z klubu.

~×××~

Światła ulicznych lamp oświetlały mi drogę kiedy biegłem przed siebie, gnany niedającym mi spokoju przeczuciem, że coś nie jest tak, jak powinno. Nie dbałem już o to, że moja nie tak dawno złamana noga potrzebowała zdecydowanie więcej ostrożności. Liczyło się tylko to żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku i położyć głowę na miękkiej poduszce odganiając tym samym wszelkie niepewności. Zapadając w sen uwalniałem się od pytań, na które nie znałem odpowiedzi.

W końcu, po kilkuminutowym wysiłku, dotarło jednak do mojego nietrzeźwego już mózgu, że męczę się zupełnie niepotrzebnie. Nie mogłem przecież wrócić do domu w środku nocy mając na uwadze to, że jeszcze wczoraj zapewniałem rodziców, że idę do kolegi. Nie wiedzieli o żadnej imprezie, a ja nie chciałem rozpoczynać kolejnych kłótni. Dowiadując się o tym, że piłem alkohol, mogliby nawet zakazać mi wychodzenia z domu, co byłoby dla mnie teraz największą z możliwych kar.

Tak więc, nie widząc innego wyjścia z sytuacji, w którą sam się wpakowałem, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w zupełnie przeciwnym kierunku. Tym razem szedłem jednak spokojnie, przygotowując się na to, co właśnie miałem zamiar zrobić.

Nie byłem pewny czy decyzja, którą podjąłem, tak samo jak sen we własnym łóżku, pozwoli mi pozbyć się niewygodnych myśli. Coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że mimo, że otrzymam może odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, doprowadzą one tylko do jeszcze większej ilości niewiadomych. Na własne życzenie więziłem się w klatce, z której nie potrafiłem się wydostać.

Wspinając się do góry po schodach pogrążonej w ciszy kamienicy czułem jak żołądek ze zdenerwowania podchodzi mi do samego gardła. Nie miałem przecież pewności, że zastanę go w domu. Szanse, że otworzy mi drzwi też były niewielkie. Mimo to nie zawahałem się zadzwonić dzwonkiem.

- Kim jesteś ? - usłyszałem gdy w progu mieszkania stanął jego właściciel.

Mając jego rozmytą sylwetkę przed oczami, uśmiechnąłem się szeroko. Moje serce zabiło dwa razy szybciej, dłonie zaczęły się pocić, a usta schnąć. Czy właśnie tak nie powinno zareagować moje ciało na dotyk dziewczyny z klubu ?
A tymczasem sama obecność Luhan'a już wywoływała u mnie dreszcze. Co było ze mną nie tak ?

- To ja, Sehun - odezwałem się w końcu.

- Sehun ? - powtórzył tylko.

Widziałem jak uważnie przygląda się mojej twarzy próbując wychwycić w ciemności jej rysy. Wyciągnąłem rękę aby zapalić światło, ale zanim mi się to udało, jego palce zacisnęły się mocno na moim nadgarstku i pociągnęły za sobą do środka.

----------

Bardzo przepraszam Was wszystkich za to ponad tygodniowe opóźnienie ... Dam z siebie wszystko, abyście więcej nie musieli tak długo czekać :')

Jednocześnie dziękuję za wsparcie w postaci gwiazdek i komentarzy, jakie do tej pory otrzymałam ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top