11.

Czekałam na Benjamina przez 10 minut. Widać było, że chłopak nie śpieszył się na spotkanie ze mną, ale ja natychmiastowo potrzebowałam wyjaśnień. Oczywiście też martwiłam się o jego wcześniejszy stan. Kierowca zaczął nerwowo stukać obrączką w kierownicę cały czas patrząc na mnie w lusterku. Czułam się dziwnie, ale nie zamierzałam odpuścić. Zaczęłam bawić się bransoletką umieszczona na mojej prawej ręce przyglądając się widokowi drzwi wyjściowych od szkoły. Moje buty zaczęły szurać pod wycieraczce, co jeszcze bardziej zaczęło irytować kierowcę, ale co ja się będę tym przejmować, przecież on ma za to płacone. 

Odetchnęłam kiedy tylko zobaczyłam wychodzącego Ben'a ze szkoły. Przesunęłam się o jedno miejsce w bok robiąc tym miejsce dla chłopaka. Kiedy tylko znalazł się w samochodzie ruszyliśmy gwałtownie z parkingu. Benjamin nie zdążył jeszcze zapiąć pasów przez co przewrócił się na mnie. Widziałam jego zakłopotanie, wiedziałam to, że obecnie nie czuje się przy mnie pewnie. Wyprostował się i szybko zapiął pasy starając się nie patrzeć w moje oczy. Udawał, że interesuje Go widok za oknem. Lekko trzęsły mu się dłonie, ale nie wiem dlaczego bałam się wziąć jedną z nich w swoje i mocno ścisnąć. 

Całą drogę siedzieliśmy w milczeniu, kierowca nawet radia nie puścił, aby przerwać tę niezręczną ciszę. Na szczęście już wjeżdżaliśmy pod mój dom. Kiedy tylko wysiedliśmy kierowca odjechał. Zostałam sam na sam z Benjamin'em Witt'em, moim chłopakiem. Weszliśmy do środka, po zdjęciu butów od razu udałam się do mojego pokoju, a za mną powoli wlekł się Ben. Zamknęłam za nim drzwi na klucz, mimo iż nie było nikogo w domu to czasami przychodzą sprzątaczki czy kucharka zrobić obiad, a nie wiem ile będzie trwać ta rozmowa. 

Odłożyłam torbę obok biurka po czym usiadłam po turecku na łóżku. Spojrzałam w kierunku Benjamin'a, który wciąż stał niepewnie przy drzwiach. 

-Proszę Ben...- powiedziałam spokojnie i pokazałam mu miejsce obok siebie- Nie mogę Cię zmusić do tego, żebyś mi to powiedział... ale nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy- westchnęłam i  zerwałam z nim kontakt wzrokowy. 

-Lida to moja siostra...- powiedział po czym usiadł obok mnie- Nie wiedziałem jak Ci o tym powiedzieć, w końcu nienawidzicie się, wiem, że ona nie jest święta i pewnie nigdy nie będzie- urwał na chwilę po czym znowu zaczął mówić- Nasi rodzice... nigdy nie byli dobraną parą, nigdy tez nie byli małżeństwem. Mama jest z bogatej rodziny... a tata, sama dobrze wiesz jak wygląda dzielnica w której mieszkam. Podzielili się nami, Lide i moją młodszą siostrę zabrała mama... a ja z młodszym bratem zostaliśmy z ojcem. Mama stara się wywalczyć całkowite prawa do nas i wziąć mnie i brata do siebie, ale ojciec nigdy się na to nie zgodzi... ktoś musi zarabiać na mieszkanie kiedy on przepija całą swoją wypłatę. Kobieta, którą słyszałaś wtedy przez domofon to jego "dziewczyna", jest w ciąży i dlatego od niego nie odchodzi. Żyjemy z dnia na dzień, po szkole od razu jechałem do pracy... ale parę dni temu ją straciłem, jak szef odkrył, że przyszedłem do pracy naćpany. Od tamtej pory nie mam życia w domu... ojciec wyżywa się na mnie i bracie dlatego, że nie mam jak nas utrzymać- westchnął i zacisnął pięści- Z Lidą miałem bardzo dobry kontakt przed jej przeprowadzką do mamy, potem wszystko się zepsuło. Lida widzi w tobie jakiś rodzaj zagrożenia, może Ci zazdrości... nie wiem, ale nie pozwolę Cię skrzywdzić, jak tylko zobaczę, że coś się dzieje, od razu... będę przy tobie. 

Obrócił w moja stronę swoją twarz, a ja ze łzami w oczach natychmiast i energicznie go pocałowałam, chłopak natychmiast odpowiedział na pocałunek i wplótł dłoń w moje włosy. 

-Przykro mi Ben... i dziękuję, że mi powiedziałeś to wiele dla mnie znaczy- przerwałam pocałunek i mocno go przytuliłam. 

Chłopak już nic nie mówił, tylko mnie objął. Następną godzinę pomagałam napisać chłopakowi CV, zrobiłam mu zdjęcie, które potem wkleiłam na arkusz w komputerze, wydrukowałam parę egzemplarzy i podałam chłopakowi. 

-Dziękuje za pomoc- powiedział- ... Lucie... ale- westchnął- nie chcę abyś myślała, że Cię wykorzystuję- powiedział.

-Chyba nie rozumiem- zmarszczyłam brwi- wykorzystywać? w jaki sposób?

-Znaczy... wiesz nie należę do ludzi bogatych, nie chcę, abyś myślała, że Cię w jakiś sposób wykorzystuję- zacisnął usta w wąską linię.

-Nie czuję się wykorzystywana... i nigdy bym tak nie pomyślała. Spokojnie kochanie...  wszystko będzie dobrze, nie możesz się tak przejmować- lekko się uśmiechnęłam po czym odprowadziłam chłopaka do drzwi i powolnym krokiem poszłam do kuchni coś zjeść. 

PenguinBoy: Niedługo zaczyna się nasza trasa koncertowa i zgadnij gdzie jedziemy..!! Do Europy!

LuCat: Wohooo... Luke... czy ty właśnie sugerujesz mi spotkanie? 

PenguinBoy: Coś w tym stylu. Kiedy tylko dowiedziałem się, że trasa będzie po Europie (bo ci idioci gadają o ważnych rzeczach zawsze jak mnie nie ma w pobliżu). To musiałem się dowiedzieć, czy będziemy w Pradze... Lucie... czy uczynisz mi ten zaszczyt i spotkasz się ze mną? i czy przyjdziesz na nasz koncert?

LuCat: Luke... nie wiem co powiedzieć. Nie ukrywam, że bardzo tego chcę, ale nie uważasz, że to za szybko? 

PenguinBoy: Pieprzysz farmazony!

LuCat: ... no dobrze dobrze... spotkamy się. Tylko muszę bilet kupić!

PenguinBoy: O! nie nie ... wyślę Ci bilet razem z wejściem za kulisy, abym mógł przytulić mojego LuCat'a!

LuCat: XD Emm... Luke, mogę wziąć kogoś ze sobą?

PenguinBoy: ... tego Benjamin'a tak?

LuCat: Tak... 

PenguinBoy: Czy... ty i on...  no wiesz

LuCat: Jesteśmy parą! I bardzo chcę, aby Ben Cię poznał!

LuCat: Luke?

LuCat: Wszystko okey?

LuCat: Myślałam, że cieszysz się z tego, że mam w swoim środowisku kogoś komu mogę zaufać

LuCat: Luke... proszę odpisz!

PenguinBoy: Cieszę się, że kogoś takiego masz... ale nie powinnaś od razu pakować się z nim w związek

LuCat: Co masz na myśli?

PenguinBoy: Nie uważasz, że on może Cię w pewnym momencie wykorzystać? 

PenguinBoy: Nie zrozum mnie źle... ale nie jesteś popularna i jesteś tzw. "wolnym ogniwem" w szkole i nagle zaczyna interesować się tobą pewien chłopak. Zaprzyjaźniacie się i szybko zostajecie parą... nie wiem jak tobie ale mi tu coś śmierdzi. Może on jest na usługach tej całej... no tej co Ci dokucza

LuCat: To jego siostra...

PenguinBoy: Tym gorzej! Proszę Cię tylko o jedno Lucie... uważaj na siebie 

Nie uważam, że Luke ma rację... przecież to niemożliwe, aby Ben był na usługach Lidy. Jest to niemożliwe! Prawda? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top