.:5:. Percy
Po przyjściu Veroniki do domu byłem bardzo zdziwiony. Wpadła jak burza do mieszkania, powiedziała szybkie hej i zniknęła w łazience zostawiając uchylone drzwi. Gdy usłyszeliśmy jej jęki bólu, Annabeth powiedziała, że pójdzie sprawdzić co się stało. Potem gdy po krzyku nic się nie działo, Crystal tam poszła.
Parę minut po tym jak córka Apollina weszła do łazienki usłyszeliśmy krzyk. A raczej wrzask wszystkich dziewczyn. Po chwili z pomieszczenia wybiegła Crystal. Wzięła swoje rzeczy i wybiegła z mieszkania.
- To było dziwne. - powiedziałem po chwili. Siostra Annabeth, Natalie pokiwała głową.
- Percy!!! - znowu wrzask Annabeth. Odetkałem Orkan i wbiegłem do łazienki. Kontem oka widziałem jak Natalie idzie za mną ze sztyletem w dłoni. Annabeth stała na... pralce, ale nigdzie nie było Veronici. - To jest w rogu łazienki! - krzyknęła i wskazała w róg pomieszczenia. Po chwili ujrzałem tam małego pająka. Serio, malutkiego pajączka!
- Serio, boicie się małego pająka? On się was boi bardziej, niż wy jego. - powiedział Nico zjawiając się znikąd obok mnie. Dreszcz przebiegł mi po plecach i zatkałem miecz.
- Oh, serio? - zapytała Annabeth.
- No jakoś tego nie widzę! - wrzasnął ktoś zza okna, którego wcześniej nie zauważyłem. Ale przecież tu jest tylko Annabeth. A gdyby...? - Może ktoś mi pomoże?! - krzyknął ten ktoś na zewnątrz. Podszedłem tam i zauważyłem Veronicę wiszącą na wysokości jednego piętra. Trzymała się kurczowo parapetu. Chwyciłem ją za nadgarstki i wciągnąłem do środka.
Nico podszedł do pająka i podniósł go za jedną z jego nóg. Wyrzucił go przez okno i zamknął je.
- O matko... - usłyszałem Veronikę.
- Przecież już nie wisisz 2 metry nad ziemią. - powiedziałem z uśmiechem, a ona spojrzała na mnie spod byka.
- Mam arachnofobie. - powiedziała, a ja dopiero teraz zauważyłem jej wielką ranę na twarzy.
- O bogowie... Vera, co się stało? - zapytała zaniepokojona siostra Ann.
- Wracałam do domu autobusem i za mną siedział potwór udający studentkę. Wyrwał mi z uszu słuchawki i zarysował twarz. Potem po prostu wbiłam mu sztylet w brzuch. - odpowiedziała Veronica.
- Dobra, wiem, że potwory są głupie, ale żeby aż tak? - zapytałem.
- Percy, ona na dodatek walczyła z Echidną. - powiedziała Annabeth, a ja wytrzeszczyłem oczy.
- Zaatakowała cię sama, nie posługując się swoimi "dziećmi"? - zapytałem zszokowany.
- A co. Niewyraźnie mówię? - warknęła i zaczęła myć swoją ranę.
----------------------------------------
Słów: 366
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top