1. Zryw o szóstej rano. Czego znów chce babcia Tsunade?
Naruto
Była szósta godzina, a ja już byłem na nogach. Ja się pytam, kim trzeba być, żeby tak męczyć ludzi? Odpowiedź... babcią Tsunade. Przecież ledwo co się położyłem, a już jakiś shinobi wali mi w okno i każe stawić się w biurze hokage. Masakra...
O rany, zaczynam gadać jak Shikamaru. Jeszcze tego mi brakuje. Jak zacznę mówić "beznadzieja", to niech ktoś mnie zdzieli.
Dobra, starczy tego dobrego. Czas się wreszcie ruszyć. Ciekawe o co może chodzić? Jeszcze nigdy nie miałem misji tak wcześnie rano. Czego nie można powiedzieć o treningu... no, przynajmniej o tej godzinie mięliśmy mieć trening. Ale przez to, że sensej Kakashi, jak to ujął, "pobłądził na ścieżkach życia" zawsze musimy na niego czekać conajmniej godzinę. On się chyba nigdy nie zmieni.
Podczas tych rozmyślań szybko się ubrałem i wybiegłem z mieszkania. Przez chwilę rozważałem opcję czy nie zatrzymać się w Ichiraku ramen na śniadanie, ale doszedłem do wniosku, że nie chcę mieć do czynienia z wkurzoną babcią Tsunade. Nie miałem zamiaru, jak ktoś, wyleciecić przez ścianę na korytarz. To byłaby zbyt brutalna pobódka. Wpadnę tu, po wizycie u hokage.
Po kilku minutach wpadłem do budynku, w którym babcia już pewnie na mnie czekała. Mam nadzieję, że nie jest dziś w złym humorze. Jak wicher pognałem w stronę jej gabinetu, po drodze prawie wpadając na Koteksu i Izumo. Krzyknąłem im szybkie "przepraszam" i już chciałem pobiec dalej, jednak zatrzymał mnie głos tego pierwszego.
- Witaj Naruto. Zwykle nie jesteś typem rannego ptaszka.- powiedział z uśmiechem.
- To prawda.- przyznałem szczerze, drapiąc się nerwowo po karku.- Idę do babci Tsunade.
- Wydaje mi się, że chce żebyś zajął się tym dzieciakiem.- wtrącił Izumo.
- Hmm? Jakim dzieciakiem?- zapytałem zaciekawiony.
- Nic dziwnego, że jeszcze o nim nie wiesz. ANBU znalazło go dziś w nocy wśród zgliszczy jednego z fragmentów lasu. Przynieśli go niedawno, ale...- zaczął chętnie tłumaczyć Koteksu jednak jego towarzysz mu przerwał.
- Może lepiej go dłużej nie zatrzymujmy. Hokage-sama wszystko mu wyjaśni, a lepiej nie wystawiać jej cierpliwości na próbę. Poza tym my też mamy co nieco do zrobienia, pamiętasz?
- Jasne. To do zobaczenia później Naruto.
- Miłego dnia.
- Dobra i wzajemnie.- odpowiedziałem zadowolony i pomachałem im na pożegnanie, a oni odwzajemnili ten gest. Następnie rozeszliśmy się w dwie różne strony. O rany! Teraz to naprawdę jestem spóźniony, a moje szanse spotkania ze ścianą gwałtownie wzrosły.
Z tą myślą sprintem pokonałem reszte drogi dzielącą mnie od biura hokage. Po drodze nie spotkałem już nikogo innego. W sumie nie ma co się dziwić. Jest jeszcze wczesna godzina. Ciekawe co teraz porabia Sakura? Pewnie jeszcze śpi... a może nie. No nic, teraz to nie ważne. Za to Sai na pewno już wstał i pewnie coś czyta. Tak samo jak mistrz Kakashi. Serio, nie pojmuję tych ludzi. Co oni takiego szczególnego widzą w tym czytaniu? Nie mają co robić? Dla mnie to zwykła strata czasu. Jakaś misja by im nie zaszkodziła.
Ale teraz muszę skupić się na moim zadaniu. Ciekawił mnie ten nowy chłopak. Mam nadzieję, że to o niego chodzi w mojej misji. Może dowiem się o nim czegoś więcej od babci Tsunade.
Bez dłuższej zwłoki wpadłem do jej biura, nawet nie zaprzątając sobie głowy zbędnym pukaniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top