3.

Wyszłam z samochodu... i już czułam te wszystkie spojrzenia na moim ciele. To nie tak, że cała szkoła się na mnie uwzięła, ale to, że są bierni na to co się dzieje znaczy, że są współwinni. Z lekką niepewnością ruszyłam przed siebie, poprawiłam plecak starając się nie rozglądać na boki. Poczułam wibrację w tylnej kieszeni moich niebieskich dżinsów, przez co lekko się wzdrygnęłam. Dość szybko znalazłam się w szkolnej szatni, tu o dziwno czułam się bezpiecznie... kogo ja próbuję oszukać... nigdzie nie czuję się bezpiecznie. Wyciągnęłam telefon wiedząc, że napisał do mnie chłopak z KIK'a. 

PenguinBoy: Co mam zrobić, byś popisała ze mną normalnie?

Odpisałam i zdjęłam swoją kurtkę, którą ukryłam pod stertą innych. Nie chcę by kolejny raz mi ją zniszczyli, wiem, że stać mnie na dziesięć takich samych, ale nie chcę... nie chcę mieć tej świadomości, że kolejny raz mi to zrobili. 

LuCat: Hmm... może jednak w ogóle do mnie nie pisz? Tak będzie lepiej dla nas obu.

Założyłam plecak na plecy i biorąc głęboki wdech wyszłam z szatni. Udałam się pod klasę, bo w sumie gdzie indziej mogłam iść. Zacisnęłam pięści na swoim czarnym krótszym swetrze, patrząc w podłogę i starając się nie potknąć, byleby nie strzelić gafy na samym początku. Stanęłam pod klasą i poczułam kolejne wibracje. 

PenguinBoy: Jak to dla obu?

Odpowiedź na to pytanie była oczywista. Aż lekko prychnęłam pod nosem... 

LuCat: Dla Ciebie, bo nie będziesz czytał już obraźliwych tekstów w swoją stronę, a dla mnie z tego powodu, że NIE CHCĘ Z TOBĄ PISAĆ.

W sensie... nie, że nie chcę z nim pisać... ehs... sama plączę się w tym co piszę. Ze świstem wypuściłam powietrze z ust i patrząc na swoje czarne trapery ściskałam w dłoni telefon czekając na wibrację, która nie nadeszła. Trochę mnie to zasmuciło, bo znowu pewnie będę udawać, że jestem zajęta, byleby do mnie nie podeszli... a tak to naprawdę bym z kimś pisała. 

Weszliśmy do klasy tuż po pierwszym dzwonku. Jak zawsze usiadłam w przedostatniej ławce. Za mną siedział chłopak, który odzywa się tylko wtedy, kiedy jest taka potrzeba, kiedy wie, że ktoś jest w błędzie. Z tego co wiem to jest kimś w stylu "buntownika". Cały czas podczas lekcji ma kaptur na głowie, znaczy się tak wchodzi do klasy. Ani razu się do niego nie obróciłam, nie przyglądam się mu... tylko jak go widzę to zawsze ma kaptur... przez co nigdy nie widziałam jego twarzy. 

Westchnęłam kiedy, Pani kazała zapisać temat lekcji. Wyjęłam piórnik i chciałam wyjąć długopis. Poczułam strach, kiedy okazało się, że go tam nie ma... Oddech mi przyspieszył. Dłonie zaczęły mi drżeć ze stresu, że będę musiała poprosić kogoś o pożyczenie czegoś do pisania. Z ociąganie obróciłam się do chłopaka siedzącego za mną. 

-Ymm... mogę pożyczyć długopis?- powiedziałam z drżącym głosem. Chłopak nic nie powiedział tylko delikatnie podniósł głowę do góry, tak, że widziałam tylko jego lekko zaczerwienione oczy. Szczerze trochę się go przestraszyłam- Przepraszam...- powiedziałam cicho i obróciłam twarz w stronę tablicy, włożyłam dłonie pod przedramienia, jak miałam w zwyczaju, kiedy czułam się źle w towarzystwie. W jakiś sposób powstrzymywało to moje łzy. Normalnie wybuchnęłabym płaczem. 

Pani zapisała na tablicy temat i punkty, które dzisiaj będziemy przerabiać na biologii. Wkurzało mnie to, że nie mogę nic zrobić... 

Po jakiejś minucie poczułam leciutkie uderzenie w moje ramię. Obróciłam głowę i od razu w oczy rzucił mi się czarny długopis, mimowolnie na moje usta wpełzł drobny uśmiech. 

-Dziękuję- powiedziałam nie patrząc na chłopaka, wzięłam przedmiot do dłoni i zaczęłam szybko przepisywać zapisane na tablicy rzeczy, oraz informację, które zdążyłam zapamiętać z paplaniny Pani Moore. 

W środku lekcji poczułam wibrację w kieszeni, od razu wiedziałam, że jest to chłopak z KIK'a. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł malutki uśmiech, a nawet nie przeczytałam tej wiadomości. Zawsze może ona okazać się negatywna. Po kryjomu wyciągnęłam telefon i odczytałam krótką wiadomość. 

PenguinBoy: No cóż zaryzykuje 

LuCat: Naprawdę nie dasz mi spokoju?

Postanowiłam od razu odpisać. Nie chciałam, aby czekał na odpowiedź. Schowałam telefon do plecaka. Reszta lekcji minęła spokojnie, bez jakiś konfliktów. Wyszłam z klasy i szybko udałam się do szkolnej toalety, aby nikt mnie nie dopadł. Dobrze wiedziałam, że grupa ludzi, która zapoczątkowała nienawiść do mnie, będzie miała zajęcia w klasie obok. Wolałam się spóźnić, niż zostać wyśmiana. 

Weszłam do ostatniej z kabin, zamknęłam się na zamek. zamknęłam klapę toalety, zdjęłam plecak i usiadłam na klepie podpierając się butami o jedną ze ścian. Wyjęłam z plecaka telefon i od razu weszłam w ikonkę KIK'a. 

PenguinBoy: Nie dam

Pokręciłam głową zrezygnowana. Wiem, że nie jestem osobą, którą warto jest się zainteresować i tym bardziej mnie dziwi, że mimo moich słów, ciągłego wyganiania go, on nadal chce ze mną pisać. Podziwiam jego wytrwałość. 

LuCat: Grr... dobra... ale tylko dlatego, żebyś się przekonał, że nie warto.

Odpisałam zastanawiając się ile chłopak wytrzyma. Ile dać mu czasu? tydzień? a może tylko trzy dni? Zobaczy się... wątpię, że wytrzyma długo. 

PenguinBoy: Przekonamy się, Jestem Luke

Zagryzłam wargę i chwilę zastanawiałam się, czy podać mu prawdziwe imię czy fałszywe... Luke wydaje się być świetnym kolesiem, ale mogę być to tylko pozory, albo moja psychika znowu płata mi figle. Raz kozie śmierć... 

LuCat: Lucie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top