15.
Obudziłam się z jakimś dziwnym wahaniem w sercu. Przetarłam twarz dłońmi zgarniając z niej parę włosków. Usiadłam na brzegu łóżka dotykając stopami podgrzewanej podłogi. Coś czuję, że ten dzień wiele zmieni. Czuję jakby ten dzień... jakby w tym dniu maiło zdarzyć się coś niesamowitego. W sumie, to w końcu dzisiaj zobaczę Luke'a. Mimowolnie na moją twarz wpłynął mały uśmiech. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic.
Szczerze to nie wiedziałam co z sobą zrobić... nie musiałam iść do szkoły, ani się uczyć, a głównie na tym polegało moje dotychczasowe życie... nie pytajcie jak spędzałam wakacje.
Wyszłam spod prysznica u ubrana w jakieś luźne ciuszki udałam się do kuchni.
-Cześć Poppy- powiedziałam do kobiety przeczesując mokre włosy- Uuu... naleśniki- powiedziałam- Nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę na coś słodkiego- pocałowałam ją szybko w prawy policzek zabierając talerz przygotowanych dla mnie naleśników z szafki wyjęłam jeszcze Nutelle i zaczęłam pałaszować słodki przysmak- Wiesz... poznałam chłopaka, jest słodki i czuły- spojrzałam na kobietę, która patrzyła na mnie z otwartymi ustami- To aż takie dziwne, że jakiś chłopak mi się spodobał? Skończyłam szkołę... może najwyższy czas, aby na poważnie zająć się innymi rzeczami. W sumie poznałam dwóch chłopaków...- kobieta zmarszczyła brwi- Spokojnie nie umawiam się z nimi- zaśmiałam się- Jeden jest moim przyjacielem, taki internetowy, a drugi... miałam z nim taki epizod, że byliśmy razem przez jakiś czas, ale rozpadło się to... za szybko podjęliśmy decyzje o związku- westchnęłam, a kobieta jedynie pokiwała głową niedowierzając- Aaa... jak wrócą rodzice to przekażesz im to?- wyjęłam z tylnej kieszeni małą kopertę, a Poppy spojrzała na mnie nie rozumiejąc- Wychodzą dzisiaj wieczorem i nie wiem o której wrócę, to wszystkie popłacone rachunki, jakieś faktury czy coś tam, chcieli, abym to zbierała pod ich nieobecność, a że wiem, że dzisiaj wracają- wzruszyłam ramionami- Nie chcę im tego czasami dawać o drugiej w nocy- kobieta tylko przytaknęła i schowała kopertę w fartuszek. Wytarłam usta w serwetkę i umyłam po sobie talerz i sztućce- Dziękuję za śniadanie- powiedziałam i uścisnęłam kobietę- Pozdrów ode mnie rodzinkę- krzyknęłam kiedy wbiegałam po schodach do góry.
Wzięłam do ręki telefon, kiedy zauważyłam, że mam dwie nieodebrane wiadomości od Luke'a od razu kliknęłam odpowiednią aplikację.
PenguinBoy: Wiesz... po koncercie chciałbym Cię gdzieś zabrać
PenguinBoy: I mam dla Ciebie pewien prezent
LuCat: Prezent? Czy powinnam też Ci coś dać? Coś przegapiłam? Jakaś okazja?
PenguinBoy: Nie, nie... to taki prezent bez okazyjny, taki... po prostu
LuCat: Miły ten prezent?
PenguinBoy: Według mnie tak... i mam nadzieję, że Ci się spodoba
PenguinBoy: Jeśli nie będę bardzo zwiedzony :(
LuCat: A co? Sam go robiłeś?
PenguinBoy: A żebyś wiedziała!
LuCat: Postaram się nie śmiać :*
PenguinBoy: -,- To nie jest zabawne... Humor poprawia tylko to, że dostałam buziaka od Ciebie :*
LuCat: Ej, a ty czasami nie powinieneś mieć teraz próby?
PenguinBoy: Powinienem... ale Calum zatrzasnął się w toalecie i trzeba było wzywać specjalistów... więc... jak na razie próba przełożona na inną godzinę
Pisałam tak z blondynem aż do wyciągnięcia jego kolegi z toalety, potem od razu zaczęli próbę. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać i trzeba było się szykować na koncert.
Postarałam się ze swoim wyglądem jak nigdy. Naprawdę świetnie mi to wyszło. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
-No to czas się zbierać- westchnęłam z uśmiechem na twarzy. Zabrałam ze sobą wszystkie potrzebne mi rzeczy i ostrożnie wyszłam z domu, na tyle by nikt mnie nie widział.
Pobiegłam na przystanek autobusowy i wsiadłam do pojazdu, który miał zabrać mnie niedaleko miejsca gdzie ma odbyć się koncert. Czułam podekscytowanie i strach zarazem. W głowie kłębiły się różne pytania "A co będzie, jak mnie nie pozna?", "Co jeśli uda, że mnie nie zna?". Autobus jechał na tyle szybko, że na odpowiednim przystanku autobusowym byłam przed czasem. Wysiadłam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie miał odbyć się koncert.
-No proszę, proszę- usłyszałam za sobą znajmy głos.
Zamknęłam oczy zatrzymując się... proszę tylko nie ona. Wstrzymałam oddech.
-Mówiłam, że to jeszcze nie koniec- usłyszałam zbliżające się do mnie powoli kroki. Obróciłam się- Chciałam to załatwić kiedy indziej, ale skoro sama się napatoczyłaś- powiedziała rozkładając ręce jakby z bezradności- Jakoś to przecież trzeba załatwić
-Daj spokój... przecież to już nie ma sensu, obie skończyłyśmy szkołę. czego ty jeszcze ode mnie chcesz?!- wykrzyczałam, bojąc się tego co zaraz może się stać.
-Myślałaś, że koniec szkoły wszystko załatwi? Już nigdy się ode mnie nie uwolnisz Neumann- powiedziała i zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej.
Rozejrzałam się, nigdzie nie widziałam jej paczki, co oznaczało, że jest tutaj sama. Przez pewien czas nawet myślałam, że dręczy mnie, aby w jakiś dziwaczny sposób zaimponować innym, ale widocznie się myliłam... ona to robi, bo jej to sprawia jakąś chorą przyjemność. Dziewczyna lekko szturchnęła mnie w ramię, jakby chciała, aby to ja zaczęła bójkę, ale nigdy nie należałam to tego typu osób.
-No dalej psie, uderz mnie- szturchnęła mnie znowu- No wyżyj się za te wszystkie lata upokorzenia- tym razem popchnęła mnie trochę mocniej- No dalej psie!- krzyknęła, a ja zamknęłam oczy oczekując od niej jakiegoś ciosu, ale on nie nastąpił.
-Zostawiam Cię na chwile, bo muszę iść do pieprzonego sklepu, a ty znowu dręczysz Lucie!- usłyszałam głos Benjamin'a i natychmiastowo otworzyłam oczy- Wybacz Lucie- powiedział puszczając dłoń Lidy, pewnie zatrzymał ją, kiedy chciała mnie uderzyć.
Kiwnęłam jedynie głową, nie za bardzo wiedząc co odpowiedzieć.
-Przestań Ben.. ta suka nie zasłużyła na Ciebie!- Lida krzyknęła w stronę Benjamin'a- Zabawiła się Tobą, omotała i rzuciła. Myślisz, że taka bogata panienka jak ona zainteresowałaby się takim obdartusem, biedakiem i narkomanem jak ty?! Zabawiła się tobą, abyś ją bronił przede mną! Tylko o to jej chodziło!- widziałam jak każde jej słowo wywołuje ból w oczach Ben'a.
-Wcale Nie! ... - krzyknęłam.
- Zamknij się psie!- przerwała mi Lida i energicznie i z niesamowitą siłą mnie popchnęła.
Czułam jak spadam, wypuściłam telefon z dłoni. I nagle ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top