14~ To koszmar!

*Next Day*

Właczcie koniecznie piosenke z góry||

Siedziałam zapłakana na korytarzu, wszystko odtwarzało mi się w pamięci wydarzenie z hotelu nad ranem.
Łzy spływały mi po policzkach, studziły moją gorącą skórę. Wyglądałam zapewne jak potwór ale miałam to kompletnie gdzieś. Liczyło się tylko to że Michael Jackson, moja jedyna, nieodwzajemniona miłość, umiera.

*wspomnienie wydarzenia z rana*

Mike stał przy ogromnym, otwartym oknie w moim pokoju, ja leżałam trochę zawstydzona pod kołdrą, byłam na niego trochę zła bo obudził mnie gdy wywrócił lampkę. Stał tak przy oknie, ubrany był w koszulę w kratę, kapelusz, czarne spodnie i białe skarpetki, jego oczy radośnie świeciły, a pojedyncze kosmyki wlosów opadały mu na twarz.

Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, był szczęśliwy, patrzył przez okno jak gdyby cieszył się z każdego delikatnego podmuchu wiatru, z każdego błysku słońca Na sam widok moje serce szybciej biło.

To co działo się później bylo nie do opisania.

Usłyszałam głośny huk, zbite szkło, Michael opadający na podłogę całkiem bezwładnie, czerwona plama krwi na jego koszuli. Wydałam z siebie najgłośniejszy krzyk jaki tylko mogłam. Zalałam się łzami i wyskoczyłam z łóżka jak opażona, uklęknęłam przy nieruszającym się Michaelu. Miał otwarte oczy w których mimo wszystko biegały ogniki, moje łzy spadały na jego koszulę, złapałam telefon z półki i wezwałam pogotowie nie odrywając wzroku od Mike'a.

- Michael błagam.. Nie odchodź.. Nie możesz mnie zostawic, nie możesz zostawic wszystkich fanów, nie możesz nas opuścić... Slyszysz mnie?!!- moja panika była nie do opisania, cała się trzęsłam, doznałam komplenego szoku gdy jego usta ułozyły się w ledwo widoczny uśmiech, moje serce dudniło jak oszalałe, złapałam go za rękę która mimo wszystko była nadal gorąca.

- Mike nie masz prawa mnie zostawić! Rozumiesz?!- mówiłam do niego chociaż wiedziałam że mi nie odpowie.

Potem już tylko pojawili się lekarze, tłum policjantów, karetka a w niej ja i Mike, mnóstwo ludzi biegnących pod szpital, i setki kamer, telewizji i fotoreporterów.

*koniec wspomnienia*

Tak cholernie bałam się że go stracę, siedziałam jak otumaniona słysząc nieustające krzyki fanów zza okien szpitala. Byli przy nim zawsze, i będą
Uśmiechnęlam sie w duchu i podeszłam do okna ocierając łzy.

Odkąd bylam w tym szpitalu krzyki byly nieustanne, widziałam przez okno tłumy, ludzie krzyczeli, skakali. Prawie wszyscy płakali, mnóstwo osób się modliło.
Modliło o życie Michael'a.
Dziewczyny mdlały, nie wiem czy z nerwów czy może juz byly zmęczone tym czekaniem. W powietrzu widziałam setki szyldów i plakatów

"Mike nie opuszczaj nas!"

" Potrzebujemy Cię!!!"

" Michael jestes naszym Królem"

Oraz naprawdę wiele innych tekstów.
Napięcie we mnie rosło, nie miałam pojęcia kto strzelił do Michaela, kto chciał skrzywdzić tak cudownego człowieka.
Cała rozdygotana ruszylam do lekarskiego gabinetu.

- Kiedy czegos się dowiem?! - zapytalam zirytowana

-Pan Jackson jest w ciężkim stanie, proszę jechac do domu i tak na razie nic więcej Pani nie powiem, tyle tu fotoreporterów i poprzebieranych fotografów ze szkoda gadać, prosze wrócic do domu a skontaktuje się z Panią jutro- wytlumaczyl mi na szybko starszy facet.

-Rozumiem- tylko tyle byłam w stanie powiedziec, a raczej wydukać.

Z pomoca ochroniarza opuscilam szpital i ruszylam do domu Michael'a
*

Będąc juz w sypialni,zatrzasnęłam za soba drzwi, zsunełam sie po ścianie w kompletnej rozpaczy i skuliłam jak małe dziecko.

"Boże,błagam uratuj Michael'a a zabierz mnie.. Jego potrzebuje tyle ludzi!"

Szlochałam nieustannie wykrzykując prosby.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobic,zasnelam z wycienczenia i strachu.

###
Wybaczcie! Musialam drama time
Sama to wszystko przeżywam ;cc
Ale spokojnie
Damy radę co nie??! ;D

Gwiazdy i komy co czujecie <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: