ˢᵉᵛᵉⁿ

I NIE wiadomo dlaczego.

Nie wiadomo po co.

Nie wiadomo co go to tego podkusiło.

Podszedł tam i lekko dotknął pleców maluszka, ten wzdrygnął się tylko, ale nadal pozostał w tej samej pozycji. Zayn cofnął dłoń, lecz cały czas kucał obok nich, nie wiedząc co zrobić, a w jego głowie powstała myśl, że to przez niego. Gdyby tylko zatrzymał go wtedy i dał mu tą kurtkę. I na tą myśl z oczu Zayna popłynęły łzy. Od zawsze był wrażliwy na krzywdę innych, obojętne czy był ktoś mu bliski, czy raczej obcy, on nie mógł na to patrzeć. Otarł łzy z policzków i słysząc syreny karetki ponownie położył dłoń na plecach maluszka i tym razem on na niego spojrzał. Oderwał się od taty i wskoczył w ramiona Zayn'a, wtulając się w niego ufnie.

Zayn zesztywniał i nie wiedział co zrobić, więc po prostu czekał aż malec go puści. Jednakże to nie nastąpiło. Zastanawiał się czy wstać, czy nie. Nie chciał obejmować chłopca, bo bał się, że coś mu zrobi, przecież on był taki mały i bezbronny. Podniósł się i chwycił chłopczyka pod pachami, trzymając go na pewną odległość. 

Nie odwrócił się, a jedyne co zrobił to odszedł kilka kroków dalej i się zatrzymał. Chciał postawić chłopca na chodnik, jednak on trzymał się kurczowo szyi Zayna i nie było to łatwe. Malik, nie chcąc go skrzywdzić odpuścił i pozwolił się w niego wtulić. Mały ścisnął go jeszcze mocniej i zadrżał, chłopak spanikował, nie wiedział co zrobić, nie wiedział czy to z zimna, czy ze strachu.

Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu swojej kurtki, którą rzucił gdzieś na chodnik, gdy szedł zobaczyć co się stało. Spojrzał w lewo i ją zobaczył, schylił się, podniósł ją oraz otrzepał ze śniegu cały czas, trzymając chłopca prawą ręką. Kurtka, jednak była cała przemoczona i Zayn nie chciał opatulać nią chłopczyka, chciał założyć ją na siebie, a maluszkowi dać swoją bluzę, ale nie wiedział jak. Spróbował jeszcze raz postawić go na ziemię, ale on nie odpuszczal, cały czas miał ręce zaciśnięte wokół szyi Zayna.

A Malik stał tak na środku chodnika, trzymając kurtkę i chłopca oraz zastanawiał się jak i co, mógłby powiedzieć malcowi, by na chwilkę go puścił.

Otworzył usta, wziął głęboki wdech, wypuścił głośno powietrze i je zamknął.

Myślał, że może teraz uda mu się coś powiedzieć, jednak się pomylił. Spanikował i dopóki mały nie zadrżał Zayn stał tak i się nie ruszał. Otworzył ponownie usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak znów nie udało mu się to. Spanikował. I już później nie próbował. Nie próbował otworzyć ust i wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Nie potrafił się odezwać, był przestraszony.

Cały czas słyszał cichy płacz chłopca i w żaden sposób nie potrafił go uspokoić. Nie chciał już się do niego odzywać. Czuł jakaś blokadę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top