#9

*Jimi*

-Jeszcze tylko jedna kopia.- Dongbin podał mi chyba setną kartkę.

Oboje po trzygodzinnej rozprawie z prawnikiem i dwugodzinnej walce z naszą drukarką, padliśmy zmęczeni u niego w biurze. Wszystkie litery zaczynały zlewać mi się ze sobą. Myślałam, że czytam to samo kolejny raz.

-Tyle powinno wystarczyć.- pocieszył mnie, widząc moją minę.

Pokiwałam nieznacznie głową, odchylając się do tyłu. Umowy były idealnie dopracowane, jednak najtrudniejsze było przede mną.

-Nie wiem czy mi się uda.- bałam się, bo to mogła być jedyna szansa.

-Musi, Jimi.- popatrzył na mnie smutno.

Widziałam, że sam się wahał. Mimo to podziwiałam go. Przecież on ich nawet nie znał, a był gotowy się poświęcić. Poświęcić się dla mnie. Uśmiechnęłam się, zdecydowanie nie poradzilibyśmy sobie bez tego człowieka. Można nawet powiedzieć, że los go nam zesłał.

*Wspomnienie*

-PRZECIEŻ NIE WYŚLEMY JIJIEGO DO URZĘDU!- upierał się mocno zdenerwowany Ryu.

-KTOŚ MUSI TAM PÓJŚĆ.- Hyun nawet podniósł głos.

Przerażony maknae stał pomiędzy nimi nie wiedząc co robić. Na dodatek blokowali przejście w parku. Może robienie z nich idoli nie było dobrym pomysłem?

-NIE WYŚLEMY TAM DZIECKA!- Ryu przysunął się bliżej Jijiego. To samo zrobił Hyun.

-Możecie się przymknąć.- wstałam z ławki i to był chyba błąd, bo ktoś we mnie wbiegł.

-Mianhe!- wykrzyknął, zbierając z ziemi papiery, które mu wyleciały.

-Nic się nie stało.- pomogłam mu je pozbierać.

Chłopcy nawet nie zauważyli tego, tak byli skupieni na kłótni. Podniosłam ostatnią kartkę i wyprostowałam się. Wtedy mnie zamurowało. Hongbin?! Nieeee... Jakiś taki za dorosły i Hongbin raczej nie chodził w garniturze po parku. Mężczyzna popatrzył na mnie pytająco, od razu się otrząsnęłam.

-Przepraszam, przypominasz mi po prostu kogoś.- jednak dalej nie mogłam nie mogłam pozbyć się tego dziwnego uczucia. Na pewno nie był Hongbinem, bo by mnie rozpoznał.

-JIMI ONI SĄ NIENORMALNI!!- Jiji podbiegł do mnie, a za nim Ryu z Hyunem przekrzykiwali się.

-JAK MAMY W TAKIM RAZIE ZAŁOŻYĆ WYTWÓRNIE?!- wykrzyknął Hyun.

Mężczyzna popatrzył na nas z zaciekawieniem. Myślałam, że zapadnę się przez nich pod ziemię.

-Mogę zapytać o jaką wytwórnie chodzi?- chłopcy w końcu ucichli.

-Muzyczną.- odparłam zdziwiona tym pytaniem.

Nieznajomy uśmiechnął się.

-Myślę, że mógłbym wam pomóc. Nazywam się Lee Dongbin.- wyciągnął dłoń w moją stronę.

*

-To nie jest dobry pomysł, Jimi.- Ryu popatrzył na mnie zdezorientowany, opierając się o blat kuchenny.

Jeszcze dwa jajka... Nie, jedno wystarczy. Zmiksowałam wszystkie składniki.

-Nie jest dobry? JEST FATALNY!- Hyun nie mógł uwierzyć w moją decyzję.

-TERAZ TO SIĘ ZGADZACIE, TAK?!-obróciłam się, robiąc dalej obiad.

-Ale no chcesz zaufać doradcy finansowemu, którego poznałaś na ulicy?- wbiłam nóż w deskę do krojenia. JiJi i Ryu podskoczyli lekko zdezorientowani.

-Nie ryzykujesz, nie zyskujesz. Siedzę w tym biznesie długi czas, bardzo długi i chyba wiem lepiej.- obróciłam się do nich, obserwując ich zaskoczone miny.- Ja nie mogę pójść do urzędu, bo jestem za bardzo rozpoznawalna. Ty i Ryu nie znacie się na tym, a Jijiego nie wyśle, bo jest niepełnoletni idioci. Dotarło?

Posłusznie pokiwali głowami. Z ulgą mogłam dokończyć upragniony obiad.

*Layla*

Nie mogę zapomnieć niczego zabrać... Większość ciuchów już spakowałam, kosmetyki też już wzięłam... Nie mogę uwierzyć, że to już jutro. Wdech i wydech. Puk Puk.

-Mogę?- Jimi wyjrzała zza drzwi.

Dawno się z nią nie widziałam. Znowu muszę zrobić dobrą minę do złej gry, ona nie jest taka głupia...

-Pewnie, wchodź.- uśmiechnęłam się, pakując dalej rzeczy.

Jimi przysiadła na skraju łóżka przyglądając mi się. Zaczynałam się stresować.

-Och to już w tą sobotę.- Jimi uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. SKĄD ONA WIE !?- Akki powiedział mi, że Twoja kuzynka wychodzi za mąż.

Matko... Oddychaj... No tak przecież tak mu powiedziałam. Ukryłam twarz we włosach udając, że dalej składam swoje ciuchy by ukryć zdenerwowanie.

-Ne... Jutro już muszę wyjechać, więc dzisiaj się pakuję.- starałam mówić się naturalnie. Miałam nadzieję, że udawało mi się to.

-Domyśliłam się w sumie, dlatego przyszłam. Wiedziałam, że później mogę Cię nie złapać.- znowu wstrzymałam oddech. Jimi kontynuowała.- Bo chciałam zorganizować wspólny fanmeeting i potrzebna mi zgoda każdego z was. Potrzebuje to do końca tygodnia, a chłopców będę mogła później złapać.

Co robić... Co robić... Jak nie podpisze to zobaczy, że coś jest nie tak. Matko... Zresztą nic się nie stanie jak podpisze, przecież i tak mnie nie będzie...

-Pewnie.- Jimi podała mi dokumenty, a ja je podpisałam najszybciej jak mogłam, żeby nie zauważyła moich drżących rąk.

-Komawo! Nie mogę się już doczekać, fani się ucieszą.- Jimi poczochrała mnie po włosach.- Muszę uciekać, do zobaczenia !

Jimi wyszła z mojego pokoju. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się.

*Jimi*

Zamykając drzwi od jej pokoju, usłyszałam cichy szloch. Zabolało mnie to, że musiałam ją okłamać. Z drugiej strony nie udałby mi się plan, a gdybym powiedziała jej prosto z mostu ta jeszcze szybciej by uciekła pod presją ojca. Muszę przyznać, że moje umiejętności aktorskie jednak przydały się w życiu. Wyciągnęłam telefon.

-Akki, gdzie jesteś?- chłopak na szczęście szybko odebrał.

-W waszym dormie, a co?- odpowiedział mi lekko zdziwiony moim pytaniem.

Rozejrzałam się dookoła. Na szczęście było jeszcze za wcześnie i nie było dużo przechodniów. Mogłam spokojnie przespacerować się na metro.

-Kto jest z Tobą?- jak ja dawno nie jechałam metrem... Już zapomniałam jakie to uczucie, prowadzić normalne życie.

-Wszyscy prócz Hyuna i Layli.- takiej odpowiedzi oczekiwałam. Nie żebym sama ich namawiała na wspólne spotkanie...

-Okej, dzięki.- rozłączyłam się i rozkoszowałam codziennym życiem miasta.

*Akki*

Siedzieliśmy w salonie wszyscy prócz Jimi, Hyuna i Layli. Wenz, Seok i Ryu grali w karty, a Jiyan z Akkim siedzieli przy mnie i rozmawiali ze sobą. Ja jednak siedziałem zamyślony jak nigdy, obserwując ich. Wenz znowu się zdenerwował i rozszarpywał biedną poduszkę, bo przegrał po raz kolejny. Seok i Ryu byli trochę przerażeni jego agresywnością, ale myślę, że już z nim o wiele lepiej. Mój wzrok przykuły opadające na czoło srebrne włosy Akkiego. Powstrzymywałem się od dotknięcia i poprawienia ich. Przez tą spokojną atmosferę czułem się jeszcze gorzej.

-JiJi...- szturchnął mnie Akki. Zwróciłem wzrok na mojego chłopaka. Dziwnie mi z tak o nim myśleć, ale zarazem uszczęśliwia mnie to.

-Hm?- wszyscy na mnie popatrzyli. Nawet Wenz, Seok i Ryu przestali grać.

-Coś się stało?- zapytał Jiyan.

-Myślę. Zastanawiam się czy Jimi jest głupia czy udaje taką.- powiedziałem prosto z mostu, szokując przyjaciół. Tylko Ryu zrobił kamienną twarz.

-Też o tym myślałem.- powiedział lider LS.- Wydaję mi się, że próbuje wyprzeć prawdę.

-Ale on o niej napisał piosenkę.- oburzyłem się, niepotrzebnie zresztą.

Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wleciała zdyszana Jimi. O wilku mowa.

-Jimi co się stało?- Ryu podszedł do niej ze swoją szklanką wody. Ta pokiwała głową i wyciągnęła stos papierów na stół.

-Ufacie mi?- popatrzyła po wszystkich z poważną miną, ciężko oddychając.

-Dlaczego mielibyśmy...- zaczął Ryu jednak ta mu przerwała.

-Mówię do Best Forever. Ufacie mi?- Akki, Wenz i Seok pokiwali od razu głowami. Jiyan trochę się wahał.- Ufasz mi, Jiyan?

Popatrzyli sobie w oczy, po czym Jiyan pokiwał głową. Widać było, że poczuła lekką ulgę. Jednak miałem złe przeczucia.

-Podpiszcie się tutaj na każdej stronie.- rozdała im po grubym pliku kartek, po czym zwróciła się do Akkiego.- Jutro od 10 będziesz czekał przy waszej wytwórni, jeżeli tylko zobaczysz ojca Layli zadzwonisz do mnie natychmiast. Możesz wziąć JiJiego.

-Ale co ma z tym Layla wspólnego?!- Wenz od razu wstał oburzony. Jimi spiorunowała go wzrokiem.

-Jutro się dowiesz. Na razie musisz mi zaufać.- jednak ten się nie poddawał.

-DLACZEGO MIAŁBYM TO ROBIĆ?!- uniósł się, jednak Jimi była dziwnie chłodna i opanowana. Nie poznawałem jej.

-Nie chcesz to nie musisz, droga wolna. Tylko żebyś się potem nie rozczarował.- wycedziła.

Jednak to musiało być coś ważnego, skoro się tak zachowywała. Podszedłem do niej by ją przytulić, ale ta pokiwała głową. Mimo to i tak to zrobiłem, czułem jak bardzo była zestresowana. Na dodatek ja sam narobiłem jej niedawno zmartwień... To o tym mówił mi Akki? Było mi wstyd za siebie.

-Reszta ma być jutro w naszej wytwórni o 9.- zabrała wszystkie kartki, poczochrała mnie po głowie i pobiegła dalej.

Przytuliłem się do Akkiego. Wszyscy byliśmy zaskoczeni. Przeczuwałem, że coś jest nie tak.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

WRÓCIŁAM <3

NAWET NIE WIECIE JAK SIĘ STĘSKNIŁAM I JAK MNIE KORCIŁO, ŻEBY PISAĆ .-.

Ale już jestem i mam nadzieję, że dobrze spędziliście ten czas <3

Nie mam pojęcia jak teraz będą wchodzić rozdziały, ale częściej na pewno ^^


KOCHAJCIE VIXX I ICH NOWY TELEDYSK <3333333333333333333


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top