15. Prawdziwa obietnica.
Yuro
Ruszyłem za Naruto wzdłóż jednej z ulic. Do tej pory myślałem o niedawnym spotkaniu. Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Iruka-san. Był na prawdę niezwykle sympatyczną osobą. Od razu wzbudzał zaufanie. Przynajmniej moje. A to rzadkość. Powoli zaczynałem nabierać pozytywnego nastawienia co do tego wszystkiego. Być może jednak nie wszyscy ludzie są tacy źli?
Uśmiechnąłem się mimowolnie i rozejrzałem zaciekawiony wokół. Wioska wydawała się na prawdę ładna, a jej mieszkańcy przyjaźnie nastawieni.
Podobało mi się tu.
Naruto
Yuro wydawał się być zadowolony. To dobrze. Byłem ciekaw, co jeszcze warto mu pokazać. W końcu postanowiłem, że po prostu oprowadzę go po wiosce z nadzieją, że po drodze może kogoś jeszcze spotkamy.
A w międzyczasie muszę się czegoś o nim dowiedzieć, bo inaczej babcia Tsunade będzie na prawdę zła. W końcu i tak jestem już spóźniony z tym raportem. Ale trudno. Tylko pytanie jak się do tego zabrać?
- Hej, i jak ci się tutaj podoba?- spytałem, aby jakoś zacząć rozmowę.- Chyba nie jest aż tak źle?
- Nie. Tak w zasadzie to nawet nie jest tak strasznie jak myślałem.- odpowiedział chłopak, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. To mi się podoba!
- Jasne, że nie. Tutaj możesz czuć się bezpieczny. A w razie jakichkolwiek kłopotów, możesz na mnie liczyć.- zapewniłem pewnie, wskazując na siebie palcem.
- Arigato.- odparł cicho Yuro, a w jego głosie wyczuwalna była wdzięczność i... ufność? Przynajmniej tak mi się wydaje. Chyba wreszcie zdobyłem jego zaufanie.
- Nie ma sprawy. Od tego są przyjaciele.
- Przyjaciele?- spytał mnie niepewnie. Muszę przyznać, że tym to mnie zaskoczył.
- No tak. Przyjaciel to soba, z którą lubisz spędzać czas, której możesz zaufać i powiedzieć jej o czym tylko chcesz. To też ktoś taki z kim łączy cię szczególna więź i przez to chcesz chronić tę osobę... a ona ciebie. Na tym właśnie polega przyjaźń.
Chłopak patrzył na mnie uważnie i przez chwilę rozważał to co mu powiedziałem. Wreszcie uśmiechnął się lekko i powwiedział tylko krótkie "rozumiem".
- A ty masz kogoś takiego?- zaytałem wprost, bo nie wiedziałem jak inaczej miałbym to ująć.
- Wydaję mi się, że można tak powiedzieć.- odpowiedział po krótkim zastanowieniu.
- Kto to taki?
Jednak na to pytanie niezbyt chciał mi już odpowiedzieć, dlatego postanowiłem nie naciskać.
- W każdym razie dla mnie również jesteś przyjacielem, właśnie dlatego mam zamiar cię chronić. Chociaż tutaj to raczej nie będzoe konieczne.- powiedziałem poważnie, na co on tylko uciekł wzrokiem w bok i przez chwilę szliśmy w milczeniu.
Jednak po chwili usłyszałem jego ciche pytanie?
- A gdyby się okazało, że ktoś kogo postanowiłeś chronić, jest zbyt niebezpieczny, aby zostać w jednym miejscu?
Spojrzałem na niego zaskoczony, ale szybko zrozumiałem co miał na myśli. Jednak wedłóg mnie nie powinien do tego podchodzić w ten sposób.
- Masz na myśli siebie, prawda?- zapytałem, przykucając przed nim. Dobrze, że akurat byliśmy na moście, gdzie praktycznie nikogo nie było.
Yuro przytaknął lekko skinieniem głowy.
- Posłuchaj... nie wiem co cię do tej pory spotkało, ale domyślam się, że nie było to nic przyjemnego. Jednak to już minęło. Tutaj masz okazję zacząć wszystko od nowa. I nikt nie będzie cię oceniał czy krytykował. Teraz to ty o sobie decydujesz. A mocą, którą skrywasz, w ogóle się na razie nie przejmuj. Z pewnością nie jest to coś z czym nie dałbyś rady sobie poradzić. Ja w to wierzę... a właściwie, to w ciebie.
W tym momencie przerwałem, żeby nie wyglądło na to, jakbym prawił mu tu nudnawe wykłady. Jednak to co powiedzziałem, musiał usłyszeć. Brakuje mu pewności siebie, tak jak mi kiedyś. Na przykład wtedy, gdy dowiedziałem się o Kyuubim. Wtedy też bałem się tej mocy. Ale strach w niczym tutaj nie pomoże.
Jednak musiałem mu powiedzieć jeszcze jedną rzecz.
- Na koniec, mam dla ciebie pewną radę. To czy z niej skorzystasz, to już twoja decyzja. Ale kiedy będziesz na to gotowy, powinieneś powiedzieć komuś o tej mocy. Najlepiej aby to była hokage. Wtedy będziemy wiedzięli na co być gotowym, lub na co powinniśmy uważać.
- A co jeśli ta moc... to będzie za wiele? Jeśli okaże się, że nie dacie rady sobie z tym poradzić?- ku mojemu zdziwieniu, przerwał mi Yuro, który w tym momencie siedział z podkulonymi pod brodę nogami i smutno wpatrywał się w wodę pod nami.
- Wiem, że o niektórych sprawach nie jest łatwo mówić, ale... nie powinno się też ich ukrywać. Nie ma sensu wypierać się czegoś, co już się wydarzyło i jest częścią nas. To do niczego nie prowadzi. Ale chyba trochę nas nie doceniasz. Wioska Liścia tak łatwo się nie poddaje! Mamy wielu wspaniałych shinobi i mało rzeczy jest w stanie nas przestraszyć.- zapewniłem go gorliwie.
- Nie o to mi chodziło.- powiedział chłopak i przecząco pokręcił głową.- Miałem na myśli to, że... nie chcę znowu odchodzić z miejsca, do którego zdążyłbym się przywiązać. A tak by się to skończyło.... nie chcę znowu zostać sam.- prawie co wyszeptał te słowa. Zrobiło mi się go żal.
- Nie zakładaj z góry jak zareagujemy. Mylisz się, jeżeli zakładasz, że kazalibyśmy ci odejść tylko dlatego, że posiadasz pewne zdolności. Ja nigdy bym na to nie pozwolił. Przyrzekam, że cokolwiek się stanie i z czymkolwiek przyjdzie mi się zmierzyć, nie pozwolę, żebyś stąd odszedł, lub żeby ci się coś stało. To obietnica.
Yuro wreszcie spojrzał na mnie z widocznie lepszym nastrojem. Chyba udało mi się go przekonać.
Yuro
To co powiedział Naruto wywarło na mnie ogromne wrażenie. Chciałbym tylko wierzyć, że mówi prawdę. Spotkałem się do tej pory z niejednym kłamstwem i nieraz już zawiodłem się na ludzkich obietnicach. Dlatego nie łatwo mnie do czegoś przekonać.
Jednak tym razem nie wydaje mi się, żeby było tak samo. Naruto wydawał się mówić szczerze. Dlatego postanowiłem mu zaufać. W końcu już niejednokrotnie dawał mi dowody, że z jego strony nie grozi mi nic złego.
Właśnie dlatego tym razem postanowiłem zrobić wyjątek i zaufać komuś ten jeden, ostatni raz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top