-3-
ciekawy《
Zajęcia w szkole były wyjątkowo nudne. A może to ja nie przywiązywałem do nich większej uwagi? Nieważne na jakim przedmiocie siedziałem, słowa nauczyciela i tak nie przebijały się przez gęstą warstwę moich myśli. A dotyczyły one tylko jednej osoby i tylko jednego wydarzenia.
Nigdy nie grzeszyłem dobrą pamięcią. Więc czemu teraz nie mogłem po prostu zapomnieć tego jednego dnia, godziny, kilkunastosekundowego momentu? Obraz, który wtedy zobaczyły moje oczy zdawał się być na stałe wytatułowany wewnątrz mojego mózgu. Jak na złość nie potrafiłem pozbyć się tego jednego, napawającego mnie wstydem wspomnienia.
Nie wiedziałem co tak właściwie się ze mną dzieje. Moje uczucia mieszały się ze sobą nieustannie, sprawiając, że nie potrafiłem stwierdzić czy żałuję naszego spotkania czy też nie. Rozsądek podpowiadał mi, że powinienem, ale mimo to było coś w spojrzeniu nieznajomego chłopaka, co sprawiało, że nie miałem na to ochoty.
Dlatego też, gdy minął lekko ponad tydzień, znowu chwyciłem w dłonie zawczasu dokładnie umyty kubek.
Byłem ciekawy czemu akurat on stał się dla mnie wyjątkowy. Czy to tylko dlatego, że uratował mi życie?
Chciałem odnaleźć zadawalającą mnie odpowiedź.
I właśnie z tego powodu postanowiłem spotkać się z nim jeszcze raz.
~×××~
Zastukałem w drzwi próbując opanować drżenie rąk. Denerwowałem się jakbym conajmniej pisał egzaminy maturalne lub zdawał na prawo jazdy... Mimo, że obydwa wydarzenia miały spotkać mnie dopiero za conajmniej dwa lata.
- Wejść - usłyszałem znowu.
Czy on nigdy osobiście nie wita swoich gości?
Złapałem za klamkę i powoli ją nacisnąłem. Po raz drugi przekroczyłem próg tego mieszkania starając się wyglądać na pewnego siebie, młodego mężczyznę.
- To jeden z moich ulubionych kubków. Ciszę się, że zdecydowałeś się go w końcu zwrócić.
Stał tuż przede mną z założonymi na piersi rękoma i przyglądał się uważnie mojej osobie. Poczułem jak moje policzki zmieniają kolor, więc czym prędzej podszedłem bliżej i oddałem mu jego własność.
- Ja... - chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Próbowałem i próbowałem, ale z każdą sekundą stawałem się tylko coraz bardziej czerwony.
Już po raz drugi traciłem nad sobą kontrolę akurat przed tym chłopakiem. Czemu czułem się przy nim tak niekomfortowo?
Nie skomentował mojego jąkania ani słowem; zamiast tego wyciągnął do góry swoją rękę i dotknął moich włosów.
W jednej chwili zamarłem w bezruchu niezdolny nawet do zaczerpnięcia powietrza.
- Farbowałeś je, w dniu wypadku miały jeszcze ładny odcień czerwieni... - powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - A teraz zostały już tylko okropne odrosty. Przez te kilka miesięcy kiedy leżałeś w łóżku nic z nimi nie robiłeś, prawda?
Głośno przełknąłem ślinę. To prawda, przez kontuzję nogi chcąc nie chcąc zaniedbałem swój wygląd. Ale co go to interesuje?
- Wiesz co? - ciągnął dalej nie dając mi dojść do słowa. - Idę właśnie na zakupy.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem gdy kucnął aby ubrać buty. Wstając z powrotem na nogi chwycił rękaw mojej bluzy i pociągnął w stronę drzwi.
- Chodź ze mną. Pomogę ci to naprawić.
~×××~
Przeszliśmy przez całą wielką galerię handlową.
Najpierw weszliśmy oczywiście zgodnie z planem do jednej z drogerii i kupiliśmy nową farbę dla moich włosów. Ale na tym się niestety nie skończyło. Nadal nieznajomy mi chłopak poinformował mnie bowiem zaraz po wyjściu ze sklepu, że chce wejść jeszcze do kilku innych. Obiecał, że zajmie mu to najwyżej trzydzieści minut, a ja zgodziłem się mu potowarzyszyć.
Chodziłem posłusznie tuż za nim i, chcąc się na coś przydać, niosłem za niego zakupy. Z każdym krokiem toreb tylko przybywało, a moje ręce robiły się przed to przez to coraz bardziej zmęczone.
W przeciwieństwie do mnie, tamten bawił się doskonale. Biegał pomiędzy wieszakami i wynajdywał tysiące bluzek, spodni, swetrów i marynarek, które od razu zabierał ze sobą do przymierzalni, a ja stałem zazwyczaj tuż za zasłoną i doradzałem mu w czym wygląda naprawdę dobrze. Czułem się jak na zakupach z kobietą, która kupowała sobie kolejne ubrania tylko dla samej przyjemności.
Tłumaczył się jedynie tym, że właśnie dostał swoją wypłatę i musiał wynagrodzić sobie jakoś ciężko przepracowany miesiąc.
Bądź co bądź wyjść z powrotem na dwór udało mi się dopiero po dwóch godzinach.
~×××~
Nie wiem jak to się stało, że znowu wszedłem do tego mieszkania. Czy to ono w jakiś magiczny sposób samo mnie do siebie ciągnęło? Czy może raczej osoba, która tam mieszkała?
W każdym razie nie protestowałem kiedy jego właściciel zaproponował, że sam zafarbuje moje włosy. Zapewniał, że robił to już wiele razy, więc czy miałem jakikolwiek powód żeby się nie zgodzić? Przecież nie mógł mnie przy tym jakkolwiek skrzywdzić, a przy okazji oszczędzał mi męczarni, które towarzyszyły każdemu mojemu farbowaniu. Ja się po prostu do tego nie nadawałem. Ale mimo to nie mogłem zrezygnować z ciemno czerwonego koloru...
- Siadaj - powiedział pokazując na niski stołek.
Zrobiłem jak kazał i niedługo potem poczułem, że przystąpił do roboty. Najpierw rozczesał moje włosy, potem zabrał się za nakładanie farby. Wszystko robił dokładnie, ale delikatnie, nie odzywając się do mnie ani słowem. Ja też siedziałem cicho zastanawiając się czy będzie żądał ode mnie pieniężnej zapłaty. Nie miałem już przy sobie więcej niż kilka, obijających się o siebie w ciasnej kieszeni moich spodni, monet.
Gdy skończył, pojawił się tuż przede mną z szerokim uśmiechem zdobiącym jego twarz. Najwyraźniej był zadowolony ze swojej pracy.
- Wiesz gdzie jest łazienka - usłyszałem potem. - Możesz iść się umyć.
Nie miałem nic przeciwko. Bez trudu odnalazłem właściwe pomieszczenie, za względu na to, że to tutaj znalazłem się po przekroczeniu mieszkania po raz pierwszy, i odkręciłem ciepłą wodę. Szybko zrzuciłem z siebie wszystkie cichy i już sekundę później rozkoszowałem się ładnie pachnącą pianą, do zrobienia której pożyczyłem sobie odrobinę stojącego niedaleko mydła. Zawsze ubolewałem nad tym, że w mojej ciasnej łazience nie było miejsca na wannę.
Bez pośpiechu zabrałem się za szorownie okolic swojej szyi.
Omal nie krzyknąłem ze strachu gdy po dziesięciu minutach zmaterializował się obok mnie drugi chłopak.
- Wybacz - odezwał się widząc jak mnie wystraszył. - Przyniosłem ci ręcznik.
Obserwowałem zdziwiony jak rozkłada go w powietrzu zasłaniając nim prawie całą swoją osobę i stoi tak nieruchomo czekając na mój ruch.
- Chodź, pomogę ci się wytrzeć.
Co? Czy nie mogę chociaż tego zrobić sam?
Ale nie potrafiłem mu odmówić. W końcu to on był właścicielem mieszkania, przed chwilą na dodatek zafarbował mi włosy. Obawiałem się, że gdy zabiorę mu ręcznik i każę wyjść na zewnątrz, mogę zakończyć tym samym naszą dziwną znajomość. A ja naprawdę chciałem bliżej go poznać... Ciekawił mnie. Tak, to o to chodzi. O to, że jest... interesujący.
Lekko zażenowany całą sytuacją, podniosłem się z wody i, odwróciwszy się do chłopaka plecami, stanąłem przed nim na podłodze. W następnej chwili zorientowałem się jednak, że ręcznik wylądował na mojej głowie, więc spanikowałem próbując zasłonić miejsca, które powinny zdecydowanie pozostać poza wzrokiem obcych osób.
Jedynym co usłyszałam był cichy jęk, który z całą pewnością nie należał do mnie. Poczułem na swojej gołej i nadal mokrej klatce piersiowej ciepłe ręce zataczające na mojej skórze niewielkie kręgi.
Czym prędzej odsunąłem ręcznik z twarzy i ujrzałem przed sobą znacznie niższego chłopaka. Zanim zdążyłem go o cokolwiek zapytać, ponownie zasłonił mi oczy i w jednej chwili... złączył nasze usta.
Stałem jak sparaliżowany nie rozumiejąc tego, co się wokół mnie dzieje. Wargi chłopaka poruszały się powoli, ale zdecydowanie; zdawały się zapraszać mnie do wspólnego tańca. Ale ja nadal nie mogłem się poruszyć. To był mój pierwszy pocałunek.
- No dalej - cichy szept dobiegł do moich uszu, kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy. - Wiem, że to po to tutaj wróciłeś.
Co?
Nie!
Czy przeszedłem tutaj... właśnie dlatego?
Nie wiedziałem.
Zaniemówiłem. Chociaż do tej pory i tak nie odezwałem się ani słowem, teraz umilkły także moje myśli. A wraz z nimi sumienie i jakiekolwiek zahamowania.
Czemu by zwyczajnie nie wykorzystać sytuacji?
Byłem po prostu...ciekawy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top