14.
Dobra... matematyka okazała się większym orzechem do zgryzienia niż mi się wydawało. Mimo tego wiem, że zdałam. Taa... niezły ze mnie kujon. Wzięłam z tymczasowej szatni swoje rzeczy i zeszłam po schodach na dół wyciągając z torebki słuchawki i telefon. Twenty one pilots zawsze jakoś poprawia mi humor.
-Sippin' on straight chlorine
Let the vibe slide over me
This beat is a chemical, beat is a chemical
When I leave, don't save my seat
I'll be back when it's all complete
The moment is medical, moment is medical
Sippin' on straight chlorine
Zaśpiewałam kawałek piosenki razem z Tyler'em i zaczęłam iść w jakiś dziwny taneczny sposób, co chwila machając rękoma w rytm piosenki, na ustach gościł dość duży uśmiech. Nie wiem dlaczego ale czułam się jakoś dziwnie szczęśliwa, jak nigdy. Miałam już wychodzić ze szkoły, kiedy ktoś szarpnął mnie za koszulę na tyle mocno, że upadłam na twardą kamienną podłogę. Słuchawki opadły mi na ramiona, a dłoń zaczęła niewyobrażalnie boleć, syknęłam z bólu i podniosłam wzrok do góry.
-Musiałam to zrobić, aż oczy i uszy bolały od tych twoich ... - sparodiowała moje ruchy, jakbym poruszała się jak małpa- proszę Cię... nie śpiewaj więcej, bo aż uszy więdną.
-Skończyły Ci się lepsze teksty?- prychnęłam i wstałam z brudnej podłogi- Lida... kończymy szkołę, odpuść wreszcie- otrzepałam swoje spodnie z piasku.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i znowu mnie popchnęła, przez co kolejny raz wylądowałam na podłodze.
-Na kolana psie i przepraszaj- powiedziała zbulwersowana jakbym przed chwilą zabiła jej kota.
-Czy ty jesteś normalna?!- podniosłam głos łapiąc się za nadgarstek- Najwidoczniej nie
Miałam na nią tyle haczyków, tyle wiedziałam on Benjamin'a, o ich ojcu alkoholiku o ich problemach, o rożnych historiach z dzieciństwa, ale co one by mi dały? W końcu to już koniec szkoły, nigdy więcej nie powinnam spotkać Lidy.
-Przepraszaj psie!- krzyknęła. Widziałam jak parę osób po prostu omijało miejsce całej tej sytuacji.
-Lida... zostaw ją- usłyszałam za sobą.
-Benjamin, nie wtrącaj się jak uczę psa posłuszeństwa- uniosła jeden kącik swoich ust, jakby chciała usłyszeć pochwałę od swojego brata,
-Faktycznie- usłyszałam i już przez głowę przeszło mi, że chyba Luke jednak miał rację co do Ben'a, ale poczułam rękę oplatającą mnie w pasie- Nie jesteś normalna- Benjamin pomógł mi wstać i poprawił pasek torebki na moim ramieniu- Chodź stąd- powiedział, kiedy tylko spojrzałam w jego stronę.
Lida stała tam czerwona ze złości, a w jej oczach widziałam obłęd. Pierwszy raz ktoś jej się przeciwstawił, kiedy mnie dręczyła.
-To jeszcze nie koniec- powiedziała i wyszła razem ze swoją paczką ze szkoły. Chwilę po nim ja i Ben również opuściliśmy budynek do którego już nigdy nie wrócę.
-Myślisz, że wszystko zdałeś?- zapytałam nie wiedząc o czym z nim rozmawiać.
-Mam taką nadzieję- westchnął i włożył dłonie w kieszenie swoich czarnych spodni- Przepraszam za Lide... za wszystko co kiedykolwiek Ci zrobiła
-Wolałabym to usłyszeć od niej, ale dobrze wiem, że nigdy mnie nie przeprosi. Dobrze, że te wszystkie egzaminy się już skończyły, ustne i pisemne. Szczerze największą trudność sprawiła mi geografia, biologia i matematyka- zastanowiłam się chcąc znowu powrócić z rozmową na tor matur.
-Ile ty tego zdawałaś? Ja tyle ile mogłem, aby zdać szkołę... te obowiązkowe i dwa rozszerzenia... znaczy wiesz... często byłem nieobecny w szkole- zrobił grymas niezadowolenia na twarzy.
Rozmawialiśmy tak aż do przystanku autobusowego.
-Dziękuję za to, że mi pomogłeś- powiedziałam widząc, że mój autobus zaraz podjedzie.
-Musiałem zareagować- uśmiechnął się lekko.
-Do Zobaczenia Benjamin- powiedziałam wsiadając do autobusu.
-Do Zobaczenia Lucie!- wykrzyknął za mną.
Usiadłam przy oknie i jak odjeżdżałam jeszcze pomachałam chłopakowi. Od razu skarciłam się również w myślach, że mogłam pomyśleć o tym, że Ben jest na usługach Lidy. Idiotka ze mnie... przecież Benjamin jest inny, nie skrzywdził by mnie w taki sposób, przynajmniej nie umyślnie. Oparłam głowę o szybę i uśmiechnęłam się sama do siebie.
To już koniec... koniec mojego szkolnego piekła. Z tego szczęścia nawet łza pociekła po moim policzku. Nie umiem wyrazić tego jak bardzo jestem szczęśliwa. W końcu czułam się naprawdę szczęśliwa.
Ze złami w oczach weszłam do domu. Nie obchodził nie teraz bolący nadgarstek. Nic nie mogło mi teraz zepsuć tego szczęścia. Przetarłam dłońmi mokre policzki. Zawsze wydawało mi się, że łzy szczęścia to jakaś bujda, ale one naprawdę istnieją. Złapałam się jedną z dłoni za miejsce gdzie moje serce biło jak szalone.
Pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam do ręki telefon, który zostawiłam dzisiaj w domu.
LuCat: Jestem szczęśliwa... dzisiaj napisałam ostatni egzamin. Za dwa dni Cię zobaczę... z tego powodu też się cieszę
O dziwo długo nie musiałam czekać na odpowiedź.
PenguinBoy: Bardzo mnie to cieszy niedługo razem będziemy fungirl'ować!
LuCat: Nie mogę się doczekać
PenguinBoy: Ja też... Lucie... podjęłaś już decyzję?
Dobrze wiedziałam o co chłopkowi chodzi, ale ja jeszcze nie widziałam, zbyt bardzo byłam pochłonięta nauką na egzaminy. Zagryzałam wargę ze zdenerwowania. Nie wiedziałam co robić. Zostać... czy spakować walizkę i pojechać z Luke'm.
LuCat: Jeszcze nie wiem Luke
PenguinBoy: Spokojnie nie chcę Cię poganiać. Chcę abyś wiedziała, że nie będziesz dla mnie problemem, a chłopaki już teraz trują mi dupę tym, że chcą poznać dziewczynę z mojej tapety
LuCat: Ej... usuń mnie z tapety
PenguinBoy: Nie... ona jest słodka
LuCat: To ja chcę jakieś twoje na tapetę
PenguinBoy: To weź... pełno tego w internecie ;)
LuCat: Czasami zapominam o tym, że jesteś znany na cały świat
PenguinBoy: Szczerze, to nawet się cieszę. Chcę abyś traktowała mnie normalnie, a nie jak osobę "znaną na cały świat"
LuCat: Wiem... to zrozumiałe
PenguinBoy: Lucie... jesteś moją ucieczką w normalność
LuCat: Miło mi to czytać
PenguinBoy: Jestem pewny, że teraz się zarumieniłaś
LuCat: Nienawidzę Cię -,-
PenguinBoy: Kochasz mnie :*
LuCat: Taa... chciałbyś XD
PenguinBoy: No przyznaj się
LuCat: Do czego?
PenguinBoy: Że mnie kochasz
LuCat: Do zobaczenia za dwa dni Luke'u Hemmings'ie
PenguinBoy: To niesprawiedliwe...
PenguinBoy: Odpisz...
PenguinBoy: Ehs... jesteś taka uparta
PenguinBoy: Do Zobaczenia za dwa dni Lucie Neumann
_________
Powoli zbliżamy się do końca. Będzie jeszcze jednej rozdział i Epilog. Jeśli mi się uda postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top