.:28:. Harry
Kłótnia pomiędzy Jasmine, a Nikiem była ciekawa. Przynajmniej można było się trochę pośmiać. Oczywiście Michael sprzedał mi kuksańca w bok, co nie powiem, trochę bolało.
Gratuluję także pomysłu Veroniki aby puścić Pana Upiora i wylądować w Hiszpanii. Jak do niej zadzwoniliśmy to siedziała z jakimś Ronny'm na drzewie. Był dziwny. W ogóle, dlaczego oni rozmawiali normalnie, a z nami tak jakoś sztywnie?
Gdy Jasmine coś wykrzyczała Nicowi i wskazała ma niego palcem, ten zamilkł i jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, wyszedł z domku.
- Co to miało być? - zapytał zszokowany Michael.
- Dwójka kłócących się ludzi, a co innego? - prychnąłem. Michael tylko westchnął i wyszedł z domku, aby wrócić do swojego i się położyć w łóżku. - Jaki miałaś pomysł? - spytałem gdy się oddalił. Jasmine odwróciła się do mnie i wzruszyła ramionami.
- Nie ważne, Nico ma racje. Nie jestem dzieckiem Hermesa - powiedziała i ruszyła do drzwi, ale stanąłem jej na drodze.
- Michael jest - uśmiechnąłem się krzywo i wyszedłem z domku Hadesa.
***
Gdy w końcu zasnąłem, pojawiłem się w ciemnej ciemności. Była, no, czarna i... ciemna. Jednak po chwili sceneria zmieniła się i wspinałem się po drabinie. Spojrzałem w dół. To był błąd. Zobaczyłem rozpadającą się drabinę i nicość w małe odłamki szkła. Dlaczego szkła? W każdym razie, zacząłem się wspinać jeszcze szybciej. Nagle zacząłem spadać, razem z odłamkami szkła-nicości i drabiny.
Znowu byłem w ciemności. Nic nie było widać. Wyciągnąłem rękę i poczułem coś śliskiego. Nagle to się zapaliło. Była to świeca. Zwykła, tylko że lewitująca świeca. Cofnąłem się o krok i znalazłem się w jakimś pokoju. Szare ściany, małe okienko na jednej z nich tuż pod sufitem i metalowe łóżko. Usłyszałem zgrzyt zamka, więc się odwróciłem.
- No, wychodź herosku - zobaczyłem empuze trzymającą metalowe drzwi. Przeszedłem powoli obok niej i znalazłem się na arenie. W moich dłoniach był miecz z niebiańskiego spiżu i czerwona tarcza z malowidłami ognia na niej. Zobaczyłem w odbiciu, że nie byłem sobą, tylko wysokim brunetem o brązowych oczach i lekko opalonej skórze. Chyba krzyknąłem, ale nie mam pewności, bo nic nie było słychać, a ja pojawiłem się w moim domu.
Zobaczyłem mamę na kanapie, ale coś było z nią nie tak. Podszedłem do niej i gdy stanąłem przed nią, prawie się przewróciłem. Miała wbity nóż w klatkę piersiową, kawałek szkła w ramię i wiele zadrapań. Zobaczyłem też, że na mojej ręce była krew. J-jej krew.
Obudziłem się z wrzaskiem. Dyszałem ciężko. Rozglądałem się po domku Aresa i gdy zobaczyłem, że wszyscy śpią niewzruszeni, opadłem ponownie na poduszkę. Spojrzałem na zegarek na stoliku; była 5:36.
***
Była przerwa między zajęciami, gdy nagle wszyscy zaczęli wskazywać coś na niebie.
- Ej, patrzcie, ktoś nadlatuje! - krzyknęła jakaś dziewczyna od Demeter. Spojrzałem do góry i zobaczyłem pięć pegazów. Nie... cztery, jakiś człowiek miał skrzydła!
- Patrzcie, tamten ma skrzydła! - krzyknął ktoś zszokowany.
Gdy pegazy i jakiś ptako-człowiek wylądowali, z brązowego pegaza zsiadła Veronica. Był jeszcze czarny pegaz, z którego zsiadł wysoki brunet w dziurawych spodniach i czarnej koszulce z logo jakiegoś zespołu, z siwego pegaza zeszła średniego wzrostu blondynka z fioletowymi oczami w szarej koronkowej sukience, z białego pegaza za to zeszła wysoka czarnowłosa dziewczyna o szmaragdowych oczach w za dużej niebieskiej bluzie i białych spodniach. Po chwili obok niej pojawiła się niska dziewczyna o tym samym kolorze włosów i w czarnych ubraniach.
Patrzyliśmy na to z niedowierzaniem. Po chwili Veronica zaczęła iść w stronę domków.
- Nico di Angelo!! - krzyknęła, a za nią poszedł brunet, który nie dawno miał skrzydła.
- Veronico, przestań! To nie była jego wina! - krzyknął próbując ją zatrzymać.
- Veronica, pasa por aquí! [Zatrzymaj się!] - krzyknął ten drugi i też ruszył za Veronicą.
- Zatrzymaj się! Zatrzymaj się! A jakbyście wy wylądowali w kraju, którego nie znacie to jak byście zareagowali?! - krzyknęła córka Hestii i ruszyła dalej - Nico di Angelo!!! - wrzasnęła.
Wszyscy nowoprzybyli zaczęli coś krzyczeć, chyba po hiszpańsku i iść za Veronicą?
- Czego? Po co krzyczysz, idiotko? - powiedział Nico pojawiając się koło Veroniki. Brunetka dała mu z liścia. Syn Hadesa pod siłą uderzenia odwrócił głowę i się lekko pochylił. - Za co to? - zapytał zszokowany.
- Ty już dobrze wiesz za co! Nie powiedziałeś mi nic przed podróżą cieniem! Puściłam cie, bo mnie nie ostrzegłeś przed głosami zabłąkanych dusz! Nie zairyfonowałeś z Jasmine aby się spytać gdzie jestem, nic! Nic nie zrobiłeś! - krzyczała, a wszyscy obozowicze zastygli w bezruchu. Każdy bał się odezwać. Veronice paliły się końcówki włosów z wściekłości, a Nico wydawał się lekko bladszy niż zawsze.
- Nie - powiedział twardo.
- Co nie? Co nie?! Nie ostrzegłeś mnie i dobrze o tym wiesz! - córka Hestii popchnęła Nica lekko.
Wszyscy staliśmy w półokręgu, w którym środku znajdowali się nowi półbogowie i Veronica z Nikiem. Nagle dziewczyna w niebieskiej bluzie podeszła do Veronici i powiedziała jej coś szeptem. Ona tylko westchnęła i spojrzała znowu na Nica morderczym wzrokiem i ruszyła do Wielkiego Domu.
-------------------------------------
Hehe, ciekawy rozdział, nie powiem, uwielbiam
Słów: 800
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top