.:12:. Sylvia
Gdy wracaliśmy z misji, myśleliśmy że już wszystko będzie dobrze, ale nagle zniknął Michael. Potem cyklopy zaczęły udawać jego głos i nas tam zwabili, oczywiście w pułapkę.
Cyklopy smażyłyby nas dalej, gdyby nie heroska, która nas uratowała. Osobiście, czuję się trochę upokorzona.
Aktualnie idziemy w piątkę(ja, Veronica Evans, Michael García, Harry Tauro i Scott Blood) przy strumyku, który rzekomo ma nas zaprowadzić do Obozu Herosów. Chłopaki za mną i Veronicą o czymś gadają, ale ich ignoruję.
***
Nadal idziemy w cieniu drzew, ale w oddali widzimy już przerzedzający się las. Nagle Veronica przystanęła, więc my uczyniliśmy to samo.
- Idźcie parę metrów za mną - nakazała i zamieniła się w płomienie o kształcie człowieka. Ruszyła naprzód, a gdy była dwa metry przed nami, także ruszyliśmy.
Teraz już nikt się nie odzywał. Nadal nie widzieliśmy nieba, ale wiedziałam, że jest już napewno po obiedzie. Na myśl o jedzeniu burczy mi w brzuchu. Ostatnio jadłam wczoraj, zanim cyklopy spaliły nasze plecaki!
Westchnęłam i spojrzałam znowu na Veronicę pod postacią ognia. Nie musiałam być ekspertką od dziwnych umiejętności herosów, by zauważyć, że dziewczyna traci siły przez zamienianie się w płomienie.
Tak się zatraciłam w swoich myślach, że wpadłam na Scott'a, który nie wiadomo kiedy znalazł się przede mną.
- Sory. - powiedziałam i minęłam go ruszając ponownie za Veronicą.
----------------------------------------
Słów: 214
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top