.:33:. Veronica
*Chciałabym na początku zaznaczyć, że ja znam tylko język hiszpański, angielski i niemiecki, więc tutaj, gdzie bohaterowie właśnie przylecieli do Japonii, kiedy ktoś będzie coś do nich mówił, to będzie to wyglądać tak:
- Przepraszam, widzę, że się zgubiliście, może wam pomóc? - powiedział/a po japońsku.
- Yyyy... przepraszam, ale nie rozumiem, do widzenia - odpowiedział/a/am/em.
No, to tak będzie wyglądać. Miłego czytania :)*
Gdy wylądowaliśmy na pasie startowym, odrazu się rozluźniłam. Przez całą drogę miałam obawy przed Zeusem, że może nas strącić z nieba. Ale na szczęście nic takiego się nie stało.
Wysiedliśmy z samolotu niemal biegnąc. Ja osobiście chciałam jak najszybciej opuścić nasz środek transportu, aby nie kusić losu. Nie wiem jak pozostali. Przeszliśmy przez kontrolę i wyszliśmy z lotniska. Natychmiast się zatrzymałam gdy zobaczyłam co jest poza lotniskiem. Nie dość, że noc, to jeszcze na parkingu czekał na nas Lew Nemejski. Po prostu świetnie. Super.
Wyciągnęłam swoją broń, tak samo jak inni.
- Chciałabym tylko zauważyć, że Lwa Nemejskiego nie da się zranić. A przez to mówię, że też zabić. Prędzej on zabije nas - powiedziała Emily.
- A czy ja powiedziałam, że będziemy walczyć? - warknęłam i zaczęłam iść powoli wzdłuż ściany, ciągle mając na oku Lwa, który rozwalał samochody. - Postaramy się przejść obok niego po cichu i uciec jak najdalej stąd - powiedziałam cicho i zaczęłam biec w stronę postoju taksówek. Po chwili usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Veronica, czekaj na nas! - syknęła Emily zza mnie. Odwróciłam się i zatrzymałam. Znowu spojrzałam na Lwa Nemejskiego. Powoli się zbliżał do nas, może nas wyczuć.
I nagle usłyszeliśmy przeraźliwy wrzask. Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę, stojącą przerażoną i patrzącą się na Lwa. Odwróciłam się i zaklęłam.
- Cholera, uciekamy! Wsiadać do taksówki! - Lew zaczął biec prosto na nas, a my do taksówki. Pobiegliśmy, wsiedliśmy wszyscy szybko, a ja zwróciłam się do kierowcy. - Pan jedzie najdalej i naszybciej jak się da! Szybciej! - krzyknęłam.
Jechaliśmy z prędkością 150 km/h, ale Lew nas doganiał.
- On nas zaraz dogoni! - krzyknęła Emily. - Już po nas!
- Nie - warknęłam. I w tym samym momencie coś walnęło w nasz samochód. Odwróciłam się i zobaczyłam łapę Lwa za tylną szybą. Nastąpiło drugie uderzenie.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął facet po japońsku. Tyle, że ja nie zrozumiałam nic.
- Pan się nic nie przejmuje. Mamy wszys - nie dokończyłam, bo nagle nasz samochód zaczął dachować.
Auto znieruchomiało pozostając do góry nogami. A jako iż nie zapięliśmy pasów, to byliśmy strasznie poobijani. Podczas dachowania na szczęście wyrwały się drzwi, więc dało się wysiąść i tak zrobiliśmy. Niestety kierowca nie miał tyle szczęścia i albo nie żyje, albo stracił przytomność. Ale nie obchodzi mnie to, i tak teraz mam na głowie ważniejsze rzeczy niż martwy facet.
- Dobra, jak Herakles zabił Lwa Nemejskiego? - zapytał Michael.
- Gdy Lew wrócił do swojej jaskini, Herakles zatrzasnął wejście głazem i wszedł drugim, mniejszym. Potem go udusił. Ale my nie mamy jaskini, ani czegoś czym można by go udusić! - krzyknęła córka Ateny.
- To postarajmy się przeżyć. Spadamy! - krzyknęłam i pobiegłam sprintem za siebie.
Wzrokiem zaczęłam szukać jakiejś wąskiej i długiej ulicy, najlepiej po prostu jednokierunkowej, ale jak na złość nic nie mogłam znaleźć.
Ojej, czyżbyś miała problem?
Nie. I czy ja ci już nie mówiłam, byś wyszła z mojej głowy?!
No mówiłaś, ale twoja matka mi każe cię pilnować.
Nie obchodzi mnie to!
Dalej już nie słuchałam, bo nagle się o coś potknęłam. Nie wiem czy przeklinać bogów czy im dziękować, ale gdy spojrzałam w bok zobaczyłam wąską uliczkę.
- Szybciej! - krzyknęłam do reszty i sama wbiegłam w głąb uliczki.
Po jakichś dwudziestu metrach zatrzymałam się i odwróciłam wyciągając miecz, przygotowana do walki na wszelki wypadek. Zobaczyłam, że reszta też za mną wbiegła w uliczkę i krzyknęłam do nich, by się pospieszyli.
Staliśmy zwróceni w stronę skąd wbiegliśmy i już po chwili usłyszeliśmy jak biegnie Lew Nemejski. Zaglądnął w uliczkę i zaryczał. Był za wielki żeby tu wejść. Najpierw próbował dosięgnąć nas łapą, ale po kilkunastu minutach się poddał i odszedł dalej.
Westchnęłam i oparłam się o ścianę, ciężko oddychając.
- O bogowie, było blisko - wydyszała Emily i usiadła na ziemi, także opierając się o ścianę.
- Ten taksówkarz w ogóle przeżył? Ktoś to sprawdził? - zapytał Michael patrząc na wszystkich po kolei.
- Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale nawet lepiej jeśli umarł - Emily w tej chwili wydała zduszony okrzyk sprzeciwu, przerywając Rebece. - Poczekaj. Chodzi mi o to, że miał by traumę, to po pierwsze. Po drugie, nie wiemy czy nie miał Wzroku i nie widział potwora. Znalazłyby się osoby, które by mu uwierzyły gdyby zaczął mówić coś o wielkim lwie ze złotą sierścią. Nie mówiąc już o tym, że by nas opisał jako jakichś młodych terrorystów - nikt się nie odezwał. Wiedzieliśmy, że ma rację. Gdyby coś takiego się zdarzyło, mielibyśmy bardzo utrudnioną misję. Gdzie byśmy nie weszli, byliby tam ludzie, którzy by nas rozpoznali.
- Rebecca ma rację, nie zadręczajmy się tym. A teraz, ktoś ma pomysł co robimy? Albo która jest godzina? - zapytałam i popatrzyłam się na wszystkich po kolei.
- Napewno musimy znaleźć jakiś nocleg. Lecieliśmy piętnaście godzin, z przesiadką, na dodatek nikt z nas nie spał, bojąc się, że Zeus nas strąci z nieba, a teraz Lew Nemejski próbował nas zabić - powiedziała Emily.
- Może tutaj narazie odpoczniemy? Żeby dojść do jakiegokolwiek motelu musimy mieć siłę - zasugerowałam. Wszyscy się zgodzili, więc siadając na ziemi oparliśmy się o ścianę, stabilizując oddech.
———————————————
Veronica Emily Rebecca Michael Harry
⬆️ ⬆️ ⬆️ ⬆️ ⬆️
Hestia Atena Hekate Hermes Ares
⬆️ ⬆️ ⬆️ ⬆️ ⬆️
Kronos Zeus Perses Zeus Zeus
Rea Metyda Asteria Maja Hera
Tutaj tak sobie to umieszczam jakby ktoś zapomniał tak jak ja hah
Słów: 919
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top