13. Niepotrzebna panika.
Yuro
Obudziłem się mniej więcej o siódmej. Byłem wypoczęty, bo już od bardzo dawna nie miałem tak spokojnego snu. Żadnych koszmarów ani innych męczących rzeczy. To na prawdę wspaniałe uczucie.
Po chwili wstałem i ubrałem się, a następnie cicho rozejrzałem po pustym mieszkaniu. Z początku mocno mnie to zdziwiło, ale po krótkim namyśle wszystko stało się jasne. Naruto jest ninja i opowiadał mi, że jego marzeniem jest zostać hokage. O ile dobrze pamiętam to jest to najważniejsza i najpotężniejsza osoba w ich wiosce. A wydaje mi się, że aby nią zostać, to trzeba sporo trenować. Dlatego prawdopodobnie po prostu wyszedł poćwiczyć. Kiedyś pewnie zacząłbym panikować, że nikogo tu teraz nie ma.
Jednak teraz zamiast tego, zwyczajnie sam postanowiłem pójść się przejść. Wyszedłem przez okno i rozejrzałem po okolicy. Wioska wyglądała na niezwykle spokojną. Mimo wczesnej godziny po ulicach i tak kręciło się sporo ludzi, co szczerze, niezbyt mi odpowiadało. Nadal im nie ufam. Dlatego, aby ich uniknąć, wybrałem drogę z dala od ulic, a mianowicie po dachach.
I albo nikt mnie nie zauważył, albo nie zwrócił zbytniej uwagi. Jak kolwiek by nie było wyszedłem spokojnie przez jedną z mniejszych bram i wolnym krokiem wybrałem się na krótki spacer do lasu.
Lubiałem tam przebywać. Chociaż do tej pory nie miałem ku temu zbytnich okazji, to zawsze lubiłem przyrodę. Przynajmniej można tam odpocząć od ludzi i hałasów wioski, no i ogólnie mieć chwilę spokoju. Tak więc zapowiadały się dwie miłe godziny, a potem czeka mnie to całe zwiedzanie wioski. Wczoraj jakoś łatwiej mi się było co do tego pomysłu przekonać niż teraz.
Naruto
Jeszcze raz sprawdziłem wszystkie pomieszczenia, dla pewności czy go nie przeoczyłem. Jednak mój dom nie był na tyle duży by się w nim skutecznie ukrywać. Może wystraszył się, że mnie nie ma i spanikował. To byłoby do nie go w sumie podobne. Chociaż nie. To był dawny on. Teraz już nie jest taki niepewny.
Może po prostu poszedł mnie poszukać, albo zażyć świeżego powietrza. Przecież cały wczorajszy dzień przesiedział w domu. To byłoby zrozumiałe i całkiem na miejscu.
Dobra. Nie ma co panikować tylko go jak najszybciej znaleźć, zanim babcia Tsunade się o wszystkim dowie. Wtedy miałbym przechlapane. W końcu miałem misje go pilnować i obiecałem nie spuszczać z niego oka.
Po chwili namysłu, na nowo wyszedłem z domu i zamknąłem za sobą drzwi. Wybiegłem na ulicę. Nie miałem zbytnio pomysłu, gdzie miałbym zacząć poszukiwania. Najpewniej nie wybrał się gdzieś daleko. Chociaż wioski też nie zna więc mógł się łatwo zgubić. Ahh... nie mam kompletnie żadnego planu.
W takich wypadkach najlepiej poprosić o wsparcie. A kto byłby lepszym wsparciem niż własne klony!? Szybko stworzyłem pieczęć i już miałem wykonać to jutsu, kiedy nagle usłyszałem w pobliżu znajomy głos.
- Hej! Wybacz spóźnienie!
Krzyk oczywiście należał do Yuro, który siedział na dachu mojego domu, a teraz zeskoczył koło mnie. Czyli to tu się podziewał. Uśmiechnąłem się do niego na przywitanie, a on lekko odwzajemnił ten gest.
- To co, zaczynamy to całe zwiedzanie?- zapytał po chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top