#12
*Jiyan*
-CO ON SOBIE MYŚLI?- mówiłem sam do siebie, przemierzając pokój w ten i nazad.- My też mimo wszystko zajmowaliśmy się kiedyś Jimi!
Potrafiłem chodzić i marudzić, przypominając jej o tabletkach... Czułem się coraz bardziej sfrustrowany i zirytowany jednocześnie. Uderzyłem w ścianę pięścią. Starałem się opanować emocje, jednak nie szło mi to najlepiej. Zacząłem mieć to samo poczucie obowiązku wobec Jimi tak jak wcześniej. Tęskniłem za tym uczuciem... MIMO TO CO ONA SOBIE MYŚLI! POSZŁA GDZIEŚ BEZ ŻADNYCH WYJAŚNIEŃ... Usiadłem w końcu na swoim łóżku opierając się o ścianę. Puk, puk.
-Wejdź Seok.- chłopak wyjrzał zza drzwi, włączył światło i niepewnie wszedł do środka.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?- rozgościł się sam, siadając na krześle naprzeciw mnie.
-Tylko Ty odważyłbyś się tu wejść.- wpatrywałem się w telefon, który obracałem w prawej dłoni.
-Nie sądzę. Już nie.- uśmiechnął się, podnosząc brew do góry. Popatrzyłem na niego podejrzliwie.- Nie patrz tak na mnie, Jimi bez problemu by Ci tu wparowała.
No w sumie racja... Jeszcze by nakrzyczała na mnie za ten syf, który mam w pokoju. Najgorsze jest to, że chciałbym żeby tak zrobiła. Aish.
-Twoja mina przyznaje mi racje, Jiyan-ssi.- chłopak podszedł do mnie i wytargał mnie za policzki. Zaczęliśmy szarpać się na moim łóżku, śmiejąc się na cały dorm. Na cały dorm.. Oświeciło mnie.
-Ej gdzie my teraz będziemy mieszkać?- Seok zmieszany i zdziwiony na raz usiadł na skraju łóżka.
-MATKO WYLĄDUJEMY POD MOSTEM!!!- Seok dostał ataku paniki, spadając na podłogę. Wiedziałem, że robi to dla żartów. Zaśmiałem się na głos kręcąc głową. Nie wierze w tego człowieka.
-Będziemy mieszkać w pudłach.- brnąłem dalej w ten głupi wniosek Seoka.
-I BĘDZIEMY JEŚĆ ROBAKI!- chłopak podniósł się szybko, mówiąc ''zapłakanym'' głosem.- ROBAKI ROZUMIESZ TO!
Boże co za głupota..................
-JAK JA BĘDĘ DBAĆ O MOJĄ PIEKNĄ CERĘ?- przejechał delikatnie dłonią po policzku, patrząc dramatycznie w dal.
-Wyskoczą Ci pryszcze.- dodałem cicho z chytrym uśmiechem. Seok udawał, że mdleje. Poczułem wibracje pod moim jędrnym pośladkiem. Odszukałem ręką telefonu, który znajdował się pode mną.
-PEWNIE JA TU UMIERAM, A TY GRZEBIESZ SOBIE W MIEJSCACH INTYMNYCH, TAK?- Seok zrobił obrażoną minę. Uciszyłem go, odbierając w końcu. Nie zdążyłem nawet powiedzieć nic, gdy Jimi zaczęła dosłownie krzyczeć.
-ZBIERZ KOGO MOŻESZ, O 17 RÓWNO POD WYTWÓRNIĄ. POSTARAJCIE SIĘ NIE SPÓŹNIĆ.- słychać było, że dziewczyna spieszyła się, bo sapała strasznie do słuchawki. Może nawet biegła?
-Ale co się stało?!- próbowałem dowiedzieć się czegokolwiek. Z marnym skutkiem...
-PRZYJDŹCIE SZYBKO!- rozłączyła się.. AHA. Popatrzyłem zdezorientowany na Seoka.
*Jimi*
Muszę się wziąć za siebie, bo moja kondycja spadła prawie do zera.. Zasapałam się jak jakaś 60latka co najmniej. Przynajmniej byłam już przed naszą wytwórnią. Dongbin czekał już przy dużym aucie. Bez zastanowienia ruszyłam w jego stronę.
-Kondycja spadła?- zaśmiał się na mój widok, wyciągając butelkę wody. Odpowiedziałam mu jedynie prychnięciem i zabrałam butelkę. Byłam mu wdzięczna, że znalazł czas żeby pojechać z nami. Nasz manager niestety był z Hyunem, a Manager Kim pojechał po JiJiego i Akkiego. Dopiero po wypiciu co najmniej połowy butelki, rozejrzałam się. Fanki... No tak jesteśmy na widoku, czemu o tym nie pomyślałam?- Spokojnie, na razie stoją na odległość.
Jedyne co mogłam zrobić to im pomachać, na co te żywiołowo odpowiedziały, nadal trzymając dystans od nas za co byłam im dozgonnie wdzięczna.
-Nie ma jeszcze nikogo?- telefon pokazywał 16:50. Musimy zaraz wyjechać...
-Zaraz przyjdą, wsiadaj i odpocznij.-zrobiłam tak jak polecił i zajęłam miejsce z tyłu przy oknie, opierając się o szybę. Czułam na sobie jeszcze zapach Raviego, co poprawiało mi humor. Miałam wyrzuty, że go zostawiłam samego, bo mieliśmy razem w końcu spędzić czas. To było jednak na ten moment ważniejsze.
Po chwili zrobiło mi się przyjemnie ciepło, a powieki same zaczęły opadać. Na początku próbowałam nie zasnąć. Na próbach się skończyło.
-Wsiadajcie, na miejscu wszystko wam wyjaśnimy.- to było ostatnie co usłyszałam.
*Hyun*
-Za 10 minut zaczniemy kręcić ostatnie sceny na basenie.- ogłosił reżyser przez megafon. Nie wiem jak Jimi mogła dogadywać się z tym reżyserem. Zawsze go chwali i tylko z nim współpracujemy.. Jakbyśmy nie mogli wziąć kogoś... Normalniejszego?
Usiadłem na leżaku przed tym durnym basen, przecierając oczy ze zmęczenia. Pierwszy raz czułem się tak podczas nagrywania teledysku... Może dlatego, że to dopiero mój czwarty teledysk w życiu? Dobra chociaż siebie nie oszukuj Hyun.. Samemu to nie to samo. Zazwyczaj byłem zadowolony z efektów naszych teledysków, ale nie tak wyobrażałem sobie swój teledysk. Może za szybko go nagrywam? Mogłem jeszcze poczekać.
-Masz, wypij coś chociaż.- Manager rzucił we mnie butelką, która odbiła się od mojej dłoni i wylądowała w basenie. SUPER. Popatrzyłem zażenowany na managera, na co ten wybuchł śmiechem.
-Co się tak patrzysz? Ja po to nie wejdę, jestem tylko Twoim managerem.- zmierzwił mi włosy i poszedł dalej. No tak nie ma co na niego liczyć jednak.
Popatrzyłem na odpływającą butelkę, która śmiała mi się prosto w twarz. Tak, tak kpij ze mnie i Ty. Zdjąłem z siebie koszulkę i ukucnąłem przy krawędzi basenu. Miałem dylemat nad tym czy wskoczyć czy nie.. I tak będę musiał to dzisiaj zrobić. Rozejrzałem się po nim. Dmuchane pączki, arbuzy, kawałki pizzy i flamingi pływały już przygotowane do nagrywania. Z boku obcy ludzie, robiący za statystów też byli już przygotowani. Tylko chyba ja nie byłem gotów... Już miałem wstać i odejść, gdy ktoś bezczelnie wepchnął mnie do wody. Chwilowo straciłem orientację, nie wiedząc co się stało. Wypłynąłem na powierzchnie i aż mnie zamurowało. Cała ósemka stała przy basenie uśmiechając się do mnie.
-JiJi to było nieuprzejme.- Jimi skarciła naszego maknae. - Ale było warto.
Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie. MiHoonnie klepnął ją w ramie.
-Przestań... Już zrobił się czerwony na twarzy, starczy.- wszyscy wybuchli śmiechem, a ja dalej nie wiedziałem co się dzieje.
-No już wyłaź z tej wody.- Ryu i Jiyan podali mi dłonie i pomogli wyjść z basenu. Jak jedna matka rzucili się na mnie wszyscy, tuląc mocno jakbym co najmniej zmartwychwstał. Nawet Dongbin przyjechał razem z nimi! Coś się musiało stać...
-Dobra, a teraz mówcie co się stało...- spojrzałem groźnym wzrokiem, gdy już się ode mnie wszyscy odsunęli.
-Musiało się coś stać?- oburzył się JiJi. Prychnąłem.
-Sami czekamy na wyjaśnienia.- wszyscy popatrzyli na zmieszaną Jimi, która zaczęła kręcić swoimi różowymi oczkami. Czemu to głupie serce musi bić szybciej... Do akcji wkroczył nasz CEO.
-Myślę, że to- wskazał na reżysera i basen.- w tym momencie jest ważniejsze. Nie każmy mu już czekać, a po tym już nawet ja obiecuje, że wszystko wyjaśnimy wam od początku do końca. Zgoda?
Wszyscy grzecznie i posłusznie pokiwali głowami.
-To co dzieciaki do wody?- zarządzili managerzy, którzy nagle pojawili się przed nami.
-Jak to?- znowu tylko ja byłem zdziwiony.
-Normalnie.- Layla rozpuściła swoje rude włosy, rozebrała się do stroju kąpielowego i przeszła obok mnie swoim nonszalanckim krokiem . Muszę przyznać, że ciało miała naprawdę 10/10. W krok za nią poszła Jimi, pokazując swoje tatuaże. Jednego z nich nawet ja jestem twórcą, ale ten kto wydziarał jej skrzydła na plecach jest geniuszem. Jeżeli Layla wygląda 10/10 to Jimi 10000/10. Jeszcze zachodzące słońce za nią dodawało jej większego uroku.
-Zamknijcie te buzie, bo wam muchy powlatują.- Akki i JiJi zaśmiali się. No tak na nich to nie działa.
-MOŻEMY ZACZYNAĆ.- ogłosił reżyser.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WIELKI POWRÓT.
Ciekawe na jak długo XDDD
~~Rozdziały będą się pojawiać niesystematycznie.~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top