4.

Kolejny dzień w szkole? A może by tak się zabić? Nieeee... jestem zbyt leniwa na to. 

Znowu weszłam do szkoły i szybkim krokiem ruszyłam do szatni, na moje szczęście nikogo tam nie było... znaczy nikogo z moich fizycznych wrogów? Nie wiem jak to określić... no nie ma tych co wyrządzają mi krzywdę nie tylko psychiczną, ale też fizyczną. Włożyłam do szafki swój W-F, gdyż dzisiaj go mieliśmy. Zarzuciłam plecak na plecy i od razu poczułam wibrację w tylnej kieszeni. 

PenguinBoy: Dlaczego jesteś taka anty na wszystko?

Na to pytanie jedynie przewróciłam oczami. Już miałam odpisywać, kiedy usłyszałam ten śmiech... i głosy, które nie powinny być teraz w szatni, oddech mi przyspieszył, a palce zacisnęły się na telefonie. Szybko chciałam przemknąć tyłam, ale przez przypadek się o coś potknęłam i wylądowałam na ziemi. 

-Uważaj- usłyszałam, spojrzałam do góry i napotkałam zaczerwienione tęczówki- Lucie...- szybko obróciłam głowę w coraz bardziej zbliżający się dźwięk śmiechu i głosów moich oprawców- Wstawaj- powiedział i lekko pociągnął mnie za ramię do góry- Idź- powiedział i leciutko pchnął mnie do przodu, robiłam co mówił... nie wiedziałam czy jest po mojej stronie czy nie, nawet jakby nie był... to i tak bym oberwała. Chłopak szedł niedaleko mnie, jakby zakrywał widok na mnie. Bez szwanku przeszliśmy drugą stroną szatni. 

-Dziękuję- powiedziałam dość cicho, ale na tyle, żeby chłopak to usłyszał- Benjamin, tak?- zapytałam dość niepewnie. Chłopak jedynie przytaknął na potwierdzenie. Nie patrzyłam w jego stronę... jego oczy trochę mnie przerażały. 

-Muszę już iść- powiedział i od razu odszedł.

Od tego momentu wiedziałam, że niejaki Benjamin był chyba jako jedyny w tej szkole, chociaż trochę przyjazny w stosunku do mnie. Było to miłe zaskoczenie, że nie ma tu tylko bezdusznych robotów. 

Odblokowałam telefon i postanowiłam odpisać Luke'owi tak jakby nic się nie stało, jak na razie nie musi nic wiedzieć, a może nawet się tego nie dowie... w końcu go nie znam.

LuCat: Co?! Wcale nie na wszystko

Napisałam, po czym szybkim krokiem ruszyłam pod klasę, gdyż zostało tylko pięć minut do dzwonka. Ustawiłam się obok drzwi, poprawiłam swoją bluzkę zespołu Metalica i otrzepałam spodnie z resztek kurzu, które zgarnęłam z podłogi w szatni. 

PenguinBoy: Na przykład?

Nie jestem anty na śmierć, chętnie ją przytulę i na pewno byłby to najbardziej wygodny i miły przytulas w moim życiu. 

Przewróciłam oczami, przecież nie mogę mu tego wysłać, ogarnąłby, że coś jest nie tak. 

LuCat: Małe kotki są słodkie... 

W sumie nie kłamałam... przecież małe kotki to słoniaki i szczeniaczki też... to najsłodsze ożywione organizmy na ziemi. .. czy ja właśnie zaleciałam trochę biologią? 
Pani Jones! Mi już wystarczy, proszę zabrać ode mnie ten diabelski podręcznik!
Nie no... nawet lubię biologię... chciałabym wiedzieć wszystko o organizmach żywych. Niestety Pani Jones jest już dość stara i szczerze... czasami przysypia na lekcji, ale żaden uczeń tego nie zgłosi, dla nich to godzina wolna od zajęć, a dla niektórych strata czasu... bo może fajnie by było się czegoś dowiedzieć przez egzaminem maturalnym, który przypominam mam w tym roku. 

Zważając na to, że nauczycielka poszła w kimę, wyjęłam telefon. 

PenguinBoy: Chcesz zobaczyć moje?

W tej chwili miałam ochotę walnąć sobie facepalm'a. 
Serio Luke... serio?
Przecież to już dawno nie jest modne, czy zabawne. 

LuCat: Zaczynam żałować, że się zgodziłam...

Odpisałam... Luke to chyba tylko zwykły zbereźnik... tylko jedno mu w głowie. Mimowolnie spojrzałam do tyłu, na Benjamin'a, który chyba właśnie zasnął na ławce. Ciekawe dlaczego ma takie czerwone oczy... nie wysypia się? 
W sumie jest to potwierdzone tym, że teraz prawdopodobnie odsypia nieprzespaną noc. 

PenguinBoy: Ale o co Ci chodzi?

LuCat: "Chcesz zobaczyć moje?" serio Luke?

Postanowiłam od razu odpisać, nie chciało mi się z nim cackać, jeśli jest to tylko najzwyklejszy idiota.

PenguinBoy: Boże... Lucie, moja kuzynka niedawno je znalazła, a jej starsza kotka potraktowała je jak swoje

LuCat: Oł...

Udało mi się tylko napisać. Muszę przyznać, że zrobiłam się cała czerwona na twarzy, teraz wyszło na to, że to ja ma grzeszne myśli. To nie tak powinno być. Moje policzki wręcz płonęły żywym ogniem, wręcz przez chwilę myślałam, że je sobie poparzę. 

PenguinBoy: Ty zboczuchu XD

Po przeczytaniu tej wiadomości, cicho zaczęłam się śmieć, zwróciłam tym uwagę paru osób, które siedziały niedaleko mnie.

W końcu "Lucie Neumann się nie śmieje".

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top