.:18:. Michael
Veronica zemdlała trzy dni temu, po uznaniu przez Hestię. Dziwne, nie? Hestia przecież składała przysięgę wiecznego dziewictwa. Nie to, że coś sugeruję, bo gdyby Camille się dowiedziała co myślę, zabiłaby mnie. Tak samo jak Veronica, Meghan Li, Jessie Li, Sylvia i Kayako. Dlaczego? Bo myślę przecież o tym, że Veronica i Camille nie powinny istnieć!
Z moich myśli wyrwał mnie Liam Diavies.
- Michael!! - wrzasnął mi do ucha, a ja odruchowo je zakryłem.
- Co ty robisz człowieku? - zapytałem, a on się zaśmiał.
- Zapomniałeś, że miałeś pomagać w budowie domku Hestii? - zapytał, a ja przewróciłem oczami.
- Nie, po prostu mi się nie chce iść. - powiedziałem i położyłem się wygodniej na moim łożku w domku Hermesa.
- Leniuch! - krzyknął syn Dionizosa i wyszedł z domku.
Nagle drzwi się gwałtownie otworzyły, a w nich stała Veronica z podniesionymi ramionami i zamkniętymi oczami.
- Wybacz - powiedziała rozluźniając się i opadła na swoje łóżko.
- Spoko - mruknąłem i wróciłem do pozycji leżącej z zamkniętymi oczami. Niestety, szybko tego pożałowałem, bo ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Momentalnie wyskoczyłem z łóżka wzdrygając się i spojrzałem z wyrzutem na uśmiechniętą od ucha do ucha Veronicę. - Co ty zrobiłaś?! - krzyknąłem patrząc na siebie.
- Ja? Wylałam na ciebie wiadro zimnej wody. - powiedziała nadal uśmiechnięta. Nawet się nie broniła!
- Po cholerę?! - krzyknąłem znowu, tym razem patrząc na córkę Hestii.
- Bo tak. - wzruszyła ramionami i wybiegła szybko z domku, a ja czym prędzej wybiegłem za nią.
- Veronica!!! - wrzasnąłem i zacząłem ją gonić.
- Co?! - odkrzyknęła i zaśmiała się. Teraz już każdy się odwracał słysząc jej śmiech, a oni sami się śmiali gdy ich mijałem.
----------------------------------------
S
łów: 261
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top