12.

           John.    

Uroczystość wyszła cudownie, pięknie wyglądająca Mary, kolorowe kwiaty, dużo uśmiechniętych i ważnych dla mnie ludzi, i idealny pocałunek. 

Właśnie, gdy mieliśmy się przemieszczać do miejsca, w którym miało się odbyć przyjęcie, zauważyłem na ławce osobę,  która od tyłu wyglądała zupełnie tak samo jak Holmes. Włosy i perfekcyjnie dobrany garnitur.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom,  więc podeszłem bliżej do ławki.
- Sherlock?
Osoba, siedząca tyłem do mnie nie zareagowała. 
Stałem jeszcze chwile, wpatrując się w bujną czupryne mężczyzny,   kiedy zaczęła wołać mnie Mary.
Podeszłem do niej.
- Mary, zdawalo mi się,  że widzę Sherlock'a, na tamtej ławce - Wskazałem ręką na  ławkę, na której jeszcze chwile temu  siedział jakiś mężczyzna, wyglądający jak mój były przyjaciel.
- Przewidziało Ci się.  - powiedziała i złapała mnie za rękę - Musimy już iść.
A ja nadal nie mogłem uwierzyć, to był na pewno on.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top